Rosja chce stworzyć uproszczone procedury inwestowania na swoim rynku dla obywateli z „przyjaznych” krajów, tj. popierających ją lub tych, które nie przyłączyły się do zachodnich sankcji. Rosja według premiera Michaiła Miszustina chce przy tym stworzyć „euroazjatycki wspólny rynek lepszy niż zachodni”. Rosyjscy analitycy nie mają wątpliwości – żadnego wspólnego rynku nie będzie, na uproszczonych procedurach skorzystają głównie Chińczycy.
Premier Rosji Michaił Miszustin ogłosił 30 października, że Rosja tworzy uproszczoną procedurę inwestowania dla obywateli z państw „przyjaznych”. Na liście tych państw znajduje się 25 krajów, m.in. Serbia, Chiny, Indie, Brazylia, Arabia Saudyjska, Turcja, Iran, Kazachstan i Białoruś. Według nieoficjalnych informacji Rosja ma też otworzyć się na państwowe podmioty z Korei Północnej i ułatwiać im zakupy na własnym rynku i rynkach światowych przez podstawione firmy, jednak zbytnio się z tym nie afiszując, „by nie dawać łatwych argumentów Zachodowi”. Podmioty i osoby fizyczne z krajów przyjaznych będą mogły otwierać rachunki bankowe w Rosji i dokonywać wpłat w ułatwionej procedurze.
„Stworzenie dogodniejszych warunków dla zagranicznych przedsiębiorstw i przedsiębiorców to ważny element systemowych wysiłków rządu na rzecz osiągnięcia suwerenności finansowej w ramach realizacji celów narodowych wyznaczonych przez naszego prezydenta” – stwierdził Miszustin w oświadczeniu.
Jak powiedział Miszustin, Rosja planuje zorganizowanie „euroazjatyckiego wspólnego rynku”. Rynek ten miałaby być lepszy od zachodniego, bowiem udział w nim „nie jest związany z obowiązkiem przyjmowania polityki Zachodu”. Rynek ten zorganizowany byłby wokół osi Pekin-Moskwa, przy czym w czasie pobytu w Chinach rozmawiać miał o nim prezydent Władimir Putin.
Jednak rosyjscy ekonomiści nie mają wątpliwości, że o ile ów „wspólny rynek” na razie „jest tylko pomysłem, do którego realizacji daleko” , to uproszczona procedura, o której mówił rosyjski premier, jest „szybkim otwarciem drzwi do rosyjskiej gospodarki przed Chinami”. Jak twierdzą, Chiny mogą praktycznie w niektórych sektorach zdominować rosyjski rynek i spowodować, że np. rosyjskie przetwórstwo rolne czy przemysł elektromaszynowy będą zależne od chińskiego kapitału. „To już się dzieje, ta inicjatywa to tylko potwierdzenie stanu faktycznego” – stwierdził ekonomista rosyjski Andriej Stolarow.