Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się pozostawić stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Ekonomiści debatują czy to koniec cyklu dynamicznych podwyżek, czy może RPP czeka na „podkładkę” w postaci nowej projekcji inflacyjnej NBP w listopadzie
Można wymieniać się argumentami za i przeciw temu, czy studzenie inflacji przez podwyżki stóp jest dalej warte ich ceny w postaci nieuchronnego hamowania gospodarki. Ile głosów tyle opinii. Faktem natomiast jest, że rynek walutowy nie przyjął ciepło pauzy decyzyjnej RPP. Polski złoty osłabiał się w ubiegłym tygodniu mocniej od walut z regionu. A kurs walutowy jest chyba najszybszym kanałem oddziaływania na inflację. Słaba waluta oznacza wyższe ceny. Stąd obstawiam, że pomimo zbliżających się wyborów parlamentarnych i niepopularności dalszego zacieśniania monetarnego, RPP będzie jeszcze zmuszona do podnoszenia kosztu pieniądza w gospodarce. Pozostaję na stanowisku, że warto w portfelu stosować dywersyfikację walutową. Jednocześnie w strategiach dłużnych krótkoterminowych dalej utrzymuję praktycznie zerową wrażliwość na zmiany rynkowych stóp procentowych (dla dociekliwych oznacza to bliski zeru parametr duration portfela).
Kolejnym czynnikiem, który wspiera tezę o dalszych podwyżkach, mogą okazać się ogólne koszty produkcji w Europie. Dopiero co poznaliśmy ich najnowszy odczyt z eurolandu. Wzrost kosztów postępuje w zatrważającym tempie. Z roku na rok ceny dla producentów wzrosły ponad 43%, ale to miesięczny ich wzrost jest wiadrem zimnej wody na nadzieje o szybkim spadku inflacji w strefie euro. W porównaniu do sierpnia ceny producentów wzrosły aż o 5%. Jednocześnie hamują nowe zamówienia (subindeks PMI). Europejska gospodarka znajduje się między młotem a kowadłem. Ciężko zebrać się tu na jakiś optymizm zważywszy, że w ubiegłym tygodniu znów wystrzeliły ceny ropy.
Kartel OPEC+ pilnuje, by cena czarnego złota pozostała wysoka. Arabia Saudyjska pilnuje swojego interesu i wspólnie z innymi członkami, w tym Rosją, ogranicza wydobycie w sumie o 2 miliony baryłek ropy dziennie. Dzienne zapotrzebowanie światowej gospodarki na ropę to z grubsza 100 mln baryłek. OPEC+ dostarcza około połowę światowej podaży ropy.
Decyzja kartelu jest nie w smak także Amerykanom. Ceny paliw mają duże przełożenie na wskaźniki poparcia polityków, co zresztą było widać po poprawie sondażowych notowań Joe Bidena w końcówce lata, gdy ropa taniała. Niespełna miesiąc dzieli nas już od amerykańskich wyborów połówkowych do Kongresu. Sondaże pokazują, że w Izbie Reprezentantów to Republikanie mają dziś większe szanse na zwycięstwo, zaś przywództwo nad Senatem wisi na włosku i równie dobrze można rzucić dziś monetą. Naszym zdaniem elementem partyjnych rozgrywek w USA będzie też wojna w Ukrainie. Wnioskujemy tak choćby z wczorajszych wypowiedzi Donalda Trumpa, który próbuje obarczyć administrację Joe Bidena winą za sprowokowanie Rosjan do inwazji.
Zaznaczmy też, że szereg danych z USA, na czele z danymi z rynku pracy, pokazuje trwającą silną ekspansję tamtejszej gospodarki. Niestety, najwyraźniej dobre wiadomości z gospodarki to dziś złe wiadomości dla rynku. Ceny ryzykownych aktywów oraz amerykańskich obligacji skarbowych zaliczyły kolejne spadki, obawiając się, że w odczytach makroekonomicznych znów nie ma pretekstu dla FED by zwolnić tempo podwyżek stóp procentowych.
Maciej Pielok, dyrektor ds. strategii inwestycyjnej Pekao TFI