Po wzroście wynikającym z lepszych danych gospodarczych z Europy i informacjach o możliwych nowych sankcjach USA na eksport ropy z Iranu ceny ropy nieco spadły. Mogą jednak znów wzrosnąć. Przyczyną może być powódź w Rosji a raczej jej skutki.
Benchmarkowe kontrakty terminowe na ropę Brent i amerykańską ropę West Texas Intermediate spadły o 2-3 dolary za baryłkę. Kontrakty te wcześniej wzrosły dokładnie po dolarze, po tym jak odczyty PMI z Francji I Niemiec, czyli największych krajów Unii Europejskiej pokazały wzrost ogólnej aktywności biznesowej i to najszybszy od niemal roku. Inne odczyty z krajów strefy euro także nie były złe, widać było zwłaszcza ożywienie w bardzo istotnej dla gospodarki UE branży usługowej.
Zarówno ministrowie spraw zagranicznych Unii Europejskiej, jak i senatorowie USA rozpoczęli przy tym dyskusje w sprawie rozszerzenia sankcji nałożonych na Iran w związku z atakiem rakietowym na Izrael. Kongres chciałby przy tym sankcji celowanych, wymierzonych w eksport irańskiej ropy naftowej, obejmujących rafinerie, porty i statki przewożące irańską ropę.
Jak powiedział Bloomberg John Evans z brokera naftowego PVM, takie sankcje byłyby tolerowane na „normalnym a nie pijanym rynku z jakim mamy teraz do czynienia”, bowiem nie ma zagrożenia bezpośrednią wojną Iranu z Izraelem, OPEC+ ma wolne moce wydobywczo-produkcyjne, zaś niemal całość ropy irańskiej obecnie skupują Chiny. Odwet izraelski za atak irański był jeszcze bardziej symboliczny niż sam atak, ale zniszczeniem jednego z ważnych radarów irańskiej obrony przeciwlotniczej i to tanimi pociskami powietrze-ziemia Izrael przez chwilę pokazał jakie ma możliwości. Jednak prawdopodobnie te ataki odwetowe nie będą kontynuowane, bowiem Izrael „ryzykuje gniewem Stanów Zjednoczonych, które w tej chwili mają swoje własne polityczne powody, aby pozwolić irańskiej ropie zniknąć z rynku”.
Obecnie więc po chwilowych zwyżkach cena baryłki zarówno Brent jak i WTI spada, a inwestorzy oczekują danych o produkcie krajowym brutto w USA oraz wydatkach na konsumpcję osobistą, co jest preferowanym przez Rezerwę Federalną miernikiem inflacji, by zorientować się kiedy FED może zacząć obniżki stóp procentowych. Powszechnie panuje bowiem opinia, że za Rezerwą Federalną pójdzie Europejski Bank Centralny, by nie narażać na wstrząsy gospodarki strefy euro i tak już poturbowanej konkurencją z Amerykanami.
Jednak analitycy zwracają uwagę, że ceny ropy mogą znowu wzrosnąć. Wskaźnik rafinacji ropy w Rosji jest blisko najniższego poziomu od 11 miesięcy. Powodem są powodzie w Rosji oraz efekty ukraińskich ataków na rafinerie. Powódź utrudniła, a nawet czasem uniemożliwiła ich działanie, a naprawy zakładów dotkniętych atakami dronów są bardzo powolne z powodu sankcji i braku odpowiednich komponentów. Według informacji nieoficjalnych RBK Daily i Bloomberg w Rosji przerabianych było w tygodniu od 11 do 17 kwietnia jedynie 5,22 mln baryłek ropy, co oznacza 10 tys. baryłek dziennie, czyli o 0,2% mniej niż średnia z poprzedniego i tak złego, bowiem „powodziowego”, tygodnia. Większość rafinerii dotkniętych atakiem ukraińskich dronów nadal działała na poziomie bliskim tego, na jakim była po samym uderzeniu dronami. Jak do tej pory w kwietniu rosyjskie rafinerie przetwarzały średnio 5,23 mln baryłek dziennie, czyli najmniej od maja 2023. Powódź sprawiła, że ważna rafineria w Orsku przestała działać, zaś dwie inne rafinerie – niezależny zakład w Nowoszachtyńsku i Łukoil PJSC w Perm – obniżyły średni przerób o łącznie 45 000 baryłek dziennie. Oficjalne komunikaty mówią o pracach remontowych przeprowadzanych zwykle na wiosnę, ale w okresie niedoboru produktów rafinacji , zwłaszcza benzyn, takie działania raczej nie byłyby podejmowane. Wspomina się także w rosyjskich mediach o zniszczeniu infrastruktury transportowej zwłaszcza kolejowej, co poza problemami rafineriami utrudnia a czasem uniemożliwia nawet przewóz ropy i produktów rafinacji. Analitycy rosyjscy spodziewają się z tego tytułu spadku eksportu nie tylko niektórych produktów rafinacji, ale i samej ropy surowej, co może już wpłynąć na światowe ceny. Rosyjska i wenezuelska ropa oraz ich rafinaty, mimo sankcji są bowiem obecnie najłatwiej dostępnymi surowcami energetycznymi krajów rozwijających się zwłaszcza Afryki i Azji.