Dziesięć wniosków na temat amerykańskiej polityki celnej

Za nami jeden z najgorszych tygodni dla akcji w ostatnich latach – i wszystko jest zasługą amerykańskiej polityki celnej i jej reperkusji (odpowiedzi innych państw). Jest to więc dobry moment, żeby wykonać kilka kroków wstecz i podsumować nasz stan wiedzy na temat wojen handlowych.

Tym bardziej, że w zeszłym tygodniu upłynęły dwa miesiące od momentu, gdy – zapowiedzią oclenia importu z Kanady i Meksyku – prezydent Trump przypomniał o swoim niestandardowym podejściu do polityki handlowej.

Średnia stawka cła importowego w USA

Źródło: Yale Budget Lab 
  1. Cła są na serio i nie są tylko sposobem sygnalizowania pozycji negocjacyjnej. Trzymając się rozgraniczenia, które przywołaliśmy kilka tygodni temu, są instrumentem strategicznym, a nie taktycznym. Czy i jaka strategia się za tym kryje (Porozumienie z Mar-a-Lago vs. powrót do 1880), jest kwestią drugorzędną. To, że proces dochodzenia do nich nie jest poważny (podpowiedziany przez ChatGPT wzór na cło wzajemne), może sugerować wiele rzeczy, ale jedna z nich jest taka, że uzasadnienie dla nich jest wtórne. Wyższe cła są samym w sobie celem amerykańskiej polityki.  
  2. Realizuje się jeden z najgorszych scenariuszy przebiegu wojny handlowej, ale najgorszych relatywnie do oczekiwań z początku roku. Wprowadzone i zapowiedziane w ostatnich tygodniach cła sumują się do stawek, które wydawały się w pewnym momencie „kampanijnym konsensusem”. W zasadzie bowiem dostaliśmy 60% cła na towary z Chin i 20% na towary z pozostałych państw. 
  3. Inne kraje nie mają zbyt wielu bodźców do podporządkowania się Stanom Zjednoczonym. Nie pomogły bowiem ani istniejące porozumienia handlowe (Kanada, Meksyk, Korea Płd.), ani negocjacje i rozmowy (Kanada, UE), ani obniżenie ceł w przededniu ogłoszenia ceł wzajemnych (Izrael), ani tłuste zobowiązania w zakresie inwestycji w USA (Japonia). Skoro cła rosną niezależnie od podejmowanych działań zaradczych, to jedyną szansą na deeskalację w przyszłości staje się wcześniejsza eskalacja. Innymi słowy, wszystkie główne strony mogą obecnie myśleć, że swoimi działaniami zmuszają partnerów do siadania za stołem negocjacyjnym. To oczywiście nie dotyczy mniejszych partnerów handlowych USA, np. państw Azji Płd.-Wsch, tutaj należy spodziewać się gestów dobrej woli.  
  4. W ostatnim miesiącu widzieliśmy w mediach komentarze amerykańskich przedsiębiorców upatrujących w „dniu wyzwolenia” końca niepewności dotyczące polityki handlowej albo chociaż początku jej końca. Wręcz przeciwnie – są różne szacunki nowej efektywnej stawki, nie wiadomo jaka część zaprezentowanego w zeszłym tygodniu zestawu stawek jest ostateczna, duża część komentatorów, inwestorów i analityków uważa, że przyszłe (za 3-6 miesięcy) stawki celne będą niższe. Na bardziej fundamentalnym poziomie – tak długo, jak cła będą ustalane w oparciu o nadzwyczajne i arbitralne uprawnienia prezydenta, niepewność pozostanie.  
  5. To czwarty epizod gwałtownego wzrostu stawek celnych w USA: dwa miały miejsce w XIX wieku, jeden na początku Wielkiego Kryzysu (ustawa Smoot-Hawley). Za każdym razem szczytowy poziom ceł nie utrzymywał się długo, ale proces redukcji stawek był rozciągnięty w czasie na dekady. Rynki i przedsiębiorcy muszą się przyzwyczaić do wysokich ceł. Nie trzeba zresztą sięgać do odległej historii – cła wprowadzone w I kadencji Donalda Trumpa nie zostały obniżone przez jego następcę.  
  6. Możemy zapomnieć o zrównoważeniu podwyżek ceł aprecjacją kursu walutowego. Jak Czytelnicy pamiętają, dolar miał się wzmacniać, kompensując amerykańskim konsumentom część efektów podwyżek ceł. Faktycznie jednak obserwujemy jego deprecjację – indeksy dolarowe wróciły w zeszłym tygodniu do poziomów z początku października zeszłego roku. W konsekwencji, zmienia się rozkład kosztów wojny celnej: więcej kosztów poniosą amerykańscy konsumenci i zagraniczni producenci, mniej amerykańscy eksporterzy. 
  7. Skokowa podwyżka ceł stanowi jednocześnie długoterminowy negatywny szok podażowy i krótkoterminowy negatywny szok popytowy. Tylko jeden z nich może być złagodzony przez politykę pieniężną, ale obydwa maja konsekwencje rynkowe w postaci niższych stóp. Droga do nich jest jednak wyboista i Fed nie jest jeszcze skłonny ignorować efekty cenowe (żeby nie powiedzieć: inflacyjne) wyższych ceł. Jeśli bank centralny będzie czekać na pogorszenie się sytuacji na rynku pracy, będzie za późno na zapobiegnięcie recesji.   
  8. Są dwa główne elementy światowej nierównowagi handlowej: amerykański deficyt handlowy i chińska nadwyżka handlowa. Cła są jakimś sposobem poradzenia sobie z tym pierwszym, ale wyłącznie przez destrukcję zagregowanego popytu w USA (ceteris paribus). Chińska nadwyżka dalej będzie istnieć z powodów strukturalnych i właściwych dla Chin, choć jej skala może spadać, jeśli brak „konsumenta ostatniej szansy” zacznie wycinać podaż (powodować bankructwa tamtejszych producentów). Tym niemniej, chińscy producenci w dalszym ciągu będą mieli bodźce do zwiększania eksportu. Amerykańskie działania mają więc potencjał, by wzmocnić konkurencję Europa – Chiny.  
  9. Nie ma w USA politycznego konsensusu dla takiej restrukturyzacji stosunków gospodarczych ze światem i do ponoszenia takich kosztów społecznych i finansowych, które by się z tym wiązały. Oznacza to, że zegar prawdopodobnie tyka. Deadline dla obecnej polityki gospodarczej USA to wybory połówkowe lub kolejne wybory prezydenckie. Nie da się wykluczyć scenariusza, w którym to obecny Kongres odbiera prezydentowi stery polityki handlowej i celnej, ale jest na to stanowczo za wcześnie. Władza Donalda Trumpa nad Partią Republikańską jest obecnie zbyt mocna. 
  10. Porozumienie z Mar-a-Lago zawsze było dla nas bardziej publicystyczną ciekawostką niż konkretnym programem gospodarczym. Rola dolara w gospodarce światowej może oczywiście ulec zmniejszeniu po obecnym epizodzie, ale praktycznie jedyny element planu, który jak dotąd „się zgadza”. Największy problem z abdykacją lub detronizowaniem dolara leży w bilansie płatniczym. Żadna z innych kluczowych walut świata nie jest emitowana przez kraj, który pokazałby, że jest skłonny do praktycznie nieograniczonego importu kapitału ze świata.   

Opinie Amerykanów na temat wolnego handlu

Źródło: Gallup 

Analizy Pekao