Analiza ISBiznes.pl: Polska wciąż pustynią na europejskim rynku ładowarek elektryków

W samym tylko Amsterdamie liczba punktów ładowania samochodów elektrycznych jest ponad dwukrotnie większa niż na całym polskim rynku. Sprawdzamy jak daleko w tyle pod względem infrastruktury ładowania znajduje się Polska w porównaniu do najbardziej rozwiniętych rynków europejskich. Wnioski z tej analizy nie są zbyt optymistyczne.

Jak wynika z wyliczeń Charge Point Monitor, prowadzonych przez serwis EV Markets Reports, na koniec lipca 2023 roku w całej Europie (51 krajów), funkcjonowało 670 712 punktów ładowania pojazdów elektrycznych. To o blisko 53% więcej niż rok wcześniej. Z tej liczby 56% stanowiły ładowarki w pełni ogólnodostępne i całodobowe, a pozostałą część urządzenia częściowo ogólnodostępne, czyli na przykład zlokalizowane na terenie firm, parkingów, hoteli czy obiektów handlowych, o dostępności ograniczonej czasowo. Tylko w lipcu br. europejska sieć ładowania powiększyła się o prawie 29 tys. punktów, czyli o 4,5%.

O tym, jak dynamiczny jest to przyrost, najlepiej świadczy fakt, że jeszcze w styczniu 2021 roku, czyli niespełna trzy lata temu, w Europie funkcjonowało ok. 243,5 tys. punktów ładowania, czyli prawie trzykrotnie mniej niż dzisiaj.

Jednocześnie w całej Europie aż 83,8% wszystkich punktów ładowania (czyli blisko 562 tys. sztuk) stanowią urządzenia prądu przemiennego (AC) o mocy do 22 kW, czyli tzw. ładowarki wolne. Z kolei szybkie punkty ładowania prądu stałego (DC) stanowią niecałe 13% rynku, w tym punkty o mocy powyżej 100 kW odpowiadają już jedynie za niespełna 7% całości infrastruktury ładowania (45,5 tys. sztuk).

To w zasadzie jedyny aspekt procesu budowy infrastruktury ładowania, w którym Polska ma się czym pochwalić na tle Europy. Według szacunków Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA), na koniec lipca tego roku 32% polskich stacji ładowania stanowiły szybkie stacje DC, a jedynie 68% – wolne ładowarki AC. W skrócie oznacza to, że w Polsce relatywnie łatwiej niż przeciętnie w Europie jest znaleźć ładowarkę, która pozwoli nam sprawnie uzupełnić energię w samochodzie, bez konieczności pozostawiania pojazdu podłączonego do urządzenia na co najmniej kilka godzin. Tyle że wyższy procentowy udział szybkich ładowarek w rynku nie mówi nam zbyt wiele, jeśli dysproporcja w liczbach bezwzględnych jest bardzo znacząca, a dokładnie tak jest w tym przypadku.

Holandia patrzy na wszystkich z góry

Zgodnie z danymi Charge Point Monitor, które obejmują całkowitą liczbę punktów ładowania, bez uwzględnienia różnic w liczbie mieszkańców poszczególnych państw, krajem o zdecydowanie najgęstszej infrastrukturze ładowania jest Holandia, gdzie działa aż 144 099 punktów ładowania.

Na kolejnych pozycjach znalazły się Niemcy (107 968 punktów), Francja (83 177 punktów), Wielka Brytania (77 681 punktów), Włochy (38 488 punktów), Belgia (36 330 punktów), Szwecja (31 294 punkty), Hiszpania (28 470 punktów), Norwegia (22 484 punkty) i Austria (20 099 punktów).

Dla porównania w Polsce na koniec lipca działały – według Charge Point Monitor – 4832 punkty ładowania. To niemal dokładnie trzydzieści razy mniej niż w kilkakrotnie mniejszej Holandii, choć faktem jest, że Królestwo Niderlandów jest ewenementem również na skalę Europy Zachodniej.

To jednak również mniej niż w o wiele mniejszych od Polski Szwajcarii (12 717 punktów), Finlandii (9212 punktów) czy Portugalii (7612 punktów).

Wprawdzie wyliczenia Charge Point Monitor dotyczące Polski są prawdopodobnie lekko niedoszacowane, bo z danych Licznika Elektromobilności PSPA wynika, że łączna liczba punktów ładowania w Polsce na koniec lipca 2023 r. była o ponad tysiąc punktów wyższa i wynosiła 5884 sztuki, ale nie zmienia to znacząco obrazu sytuacji i miejsca naszego kraju na europejskiej mapie infrastruktury ładowania, nawet jeśli przyjmiemy, że podobne niedoszacowanie nie ma miejsca w przypadku innych, bardziej rozwiniętych rynków.

Nawet przy wzięciu pod uwagę tej wyższej liczby, punkty ładowania w Polsce stanowią zaledwie niespełna 1% łącznej ich liczby w całej Europie, podczas gdy ludność Polski to ponad 5% populacji Starego Kontynentu, a pod względem liczby zarejestrowanych samochodów osobowych przekraczamy 10% rynku Unii Europejskiej (ponad 26 mln zarejestrowanych pojazdów, w porównaniu do niecałych 250 mln w UE wg danych ACEA).

Im szybsze ładowarki, tym wyglądamy lepiej

Ten dość ponury obraz naszej sytuacji ratuje w pewnym stopniu wspomniana już różnica w strukturze sieci ładowania w Polsce, w porównaniu do krajów o znacznie wyższym poziomie zaawansowania elektromobilności.

Najbardziej skrajny przykład, czyli rynek holenderski, dość znacząco różni się pod względem struktury od średniej europejskiej, a jeszcze bardziej od Polski. W kraju tulipanów niemal 98% wszystkich punktów ładowania stanowią wolne ładowarki AC. To sprawia, że mimo olbrzymiej liczby wszystkich punktów ładowania, punktów DC jest już jedynie nieco ponad 3,1 tys. sztuk, a z tego o mocy powyżej 100 kW – 2242.

Pod tym względem różnica z rynkiem polskim nie przyprawia już zatem o zawrót głowy. Według Charge Point Monitor w Polsce działa prawie 1,2 tys. punktów DC, czyli już nie kilkadziesiąt razy mniej niż w niewielkiej Holandii, a jedynie kilkakrotnie mniej. Choć tych o mocy powyżej 100 kW jest już nad Wisłą tylko 178, czyli znów ponad 12 razy mniej.

Ale już drugi największy rynek w Europie, czyli Niemcy, ma strukturę bardziej zbliżoną do polskiego i ładowarki AC stanowią na nim nieco ponad 80%. To oznacza, że szybkich punktów ładowania DC za naszą zachodnią granicą funkcjonuje ponad 19 tys., w tym 13,2 tys. o mocy ponad 100 kW. To odpowiednio 16 i aż 74 razy więcej niż w Polsce.

Cztery holenderskie miasta w pierwszej dziesiątce

W rankingu europejskich miast o największej liczbie punktów ładowania niepodzielnie króluje Amsterdam, w którym – choć jest on znacząco mniejszy od takich metropolii jak Londyn, Paryż, Berlin czy Rzym, można naładować samochód elektryczny w niemal 12 tys. punktów. Na drugim miejscu jest Londyn (10 766 punktów) i te dwa miasta bardzo wyraźnie wyprzedzają całą europejską konkurencję.

Na kolejnych pozycjach znalazły się Rotterdam (6971 punktów), Haga (6341 punktów), Paryż (5788 punktów), Utrecht (4934 punkty), Sztokholm (4722 punkty), Oslo (4677 punktów), Gotenburg (3032 punkty) oraz Wiedeń (2663 punkty).

W pierwszej dziesiątce znalazły się aż cztery miasta holenderskie, w tym trzy w pierwszej piątce, a także dwa szwedzkie. Oprócz tego dwie wielomilionowe metropolie oraz Oslo i Wiedeń.

Porównanie Warszawy do europejskich liderów elektromobilności wypada rzecz jasna blado, bo w stolicy Polski na koniec lipca br. Charge Point Monitor doliczył się 537 punktów ładowania. Kropla w morzu w porównaniu do Amsterdamu czy Londynu, ale już w przypadku kilku innych europejskich stolic nie mamy się czego wstydzić. Dla przykładu w Helsinkach działały w tym czasie 1423 punkty ładowania, w Brukseli 1319 punktów, w Lizbonie 1091, a w Atenach zaledwie 208 i była to jedyna z 16 stolic monitorowanych przez EV Markets Reports, dysponująca mniejszą liczbą punktów ładowania niż Warszawa.

Warszawa na tle europejskich miast z największą liczbą punktów ładowania (stan na lipiec 2023 r.)

Źródło: Charge Point Monitor,  EV Markets Reports

Ostrożny optymizm może również budzić fakt, że w lipcu dynamika rozwoju infrastruktury ładowania w Polsce wyniosła 70,5% w porównaniu do sytuacji sprzed roku i tym samym była szybsza niż ogółem w Europie (+52,8% r/r), a także niż w kilku najbardziej rozwiniętych krajach na Zachodzie: +42,7% r/r w Holandii, +48,9% r/r w Niemczech czy +13,5% r/r w Norwegii. Jednak biorąc pod uwagę wielokrotnie wyższą bazę w wymienionych krajach, gonienie Europy w dziedzinie infrastruktury może nam zająć jeszcze wiele lat.