Cena ropy rośnie w wyniku ataków Ukraińców na rosyjskie rafinerie i jest to dobra wiadomość dla Rosji. Zła, to poza wyeliminowaniem przez te ataki około 12% całkowitym zdolności produkcyjnych Rosji i nie wiadomo na jak długo, także rosnąca zależność od jednego odbiorcy – Chin.
Benchmarkowe notowania ropy Brent sięgnęły 18 marca niemal 86 dolarów za baryłkę, co oznacza kontynuację trendu wzrostowego, co analitycy wiążą z nasileniem przez Ukrainę ataków na rosyjską infrastrukturę energetyczną. Obecne kontrakty terminowe na Brent z dostawą w maju wrosły do 85,96 dolarów za baryłkę, czyli o 62 centy.
Z kolei kwietniowy już kontrakt na amerykańską ropę West Texas Intermediate (WTI) urósł o 70 centów, co stanowi 0,9% do poziomu 81,74 dolarów. Podobnie stało się z majowym, który nie zapada tak szybko – wynosi on 81,29 dolarów.
Jak stwierdziła w wypowiedzi dla Reuters Vandana Hari, założycielka firmy analiz Vanda Insights, ataki na rosyjskie rafinerie „dodały w zeszłym tygodniu premię za ryzyko w stosunku do ropy naftowej w wysokości 2-3 dolarów za baryłkę” i zapewne ta premia nadal będzie dodawana, bowiem ataki trwają nadal.
Według analityków zapytywanych przez Reuters w I kw. ataki na rosyjską infrastrukturę przetwórstwa ropy naftowej spowodowały wyłączenie około 7% rosyjskich mocy produkcyjnych. Nie zgadzają się z tym analitycy funduszy inwestycyjnych mówiący o „co najmniej 12%”, ponieważ zaatakowane kompleksy rafineryjne przetwarzają i eksportują różne odmiany ropy na kilka rynków, w tym do Chin i Indii.
Od początku 2024 roku Ukraińcy przeprowadzili aż 17 udanych ataków różnego stopnia ciężkości na obiekty rafineryjne i powiązane z przeróbką ropy naftowej na całym terytorium Rosji. Ataki te sięgnęły 1000 km od granicy Ukrainy i Rosji i jak powiedział szef operacyjny Dowództwa Estońskich Sił Obronnych płk Tarmo Kundla „Ukraińcy mogą już uderzać w cele Rosji aż do rzeki Wołga”. Zaatakowane zostały zakłady i składy w obwodach briańskim, jarosławskim, kałuskim, kurskim, leningradzkim, rostowskim, samarskim i wołogodzkim, a także w Kraju Krasnodarskim i samym Sankt Petersburgu.
Tymczasem analitycy wiążą stan rynku ropy coraz silniej z terminami obniżek stóp procentowych w USA i Europie. Według analityka rynku w IG, Tony’ego Sycamore, już 20 marca będzie można powiedzieć kiedy FED zdecyduje o obniżkach stóp procentowych. W marcu prawdopodobnie pozostaną na obecnym poziomie, ale możliwość obniżenia stóp w czerwcu „jest obecnie kwestią rzutu monetą”. Sycamore, jak i inni analitycy, uważa że niższe stopy procentowe pobudzą popyt w USA, co zwiększy też popyt na ropę i utrzyma ceny, choć nie trend wzrostowy. Ten został wzmocniony jeszcze przed weekendowymi atakami na rosyjskie rafinerie, przez publikacje Międzynarodowej Agencji Energetycznej, która po raz czwarty od listopada wzmocniła swoje perspektywy popytu na 2024 r.
Brokerzy i analitycy wypatrują także zawieszenia broni w Strefie Gazy i rozmów o pokoju, ale jak powiedział John Evans z brokera naftowego PVM, informacje o możliwym zawieszeniu broni jedynie „kontynuują grę w domysły, a podteksty cytatów jedynie potęgują irytację, a nie cokolwiek, co mogłoby wpłynąć na ceny ropy”.
Mimo oficjalnie eksponowanego zadowolenia ze wzrostu cen ropy, co ułatwi Rosjanom pomoc coraz bardziej kulejącej gospodarce, kremlowscy ekonomiści mają spory problem. Rosja zaczyna bowiem coraz bardziej zależeć od jednego odbiorcy ropy – Chin.
Jak stwierdził broker informacji rynku paliw Kpler, Chiny zaimportują w marcu rekordową ilość rosyjskiej ropy przejmując część kontraktów indyjskich. Chodzi głownie o ropę gatunku Sokoł, której odbioru Indie odmówiły ze względu na obawy związane z amerykańskimi sankcjami.
Państwo Środka, według Kpler, będzie otrzymywało w marcu 1,7 mln baryłek ropy dziennie, w tym ropa Sokoł będzie stanowiła 379 tys., co oznacza potrojenie ilości w porównaniu z lutym br. i zarazem najwyższy poziom w historii kontraktów na ropę z Rosji.
Chiny wciąż handlują z Rosją, mimo inwazji Moskwy na Ukrainę, i konsekwentnie zwiększają wolumeny kupowanych paliw oraz samej ropy. Jak twierdzi Kpler, import WSTO wyniesie w tym miesiącu 882 000 baryłek dziennie i będzie najwyższy od stycznia 2023 roku.
Jednak nie bardzo wiadomo czy cała ropa trafi od razu do końcowych odbiorców, czy może trafi na skład, bowiem analitycy banków z USA i Wlk. Brytanii znający ten region zwracają uwagę, że chińskie banki „starają się stąpać po lodzie”, tak by zarabiać na transakcjach ropą, ale nie przekroczyć „cienkiej czerwonej linii, za którą są amerykańskie sankcje” za handel z Moskwą. Ponadto część ropy jest reeksportowana do Chin, gdzie Rosja sama nie ma tak dobrych kontaktów, by wejść na ten rynek.
Tymczasem zaległości w dostawach Sokoł do Indii, a raczej nieodebrana ropa znajdująca się na tankowcach u wybrzeży Singapuru i Korei Południowej, powoli zaczynają znikać. Sięgające w szczytowym momencie na przełomie lutego i marca 18 mln ton, bynajmniej nie trafiają do Indii, bowiem indyjskie rafinerie zrezygnowały z tego gatunku. Wykupiły je w większości firmy chińskie od razu na własne potrzeby, ten gatunek jako „lepszy” nie jest w większych ilościach reeksportowany, a od razu przerabiany w chińskich rafineriach.