Wczesne sygnały odbicia koniunktury w danych z rynku pracy

Wczoraj ukazało się wrześniowe wydanie Biuletynu Statystycznego GUS, czyli publikacji, która jest dla ekonomistów pewnego rodzaju comiesięczną encyklopedią o stanie polskiej gospodarki. W kontekście rynku pracy zazwyczaj przekazujemy Czytelnikom informację o trzech wskaźnikach – stopie bezrobocia, zatrudnieniu oraz wynagrodzeniach w sektorze przedsiębiorstw.

Odczyty za sierpień dla tych dwóch ostatnich poznaliśmy w ubiegłą środę, a wczoraj GUS uzupełnił podstawowy zestaw informacji z rynku pracy o stopę bezrobocia. Wyniosła ona 5,0% i pozostała na poziomie niezmienionym od trzech miesięcy.

Brak zmienności w tych danych nie jest czymś, co cieszyłoby ekonomistę z analitycznego punktu widzenia. Jednak te „nudne” odczyty stopy bezrobocia skłoniły nas do przyjrzenia się danym z rynku pracy, których zazwyczaj szerzej nie komentujemy. Co mówią one o stanie rynku pracy i całej gospodarki?

Dołek koniunktury jest za nami

Na pierwszy ogień poszła struktura osób bezrobotnych i potwierdziła nam to, o czym piszemy od kilku miesięcy. 2kw 2023 był kwartałem lokalnego dołka koniunktury, a potwierdzają to dane o liczbie osób zwolnionych z przyczyn dotyczących zakładów pracy (jako % bezrobotnych ogółem). Od lipca nieśmiało zaczyna zarysowywać się tendencja spadkowa tego wskaźnika. Na tej podstawie możemy wnioskować, że popyt na pracowników powoli odbija, a przedsiębiorstwa widzą na horyzoncie „lepsze czasy”, więc powstrzymują się od zwolnień. Podobne tendencje widzimy w danych o zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw. Choć od kilku miesięcy znajduje się ono w stagnacji, to w trzech odczytach z ostatnich czterech miesięcy dało się zauważyć, że spadek liczby etatów m/m był silniejszy niż spadek liczby zatrudnionych. Oznacza to, że firmy „chomikowały” pracę – zamiast zwalniać pracowników, redukowały ich wymiar etatu.

Zwolnieni z przyczyn dotyczących zakładów pracy (jako % bezrobotnych)

Źródło: GUS, Pekao Analizy

Dołek koniunkturalny potwierdzają również dane o liczbie zgłoszonych ofert pracy. Ich lokalne minimum odnotowano w 2Q23, a obecnie mamy do czynienia z lekkim odbiciem.

Liczba ofert pracy zgłoszonych w ciągu miesiąca (tys. po odsezonowaniu)

Źródło: GUS, Pekao Analizy

Osoby bez kwalifikacji mają coraz większe problemy ze znalezieniem zatrudnienia

Powyższa teza może wydać się banałem, ale prowadzi nas do kilku interesujących obserwacji i wniosków. Po pierwsze, gwałtowny wzrost udziału liczby osób bez kwalifikacji w bezrobotnych ogółem nastąpił w czasie kryzysu pandemicznego. Oznacza to, że byli oni najmniej cenni dla pracodawcy, a strata z ich zwolnienia była relatywnie niewielka. Podobne dostosowania miały miejsce w pokryzysowym 2010 roku. Co więcej, może praca wykonywana przez takie osoby stała się w warunkach pandemicznych zbyteczna – przykładowo, wiele miejsc publicznych zostało zamkniętych na dłuższy czas, a więc mocno spadł popyt na przykładowo usługi sprzątania (świadczone zazwyczaj przez osoby mniej wykwalifikowane). Po drugie, ten wskaźnik nie wrócił do poziomu sprzed pandemii i utrzymuje się na poziomach niewidzianych przed 2020 rokiem.

Osoby bez kwalifikacji (jako % bezrobotnych)

Źródło: GUS, Pekao Analizy

To naszym zdaniem pokłosie pandemii, która przyniosła rewolucyjne zmiany w sposobie pracowania na co najmniej dwa sposoby:

§  Pierwszym jest upowszechnienie pracy zdalnej, która zmniejszyła zapotrzebowanie na wykorzystanie przestrzeni biurowej i usług jej utrzymywania. Oznacza to mniej miejsc pracy dla osób sprzątających, ochroniarzy, portierów, recepcjonistów, itp.

§  Drugim natomiast jest postępująca automatyzacja gospodarki. Rozwój nowych technologii, w tym sztucznej inteligencji, wyraźnie przyspieszył w odpowiedzi na wyzwania związane z pandemią. Tym samym, popyt na niektórych mniej wykwalifikowanych pracowników zmniejszył się, gdyż zostali oni zastąpieni przez maszyny. Mowa tu o między innymi botach obsługujących infolinie czy czaty lub upowszechnieniu kas samoobsługowych.

Stagnacja na rynku pracy trwa

Mimo licznych pozytywnych akcentów, które możemy odnaleźć w szczegółowych danych o bezrobociu, pojawiają się też te negatywne.

Napływ i odpływ z bezrobocia (12MMA)

Źródło: GUS, Pekao Analizy

Po wielu miesiącach przewagi liczby osób odpływających z bezrobocia nad tymi napływającymi, wskaźniki te pozostają zrównane od czerwca. Rezultatem takiego stanu rzeczy jest brak kontynuacji spadków stopy bezrobocia i jej stagnacja w ostatnich miesiącach. Liczba bezrobotnych w ujęciu odsezonowanym nieustannie rośnie od kwietnia. Z jednej strony jest to wynikiem słabej koniunktury, ale z drugiej czynników demograficznych. Bowiem stopa bezrobocia pozostaje w okolicach historycznego minimum i jest bliska osiągnięciu swojego naturalnego poziomu.

Naturalna stopa bezrobocia to z definicji stan równowagi podaży i popytu na rynku pracy. Jest ona barierą dla spadków bezrobocia, których nie warto spodziewać się w najbliższym czasie. Niemniej, polski rynek pracy przebrnął przez okres stagnacji gospodarczej w dobrej kondycji. Zastój we wskaźnikach rynku pracy w momencie tak wyraźnego pogorszenia nastrojów, z jakim mieliśmy do czynienia w tym roku, można interpretować jako kolejny sygnał siły krajowego rynku pracy.

Liczba bezrobotnych (tys. m/m, po odsezonowaniu)

Źródło: GUS, Pekao Analizy

Analizy Pekao