Chiny i Japonia – tym razem zaglądamy na tamtejsze rynki akcji. A pomaga nam w tym Karol Ciuk, dyrektor Zespołu Zarządzania Strategiami Globalnymi Pekao TFI.
Można zażartować, że chińskie rynki akcji, po latach upokorzeń, w pierwszych miesiącach roku 2024, zaczęły przejawiać oznaki życia. Nie zmienia to na razie oczywiście fatalnych statystyk, na których ciążą lata spadków, ale zapewne może zwracać uwagę inwestorów. Jeszcze w ubiegłym roku, przez długi czas, uciekali oni z rynku trapionego gigantycznymi problemami strukturalnymi i toksyczną polityką chińskich władz. Od wielu miesięcy powracającym tematem jest pytanie o kolejne działania Pekinu by stymulować gospodarkę i przywrócić zaufanie do sponiewieranego rynku akcji. Raptem kilka dni temu zakończyło się doroczne spotkanie chińskiego, liczącego ok. 3 tys. przedstawicieli parlamentu, na którym m.in. wskazano 5% przyrostu PKB jako cel na rok 2024 dla Chin. To cel nominalnie podobny do tego z roku 2023, ale już z wyższej bazy statystycznej. W opinii analityków, cel na rok 2024 jest ambitny i trudny a jego ewentualna realizacja wymagałaby znaczącej stymulacji gospodarki. Ta ma także gigantyczne problemy strukturalne – jak np. kryzys w deweloperce czy zadłużenie samorządów. Dlaczego to ważne dla świata i globalnych rynków? Chiny to druga gospodarka świata, a chińskie akcje to wagowo 1/3 portfela indeksów rynków rozwijających się…
Tak się świetnie składa, że w naszym studio mamy kogoś, kto sytuację na rynkach chińskich monitoruje i analizuje każdego dnia. Karol Ciuk, dyrektor Zespołu Zarządzania Strategiami Globalnymi, Zarządzający Portfelem w Pekao TFI.
-„Dzień dobry!”
– Karolu, czy uważasz, że Chiny mają szansę na „wyjście z zakrętu”, na którym znalazły się w ostatnich latach, co zresztą okrutnie odbiło się na tamtejszych rynkach akcji?
-„Myślę, że taka szansa się pojawia. Warto zwrócić uwagę, że przez ostatnie trzy lata chiński rynek akcji był w dotkliwej bessie. Główne indeksy akcyjne spadały o 50 a nawet więcej procent i w ostatnim czasie tak naprawdę ciężko było zobaczyć jakieś silniejsze odreagowanie, chociaż ostatnie tygodnie to jest jakieś odbicie, które daje nam nadzieje na kontynuację lub zapoczątkowanie jakiegoś dłuższego trendu. Tu zwróciłbym uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze – po tym długim okresie spadku, wyceny chińskich akcji spadły i one są zdecydowanie niższe niż jeszcze dwa – trzy lata temu, co jest pozytywnym sygnałem. Z drugiej strony, nastroje związane z tym spadkiem wycen i wyprzedażą są słabe. I to jest taki kontrariański sygnał, który można interpretować pozytywnie. No i widać, że Pekin, władze chińskie, wzięły trochę na tapetę ten temat przecenionych chińskich aktywów ryzykownych, bo wprowadzają pewne działania mające na celu pobudzenie popytu. Chociażby państwowy fundusz majątkowy zwiększa zakupy akcji. Także mamy technicznie taką sytuację wyprzedania, pojawiają się pierwsze sygnały takie, powiedzmy, wspierające ze strony chińskich władz. Więc – wg mnie – jak najbardziej są szanse, sytuacja jest lepsza niż kilka miesięcy temu, ale też cały czas myślę, że ta niepewność będzie nam chwilowo towarzyszyć”.
– No dobrze, inwestorzy globalni chyba wręcz modlą się o jakieś bardziej zdecydowane wsparcie dla gospodarki i rynków ze strony władz chińskich. Słabe Chiny to obciążenie dla gospodarki światowej. Eksport deflacji, przez eksport tańszych produktów, to zapewne jeden z koszmarów, który śni się choćby producentom samochodów np. w Europie czy USA. Co sadzisz o tych perspektywach?
-„No oczywiście – kwestia konkurencji o jakieś poszczególne sektory budzi obawy i wiąże się z ryzykiem eskalacji takich konfliktów handlowych. Natomiast z drugiej strony – wspomniałem o eksporcie deflacji – w ostatnim czasie to – samo w sobie – było pozytywne, bo większość krajów – gospodarek rozwiniętych – musiała sobie radzić z podwyższoną inflacją. Oczywiście Chiny tutaj znalazły się po drugiej stronie i to widmo deflacji było większym zagrożeniem. Natomiast zwróciłbym uwagę na ten eksport i na ten wpływ na handel, bo te dane gospodarcze w styczniu i lutym wskazują, że chiński eksport wzrósł o siedem procent w ujęciu rok do roku. To wyraźnie więcej niż szacunki analityków – w okolicach dwóch procent. I ten wzrost eksportu, w zasadzie wymiany handlowej – import też wzrósł, miał charakter szeroki. Dotyczył wymiany z Europą, Stanami Zjednoczonymi a także innymi gospodarkami azjatyckimi. Co z jednej strony pokazuje, że koniunktura gospodarcza w jakimś stopniu ulega poprawie względem zeszłego roku, a z drugiej strony pokazuje, że ten handel, czy wymiana handlowa, w światowej gospodarce, z początkiem roku, zaczęła odbijać”.
– Czy myślisz, że te osławione 5% wzrostu chińskiego PKB, tego planu na ten roku, to jest plan właśnie czy raczej tylko propaganda?
– „Ja bym powiedział, że to jest ambitny plan i pewnie stoi za tym wiara, że uda się to osiągnąć, natomiast nie będzie to łatwe. No – z kilku powodów. Możemy wrócić do ubiegłego roku, gdzie ten cel był na podobnym poziomie. Udało się go delikatnie pobić, natomiast to był rok, w którym zniesiono lockdowny, więc to tak zwane momentum wzrostowe przyspieszyło i byliśmy po słabym 2022 gdzie, niestety, nie udało się osiągnąć założeń rządu i wzrost wyniósł około trzech procent. Czyli mamy zeszłoroczną bazę dość wysoką, chociaż pięć procent w skali wzrostu gospodarczego Chin, to nie jest na pewno tyle, ile wielu inwestorów by sobie życzyło i biorąc pod uwagę ten potencjał sprzeda lat. Natomiast zwróciłbym uwagę, że prognozy międzynarodowych instytucji finansowych – na przykład Międzynarodowego Funduszu Walutowego – mówią o wzroście 4,6%. Tak, że można powiedzieć, że jest to ambitny cel. Oczywiście, wprowadzając pewne działania stymulacyjne po stronie fiskalnej, myślę, że możemy przybliżyć się do tego celu, bądź rząd ma szanse się przybliżyć. Oczywiście, możemy liczyć po prostu także na tę koniunkturę gospodarczą, która wypchnie wzrost gospodarczy, także Chin, na wyższy poziom”.
– No i zostaje jeszcze toksyczna geopolityka – niestety odwieczny temat. Bo Chińczycy nie przestają straszyć Tajwanu, de facto wspierają agresywną Rosję… Jakie to ma znaczenie dla inwestorów globalnych?
– „Ja myślę, że oczywiście, takie sygnały czy to ingerencji, czy jakiejś presji na Tajwan, to coś, co budzi niepokój inwestorów. Dopóki to jest tylko jakaś taka gra słowna, to ryzyko jest w jakimś stopniu ograniczone. Natomiast, bez wątpienia, długoterminowo, może to studzić nastroje inwestycyjne”.
Do rozmowy z Karolem Ciukiem zaraz wrócimy. A Państwu przypominamy, że – jeśli ktoś wierzy w szanse chińskiej gospodarki i trwałe ożywienie chińskich rynków akcji – może skorzystać z naszej oferty funduszowej. Przypominamy, że inwestowanie na rynku chińskim umożliwia m.in. nasz subfundusz Pekao Dochodu i Wzrostu Rynku Chińskiego. Subfundusz ten jest aktywnie zarządzanym tzw. „fund of funds” – inwestuje w bardzo starannie wybierane i monitorowane globalne fundusze, lokujące głównie w akcje spółek – właśnie m.in. z Chin i Hongkongu. Subfundusz Pekao Dochodu i Wzrostu Rynku Chińskiego łączy strategię inwestowania w fundusze akcji z inwestowaniem w globalne fundusze dłużne z rynków wschodzących. Alokacja, tj. podział między częścią akcyjną a dłużna, to decyzja zarządzającego. Z założenia część akcyjna to 40-60% portfela funduszu.
Tyle na dzisiaj o Chinach. Ale pozostajemy w Azji. Bo, na drugim biegunie inwestycyjnego zainteresowania pozostawały już od dłuższego czasu akcje japońskie. Indeksy japońskiego rynku akcji, mimo pewnych wahań, nadal pozostają na historycznych maksimach. Ale gorącym w Japonii – ale i na rynkach globalnych – jest potencjalnie także niemal „historyczna”, bo pierwsza od roku 2008, podwyżka stóp procentowych Bank of Japan. Od lutego 2016 roku główna stopa procentowa Banku Japonii pozostaje ujemna i wynosi -0,1%. Ta ekstremalnie łagodna polityka wynikała z wieloletnich prób przełamania impasu w japońskiej gospodarce, w której problemem była przez lata – paradoksalnie – bardzo niska inflacja i okresy deflacji. Mówiąc w wielkim uproszczeniu – ekstremalnie niskie lub wręcz ujemne stopy procentowe miały zachęcać do pożyczania i wydawania pieniędzy, co powinno ożywiać koniunkturę. Oczywiście tu dodajmy zastrzeżenie, jest to działania ryzykowne, bo efektem może być inflacja i konieczność późniejszego podwyższania stóp. Co do efektów tej polityki można mieć spore wątpliwości… Najwyższa od lat inflacja – ale – dla nas – nominalnie niezbyt szokująca, bo sięgająca raptem ok. 2-3% – pojawiła się natomiast w roku 2023. Ale efektem tych wieloletnich ujemnych stóp jest także to, iż jen jest najsłabszy wobec amerykańskiego dolara od początku lat 90-tych. Jak wynika z ostatnich danych Japonia wybroniła się przed recesją w roku 2023. A impulsem dla inflacji mogą stać się niedawno toczone negocjacje w sprawie podwyżek płac w wielkich firmach japońskich. Wszystko to sprawiło, że wzrosły oczekiwania na korektę polityki monetarnej Banku Japonii – i podwyżkę, co oznaczałoby zapewne rezygnację z symbolicznie, ale jednak – ujemnej, stopy procentowej. Tak więc, jeśli np. japoński bank centralny ustaliłby stopę procentową w marcu na poziomie zero, to oznaczałoby zaostrzenie polityki pieniężnej. A dlaczego to ważne? Japonia, to nadal przecież czwarta gospodarka świata pod względem PKB (po USA, Chinach i Niemczech). No i znowu wracam do Karola…
Karolu, czy ewentualna podwyżka stóp w Japonii – np. z ujemnej do poziomu zero – może realnie przyhamować koniunkturę gospodarczą? Na ile ten kraj jest uzależniony od ekstremalnie niskich stóp czy ekstremalnie łagodnej polityki pieniężnej?
– „Tutaj zwróciłbym uwagę na to, że te ujemne stopy zostały wprowadzono po to, by oczywiście pobudzić inflację. Bo Japonia od dekad boryka się z brakiem, czy – bardzo niską inflacją. W ostatnim czasie ta inflacja jest niższa niż historycznie. Od kwietnia zeszłego roku ta inflacja „headlinowa” – CPI – przekracza dwa procent. Inflacja bazowa jest też w okolicy tego poziomu. No i w związku z tym pojawiają się podstawy by wychodzić z tej polityki ultra luźnej, czyli ujemnych stóp. Więc samo przejście z poziomu ujemnego do zera, czyli tak naprawdę niewielka, symboliczna podwyżka stóp niekoniecznie oznacza jakieś duże problemy. Nawet, ja bym powiedział, może być wskazana, biorąc pod uwagę, że główne banki centralne – a Bank Japonii jest też jednym z tych większych – prowadzą taką jastrzębią politykę, zaostrzają politykę pieniężną, więc można powiedzieć, że trochę ta polityka Banku Japonii powinna się zbliżać do tych trendów globalnych a inflacja, jak powiedziałem, jest wyższa niż historycznie. No i też jest taka kwestia, że – o ile w ubiegłym roku, czy w poprzednich kwartałach, można było się mocno odnosić, czy to jest wpływ wzrostu cen surowców chociażby, czy tego odbicia inflacyjnego postpandemicznego, to w tym roku dochodzi jeszcze kwestia podwyżki płac. Bo tutaj związki zawodowe dość agresywnie negocjują podwyżki bliskie sześciu procent. Jeżeli do nich dojdzie – to w najbliższych dniach się dowiemy – to myślę, że pojawia się poważny argument dla Banki Japonii, żeby – po raz pierwszy od tych kilkunastu lat – podnieść stopy procentowe”.
Indeksy japońskie świeciły niedawno historycznie triumfy. Jak, według Ciebie, ewentualna rezygnacja z ujemnej stopy procentowej może wpłynąć na japońskie spółki i tamtejsze rynki akcji?
– „Dużo zależy od tego, czy będziemy mówili o jednej symbolicznej podwyżce jako wstępie do normalizacji, czy jakimś dłuższym cyklu. Na razie trudno ocenić. Raczej, biorąc pod uwagę liczne niepewności dotyczące wzrostu gospodarczego Japonii, nie sądzę by to był jakiś szybki cykl podwyżek. Więc, na początku, raczej jakieś niewielkie ruchy. Co, samo w sobie, może – w pewnym stopniu – działać jako lekki hamulec dla tych, jednak dynamicznych, wzrostów z zeszłego roku – i tegorocznych – bo rynek japoński jest tak naprawdę jednym z najlepszych rynków akcji na świecie. Główne indeksy, Nikkei, biją rekordy, czy Topix, który zbliża się do tych rekordów. Natomiast dużo będzie zależało od tego, jak ten cykl podwyżek będzie wyglądał. Sama jedna podwyżka, nie jest – w mojej ocenie – takim „game changerem”.
Jasne, a jak my w Pekao TFI, w Departamencie Zarządzania Aktywami i w naszych funduszach wykorzystujemy japoński rynek akcji. W strategiach, za które odpowiadasz – w strategiach globalnych, tych funduszowych?
– „Tutaj jest kilka funduszy, które utrzymują ekspozycję. Mamy oczywiście trzy strategie globalne, czyli: Pekao Strategii Globalnej, Pekao Strategii Globalnej – dynamiczny i Pekao Strategii Globalnej – konserwatywny. Są to produkty – w każdym z nich jest jakaś domieszka, jakiś udział komponentu akcyjnego. W dynamicznym jest to w pełni produkt akcyjny, w konserwatywnym powiedzmy około trzydziestu procent tak modelowo i w strategii globalnej bez żadnego dopisku jest około pięćdziesięciu procent. No i w każdym z tych funduszy udział (rynku japońskiego) jest to kilka procent…”.
…to może przypomnijmy Państwu, że oczywiście mówimy o funduszach funduszy, więc to jest eskpozycja pośrednia na akcje – przez fundusze zagraniczne.
– „Zgadza się. Jest jeszcze produkt Pekao Akcji Małych i Średnich Spółek Rynków Rozwiniętych, gdzie też jest pośrednia ekspozycja – ona jest wyższa, historycznie bliżej dziesięciu procent na małe spółki japońskie”.
OK. Zatem trzymamy kciuki za japoński rynek akcji i japońską gospodarkę. Dziękuję Karolu, świetnie się rozmawiało, dziękuje bardzo za Twoją wizytę w naszym funduszowym studio Pekao TFI.
– „Dziękuję bardzo!”
Łukasz Kwiecień, Pekao TFI