Mozilla Firefox może paść ofiarą ekspansji Google Chrome. Jej udział w rynku przeglądarek spadł poniżej 5%, podobnie zresztą jak Opery. W Firefoksie najsilniejsze są funkcje ochrony prywatności, ale są też liczne zapóźnienia i nietypowy jest model biznesowy dewelopera.
Mozilla Corp. czerpiąca z tradycji Open Source nie jest notowana na giełdzie. To dobrze dla firmy, bo inwestorzy by ją obecnie zniszczyli w obliczu odejścia dyrektora generalnego Mitchella Barkera i coraz gorszych prognoz analityków.
Sama Mozilla powstała na gruzach firmy Netscape Communications w 2003 roku, która przegrała walkę z Microsoft Internet Explorer. Nim zniknęła z rynku Netscape udostępniła kod źródłowy na zasadzie open source swojej najnowszej przeglądarki, której jeszcze nie zdążyła wypuścić na rynek. Porzucony projekt podjęła Mozilla Foundation, która chciała stworzyć alternatywę dla królującego w Internecie Internet Explorera. Ten zaczął tracić udziały rynkowe, gdy pojawił się nowy konkurent z Mozilla Foundation – szybki Firefox. Tymczasem IE wzbogacał się w dodatki, zwalniał „zamulał system”. W efekcie w 2010 roku Mozilla Firefox miała już 34% udziału w rynku. I wtedy pojawił się Chrome, od razu jako poważny rywal.
Chrome był w pełni wspierany przez Google a w 2010 roku Google był już największą wyszukiwarką i praktycznie monopolistą na tym rynku. Nie zaszkodziło mu nawet udowodnione przesyłanie preferencji użytkowników na serwery firmy. Bardzo szybko zadał też Microsoftowi i Mozilli nokautujący cios.
Tym ciosem było wejście na rynek zastosowań mobilnych. Microsoft bardzo długo sobie z mobilnymi przeglądarkami nie radził, dowodem choćby jego nieudana współpraca z niezależnymi producentami smartfonów, jak choćby Nokia. Mozilla Firefox także długo była peryferyjna nie wiążąc się z żadnym producentem sprzętu mobilnego. Tymczasem Chrome zyskał najwięcej stając się domyślną przeglądarką dla smartfonów z systemem Android. Za rywala miał tylko Safari Apple zbudowanym na WebKit, silniku przeglądarki Apple o otwartym kodzie źródłowym. I Apple też przespał sposobność – zanim rozwinął Safari na Androida, praktycznie już jedyną przeglądarką dla tego systemu był Chrome. Oczywiście, miał sporo mniejszych rywali, ale żaden z nich nie miał takiego wsparcia.
Mozilla w tej sytuacji próbowała pozycjonować Firefoksa jako przeglądarkę „z największą możliwą ochroną prywatności”. Jednak program Digital Analytics Program (DAP), który monitoruje ruch na stronach rządowych w ciągu ostatnich 90 dni, plasuje przeglądarkę Firefox z udziałem zaledwie 2,2% rynku. A jest to ten segment rynku, który zwraca wyjątkową uwagę na prywatność. I nawet tam wygrywa Chrome.
„Konsumenci i użytkownicy biznesowi wybierają to, co jest dla nich najlepsze i mogą dowolnie zmieniać przeglądarki lub wypróbowywać najnowsze i najnowsze funkcje. Bez ustalonej ceny i zobowiązania wobec przeglądarek trudno jest zwiększyć lojalność wobec marki, zwłaszcza że produkty, ich bezpieczeństwo, funkcje, ulepszenia i reputacja stale zmieniają się w czasie. To właśnie przydarzyło się przeglądarce Firefox, podobnie jak dotknęło to Netscape Navigator, Microsoft Internet Explorer i inne popularne wcześniej przeglądarki w ciągu ostatnich kilku dekad” – stwierdził w wypowiedzi dla mediów branżowych niezależny konsultant Todd R. Weiss.
I tu wyłania się następny problem – Mozilla Corp., która zarządza przeglądarką Firefox, jest spółką zależną będącą w całości własnością organizacji non-profit Mozilla Foundation. Wszystkie zyski są reinwestowane w projekty Mozilla Foundation związane z rozwojem oprogramowania Open Source, Co oznacza, że największa na świecie firma Open Source żyje praktycznie z darowizn. Jak zaznaczył Rob Enderle, prezes Grupy Enderle, w efekcie Mozilla wciąż musi szukać zysku i na nowo wymyślać model biznesowy, nie ma budżetu marketingowego i jeśli chce przetrwać „musi stać się samowystarczalna, by móc konkurować na rynku ze swoimi produktami z lokalnymi i globalnymi rywalami”.
„Potrzebują nieszablonowego myślenia i skupienia się na tworzeniu strumienia przychodów, który ich utrzyma. Bez tego są na drodze do korporacyjnej śmierci, a jedynym pytaniem jest, kiedy będą musieli zgasić światła” – tak skomentował Enderle.
Jednak „zgaszenie światła” jeszcze nie grozi. Ostatnie dane mówiące o stanie Mozilli na 31 grudnia 2022 stwierdzają, że spółka posiada środki pieniężne, inwestycje krótko- i długoterminowe wartości 1 mld dolarów, przy minimalnym zadłużeniu.
Jednak i ona jest zależna od Google. Z 593 mln dolarów przychodów za rok 2022, aż 510 mln dolarów stanowiły tantiemy zapłacone przez Google. Pochodzą one z ustawienia Google jako domyślnej wyszukiwarki w przeglądarce Firefox, zaś wszystkie subskrypcje i przychody reklam przyniosły jedynie 75 mln dolarów.
Oczywiście Mozilla usiłuje zmienić ten stan rzeczy: dywersyfikuje produkty, oferuje przeglądarki orientowane na VR, szyfrowaną usługę e-mail. Ale wielu analityków twierdzi, że to błąd, bo utrudnia rozwój podstawowego projektu jakim powinien był dla Mozilli Firefox. Dodatkowo zwolnienia i odejście dyrektora generalnego nie budują zaufania do firmy.
Jak powiedział mediom branżowym Joe Karasin, prezes firmy zajmującej się marketingiem cyfrowym Karasin PPC, nie jest to dobry znak, a poza tym „Firefox tak naprawdę nie wprowadził żadnych innowacji w ciągu ostatnich kilku lat”, kiedy DuckDuckGo wprowadził „prywatną przeglądarkę” „Firefox został pobrany ponad 100 mln razy ze sklepu Google Play, ale nie wiadomo, ilu ma aktywnych użytkowników miesięcznie i dziennie” – dodał.
Następnym problem jest rozwój narzędzi AI i to także w przeglądarkach, gdzie wprowadzają je Apple, Google i Microsoft, a Mozilla jest wyraźnie zapóźniona i dopiero obecnie zaczyna mówić o AI. Kiedy zostanie zaimplementowana w Firefoksie? Nie wiadomo, ale wiadomo już obecnie, że będzie to za późno.
„Nie jestem pewien, czy Firefox może zrobić cokolwiek, aby odwrócić te trendy, ale jest to możliwe, jeśli doda więcej funkcji, które użytkownicy uwielbiają w przeglądarkach takich jak Chrome, a nawet Safari. Może zespół Firefoksa musi lepiej słuchać (użytkowników – red.)” – powiedział Todd R. Weiss.
Co ciekawe, niemal wszyscy rywale Firefoksa mają tego samego przodka – apple’owski silnik WebKit. Blink do Google Chrome i Chromium jest oparty na WebKit, Opera i Brave a nawet Egde Microsoftu też mają wiele z nim wspólnego. Tylko Firefox jest oparty na niezależnym silniku Gecko. Ma to i złe i dobre strony – rywalom łatwo wprowadzać modyfikacje odpowiadając na nowości konkurencji, ale z drugiej strony ich przeglądarki mają dokładnie takie same wady, jakie miał WebKit…
Ciekawe, że alternatywne przeglądarki nieco z musu zostały ostatnio wsparte przez Apple. W iOS 17.4 po ekranie powitalnym Safari można wybrać domyślną przeglądarkę. Według danych od wprowadzenia tej wersji iOS wzrosła liczba pobierań Firefoksa i Brave. „Może dlatego Google wciąż nie zaimplementował ekranu wyboru przeglądarki na Androidzie” – skomentował to zespół Brave. Jednak może się stać, że Komisja Europejska, która „z uznaniem” przyjęła tę funkcjonalność w Safari na iOS wymusi ją także we wspieranym przez Google Chrome.
Za Chrome oczywiście przemawia zaimplementowanie Google jako wyszukiwarki. Ale i tu Komisja Europejska chce ukrócić monopol: w tym obszarze także ma być wybór, można więc wybrać i Binga Microsoftu i DuckDuckGo.
W testach przeglądarek dla biznesu testerzy są zgodni – przeglądarki Chrome i Edge są szybsze i zużywają mniej zasobów systemowych niż Firefox, są bardziej zgodne z HTML, mają mniej skomplikowane interfejsy i łatwiejszą synchronizację a nawet więcej narzędzi do zarządzania przedsiębiorstwem. Jednak to Firefox oferuje najsilniejsze funkcje prywatności. Pytanie czy to wystarczy.