Mocna przecena ropy. Mieszane dane z Chin. Słabość Niemiec. Astronomiczne koszty obsługi amerykańskiego długu. A w Polsce stopy bez zmian.
Zmniejszenie obaw o eskalację wojny Izraela z Hamasem oraz obawy o zmniejszenie popytu na ropę (przez możliwe osłabienie koniunktury w USA, kulejące Chiny i słabiutką Europę) – te tematy pozwoliły na widowiskowy spadek cen ropy w pierwszej dekadzie listopada. Surowiec gatunku WTI potaniał do ok 75 USD/b, a Brent – nawet nieco poniżej 80 USD/b. Dzięki temu ropa była najtańsza od lipca, co oczywiście oznaczało spadek bardzo wyraźnie poniżej krótkotrwałej paniki po ataku Hamasu na Izrael (7 X). Jak podawał Reuters.com, niedawne dane pokazały odbudowę zapasów amerykańskich i słabsze prognozy popytu na ropę w USA. Tańsza ropa to dobra informacja dla ścieżki dezinflacji, a więc i mniejsza presja na banki centralne oraz wsparcie dla rynków obligacji (bo skoro mniejsze zagrożenie dla inflacji to i mniej napięcia na rynku a więc i szansa na niższe rentowności). Zatem – krótkoterminowo – ulga. Ale jeśli pomyślimy sobie, że głównym fundamentalnym czynnikiem spychającym ceny ropy jest właśnie oczekiwanie na wspomniany niższy popyt – jako efekt słabej koniunktury – to już tak wesoło być nie musi. Mówiąc brutalnie – niższe ceny ropy mogą, w naszej ocenie, sygnalizować klimaty recesyjne. W krótkim okresie jednak tańsza ropa może wspierać a może i ratować ścieżkę dezinflacji, bo nadal sporo do zrobienia w tym względzie jest (zwłaszcza w Polsce).
Kolejne mieszane dane z Chin. Z jednej strony – wzrost importu (oczekiwano spadku), co sugerowałoby jakieś ożywienie (popyt na import), ale z drugiej – wyraźnie głębszy od oczekiwań spadek eksportu, co z kolei sugeruje spadek popytu na chiński eksport. Naszym zdaniem ten spadek eksportu ważniejszy, więc wydźwięk danych generalnie jednak negatywny. Na pocieszenie – z publikowanych danych Bloomberg.com wynikało, że na analizowanych trzech sesjach giełdowych zagraniczne fundusze zainwestowały w chińskie akcje na giełdach kontynentalnych (Shanghai, Shenzen) ponad 15 mld yuanów (2,1 mld USD), „wracając” do kupna po wcześniejszych olbrzymich wyprzedażach (według tego źródła w trzy miesiące – do końca października – fundusze te sprzedały akcje za 172 mld juanów…). Trochę tych zwrotów akcji, dobrych i złych sygnałów z Chin już mieliśmy, więc warto czujnie i ostrożnie obserwować te rynki.
Tymczasem najbliższe nam geograficznie i biznesowo Niemcy kontynuują pokazywanie słabości – tym razem przez pryzmat niedawno opublikowanych danych o produkcji przemysłowej we wrześniu. Ta spadła – zarówno m/m, jak r/r i w obu przypadkach statystyka ta była wyraźnie słabsza od oczekiwań. Niemiecki rynek akcji mierzony indeksem DAX spadał od sierpnia br. – można zażartować, że inwestorzy dostrzegli problemy niemieckiej gospodarki z dużym opóźnieniem bo pierwszych siedem miesięcy było per saldo aż zaskakująco bardzo udane.
Inflacja producencka – PPI – w strefie euro – co prawda leciutko wzrosła m/m, ale wskaźnik roczny spadł do -12,4% (podkreślamy – minus, mowa o deflacji). A rok temu przekraczał +30%. To podkreśla dwa zjawiska – mocny trend dezinflacyjny, ale – i to chyba przede wszystkim – naprawdę duże kłopoty przemysłu europejskiego (źródło: https://ec.europa.eu/eurostat/documents/2995521/17812983/4-07112023-APEN.pdf/52546e1e-5051-75d0-6773-164395cdc0b0).
Roczne (tu: zanualizowane) koszty płatności odsetkowych amerykańskiego długu rządowego przekroczyły BILION (ang. trillion) DOLARÓW – podał Bloomberg.com (źródło: https://www.bloomberg.com/news/articles/2023-11-07/us-debt-bill-rockets-past-a-cool-1-trillion-a-year?srnd=markets-vp#xj4y7vzkg). Według tych danych, koszty te PODWOIŁY się w 19 miesięcy. Nie trzeba zbyt żmudnych analiz, żeby postawić tezę, że to efekt nałożenia dwóch galopujących w tym samym czasie zjawisk: wzrostu zadłużenia i skokowego wzrostu kosztów jego obsługi jako konsekwencji wzrostu stóp procentowych i rentowności obligacji. Tak więc oczywistym jest, że spadkiem stóp w USA – w przyszłym roku – i rentowności zainteresowany żywo jest także rząd federalny USA. Niedawno rynek pozytywnie reagował na nieco mniejsze niż oczekiwano tempo wzrostu planowanych emisji (aukcji) obligacji amerykańskich. Podane przez Bloomberga dane przypominają jednak, jak kosmiczna jest skala wyzwań amerykańskiego budżetu. Skala gospodarki USA jest także olbrzymia, ale jednak można odnieść wrażenie, że z biegiem lat, z zarządzaniem amerykańskimi finansami publicznymi jest coraz gorzej.
Obserwowane niedawno wzrosty na amerykańskim rynku akcji to tylko „rajd” (rally) w bessie – uważa Michael Wilson, strateg banku Morgan Stanley. Jego zdaniem, wzrosty nie mają wsparcia ani technicznego ani fundamentalnego. Oceny analityków się pogarszają, dane makro słabną (źródło: https://www.bloomberg.com/news/articles/2023-11-06/morgan-stanley-s-wilson-warns-stock-gains-are-bear-market-rally#xj4y7vzkg). Niezależnie od Wilsona, od siebie dodajmy, że wyniki spółek amerykańskich za trzeci kwartał były przeważnie dobre lub bardzo dobre, ale cieniem są pytania o prognozy na przyszłość. Zwłaszcza, że kiedyś, w końcu, te wysokie amerykańskie stopy procentowe zaczną działać (np. przez konieczność rolowania długu sprzedawanego wcześniej przy niemal zerowych stopach i refinansowania spółek przy skokowo wyższych kosztach – a to perspektywa najbliższych lat dla wielu firm).
Możliwa jest przerwa w obniżkach – zauważaliśmy 5 października 2023 r. pisząc o stopach procentowych Narodowego Banku Polskiego. I tak się faktycznie stało. Rada Polityki Pieniężnej, na posiedzeniu 7- 8 listopada, utrzymała stopy bez zmian (główna to nadal 5,75%).
Łukasz Kwiecień, Pekao TFI