Zatonął statek trafiony przez Houti w Cieśninie Bab el-Mandeb

Masowiec Rubymar, pływający pod flagą Belize, otrzymał trafienie rakietą balistyczną produkcji irańskiej i nie udało się go uratować

Po raz pierwszy zatonął statek trafiony przez Houti w trakcie ostrzału żeglugi w Cieśninie Bab-el- Mandeb i na Morzu Czerwonym. Masowiec Rubymar, pływający pod flagą Belize, otrzymał trafienie rakietą balistyczną produkcji irańskiej i nie udało się go uratować. Obecnie ataki ustały – nieoficjalne informacje mówią o zniszczeniach spowodowanych brytyjsko-amerykańskimi nalotami odwetowymi i brakami rakiet oraz dronów w arsenałach Houti.

Długotrwałe próby ratowania coraz bardziej nabierającego wody masowca Rubymar nie zakończyły się powodzeniem. Pływający pod banderą Belize 171-metrowy statek dryfował na północ po otrzymaniu trafienia 18 lutego irańską rakietą balistyczną w Cieśninie Bab el-Mandeb w trakcie ataków jemeńskich Houti przeciw żegludze na tym obszarze. Nie było zabitych w trakcie ataku, zaś grupa ratownicza w porę ewakuowała się z tonącego masowca. Statek został porzucony na 12 dni po ataku, choć później planowano próbę odholowania go do bezpiecznego portu.

United Kingdom Maritime Trade Operations, wojskowa agencja analityczna, potwierdziła zatonięcie Rubymar „w czasie sztormowej pogody”.

Rubymar to masowiec zwodowany w 1997 roku, pływający obecnie pod banderą Belize. Ostatni ładunek, z którym zatonął, to nawozy sztuczne do portu w Warnie. Co ciekawe, w 2022 roku brał udział w transporcie ukraińskich płodów rolnych poprzez Morze Czarne w ramach wynegocjowanego porozumienia zbożowego.

Jest to pierwszy statek, który zatonął czasie ataków Houti na żeglugę na Morzu Czerwonymi i w Cieśninie Bab el-Mandeb. Houti, szyiccy rebelianci jemeńscy, sponsorowani przez Iran, prowadzą od listopada kampanię ostrzału dronami i rakietami balistycznymi statków w Cieśninie i na Morzu Czerwonym, jak twierdzą jako „odwet za izraelskie ataki na Palestyńczyków w Strefie Gazy”. W czasie tych ataków został uszkodzony przynajmniej jeden statek płynący z ładunkiem do portów irańskich, tankowiec z ropą rosyjską oraz dwa statki z ładunkami chińskimi, co dowodzi, że Houti mimo danych o żegludze przekazywanych im prawdopodobnie przez Rosję i Iran atakują statki niemal zupełnie na ślepo.

Cieśnina Bab el-Mandeb to kluczowa droga wodna łącząca Morze Czerwone i Zatokę Adeńską. Prawdopodobna jest katastrofa ekologiczna – statek wiózł nawozy sztuczne, a plama ropy z jego zbiorników pozostała po zatonięciu już ma 40 km długości. Ahmed Awad Bin Mubarak, premier uznawanego rządu Jemenu, przeciw któremu walczą Houti, nazwał zatonięcie statku „bezprecedensową katastrofą ekologiczną”. Podobnie stwierdziło w komunikacie o zatonięciu US Central Command, czyli amerykańskie dowództwo operacyjne.

Zatonięcie Rubymar jeszcze bardziej skomplikowało żeglugę po Morzu Czerwonym i już wywarło pożądany zapewne przez Iran „efekt mrożący” na średniej wielkości armatorów, którzy mimo ryzyka chcieli używać nadal tego szlaku żeglugowego. Skraca on bowiem trasę pomiędzy Europą a Azją w krańcowych przypadkach o 12 dni w stosunku do szlaku wokół Przylądka Dobrej Nadziei, którego używają obecnie najwięksi armatorzy. Według chińskich maklerów stawki ubezpieczeniowe i frachtowe znacznie wzrosły – w portach południowych Chin z 3000 dolarów za ładunek w końcu listopada do 8000 dolarów obecnie. Analitycy twierdzą, że ataki te na pewno wpłyną na inflację oraz problemy z łańcuchami dostaw. Straty liczy również Egipt, dla którego „niemal opuszczony” obecnie Kanał Sueski był stałym i znaczącym środkiem dochodów budżetowych. Wedle źródeł egipskich stosunki tego kraju z Iranem, wypierającym się jakiegokolwiek wpływu na milicję, jak Houti, Hamas i Hezbollah spadły do „nie notowanego nigdy poziomu”.

1 marca US Central Command poinformowała, że dokonano uprzedzającego ataku na przygotowaną do odpalenia wyrzutnię rakiet klasy „ziemia-powietrze” należącą do Houti. Wcześniej z nieznanego stanowiska Houti wystrzelili z terytorium Jemenu przeciwokrętowy pocisk balistyczny na Morze Czerwone. W wyniku tego ataku żadna jednostka pływająca nie została uszkodzona. Prawdopodobnie to ta wyrzutnia została zniszczona w trakcie ładowania drugiej rakiety.

Co istotne, pomimo trwających ponad miesiąc nalotów pod dowództwem USA rebelianci Houti są w dalszym ciągu zdolni do przeprowadzania znaczących ataków. Ich najnowszym sukcesem jest zestrzelenie amerykańskiego drona. Twierdzą, że ataki będą kontynuowane dopóki Izrael nie zaprzestanie działań bojowych w Strefie Gazy, jednak ostatnio nastąpiło ich spowolnienie a nawet częściowe wygaszenie. Źródła wywiadowcze z USA, Wlk. Brytanii i Izraela twierdzą, że nastąpiły problemy w dostawach nowych rakiet i dronów, które z racji nalotów trudno obecnie dostarczyć z Iranu, a także spora część stanowisk oraz wyrzutni została zniszczona. Houti mieli też ponieść znaczne straty w ludziach, zwłaszcza brak im wyszkolonych podoficerów znających technikę obsługi wyrzutni i muszą odbudować przed kolejną kampanią swoje siły oraz wyszkolić nowych żołnierzy.