Jedną z gorętszych premier filmowych w tym roku jest musical Wicked, który dopiero co trafił do polskich kin (widzieliśmy – polecamy!). To historia zaczerpnięta ze świata „Czarnoksiężnika z krainy Oz” – powieści dla dzieci napisanej przez L.F. Bauma w 1900 r.
Powieści bardzo dobrze znanej: śledzimy w niej losy Dorotki – dziewczynki mieszkającej na farmie w Kansas, która pewnego dnia została przeniesiona przez tornado do magicznej krainy Oz i musi znaleźć drogę powrotną do domu. W podróży towarzyszą jej Blaszany drwal, Strach na wróble i Tchórzliwy lew. I jak zwykle w takich sytuacjach bywa bohaterowie napotykają perypetie, przeżywają wewnętrzną przemianę i odkrywają, że to czego szukali jest czymś innym niż im się na początku wydawało.
Historia ta nie jest wyłącznie prostą bajką dla dzieci, lecz także ma drugą alegoryczną warstwę przeznaczoną dla dorosłego czytelnika – mianowicie komentarz dotyczący problemów polityki pieniężnej Stanów Zjednoczonych końca XIX wieku. Domyślamy się, że niejeden nasz czytelnik w tym momencie przeciera z niedowierzaniem oczy, ale prosimy o kredyt zaufania. Ekonomiczna interpretacja „Czarnoksiężnika z krainy Oz” ma długą tradycję – jako pierwszy wyłożył ją Henry Littlefield w 1964 r. (link) i miał mocne argumenty. Zacząć należy od spostrzeżenia, że w momencie, gdy L.F. Baum pisał swój besteller w Stanach Zjednoczonych trwała gwałtowna debata o standardzie menniczym dolara. Pokrótce zarysujmy jej tło.
W 1792 r. – krótko po wojnie o niepodległość Kongres USA postanowił, że oficjalną walutą nowego państwa będą monety dolarowe bite zarówno w srebrze, jak i złocie (o ustalonej zawartości tych kruszców), wymienialne w stałej proporcji 15:1 (czyli za 15 dolarów srebrnych można było otrzymać jednego dolara złotego). Ten system utrzymywał się ze zmiennym szczęściem do czasu wojny secesyjnej (1861-1865), gdy obie strony konfliktu w poszukiwaniu funduszy na prowadzenie działań zbrojnych zaczęły emitować duże ilości papierowych dolarów (tzw. greenback’ów na Północy i greyback’ów na Południu) bez pokrycia w kruszcu, generując w ten sposób kilkudziesięcioprocentową inflację. Po wojnie problem rozwiązano restrykcyjną polityką fiskalną – ograniczono druk papierowych dolarów, tak aby z biegiem czasu przywrócić ich wymienialność na złoto. Jednak w międzyczasie w Stanach Zjednoczonych odkryto i zaczęto eksploatować duże złoża srebra, którego wartość w złocie zaczęła szybko spadać (patrz wykres poniżej), ale nie w dolarach. Szybko stało się to problemem dla mennicy USA, która wówczas zgodnie z prawem powinna była wymieniać srebrne dolary na złoto w proporcji wagowej 16:1.
Cena uncji złota wyrażona w uncjach srebra w latach 1840-1914
Problem można było rozwiązać na trzy sposoby: (1) dewaluując srebrnego dolara do złotego (dostosowując je do wartości rynkowej obu kruszców), albo decydując się na jeden standard dolara, (2) oparty na srebrze, albo (3) na złocie (rezygnując z ich wymienialności). W 1873 r. Kongres USA wybrał to ostatnie rozwiązanie, decydując się tym samym na bardzo restrykcyjną politykę pieniężną, która wygenerowała sześcioletnią deflację dolara i tzw. Wielki Kryzys 1873-1877. Standard złota stał się przez to bardzo niepopularny społecznie a jako alternatywę wskazywano tzw. wolne srebro, które w praktyce oznaczałoby oparcie dolara na srebrze i dużo bardziej ekspansywną politykę pieniężną. W latach 90. XIX – a więc w czasie powstania „Czarnoksiężnika z krainy Oz” był to główny temat debaty politycznej w USA i wyborów prezydenckich w tym kraju (zwolennikiem srebra był w nich kandydat Demokratów W. Bryan, który jednak dwukrotnie przegrał z Republikaninem W. McKinleyem).
Co w tym wszystkim robi „Czarnoksiężnik z krainy Oz”? Zwróćmy uwagę na następujące fakty (nie stanowią one spoilera do Wicked):
- „Oz” to nie tylko nazwa fikcyjnej krainy geograficznej, lecz także skrót od słowa uncja.
- Droga, po której podróżuje Dorotka – główna bohaterka „Czarnoksiężnika…” jest wybrukowana żółtą kostką (czytaj: złotymi sztabkami) i prowadzi do stolicy Oz, określanej jako Szmaragdowy Gród (czytaj: zielony, papierowo-dolarowy Waszyngton).
- Splendor Szmaragdowego Grodu okazuje się fałszem a jego władca (tytułowy czarnoksiężnik) oszustem.
- Dorotka może powrócić do domu dzięki mocy srebrnych trzewików.
Jeśli trzymać się tych tropów, to książkę L.F. Bauma można byłoby odczytać jako zawoalowaną krytykę standardu złota i politycznych elit USA. Czy taka była faktycznie intencja autora? Nigdy się już niestety nie dowiemy, ale przemycanie dodatkowej treści pod bazową narracją nie należy w kulturze do rzadkości.
Z dzisiejszej perspektywy problemy polityki monetarnej końca XIX w. wydają się już mocno anachroniczne, ale pokazują też dlaczego pieniądz chyba nigdzie na świecie nie jest już na sztywno wiązany z metalami szlachetnymi. Stany Zjednoczone nie były w stanie wówczas praktycznie w ogóle prowadzić polityki pieniężnej – podażą pieniądza sterowało tempo odkryć i wydobycia nowych złóż srebra i złota. W momencie, gdy tych pierwszych pojawiło się nagle bardzo wiele, to Kongres USA stanął przed wyborem tragicznym – albo nadmierna inflacja i najpewniej upadek systemu finansowego (dewaluacja długów) w razie pozostawienia srebra jako standardu dolara, albo deflacja i kryzys sfery realnej w razie przejścia na standard złota. Dziś w systemie bankowości centralnej dostępnych opcji jest dużo więcej.
Analizy Pekao