Wakacje okazały się miesiącem miodowym dla rynków finansowych. Obserwowaliśmy zarówno wzrosty indeksów giełdowych, jak i spadki rentowności obligacji. Na rynkach dominował pogląd, że globalna gospodarka uniknie głębokiej recesji, a banki centralne, wczytując się w szczegóły odczytów inflacyjnych, będą mogły szybciej zakończyć proces zacieśnienia monetarnego
Wspomniane przez nas sygnały to przede wszystkim wygasanie popytowych impulsów inflacyjnych. Z wielkiej inflacyjnej fali zostały w zasadzie tylko, a może aż, wzrosty cen energii w Europie, których echo możemy jednak widzieć jeszcze przez jakiś czas w odczytach inflacji bazowej. Powyższe tendencje są obecne również w polskich danych. W tym tygodniu odnotowaliśmy pierwszy spadek tzw. inflacji superbazowej, co byłoby spójne z wejściem wskaźnika CPI w malowniczo ochrzczony okres płaskowyżu.
Inflacja superbazowa HICP (r/r)
Zjawiska sugerujące scenariusz miękkiego lądowania w gospodarkach rozwiniętych to przede wszystkim olbrzymia odporność popytu konsumpcyjnego, który pomimo dwucyfrowej nierzadko inflacji osłabł, ale się nie załamał. Sektor przedsiębiorstw pomimo nienajlepszych, a często po prostu niejasnych perspektyw popytu kontynuował proces zatrudniania, co dobitnie widać w danych amerykańskich. Polskie dane o zatrudnieniu też zdaja się nie umykać tej globalnej tendencji.
Czynnikiem mogącym, choć nierównomiernie w skali globalnej, przyczynić się do odciążenia gospodarstw domowych mogą być ceny surowców, które za sprawą już zrealizowanego scenariusza pogorszenia popytu z Chin notują wyraźne spadki. Czynnik ten będzie miał prawdopodobnie większe znaczenia dla Stanów Zjednoczonych (i tamtejszego konsumenta) niż dla Europy, która ciągle mierzy się z widmem zatrzymania dopływu rosyjskiego gazu i słabszymi perspektywami dla wzrostu (patrz indeksy PMI). Rynki powinny zatem w większym stopniu odzwierciedlać tę rotację we wzroście i większą uwagę przyłożyć do odmiennych perspektyw dla polityki pieniężnej. Czynnikiem wspierającym wreszcie globalny wzrost może być również scenariusz post-covidowego ożywienia w chińskiej gospodarce, które pomimo obecnych problemów z ograniczeniem epidemii w Państwie Środka jawi się jako bardzo prawdopodobne.
Wakacje jednak skończą się za dwa tygodnie, a rynki będą musiały stawić czoła twardej rzeczywistości. Kombinacja gwałtownie zacieśniającego się rynku pracy, jedynie przejściowego ochłodzenia koniunktury i ciągle podwyższonych poziomów inflacji powoduje, że banki centralne po chwili zawahania powrócą do cyklu podwyżek stóp. Napływające z USA dane sugerują, że nie można liczyć na wyraźną zmianę retoryki FOMC, czy tez nakreślenie bardziej łagodnego podejścia przez J. Powella podczas dorocznej konferencji w Jackson Hole. Fed prawdopodobnie na kolejnym posiedzeniu podwyższy stopy o 75 pb. Sygnały z EBC i obawy co do dalszego wzrostu inflacji prawdopodobnie skłonią to gremium do kolejnej 50 pb podwyżki stóp.
Trudno nie odnieść wrażenia, że w takim otoczeniu (oczekiwane miękkie lądowanie i adekwatnej do sytuacji na rynku pracy reakcji banków centralnych), a więc przy wzroście rynkowych realnych stóp procentowych i umocnieniu dolara aktywa krajów rozwijających mogą znaleźć się pod presją. Wracają stare korelacje (dolar – PLN, PLN – rentowności POLGBs) i stare „bety” na polskich aktywach.
Zespół Analiz i Prognoz Rynkowych Banku Pekao