Inditex i Jeronimo Martins wchodzą na Global Connect

Hiszpański Inditex i portugalskie Jeronimo Martins powiększą grono zagranicznych spółek, które są notowane na parkiecie Global Connect, uruchomionym w listopadzie 2022 r. przez GPW w Warszawie. Skala aktywności inwestorów na dotychczas kwotowanej „niemieckiej piątce” bez wątpienia nie rzuca na kolana. W ciągu pięciu miesięcy od inauguracji nowego segmentu rynkowego łączny obrót wyniósł ok. 1,9 mln zł. Dla porównania – tylko na sesji 14 kwietnia – zmieniły właściciela na GPW akcje warte prawie 1 mld zł.

Minęło parę miesięcy od wdrożenia nowej inicjatywy rozwojowej przez GPW w Warszawie. 4 listopada 2022 operator polskiego rynku regulowanego i alternatywnego uruchomił nową platformę obrotu – Global Connect. Jest ona przeznaczona do notowania zagranicznych firm w walucie lokalnej – równolegle do ich kwotowań m. in. na rynku macierzystym. Na pierwszy ogień poszła „niemiecka piątka” – motoryzacyjne: BMW, Mercedes i Volkswagen, przemysłowy Siemens i ubezpieczeniowy Allianz. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ:

Władze GPW w Warszawie wiązały pewne nadzieje w związku z wdrożeniem nowej inicjatywy. Mówił o tym m. in. Marek Dietl, prezes zarządu spółki, gdy podsumowywał efekty Strategii #GPW2022 – zapis tej rozmowy znajdziesz TUTAJ:

Global Connect jest wspólnym projektem Santander Biuro Maklerskie i GPW w Warszawie, a od strony rozliczeniowej z oczywistych powodów uczestniczy w nim także KDPW.

Pomysłodawcy w listopadzie poprzedniego roku deklarowali, że przyświecają im ambicje dalszego rozwoju nowego parkietu.

„Wiemy, że notowanie na lokalnym rynku zagranicznych instrumentów finansowych przyjęło się bardzo dobrze w krajach zachodnich, m.in. w Wiedniu. […] Zaczynamy od kilku naprawdę ciekawych spółek, tak żeby zarówno inne biura i domy maklerskie, jak i klienci przyzwyczaili się do nowego rynku. Z pewnością jednak będziemy powiększać bazę dostępnych instrumentów” – mówił wówczas Daniel Posyniak, zastępca dyrektora Santander Buro Maklerskie.

I tak się dzieje w istocie, ponieważ 18 kwietnia br. (wtorek) Global Connect powiększy się o dwóch nowych emitentów – Inditex i Jeronimo Martins. Zanim uwaga inwestorów skupi się na tych korporacjach trochę informacji na temat tego, jak wygląda aktywność inwestorów w okresie listopad 2022-marzec 2023 na akcjach „niemieckiej piątki”.

Emocje, jakie towarzyszyły obserwatorom polskiego rynku kapitałowego w związku z debiutem Global Connect, moim zdaniem, były ambiwalentne. Z jednej strony, każda inicjatywa rozwojowa zasługuje na słowa pochwały. Według mnie, także wtedy, gdy nie spełni zakładanych oczekiwań. W biznesie jest często tak, że świetne pomysły przeplatają się z beznadziejnymi. Na dłuższą metę istotny jest bilans plusów i minusów. O ile jest dodatni, to wszystko w porządku – można rzecz jasna spierać się o to, jak odpowiednia jest osiągnięta efektywność projektu. Choć zarządzający spółkami niejednokrotnie odczuwają presję akcjonariuszy, którzy idealistycznie żądają, aby każdy projekt rozwojowy generował znaczącą wartość dodaną.

Z drugiej strony Global Connect od początku spotkał się z krytyką. Niektórzy byli zdania, że podejście do sprawy było nazbyt asekuracyjne. Przywoływali przypadek giełdy wiedeńskiej, która „odpaliła” w maju 2017 r. tamtejszy odpowiednik naszego parkietu (funkcjonuje to pod nazwą „global market”), notując już na inauguracji akcje 157 amerykańskich korporacji. Na 14 kwietnia 2023 r. w obrocie na Vienna Stock Exchange na global market znajdowało się już 786 podmiotów z całego świata. Głównie dotyczyło to akcji spółek z rynków rozwiniętych (m. in. Stany Zjednoczone, Japonia, Niemcy, Francja, Włochy, Holandia, Hiszpania, Hongkong). Poza nimi można handlować „perełkami” z rynków wschodzących lub aspirujących do nich – choćby z Argentyny (Mercadolibre), Chin (np. BYD), Indii (np. Infosys), Korei Płd. (np. Samsung) czy Tajwanu (Taiwan Semiconductors). My poszliśmy inną trasą. Nie szeroką, wyasfaltowaną drogą, lecz bardziej wąziutką, szutrową ścieżką. 

Poza tym wątpliwości budził dobór firm „niemieckiej piątki”. Większość z niej to przedstawiciele sektora motoryzacyjnego. A być może lepszym rozwiązaniem byłaby szersza dywersyfikacja branżowa (np. chemiczne BASF czy Henkel, e-commercowe Zalando, czy informatyczny SAP). Nie wspominając przy tym o dywersyfikacji geograficznej – jest mnóstwo ciekawych spółek o rozpoznawalnych powszechnie markach, działających w skali globalnej, które są przedmiotem obrotu w strefie euro (np. Francja, Włochy, Holandia, Hiszpania, Belgia). To już jednak historia – czas na wyciąganie konstruktywnych wniosków.

Z mojego punktu widzenia Global Connect, póki co, nie okazał się sukcesem. Świadczą o tym różne metryki. Od 4 listopada 2022 do końca marca 2023 r. skala obrotu wyniosła 1,869 mln zł. W przeliczeniu na miesiąc daje to średnio ok. 370 tys. zł. Chyba więcej niż skromnie. Tyle nawet nie kosztuje mieszkanie w blokach w Warszawie, może poza tymi mikroskopijnych rozmiarów. To wartość wymiany dla całego parkietu Global Connect. W przeliczeniu na pojedyncze spółki ta metryka biznesowa jest siłą rzeczy jeszcze o wiele mniejsza.

Nieprzekonująco wyglądają też inne metryki dla całości Global Connect. W ciągu prawie 5 miesięcy właściciela zmieniło ok. 3,8 tys. akcji. W tym czasie zawarto niespełna 500 transakcji. Oznacza to, że przeciętnie w każdej z nich zmieniało właściciela nieco ponad 7 akcji. Chyba trudno o przykład bardziej detalicznego segmentu rynku akcji.

Źródło: GPW w Warszawie

To wszystko statystyki na bazie danych zbiorczych. W podziale na pojedyncze komponenty Global Connect jest jeszcze gorzej. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że na wielu sesjach w ogóle nie odnotowywano jakiejkolwiek aktywności inwestorów. Obroty wyniosły okrągłe zero.

Na potrzeby tej analizy przygotowałem zestaw infografik dla każdego z przedstawicieli „niemieckiej piątki” z osobna. Infografiki dla poszczególnych firm pokazują dane o aktywności inwestorów w podziale miesięcznym, podstawowe wyniki operacyjne za lata 2018-2022 i to, jak się zachowywał kurs każdej spółki (zaznaczony kolorem jasnoniebieskim) na tle benchmarkowego indeksu – Stoxx Europe 600 (zamiast indeksu na wykresach jest prezentowany ETF na niego z rodziny Xtrackers) – w perspektywie ostatnich 12 miesięcy. Spółki zostały uszeregowane pod kątem istotności w zakresie udziału w obrocie na Global Connect.

Wolumen wymiany był dość skoncentrowany. Największa aktywność miała miejsce na akcjach Volkswagena (ticker: VOW), następnie Mercedesa (ticker: MBG) i BMW (ticker: BMW).

Źródło: GPW w Warszawie, FactSet i TradingView
Źródło: GPW w Warszawie, FactSet i TradingView
Źródło: GPW w Warszawie, FactSet i TradingView

Na końcu peletonu plasowały się papiery Siemensa (ticker: SIE) i Allianza (ticker: ALV). VOW odpowiadał w okresie listopad 2022-marzec 2023 za 57,7% obrotów na Global Connect. MBG i BMW stanowiły odpowiednio 17,1% i 16,6% wartości wymiany transakcyjnej. Dla porządku można dodać, że ten odsetek dla SIE wyniósł 6,8%, a dla ALV 1,9%.

Źródło: GPW w Warszawie, FactSet i TradingView
Źródło: GPW w Warszawie, FactSet i TradingView

Niezbyt zachęcająco z punktu widzenia polskiego inwestora mogą wyglądać spready kwotowań akcji „niemieckiej piątki” – różnica między najlepszą propozycją kupna i sprzedaży (bid/ask) w punktach bazowych (pb). W każdym przypadku średni spread dla tej zbiorowości w analizowanym ujęciu przekraczał istotnie 100 pb – VOW (162 pb), MBG (198 pb), BMW (183 pb), SIE (190 pb) i ALV (393 pb). Inwestor poszukujący bardziej atrakcyjnych warunków transakcji mógłby skierować swój kapitał do brokerów zagranicznych. Dla przykładu na zamknięciu 14 kwietnia br. akcje tych spółek cechował spread maksymalnie rzędu kilkudziesięciu punktów bazowych – VOW (15 pb), MBG (17 pb), BMW (8 pb), SIE (12 pb) i ALV (65 pb).

Można to naturalnie tłumaczyć wpływem różnic kursowych pomiędzy złotym a euro. Na niemieckiej Xetrze akcje są notowane w euro, zaś na Global Connect w złotym. Z tego powodu Santander BM ponosi ryzyko różnic kursowych, w związku z tym ponosi koszty hedgingu. Ale chyba tak koszmarnych dysproporcji w kwotowaniach wyrażonych w punktach bazowych nie da się, w moim odczuciu, jednak w pełni wyjaśnić za pomocą tego ryzyka.

Czego mi brakuje na Global Connect?

Z pewnością liczebności propozycji. Pięć, czy niebawem siedem spółek, zapewne, przynajmniej w moim rozumieniu zagadnienia, nie tworzy przyjaznego uniwersum dla inwestora zorientowanego na dywersyfikację. I to w gruncie rzeczy bez względu na to o, jakim wymiarze dywersyfikacji mówimy – walutowym, geograficznym, rozpoznawalności ogólnoświatowej czy jakimś konstrukcie sektorowym. Tej precyzji nie usłyszałem w listopadzie poprzedniego roku. Choć krok w kierunku tego, żeby odzieżowy Inditex czy handlowe Jeronimo Martins, dołączyć do grona spółek notowanych na Global Connect, uznaję za jak najbardziej uzasadniony. To takie odpowiedniki naszego LPP i Dino Polska.

Skupianie się jedynie na euro, jako walucie pośrednio funkcjonalnej, nie tworzy klimatu dla lokujących kapitał, którzy chcą skorzystać z dobrodziejstw rozproszonego hedgingu. Dlatego sięgnąłbym po spółki z innych systemów walutowych. Euro mimo, że w parze z dolarem, jest najbardziej płynną parą, to jednak nie jest wszystkim. Są inne interesujące pary – np. USD/JPY, USD/GBP, USD/AUD – tak z grubsza pisząc. Ciekawe mogą być też jurysdykcje, które mimo funkcjonowania jako członek UE, nie przyjęły wspólnej waluty – to przykład niektórych państw nordyckich. Ale jest też wiele interesujących firm, które są spoza terenu rynków rozwiniętych (ang. developed markets), które nie mają waluty funkcjonalnej w postaci euro.

W tym przypadku docieramy też do sytuacji, co było pierwsze – jajko czy kura. Czy zadaniem tworzącego produkt jest „zrobienie” rynku dla niego, czy też jest to odpowiedź na zapotrzebowanie rynku. Uważam, że Santander BM tak skroił ofertę, gdyż ufam, iż miał głosy z rynku, że kwalifikowani inwestorzy są poza zasięgiem – dlatego może warto skierować ją do Kowalskich. A z pewnością w zamyśle organizatora projektu Global Connect nie był segmentem obrotu, na którym mają zawierać transakcje inwestorzy o znaczących zasobach kapitału. Ci akurat, mają dostęp do zagranicznych papierów wartościowych za pośrednictwem zewnętrznych brokerów, którzy nie mają polskiego domicylu.

W mojej ocenie problematyczna może być również promocja parkietu Global Connect. GPW w Warszawie uruchomiła na swojej stronie www specjalną zakładkę, na której pojawiają się informacje na temat tego segmentu. Podobnie postąpił „zarządzający” systemem, czyli Santander BM. Gdyby jednak inwestor nie był „wtajemniczony” w zagadnienie i chciał się dowiedzieć o nim więcej, to po wpisaniu właściwej frazy w wyszukiwarkę Google, otrzymałby jedynie w pierwszej kolejności linki do zasobów wiedzy Santander BM, i dalej niektórych firm inwestycyjnych, zapewniających dostęp do Global Connect – DM ING i DM BOŚ. Nie za wiele.