Uczestnicy spotkania COP w Baku ostatecznie zatwierdzili umowę o finansowaniu przeciwdziałania Globalnego Ocieplenia o wartości 300 mld dolarów. Kraje rozwijające się i biedne odrzuciły ją jednak zaraz po szczycie jako „obraźliwie niską”, ale delegaci Zachodu wskazali, że przy obecnym kryzysie zarówno politycznym, jak i grożącym gospodarczym, nie da się większych sum zmobilizować. Obecnie, co przyznają państwa Południa, nie ma skąd wziąć funduszy i imigracja do Europy z powodu zmian klimatycznych nadal będzie lawinowa.
Po dwóch tygodniach dziennych oraz nocnych negocjacji i chaosu na stadionie sportowym w Azerbejdżanie ostatecznie 200 krajów zdołało podpisać umowę dotyczącą finansowania walki ze zmianami klimatycznymi, którą jednak część uczestniczących w rozmowach krajów już na wstępie kontestuje.
„Bogata Północ” zobowiązała się do zapewnienia co najmniej 300 mld dolarów rocznie do 2035 roku z różnego typu źródeł: finansów publicznych, umów dwustronnych i wielostronnych. Umowa zakłada także ogólny cel w wysokości 1,3 bln dolarów rocznie na radzenie sobie ze wzrostem temperatur i spowodowanymi przezeń katastrofami, ale większość finansowania miałaby pochodzić ze źródeł prywatnych.
Wysłannik UE ds. klimatu Wopke Hoekstra powiedział, że COP29 zostanie zapamiętany jako „początek nowej ery finansów klimatycznych”, jednak było to określenie stanowczo na wyrost, bowiem niemal natychmiast po podpisaniu porozumienia zanegowały je Indie.
„Kwota, którą proponuje się zmobilizować, jest żałośnie niska. To marna suma. Ten dokument to niewiele więcej niż złudzenie optyczne. Naszym zdaniem nie rozwiąże on ogromu wyzwania, przed którym wszyscy stoimy” — powiedział indyjski delegat Chandni Raina.
„Globalne Południe” od dłuższego czasu uważa, że to „bogata Północ” powinna całkowicie sfinansować walkę ze zmianami klimatu, podczas gdy delegaci z krajów rozwiniętych zaczęli zwracać uwagę na to, że określenie „bogata Północ” staje się stwierdzeniem coraz bardziej w cudzysłowie i na wyrost – nawet społeczeństwa zamożnej i najbardziej egalitarnej Zachodniej Europy ubożeją, zaś co najmniej dwa kraje Globalnego Południa mają ambicję stania się supermocarstwami.
Rokowania na temat ostatecznego tekstu umowy trwały 24 godziny na dobę i w ostatniej chwili wprowadzano do niej poprawki. Nie brakło politycznych awantur – Indiom, twierdzącym, że kwota finansowania jest „śmiesznie niska”, wypomniano uruchamianie dużej ilości opartych na przestarzałych technologiach elektrowni węglowych oraz kupowanie najtańszej zanieczyszczonej rosyjskiej ropy, na co delegaci hinduscy i z popierających Indie krajów przypomnieli, że obecnie największy pobór mocy mają zachodnie centra danych oraz projektowane centra sztucznej inteligencji na Zachodzie. Nie brakło politycznych przytyków – krajom Globalnego Południa wypominano poparcie dla militaryzmu rosyjskiego, którego inwazja na Ukrainę i jej skutki spowodowały, że wzrosła rola gazu i węgla w mikście energetycznym nawet krajów Zachodu, wzrosły także wydatki na obronę, zaś Kraje Globalnego Południa wypomniały Zachodowi poparcie dla Izraela. Co ciekawe, w czasie rozmów Zachód zyskał niespodziewanego sojusznika z małych państw wyspiarskich zaniepokojonego wysiłkami Arabii Saudyjskiej mającymi na celu osłabienie apeli z zeszłorocznego szczytu w Dubaju o wycofanie paliw kopalnych. W końcowej deklaracji nie ma bowiem żadnej wyraźnej wzmianki o zobowiązaniu do „odejścia od paliw kopalnych”. Sporo krajów oskarżyło gospodarza szczytu, Azerbejdżan, o uleganie państwom OPEC+, jako że sam jest znaczącym eksporterem ropy i gazu, o zepchnięcie problemu odchodzenia paliw kopalnych z agendy szczytu.
W pewnych momentach rozmowy wydawały się być na skraju załamania, a kraje rozwijające się wychodziły ze spotkań i groziły, że zerwą negocjacje, jeśli bogate kraje nie położą na stół większych funduszy.
Jednak w trakcie rokowań delegaci Zachodu mówili wprost o problemach fiskalnych i politycznych, w tym inflacji, ograniczonych budżetach i rosnącym populizmie, co utrudnia albo i nawet uniemożliwia rozszerzone finansowanie walki z Globalnym Ociepleniem. Cieniem na rokowaniach położyły się także wybór Donalda Trumpa i jego groźba wycofania USA z paryskiego porozumienia klimatycznego i to, jak stwierdzili niektórzy delegaci z państw Unii Europejskiej, „najbardziej pomogło w osiągnięciu porozumienia”. Donald Trump, sceptyk zarówno wobec zmian klimatycznych, jak i pomocy zagranicznej, powraca do Białego Domu w styczniu i już zapowiedział, że finansowanie COP będzie maksymalnie ograniczone, a sam poprze używanie w gospodarce ropy naftowej i gazu.
Jednak mimo wzrostu o 100 mld dolarów w porównaniu z poprzednim COP, kraje rozwijające się po podpisaniu porozumienia nazwały je „obraźliwym”.
„Ta COP była katastrofą dla rozwijającego się świata. To zdrada zarówno ludzi, jak i planety przez bogate kraje, które twierdzą, że poważnie traktują zmiany klimatyczne”” – powiedział Mohamed Adow, kenijski dyrektor Power Shift Africa, think tanku.
Grupa 134 krajów rozwijających się domagała się od bogatych rządów co najmniej 500 mld dolarów na budowanie odporności na zmiany klimatyczne i ograniczenie emisji gazów cieplarnianych powodujących ocieplenie planety. Były też żądania oscylujące wokół 5 bln dolarów, co delegacja USA i delegaci z krajów UE uznali za „bezsensowne”. Zachód przyznał też, że politycznie nierealne jest oczekiwanie zwiększenia bezpośrednich funduszy rządowych krajów „bogatej Północy”.
Kierujący agendą ds. klimatu w ONZ (UNFCCC) Simon Stiell przyznał, że umowa jest niedoskonała.
„Żaden kraj nie dostał wszystkiego czego chciał, a my zostawiamy Baku z górą pracy do wykonania. Więc to nie czas na okrążenia zwycięstwa” – stwierdził w oświadczeniu.
Stany Zjednoczone i UE chciały, aby rozwijające się szybko gospodarki wschodzące, takie jak Chiny – największy emitent na świecie – dorzuciły swój wkład. Ostateczna umowa „zachęca” kraje rozwijające się do dobrowolnego wnoszenia wkładów, jednak, jak przyznały same kraje rozwijające się, Chiny walczą z Globalnym Ociepleniem, ale „na swoich warunkach”, m.in. poprzez inwestycje w krajach biedniejszych, budowane za komercyjne kredyty, nad którymi zachowują całkowitą kontrolę.
Kolejna runda rozmów ONZ będzie miała miejsce w Brazylii. Wiele krajów rozwijających się podkreśliło, że mniejsze niż oczekiwano zaangażowanie finansowe spowolni ich przejście na energię bezemisyjną i ograniczy ambicje związane z ustaleniem celów w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla, które mają zostać określone w lutym.
Jednak, jak kraje te przyznały, mamy do czynienia z kwadraturą koła – problem Globalnego Ocieplenia narasta, rośnie z tego powodu imigracja na Zachód, Zachód w związku problemami gospodarczymi wywołanymi w dużej mierze tą imigracją i wydatkami czysto obronnymi zmniejsza fundusze na walkę ze zmianami klimatu, kraje rozwijające się funduszy nie mają, więc narasta problem Globalnego Ocieplenia, który z kolei zwiększa emigrację do krajów Zachodu.