Coraz częstsze w ostatnich miesiącach przypadki negatywnego marketingu względem samochodów elektrycznych związanego przede wszystkim z pożarami baterii trakcyjnych nie przełożą się na znaczące zmniejszenie sprzedaży zeroemisyjnych pojazdów – uważa Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Piotr Apanowicz (PA), ISBiznes.pl: Samochody elektryczne w mediach i zwłaszcza w internecie ostatnio kojarzą się głównie z pożarami.
Wojciech Drzewiecki (WD), prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar: Faktycznie, można ostatnio zaobserwować coraz więcej przykładów negatywnego marketingu dotyczącego samochodów elektrycznych przede wszystkim związanego z rzekomą podatnością tych napędów na pożary, co nie znajduje potwierdzenia w faktach. Bardzo często informacje o pożarach elektryków są nagłaśniane przez media, zwykle bez sprawdzenia podstawowych faktów. Tak było choćby z głośnym ostatnio przypadkiem pożaru na statku przewożącym samochody u wybrzeży Holandii. Znaczna część mediów, także w Polsce, podała, że przyczyną pożaru było zapalenie się samochodu elektrycznego. Tymczasem z informacji uzyskanych od straży przybrzeżnej i straży pożarnej wynika, że faktyczna przyczyna pożaru jest wciąż nieznana.
PA: Czy będzie to miało konsekwencje dla sprzedaży samochodów elektrycznych na polskim rynku?
WD: Pierwszym efektem takiego negatywnego marketingu są pojawiające się tu i ówdzie zakazy wjazdu dla samochodów elektrycznych do parkingów podziemnych. Nie sądzę jednak, żeby tego rodzaju negatywny marketing mógł w jakiś znaczący sposób wpłynąć na trendy sprzedażowe. Bardziej prawdopodobne jest, że wpłynie na skonkretyzowanie i doprecyzowanie przepisów związanych z ograniczeniami wjazdu samochodów elektrycznych, bo na dzisiaj nie wiadomo nawet czy takie ograniczenia są w świetle przepisów dopuszczalne.
PA: Czyli perspektywy dla rozwoju elektromobilności pozostają korzystne?
WD: Patrzę na rynek elektromobilności z optymizmem. Im więcej będzie przy polskich drogach szybkich ładowarek pozwalających na sprawne uzupełnienie energii, tym bardziej zmieniać się będzie postrzeganie samochodów elektrycznych i tym mniejsza będzie obawa o ich niewystarczający zasięg. O ile w Polsce ta obawa wciąż jest pewnym problemem w związku z niewystarczającym poziomem rozwoju infrastruktury ładowania, o tyle poza granicami Polski ten problem już zupełnie nie występuje. Ale również w naszym kraju to się szybko zmienia. Myślę, że relatywnie niedługo dojdziemy do sytuacji, gdy przy ładowarce wystarczy będzie spędzić 5-15 minut, czyli czas porównywalny z pobytem na stacji benzynowej, tyle że częściej, co akurat z punktu widzenia bezpieczeństwa na drodze wydaje się nawet korzystne.
PA: Co poza ekologią sprawia, że kierowcy myślą o zmianie samochodu ze spalinowego na elektryczny?
WD: Zalety korzystania z samochodów elektrycznych, takie jak dynamika niespotykana w segmencie samochodów spalinowych, cisza w kabinie, czy ogólnie komfort podróżowania, sprawiają, że postrzeganie samochodów elektrycznych staje się coraz bardziej pozytywne.
Co ciekawe, wiele osób po tym, jak przesiadło się z samochodu spalinowego do elektrycznego zaczęło jeździć wolniej, bo niższe prędkości znacznie ograniczają zużycie energii elektrycznej w większym stopniu niż ma to miejsce w przypadku tradycyjnych paliw. W efekcie wpływa to również na poprawę bezpieczeństwa na drogach.
PA: Jednak przeciętna cena samochodu elektrycznego jest nadal znacząco wyższa niż spalinowego. Jak długo będziemy musieli czekać na zrównanie się tych cen?
WD: Różnica średniej ceny nowego samochodu spalinowego i elektrycznego wciąż sięga blisko 100 tys. zł. W czerwcu 2023 r. przeciętna cena samochodu spalinowego (uwzględniając hybrydy oraz auta z CNG i LPG), na polskim rynku wynosiła 171 tys. zł, a samochodu elektrycznego 271,8 tys. zł. Wynika to stąd, że większość dostępnych na rynku pojazdów elektrycznych sprzedawana jest w najwyższych segmentach cenowych, co znacznie zawyża średnią. Ta różnica jednak stopniowo się kurczy i będzie się nadal zmniejszać. W czerwcu średni wzrost ceny elektryka był kilkakrotnie mniejszy niż pojazdu spalinowego: samochody elektryczne zdrożały jedynie o 1,6% rok do roku, podczas gdy samochody z silnikami wysokoprężnymi i benzynowymi o 6-8%. Dodatkowo są już zapowiedzi wprowadzenia na rynek nowych modeli elektrycznych w niższych segmentach cenowych, co powinno jeszcze przyspieszyć tę zmianę. Wydaje się, że wystarczą 2-3 lata, żeby przeciętne ceny nowych aut spalinowych i elektrycznych znalazły się na zbliżonym poziomie.
PA: Czy poza zmianami unijnych przepisów, w wyniku których rozwój elektromobilności wydaje się nieodwracalny, widzi pan na horyzoncie inne potencjalne zmiany, które mogą jeszcze bardziej przyspieszyć rozwój elektromobilności?
WD: Pierwszym takim elementem jest zwiększenie ekspansji marek chińskich w Europie. Chińscy producenci, przez lata postrzegani na Zachodzie jako wytwórcy aut o wyraźnie gorszej jakości, zdecydowanie poprawili w ostatnich latach jakość i design swoich samochodów przy zachowaniu konkurencyjnych cen. Jeśli zdecydują się na podbój rynku europejskiego na dużą skalę, może to być prawdziwy game changer.
Drugim elementem jest możliwy, kolejny przełom technologiczny w dziedzinie baterii. Toyota ogłosiła niedawno taki przełom w pracach nad wyprodukowaniem baterii o stałym elektrolicie (ang. Solid State Battery), czyli „Świętego Graala” producentów akumulatorów. Taka bateria, gdyby rzeczywiście weszła do masowej produkcji, mogłaby umożliwić zasięg przekraczający 1000 km i ładowanie w czasie porównywalnym do tankowania benzyny, co oznaczałoby kolejną rewolucję i postawienie całego rynku motoryzacyjnego na głowie.
Dziękuję za rozmowę.