Stellantis kontra rząd Wlk. Brytanii: Jeśli nie zmienicie prawa zamkniemy fabryki

Producenci samochodów w Wlk. Brytanii będą zmuszeni do zamykania fabryk z utratą „dziesiątek tysięcy” miejsc pracy jeśli rząd tego kraju nie zmieni zapisów umowy z Unią Europejską – ostrzegł producent samochodów Stellantis.

Firma, będąca właścicielem marek Vauxhall, Peugeot, Citroen i Fiat zapowiedziała parlamentowi brytyjskiemu, że jeśli od przyszłego roku wejdą w życie surowe przepisy o kraju pochodzenia stanowiące efekt Brexitu, cała brytyjska branża motoryzacyjna będzie musiała się zmierzyć z unijnymi cłami przy eksporcie dostawczych samochodów elektrycznych. Jest to jeden z najszybciej rozwijających się segmentów rynku samochodów elektrycznych. To samo grozi innym segmentom rynku samochodów elektrycznych w nieco dłuższym horyzoncie czasowym.

Stellantis wezwał rząd do wznowienia porozumienia z Unią Europejską w sprawie przedłużenia obecnych zasad pozyskiwania części do 2027 r. zamiast planowanej zmiany w 2024 r. W odpowiedzi rzecznik rządu stwierdził, że sekretarz rządu brytyjskiego ds. biznesu poruszył tę sprawę w rozmowach z Unią Europejską.

Ta odpowiedź jednak nie zadowoliła zarządu Stellantis. „Jeśli koszt produkcji pojazdów elektrycznych w Wielkiej Brytanii stanie się niekonkurencyjny i nie do utrzymania, działalność zostanie zamknięta. Producenci nie będą inwestować i (zamiast tego będą) przenosić działalność produkcyjną poza Wielką Brytanię, jak to miało miejsce w przypadku wcześniej ugruntowanych brytyjskich producentów, takich jak Ford i Mini” – stwierdził zarząd Stellantis.

Zgodnie z umową handlową z Unią Europejską, uzgodnioną gdy Wielka Brytania opuściła UE, 45% wartości pojazdu elektrycznego musi pochodzić z Wielkiej Brytanii lub UE od 2024 r., aby uniknąć ceł. Tymczasem spora część samochodów elektrycznych pochodzi obecnie z Azji (Malezja, Chiny, Japonia) i raczej zmiana w horyzoncie krótkoterminowym nie jest możliwa. W efekcie, by uratować swój przemysł samochodowy, Wielka Brytania musi nie tylko przedłużyć ramy czasowe umowy z Unią, ale i ściągnąć do siebie producentów akumulatorów i innych podzespołów. Jak stwierdził Andy Palmer, były dyrektor operacyjny Nissana, powinno to nastąpić „jak najszybciej”.

„Koszt załamania rynku jest bardzo jasny. To 800 000 miejsc pracy w Wielkiej Brytanii, czyli w zasadzie te miejsca pracy, które są związane z przemysłem samochodowym. Jeśli nie ma możliwości produkowania akumulatorów w Wielkiej Brytanii, producenci samochodów przeniosą się do Europy kontynentalnej” – powiedział Palmer, który jest także prezesem europejskiego producenta akumulatorów InoBat. Jak dodał, przemysł produkcji samochodów z silnikiem spalania wewnętrznego (benzynowym lub diesla), też stanie przed tym samym problemem.

Brytyjska grupa zajmująca się handlem samochodami, Society of Motor Manufacturers and Traders (Stowarzyszenie Producentów i Handlowców Motoryzacyjnych), stwierdziła w oświadczeniu, że obecne możliwości produkcyjne w UE i Wielkiej Brytanii nie pozwolą temu sektorowi spełnić wymagań dotyczących pochodzenia akumulatorów do samochodów, części do akumulatorów i innych komponentów zasilania.

Ostrzeżenia Stellantis wsparte przez innych producentów odzwierciedlają szersze obawy w branży, która zaczyna sądzić, że brytyjski sektor samochodowy nie ma zdolności produkcyjnych ani odpowiedniego łańcucha dostaw, by przejść na produkcję pojazdów elektrycznych. Stanowi to ogromne ryzyko w obecnym okresie, gdy producenci samochodów na całym świecie wybierają miejsca do budowy nowych gigafabryk akumulatorów lub szukają najbliższych sobie dostawców takich akumulatorów.

Wielkiej Brytanii wcześniej udało się przyciągnięcie inwestycji w zakłady produkcji samochodów elektrycznych Nissana i Forda, inni wielcy gracze na tym rynku z racji niestabilnego rynku brytyjskiego i szczególnej pozycji tego kraju po Brexicie wciąż się zastanawiają czy zainwestować.

Wcześniej Stellantis ogłosił inwestycję o wartości 100 mln funtów (126 mln dolarów) w produkcję pojazdów elektrycznych w swoim zakładzie w Ellesmere Port w 2021 roku. Obecnie stwierdzono, że uruchamiając produkcję wierzono, że firma będzie w stanie wyprodukować wystarczającą liczbę części w Wielkiej Brytanii lub Europie, aby sprostać Regule Kraju Pochodzenia.

„Obecnie nie jesteśmy w stanie spełnić  Reguł Pochodzenia”, stwierdził zarząd producenta, powołując się na czynniki zewnętrzne, takie jak wojna na Ukrainie, problemy z zaopatrzeniem i wzrost kosztów surowców.