Trudna misja Macrona w Niemczech

Trzydniowa wizyta prezydenta Francji w Niemczech ma przynieść ważne decyzje zarówno w zakresie biznesu, jak i obronności, takie które w jakiś sposób będą zobowiązywały także następne koalicje rządowe Bundesrepubliki i Francji. Jeżeli bowiem wierzyć sondażom przywództwo Olafa Scholza oceniane jest fatalnie, „koalicja świateł drogowych” straci władzę w październiku 2025 r., a pozycja partii Macrona też jest obecnie dość słaba.

Ustalenia te są tak ważne, że Emmanule Macron wybrał się jako pierwszy prezydent Francji w ciągu ostatnich 24 lat z wizytą do swojego wschodniego sąsiada. Prezydent Francji odwiedzi Berlin, Drezno i Muenster, czyli stolicę kraju oraz jedno z największych miast Wschodnich Niemiec i miasto Niemiec Zachodnich. Prócz symboliki i przetestowania stanu stosunków niemiecko-francuskich chodzi o praktyczne decyzje biznesowe i polityczne – od wojny na Ukrainie po możliwy wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA w listopadzie br. Jest to próba reaktywacji tandemu francusko-niemieckiego, który w Paryżu rozumiano jako siłę napędową Unii Europejskiej.

Wizyta ma charakter, jak stwierdzają analitycy francuscy, „aż nazbyt oficjalny”. Prezydent Francji przybywa bowiem do Berlina, przejdzie przez charakterystyczną Bramę Brandenburską z burmistrzem miasta Kai Wegnerem, potem wraz z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem weźmie udział w obchodach 75. rocznicy uchwalenia niemieckiej konstytucji. Następnie uda się do Drezna, gdzie wygłosi przemówienie przed kościołem Frauenkirche zniszczonym przez zachodnich sojuszników podczas II wojny światowej, po czym 28 maja uda się do Muenster. Później, tego samego dnia, rządy Francji i Niemiec odbędą wspólne posiedzenie gabinetu w Schloss Meseberg na północ od Berlina, następnie odbędzie się wielka międzynarodowa konferencja prasowa.

Tymczasem pomiędzy Macronem a Scholzem nie ma żadnej chemii – zarówno politycznej, jak i osobistej. Sporo było za to publicznie wywlekanych nieporozumień. W dodatku styl zakulisowych działań Scholza przy otwartości Macrona już spowodował ogromny blamaż Niemiec w trakcie rozmów pomiędzy kanclerzem a prezydentem czasie rozmów w Evreux w 2023 roku, w których efekcie o mało nie doszło do całkowitego zerwania współpracy między przemysłami obronnymi Francji i Niemiec.

„W stosunkach niemiecko-francuskich występują napięcia, ale po części właśnie dlatego, że zajęły się one pewnymi trudnymi tematami” – powiedział Reuters Yann Wernert z Instytutu Jacques’a Delorsa w Berlinie, zauważając, że oba kraje doszły do porozumienia co do potrzeby rozszerzenia UE na wschód. Jak jednak stwierdza Mujtaba Rahman, dyrektor zarządzający na Europę w think tanku Eurasia Group, wizyta Macrona ma pokazać „na najwyższym szczeblu politycznym, że te stosunki istnieją”, bowiem „nadal są zasadnicze luki w kluczowych kwestiach, które wiszą nad UE”.

Dla Olafa Scholza priorytetem jest biznes, bowiem gospodarka Niemiec zmaga się z nienotowanym od ćwierćwiecza kryzysem gospodarczym. Kanclerz przedstawi prezydentowi Francji projekt utworzenia europejskiej unii rynków kapitałowych.

„Aby to osiągnąć zawarłem tutaj sojusz z prezydentem Francji. W końcu potrzebujemy funkcjonującej unii rynków kapitałowych. Kapitalizm w stylu amerykańskim jest znacznie bardziej żywotny i jest w stanie finansować nowe firmy, nawet jeśli przynoszą one straty” – powiedział Scholz 26 maja w Berlinie, dodając, że w UE finansowanie nowych firm jak startupy jest trudne, „ponieważ obecnie mamy 27 odgrodzonych rynków kapitałowych”.

Niemcy uważają, że oczekiwany jednolity rynek kapitałowy w całej Unii Europejskiej byłby ważnym instrumentem tworzenia miejsc pracy i wzrostu gospodarczego. Francuzi prą tutaj do wspólnego zarządzania i dopuszczenia do niego reszty Unii Europejskiej, Niemcy jeszcze się nie zdecydowali na konkretny model.

Z kolei pierwszym problemem, który prezydent Francji chce poruszyć w rozmowach z kanclerzem Niemiec jest obronność, a konkretnie luki jakie w niej występują w Europie. Analitycy i sami wojskowi postrzegają ewentualne zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w listopadzie br. jako zagrożenie dla Sojuszu Północnoatlantyckiego. Byłby on znacznie mniej wiarygodnym sojusznikiem Europy niż urzędujący prezydent Joe Biden, a jego związki z Rosjanami zapalają wszystkie czerwone światła w europejskich wywiadach.

Do takich stwierdzeń przyczyniło się, że Donald Trump na początku obecnego roku powiedział, że nie tylko powiedział, że nie będzie chronił członków NATO przed przyszłym atakiem Rosji, jeśli wkład tych krajów w sojusz obronny będzie niewystarczający, ale że będzie zachęcał Rosję, „aby zrobiła, co do cholery chce”. W efekcie Francja posiadająca broń nuklearną nalega na zwiększenie samowystarczalności Europy w kwestii obrony i jest zaniepokojona decyzjami Niemiec, by kupować tylko sprzęt amerykański na potrzeby europejskiej inicjatywy zintegrowanej obrony powietrznej European Sky Shield Initiative. Niemcy zaś twierdzą, że nie robią niczego innego niż Polska, która też do inicjatywy przystąpiła i dodają, że na razie nie ma wiarygodnej alternatywy dla amerykańskiego parasola wojskowego, a Europa wobec „rosnącego zagrożenia” nie może czekać, aż rodzimy przemysł obronny będzie przygotowany na odparcie wrogich działań Rosji.

Najważniejszą częścią wizyty będzie wtorkowe posiedzenie gabinetu w Mesebergu pod Berlinem, gdzie oba rządy postarają się zawrzeć takie porozumienia w dwóch głównych kwestiach dzielących Francję i Niemcy – konkurencyjności i obronności, aby stanowiły one wspólną płaszczyznę dla obu krajów na najbliższe pięć lat w obliczu wzrostu pozycji skrajnej prawicy niejednokrotnie mającej udowodnione związki z Moskwą i otwartej rebelii w NATO Węgier, których rząd twierdzi, że węgierscy żołnierze poza swoim krajem walczyć nie będą. Jak twierdzą analitycy, prawdopodobnie nawet tego typu porozumienie uda się wypracować – pytanie czy następne koalicje rządowe Niemiec i Francji będą się czuły zobligowane do jego przestrzegania.