Analiza ISBiznes.pl: Jak w ciągu dekady odeszliśmy od rosyjskiej ropy

Chociaż udział rosyjskiej ropy naftowej w strukturze przerobu krajowych rafinerii spadał systematycznie od ponad dziesięciu lat, to jeszcze w 2021 roku rosyjska ropa Urals stanowiła ponad 60% surowca sprowadzanego do Polski. Dopiero w dwóch ostatnich latach dywersyfikacja znacząco przyspieszyła i w 2023 roku rosyjska ropa stanowiła już jedynie 2% krajowego przerobu, a w obecnym roku nie będzie jej już wcale.

Jeszcze dziesięć lat temu, w 2014 roku, rosyjska ropa Urals (inaczej REBCO, ang. Rare-Earth Barium Copper Oxide), czyli gatunek referencyjny dla rosyjskiego surowca, stanowiła ponad 91% łącznego przerobu rafinerii PKN Orlen w Płocku i Grupy Lotos w Gdańsku (w sumie 24,2 mln ton surowca) – wynika z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN). Już wówczas mówiono jednak głośno o konieczności dywersyfikacji dostaw „czarnego złota” i stopniowym uniezależnieniu się od jednego kierunku dostaw.

Proces rozpisany na lata

Nie mógł to być jednak proces szybki, ani tani, ze względu na fakt, że o przewadze zakupów rosyjskiej ropy nad innymi gatunkami przemawiał szereg czynników, choćby podpisywane przez polskie spółki naftowe kontrakty długoterminowe, początkowo głównie z pośrednikami, czyli tzw. firmami traderskimi, a następnie również bezpośrednio z rosyjskimi producentami ropy (m.in. spółkami Rosneft i Tatneft), atrakcyjna cena surowca ze Wschodu z wyraźnym dyskontem w stosunku do referencyjnego dla rynku europejskiego gatunku ropy Brent, dostosowanie technologiczne obu krajowych rafinerii sprawiające, że właśnie z ropy REBCO były one w stanie wytworzyć najwięcej wysokomarżowych produktów, wreszcie także logistyka dostaw – z tańszym transportem za pośrednictwem rurociągu „Przyjaźń” w porównaniu do transportu drogą morską. W 2014 roku na 24,2 mln ton całkowitego przerobu ropy polskich rafinerii, aż 23 mln ton stanowiła ropa rosyjska, z czego 20 mln ton przetransportowano rurociągiem „Przyjaźń”.

Niemniej jednak rok 2014 był pierwszy rokiem spadku udziału rosyjskiej ropy w strukturze dostaw tego surowca do Polski, po tym jak w 2013 roku, po dwóch latach wzrostu, osiągnął on poziom 93,3%, przy łącznym przerobie w wysokości 24,3 mln ton. Od tego momentu z każdym kolejnym rokiem udział rosyjskiej ropy spadał za wyjątkiem roku 2020, w którym polskie rafinerie dość niespodziewanie zużyły o 3 punkty procentowe więcej surowca ze Wschodu niż rok wcześniej (69,7% wobec 66,6% w roku 2019).

W okresie 2014-2021 coroczne spadki udziału surowca ze Wschodu były jednak dość umiarkowane i najczęściej wynosiły po kilka punktów procentowych. Największe w tym okresie były spadki zanotowane w roku 2019, kiedy wyniósł on niemal 10 punktów procentowych (66,6% wobec 76,3% rok wcześniej) oraz 2021, kiedy było to blisko 8 punktów procentowych (60,9% wobec 69,7% rok wcześniej).

Ukraina punktem zwrotnym

Jednakże dopiero z chwilą agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku i rozpoczęcia regularnej wojny za naszą wschodnią granicą stało się oczywiste, że rosyjska ropa dla polskich rafinerii praktycznie straciła rację bytu. Oczywiście nie było możliwości odcięcia dostaw z dnia na dzień ze względu na obowiązujące kontrakty ropę płynącą rurociągiem „Przyjaźń” i konfigurację technologiczną zakładów produkcyjnych, ale od tego momentu wiadomo było, że całkowita rezygnacja z rosyjskich dostaw to kwestia miesięcy, a nie lat. Orlen zapowiedział od razu, że nie będzie dokonywał zakupów spotowych rosyjskiej ropy, a także nie zamierza przedłużać wygasających kontraktów długoterminowych, nie planował jednak jednostronnego zrywania obowiązujących umów bez wprowadzenia embarga na rosyjską ropę przez Unię Europejską z obawy o konieczność zapłaty kar umownych.

W efekcie w 2022 roku udział rosyjskiej ropy zmniejszył się o prawie 20 punktów procentowych, z blisko 61% w 2021 roku do 41,9% rok później. Jednocześnie wyraźnie wzrosło znaczenie dostaw z Arabii Saudyjskiej (z 19,3% do 29% udziałów) oraz z Norwegii (z 5,1% do 12,3%).

W kolejnym roku proces odchodzenia od surowca ze Wschodu jeszcze bardziej przyspieszył, do czego w największym stopniu przyczyniło się wprowadzenie w grudniu 2022 r. przez Unię Europejską embarga na dostawy rosyjskiej ropy naftowej drogą morską, a następnie kolejnych sankcji wprowadzonych 5 lutego 2023 r. na dostawy paliw z Federacji Rosyjskiej. Dodatkowo okazało się, że Orlen nie musi martwić się o zrywanie kontraktów terminowych, bo jeden z nich zdążył wygasnąć, a w końcówce lutego 2023 r. Rosja jednostronnie wstrzymała rurociągowe dostawy ropy naftowej do Polski, co w połączeniu z unijnym embargiem na dostawy drogą morską oznaczało, że rosyjska ropa nie ma jak wjechać na terytorium Polski, nawet gdybyśmy chcieli nadal z niej korzystać. A nie chcieliśmy. W rezultacie w 2023 roku odmiana REBCO stanowiła już zaledwie 2% całkowitego przerobu krajowych rafinerii i był to surowiec, który zdążył jeszcze wpłynąć do Polski rurociągiem „Przyjaźń” przed decyzją Rosji o wstrzymaniu dostaw.

Analogicznie po raz kolejny znacząco zwiększyły się udziały surowca z Arabii Saudyjskiej (do 45,2%) i Norwegii (do 35,2%) w strukturze przerabianej w Polsce ropy. Te dwa kluczowe kierunki uzupełniane były w minionym roku dostawami spotowymi z aż sześciu rynków, w tym tak egzotycznych jak Azerbejdżan czy Gujana.

Struktura dostaw ropy naftowej do Polski w latach 2014 i 2023 (w proc.)

Źródło: POPiHN

Krajowe złoża tylko uzupełniająco

Do tego dochodzi ropa krajowa wydobywana przez niegdyś Grupę Lotos, a obecnie Orlen, ze złóż morskich B3 i B8 na Bałtyku, a także przez niegdyś Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, a obecnie Orlen z kilkudziesięciu złóż lądowych zlokalizowanych głównie w Wielkopolsce i na Podkarpaciu, z których największym jest złoże Lubiatów-Międzychód-Grotów, odpowiadające za ok. trzy czwarte lądowej produkcji ropy w Polsce. Wydobycie krajowe od lat utrzymuje się na zbliżonym poziomie 2-4% całkowitego zapotrzebowania. Na przestrzeni ostatniej dekady udział polskiej ropy najwyższy był w latach 2016-2017, kiedy wynosił 3,9%, a w ostatnich latach kształtował się na poziomie 3,2-3,3%.

Warto też pamiętać, że surowiec sprowadzany z zagranicy nie musi być równoznaczny z zewnętrznym dostawcą. Na przykład wśród rosnących dostaw ropy norweskiej pewną część stanowić może produkcja ze złóż, w których udziały posiada spółka PGNiG Upstream Norway, należąca do Grupy Orlen.

Proces dywersyfikacji dostaw ropy do Polski zajął w sumie ponad 10 lat, a rok 2024 będzie pierwszym w historii funkcjonowania polskich rafinerii, w którym nie przerobią one ani jednej baryłki rosyjskiej ropy.