Putin rozmawia z inwestorami i władzami Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Rosyjskie media ekonomiczne nie mają wątpliwości – chce zaprosić ich do szerokiego inwestowania w Rosji. W tle „przykręcenie śruby” starej oligarchii rosyjskiej i próba stworzenia nowej.
Kiedy prezydent Rosji przybył na COP28 analitycy, ekonomiści i politolodzy zgadzali się, że bynajmniej nie chodzi mu o walkę ze zmianami klimatycznym. Szybko się okazało, że chciał się spotkać z przywódcą Emiratów, szejkiem Mohammedem bin Zayedem Al Nahyanem. Spotkał się też z ministrem ds. energii Arabii Saudyjskiej księciem Abdulazizem bin Salmanem i „inwestorami ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich”, jak poinformowały rosyjskie portale ekonomiczne, nie wymieniając jednak o kogo chodzi. To ożywiło dyskusję w rosyjskich mediach biznesowych i ekonomicznych czy prezydent Rosji nie liczy na inwestorów z krajów arabskich, którzy zastąpiliby inwestorów zachodnich i dodatkowo stanowiliby przeciwwagę dla rodzimych rosyjskich oligarchów, na których najwyraźniej Putin przestał się opierać po zamachu Prigożina 24 czerwca, kiedy okazało się, że nie są najbardziej lojalni wobec prezydenta, nie wspierając go, ale uciekając z Rosji.
Zwolennicy tezy o specjalnych warunkach dla arabskich inwestorów wymieniają jako przykład koronny nacjonalizację lotniska Pułkowo. Istotnie, sposób nacjonalizacji różni się bardzo od dotychczas stosowanego wobec inwestorów zachodnich prostego zaboru, albo zmuszenia do sprzedaży za ułamek ceny.
Pułkowo było zarządzane przez spółkę zarejestrowaną na Cyprze, w której udziały mieli znany na całym świecie operator lotniskowy niemiecki Fraport, państwowy fundusz katarski QIA, rosyjski VTB Bank i Mubadala Investment z Abu Zabi. Teraz został ustanowiony nowy podmiot, w którym ograniczono prawa Mubadala, zaś prawa Fraport czy QIA, jak np. prawo głosu do dywidendy czy same dochody zostały przeniesione na rosyjskich akcjonariuszy nowej spółki. W nowej spółce znalazły się także rosyjski fundusz RFID i Baring Vostok. Jednak w przypadku Pułkowa dekret Putina przewiduje możliwość przywrócenia prawa głosu interesariuszom „na ich wniosek, pod warunkiem zawarcia porozumień korporacyjnych z innymi uczestnikami spółki i przejęcia obowiązków związanych z przestrzeganiem rosyjskiego ustawodawstwa”. Rosyjskie media ekonomiczne, jak „Kommiersant”, piszą wprost, że przyczyną są właśnie inwestorzy krajów arabskich, których Putin nie chce drażnić, bo zamierza ich do Rosji zaprosić.
Nie ulega kwestii, że stosunek do oligarchów bardzo się zmienił od lutego 2022 roku. Putin widzi w nich już tylko bankierów, zaś po 24 czerwca wykonawców woli państwa, czyli jego, bo jak wynika z analizy wywiadu brytyjskiego 71-letni prezydent Rosji zaczął się po prostu z państwem utożsamiać, co jak zakonkludowali Brytyjczycy „jest typowe u starzejących się dyktatorów”.
Jaskółki „nowego” były już widoczne przed samym 24 lutego 2022 r. Przed samą inwazją Putin zorganizował na Kremlu telewizyjne spotkanie z czołowymi przemysłowcami i przedsiębiorcami i powiedział im, że nie ma innego wyjścia jak tylko dokonać inwazji i od tej pory mają „pracować dla dobra Rosji”. Musieli się z tym pogodzić – seria „nieszczęśliwych wypadków”, w których zginęło 32 topbiznesmenów rosyjskich i członków zarządów rosyjskich konglomeratów i spółek, stanowiła dla nich dostateczne ostrzeżenie, że obecnie „nikt już nie jest tak bogaty i silny, by nie mogła go spotkać nagła śmierć” – powiedział rosyjski dziennikarz, opozycjonista i były deputowany do Dumy Aleksander Niewzorow przebywający na emigracji we Włoszech.
Rosyjscy oligarchowie ery Jelcyna i lat późniejszych stanowili ciekawą mieszankę. Byli to zwykle sekretarze i biznesmeni, którzy rozpoczęli działalność po rozluźnieniu kontroli rządowej w ramach polityki reform Michaiła Gorbaczowa i poprzez swoje kontakty wykorzystali prywatyzację przemysłu państwowego do szybkiego utworzenia ogromnych holdingów.
Najbardziej znanym, niemalże symbolem, stał się Boris Bieriezowski, którzy został największym dealerem Łady. Kupował te samochody po subsydiowanej cenie dla wozów przeznaczonych na eksport, a potem sprzedawał je z zyskiem na rosyjskim rynku. Przejął zarządzanie koncernem naftowym Sibnieft, narodowymi liniami lotniczymi Aerofłot i przejął kontrolę nad największym rosyjskim kanałem telewizyjnym znanym wówczas jako ORT.
Innymi znanymi potentatami pierwszego okresu rosyjskiego kapitalizmu byli potentaci naftowi Michaił Chodorkowski i Roman Abramowicz oraz właściciel kanału NTV Władimir Gusinski.
Putin zdawał sobie sprawę, że zwykli Rosjanie żyjący często w biedzie nienawidzą oligarchów, stąd sfingowany proces Michaiła Chodorkowskiego i praktyczne rozdysponowanie jego firmy Jukos wśród wiernych biznesmenów. Spowodowało to, że wzrosła popularność prezydenta.
Latem 2000 roku spotkał się z 20 czołowymi oligarchami na Kremlu i stwierdził, że zmieniły się reguły gry: jeśli nie chcą konfiskaty majątku mają się trzymać z dala od polityki i słuchać uważnie co się na Kremlu mówi. Chodorkowski nie uwierzył i zaczął dość ostrą krytykę Kremla, zakładając grupę reformatorską Społeczeństwa Otwartego i wykazując zwiększone ambicje polityczne. Został jednak aresztowany w 2003 r., kiedy siły specjalne wdarły się do jego prywatnego samolotu i spędził dziesięć lat w więzieniu pod zarzutem uchylania się od płacenia podatków i defraudacji, zanim Putin go ułaskawił i opuścił Rosję. Jego proces, który miał stanowić ostrzeżenie dla innych oligarchów, nawet w Rosji uznano za „sfingowany”.
Bieriezowski także zaczął krytykować Putina. W ciągu kilku miesięcy zmuszono go do ucieczki do Wlk. Brytanii, gdzie w 2003 roku otrzymał azyl. W 2013 r. znaleziono go martwego w swoim domu w Londynie. Oficjalne komunikaty mówią o samobójstwie, ale sami Rosjanie nie mają wątpliwości, że „była to robota GRU”.
Podobnie stało się z Gusińskim – jego media krytycznie odnosiły się do Putina, tolerował nawet programy satyryczne, których Putin był wyśmiewanym bohaterem. Został aresztowany w związku z dochodzeniem w sprawie sprzeniewierzenia funduszy. W ciągu kilku tygodni zgodził się sprzedać swoje udziały spółce Gazpromu i opuścił kraj. Obecnie, jak twierdzą rosyjscy dysydenci, np. Niewzorow „stara się nie wchodzić w oczy i nie mówi nic o Rosji”.
„Gwarancją […] było to, że wszystkie bogactwa zgromadzone przed jego prezydenturą mogły zostać zatrzymane przez swoich właścicieli i to się nigdy nie zmieniło. Lojalność jest tym, co Putin ceni ponad wszystko” – napisała w komentarzu dotyczącym obecnym podstaw władzy Putina analityk Carnegie Endowment for International Peace Aleksandra Prokopenko.
Co ciekawe, Putin tolerował start w wyborach prezydenckich w 2012 roku Michaiła Prochorowa, także oligarchy, który działał na rynku metali. Mówiono w Rosji, że był po cichu wspierany przez jedno ze stronnictw kremlowskich po to, by Putin miał jakiegoś współzawodnika w wyborach.
Po 24 lutego 2022 roku, a najbardziej po 24 czerwca, czyli puczu Prigożina, gdzie spora część oligarchów w pośpiechu odlatywała do Turcji czekając na wyjaśnienie sytuacji, Putin zdecydowanie zacieśnił nad nimi kontrolę. Jedyny z nich, który potępiał wojnę i nazywał jej zwolenników „kretynami”, Oleg Tinkow, współwłaściciel banków i browarów, został pod koniec 2022 roku zmuszony do emigracji, na jego udziały założono sekwestr, a w 2023 roku zrzekł się rosyjskiego obywatelstwa.
Michaił Fridman, współzałożyciel największego prywatnego banku w Rosji, nazwał wojnę „tragedią”. Domagał się także zakończenia „rozlewu krwi”. Posiadając obywatelstwo izraelskie mieszkał w Wielkiej Brytanii, ale według doniesień wrócił do Moskwy po rozpoczęciu walk między Izraelem a Hamasem, czy też raczej został do tego powrotu zmuszony. Prawdopodobnie jednak, jeśli nie będzie ostro protestował nic mu się nie stanie – kamaryla skupiona wokół Putina potrzebuje jego kontaktów z politykami izraelskimi i arabskimi.
Jednak po 24 czerwca ta chwiejna lojalność przestała Putinowi wystarczać. Prokopenko i inni analitycy sugerują, że Putin działa na dwa fronty – chce sprowadzić oligarchów do roli banków posłusznie wykonujących polecenia Kremla i stworzyć „swoich oligarchów” poprzez redystrybucję udziałów i firm odebranych inwestorom zachodnim i rosyjskim „biznesmenom niepokornym”.
Analityk Nikołaj Pietrow z brytyjskiego Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych napisał, że Rosja angażuje się w deprywatyzację, „mającą na celu redystrybucję bogactwa wśród nowego pokolenia mniej wpływowych jednostek i wzmocnienie pozycji prezydenta”.
„Tworzy się nowa grupa quasi-właścicielskich oligarchów państwowych z redystrybucją bogactwa i kontroli” – dodał.
Jednak na wszelki wypadek nie ufając zarówno „starym”, jak i „nowym” oligarchom, zaprasza inwestorów z krajów arabskich. Przy okazji pokazuje też Chińczykom, że istnieje alternatywa dla ich rosnących inwestycji w gospodarkę rosyjską – twierdzą rosyjskie media ekonomiczne.