Hang Seng wszedł w bessę. Juan słabnie w oczach. W lipcu pojawiła się deflacja cen towarów i usług konsumpcyjnych. Inwestycje i konsumpcja kuleją. Bezrobocie wśród młodych ludzi osiągnęło rekordowy poziom, odkąd ten wskaźnik jest publikowany. Turbulencje występują na rynku mieszkaniowym. Kłopoty mają niektórzy deweloperzy. Ceny nieruchomości spadają, co nie miało miejsca od lat.
Hang Seng, kluczowy indeks akcji z Hong Kongu, znalazł się w bessie. Od tegorocznego styczniowego szczytu do lokalnego dołka z 22 sierpnia ta miara koniunktury rynkowej straciła ponad 22%. Nieco lepiej wiodło się kontynentalnemu indeksowi – Shanghai Composite Index od wierzchołka z maja br. poszedł w dół o przeszło 10%. To wszystko stopy zwrotu w walutach lokalnych – dolarze hongkongijskim i juanie. Dla uzyskania szerszej perspektywy warto porównać oba parkiety z innymi rynkami za pomocą wspólnego mianownika – dolara USA – na bazie indeksów z rodziny MSCI. I w tym przypadku akcje z chińskim rodowodem wypadają blado na tle najważniejszych rynków wschodzących (ang. emerging markets) i rozwiniętych. Spośród dużych emerging markets Chiny i Hong Kong są ewenementem. Należą do nielicznych rynków, które bez względu na to, czy analizuje się stopę zwrotu z indeksu akcji od początku tego roku, czy też w perspektywie ostatnich 12 miesięcy, są pod kreską licząc w dolarze.
Mieszany obraz jest widoczny na rynku długu skarbowego. 10-letnie papiery rządu Hong Kongu znajdują się w fazie wzrostu rentowności. Od lokalnego szczytu z początku kwietnia br., gdy wynosiły one 2,97%, przesunęły się do 3,90% obecnie. W Chinach z kolei można zaobserwować spadek rentowności – od tegorocznego maksimum ze stycznia na poziomie 2,97% „dziesiątki” powędrowały do 2,58% w sierpniu. Waluty związane z Państwem Środka słabną. Najbardziej dotyczy to juana – USD/CNY od stycznia br. poszedł w górę z 6,76 do 7,29. Dolar hongkongijski jest bardziej stabilny, choć od lipca i on nieco stracił – USD/HKD zwyżkował z 7,79 do 7,84.
A miało być tak przepięknie
Na przełomie obecnego i poprzedniego roku doszło do usunięcia większości istotnych ograniczeń wynikających z kolejnej odsłony pandemii koronawirusa w Chinach. Wielu inwestorów liczyło na to, że aktywność gospodarcza unormalizuje się, a efekt bazy (zaniżone dane makro z 2022 r. z powodu lockdownów) zadziała. Początek tego roku wyglądał całkiem obiecująco, ale wystarczyło kilka miesięcy, by się przekonać, że oczekiwania ekonomistów i inwestorów były wygórowane.
Sporo danych makro pozostawia wiele do życzenia. Zgodnie z szacunkami rządowymi realny wzrost gospodarczy w Chinach wyniesie ok. 5% w 2023 r. Wiele ośrodków analitycznych powątpiewa w realność tej prognozy – w ostatnim czasie na cięcia przewidywań co do wzrostu PKB poniżej 5% zdecydowały się m.in. JP Morgan, Morgan Stanley, Barclays i Nomura. I nie powinno to dziwić, gdyż najnowsze odczyty podstawowych agregatów makro stawiają pod poważnym znakiem zapytania te oczekiwania rządowe.
Wzrost sprzedaży detalicznej, bez której trudno sobie wyobrazić osiągnięcie wspomnianej prognozy, w lipcu wyniósł 2,8% rdr. Jest to jedna z najniższych dynamik od dziesięcioleci – wyraźnie to pokazuje poniższa infografika. A do odczytów sprzedaży detalicznej inwestorzy przywiązują dużą wagę, zwłaszcza, że od kwietnia tego roku władze chińskie zaprzestały publikacji wskaźnika zaufania konsumenckiego.
Niepokojąco wyglądają też dane dla inwestycji. Nawet przy nominalnym wzroście inwestycji w środki trwałe o 3,4% rdr w okresie styczeń-lipiec 2023, skorygowane sezonowo miesięczne dane wykazały zerowy wzrost w lipcu (był to drugi z rzędu miesiąc bez wzrostu). Jedną z przyczyn słabych inwestycji, zarówno państwowych, jak i prywatnych, jest fakt, że zapasy w sektorze przemysłowym na koniec 2022 r. osiągnęły najwyższy w historii poziom.
„Przy rekordowych zapasach krótkoterminowa zachęta do inwestowania w zwiększanie mocy produkcyjnych w sektorze przetwórstwa przemysłowego w pierwszej połowie 2023 r. była słaba. Jednak w pierwszej połowie zapasy spadły, być może przygotowując grunt pod zwiększone inwestycje w przyszłości. W czasie pandemii inwestycje prywatne nadal rosły, ale osłabły w porównaniu z tempem wzrostu inwestycji państwowych, a w pierwszej połowie 2023 r. inwestycje prywatne po raz pierwszy w historii spadły o 0,2%” – uważa Nicholas R. Lardy, nonresident senior fellow w PIIE.
Ogólna stopa bezrobocia w Chinach utrzymuje się na umiarkowanym poziomie. Jednak, gdyby przyjrzeć się jej bliżej, to pojawiają się rysy na szkle. Chodzi o bezrobocie wśród młodych ludzi (16-24 lata), które wykazuje tendencję rosnącą – w czerwcu osiągnęło ono 21,3%. To najwyższy poziom wskaźnika, odkąd rząd zaczął podawać te dane w 2018 r.
Poza spadkiem dochodów tej grupy wiekowej ma to też potencjalnie negatywne implikacje w wymiarze społeczno-politycznym. Wcześniejsze bowiem niepokoje (np. demonstracje lub protesty) były zwykle inicjowane przez studentów, czy szerzej – młodych ludzi. Gdyby doszło do powtórki tego typu wystąpień, to mogłoby to stanowić zagrożenie dla rządzącej partii. Być może mając to na uwadze rząd ogłosił, że zaprzestanie publikować odczyty stopy bezrobocia wśród młodych ludzi. Oficjalny powód, żeby doszlifować metodologię obliczania wskaźnika, choć trudno się oprzeć wrażeniu, że w rzeczywistości chodzi o to, by nie drażnić posępnymi odczytami młodszej części społeczeństwa.
Kłopotliwe na dłuższą metę mogą być trendy w zakresie inflacji konsumenckiej (CPI). W lipcu CPI znalazł się minimalnie pod kreską (-0,3% rdr). Dotyczyło to inflacji w rozumieniu szerokim (zaznaczona kolorem granatowym na poniższej infografice), a nie bazowej, czyli z wyłączeniem zmian cen żywności i energii (zaznaczona kolorem pomarańczowym). Długotrwała deflacja może doprowadzić do błędnego koła, które polega na odraczaniu wydatków konsumpcyjnych i inwestycyjnych przez gospodarstwa domowe oraz przedsiębiorstwa, stąd część inwestorów niecierpliwie wyczekuje odczytu CPI za sierpień, który poznamy 9 września.
Skoro jakieś dobro będzie tańsze w przyszłości, to nie ma sensu go kupować obecnie – modne ostatnio w Chinach stało się powiedzonko: „Jeżeli ty nie kupujesz, to ja też nie będę kupował, a cena spadnie o 200 juanów w następnym tygodniu”. A to z kolei negatywnie wpłynęłoby na tempo wzrostu gospodarczego. Zapewne m.in. z tego powodu chiński bank centralny delikatnie zmniejszył stopy procentowe w sierpniu – o ostatnich decyzjach chińskiego banku centralnego pisaliśmy TUTAJ.
Ostrożne podejście gospodarstw domowych jest już zresztą widoczne od dłuższego czasu. Dotyczy to m.in. sytuacji na rynku mieszkaniowym. China Real Estate Information Corp. poinformowała, że 100 największych deweloperów w kraju sprzedało w lipcu br. o 1/3 mniej mieszkań w ujęciu wartościowym w porównaniu z czerwcem. Okazało się to najniższym miesięcznym wynikiem w ciągu minionych trzech lat. Do tego ceny mieszkań znajdują się od pewnego czasu w trajektorii opadającej – spadki po raz ostatni w Chinach występowały w 2015 r.
Cofnięcie się popytu na nowe mieszkania ma wpływ na kondycję niektórych deweloperów, którzy posiłkowali się finansowaniem kredytowym. O kłopotach Evergrande słychać było od lat – firma złożyła niedawno wniosek o upadłość. Następny w kolejce zdaje się czekać lider sektora deweloperskiego – Country Garden (CG). Spółka przyznała, że spodziewa się stracić 7,6 mld dol. tylko w pierwszym półroczu tego roku i zamierza opuścić parkiet notowań giełdowych w Hong Kongu. Country Garden zobowiązała się do wybudowania tylko w 2023 r. ok. 700 tys. mieszkań. CG choć ma wprawdzie o ok. 40% mniej zobowiązań niż Evergrande (wciąż wynoszą one gigantyczne 199 mld dol., co powoduje, że niektórzy analitycy uznają ją za najbardziej zadłużony podmiot na świecie), to prowadzi jednak prawie cztery razy więcej projektów mieszkaniowych niż konkurent ubiegający się o upadłość. W efekcie rodzi to nie tylko poważny problem dla grona akcjonariuszy i obligatariuszy, ale również gospodarstw domowych planujących nabycie nowej nieruchomości, ponieważ zapłaciły one niezwykle dużą część wartości mieszkania z góry przed rozpoczęciem budowy.
A to może być nie koniec kłopotów firm deweloperskich. W sektorze działają też spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. Bloomberg policzył, że 18 z 38 chińskich państwowych deweloperów notowanych na giełdzie w Hongkongu zanotowało stratę netto w pierwszej połowie tego roku. Działalność deficytowa pogłębia się, gdyż w zeszłym roku stratę miało 11 deweloperów, a w 2021 r. ledwie czterech.
Marne widoki w krótkim terminie
O tym, że w krótkim terminie inwestorzy powinni się przygotować na okres wyrzeczeń przekonują słowa prezesa Meituan, które padły podczas „conference call” 25 sierpnia. Wang Xing, szef tego giganta specjalizującego się w internetowej sprzedaży produktów i usług konsumenckich, powiedział, że w trzecim kwartale wolumen dostaw żywności powinien spaść, lecz mimo to i tak firma będzie bardziej odporna (na spowolnienie w gospodarce – przyp. red.), niż inne sektory uzależnione od kondycji konsumentów. Dodał jednocześnie, że wyzwaniem dla Meituan są trudne otoczenie makroekonomiczne i ekstremalne warunki pogodowe. To rzadkość, gdyż inne platformy internetowe niechętnie odnoszą się do przyszłości – np. Alibaba czy JD.com. Inwestorzy poważnie przyjęli wypowiedź Wanga, a w efekcie kurs akcji Meituan w ciągu jednej sesji stracił blisko 6%.
Niewykluczone, że wyjście z zapaści postpandemicznej jeszcze trochę potrwa. Tej opinii są niektórzy ekonomiści, którzy twierdzą, że potrzeba czasu, aby druga największa gospodarka na świecie ruszyła pełną parą.
„Dlaczego chińska gospodarka nie radzi sobie jeszcze lepiej? […] Po pierwsze, poważna trauma związana z pandemią w Chinach zakończyła się dopiero w styczniu, podczas gdy mieszkańcy Zachodu poradzili sobie z pandemią dwa lata temu. […] Aby przezwyciężyć traumę związaną z Covid, rozwiązaniem jest czas i cierpliwość. Ożywienie wyraźnie trwa, ale może zająć jeszcze dwa kwartały. Kiedy byłem w Pekinie w maju, jeden z urzędników powiedział mi, że z jego analizy wynika, iż innym krajom powrót do poziomu wzrostu sprzed pandemii po ostatniej fali przypadków Covid-19 zajmował średnio 15 miesięcy. Chiny są mniej więcej w połowie tego okresu” – ocenił Andy Rothman, strateg inwestycyjny Matthews Asia.
Tego podejścia nie podziela Charlene Chu, starsza analityczka Autonomous Research. Ekspertka zauważyła, że ludzie wciąż postrzegają obecne zawirowania w gospodarce Państwa Środka jako cykliczny i krótkoterminowy problem, a w końcu Chiny i tak powrócą na ścieżkę wzrostu, na której były, i wszystko będzie dobrze. Chu sądzi, że te czasy bezpowrotnie już minęły i Chiny nie wrócą do dynamiki wzrostu PKB sprzed pandemii koronawirusa. Ma się dziać tak, ponieważ istnieje zbyt wiele problemów strukturalnych. Do tego dochodzą kwestie demograficzne, związane ze starzeniem się społeczeństwa i dużym bezrobociem wśród młodej populacji. Jej zdaniem nie jest też jasne, czy władze Chin w pełni rozumieją zagrożenia, które coraz wyraźniej majaczą na widnokręgu, gdyż decydenci cały czas podkreślają, że odbicie w sferze realnej po ponownym otwarciu postpandemicznym zajęło wszystkim innym krajom nieco czasu, dlatego ludzie muszą po prostu uzbroić się w cierpliwość.
O tym, że wciąż daleko do stabilnej fazy ożywienia przekonuje przemysłowy PMI. W lipcu osiągnął on wartość 49,3 pkt, a zatem sugeruje stagnacyjne środowisko gospodarcze. Najnowszy odczyt PMI przemysłowego opinia publiczna pozna 31 sierpnia. Analitycy spodziewają się, że wskaźnik osiągnie 49,5 pkt. O niebo lepiej sytuacja wygląda w przypadku PMI usługowego. Ten wskaźnik pokazuje duże ożywienie w sektorze usług – od lutego br. oscyluje on w przedziale ok. 54-58 pkt.
Działania stymulacyjne są wdrażane
Gospodarce chińskiej daleko od wolnorynkowej, stąd istotny wpływ na nią mają działania administracji rządowej. Niezadowalające efekty wychodzenia z impasu gospodarczego spowodowanego pandemią, jakie zaczęły ujawniać się późną wiosną br., spowodowały reakcję decydentów. Zaczęto wdrażać środki zaradcze, których celem jest przywrócenie odpowiedniego i zrównoważonego tempa wzrostu gospodarczego. Dochodzi do tego w wielu obszarach. O poluźnianiu polityki monetarnej była już mowa wcześniej. To jednak jedynie wierzchołek piramidy zmian.
Raport rządowy z 11 sierpnia ujawnia, że samorządy lokalne na szczeblu prowincji dostaną pozwolenie na emisję obligacji municypalnych o wartości do jednego biliona juanów (to odpowiednik ok. 150 mld dol.) w celu spłaty problematycznych zobowiązań pozabilansowych. Pozwoli to na rozwiązanie najpilniejszych problemów – zobowiązania wymagalne niebawem najprawdopodobniej zostaną zrolowane dzięki temu na dalsze terminy zapadalności. Nie rozwiąże to naturalnie kwestii solidnego bagażu długu samorządowego, jednak da w krótkim terminie wytchnienie finansom prowincjonalnym.
Władze sięgnęły też po kilka bodźców sanujących sytuację na rynku mieszkaniowym. Bankom komercyjnym nakazano niedawno obniżenie oprocentowania kredytów hipotecznych dla kredytobiorców będących w zwłoce, a także zmniejszenie wymaganego współczynnika zaliczki na poczet nowo budowanych nieruchomości dla gospodarstw domowych. Zmieniła się również narracja – rząd zrezygnował z wcześniejszych zapowiedzi, że nieruchomości są przeznaczone wyłącznie do mieszkania, a nie do spekulacji.
Pewne zmiany zaszły lub zajdą w sektorze przedsiębiorstw. Rząd zapowiedział ostatnio wprowadzenie ulg podatkowych dla małych przedsiębiorstw – zostaną one utrzymane do końca 2027 r. W piątek 18 sierpnia chiński nadzorca rynku giełdowego ogłosił, że dojdzie do wydłużenia godzin handlu, koszty zawierania transakcji na parkietach Państwa Środka zostaną obniżone o 30%, a ponadto zamierza on wspierać procesy skupów akcji i uwolnić animatorów obrotu. Ten ostatni pomysł jest najbardziej mglisty i przyjdzie poczekać, co kryje się tak naprawdę za tym postulatem.
Zreformowany ma być również system Hukou, niekiedy uważany za przejaw „chińskiego apartheidu”. To relikt z epoki lat 60-tych poprzedniego stulecia, który został wprowadzony, gdy na czele państwa stał Mao Zedong (obejmuje Chiny kontynentalne, ale już nie Hong Kong czy Makau). Miał na celu niedopuszczenie do masowej migracji ludności z obszarów wiejskich do miast. To jednak się nie udało – niektórzy eksperci szacują, że bez zezwolenia w miastach pracuje ok. 292 mln ludzi, którzy opuścili wieś. Taki status powoduje, że nie mogą oni korzystać z edukacji publicznej i opieki zdrowotnej poza miejscem, do którego zostali „przypisani”, a zatem w miastach nie mogą korzystać z tych zdobyczy cywilizacyjnych. Często tacy migranci nie mogą też kupić nieruchomości w nowym regionie.
Hukou zostanie zliberalizowane. Na początku sierpnia Chiny ogłosiły plany obniżenia poprzeczki dla uzyskania miejskiego Hukou. W ramach tej inicjatywy ma dojść do całkowitego wyeliminowania ograniczeń w przypadku miast liczących mniej niż 3 miliony mieszkańców i złagodzenia ich dla miast zamieszkałych przez 3-5 milionów ludzi. Dodatkowo plan rządowy zakłada też, że większe miasta będą zachęcane do złagodzenia niektórych ograniczeń w ramach systemu Hukou. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, gdyż pomysły liberalizacyjne były już ogłoszone w 2019 r. i póki co niewiele z tego wyszło.
To tylko przegląd najważniejszych inicjatyw, gdyż w rzeczywistości jest ich o wiele więcej, choć nie mają tak istotnego ciężaru gatunkowego jak te, które zostały przedstawione powyżej w tej analizie. Odnoszą się one m.in. do sektora pojazdów elektrycznych. Rada Państwa przedstawiła plany rozwoju infrastruktury przeznaczonej do ładowania pojazdów elektrycznych i zaproponowała dodatkowo zwolnienia podatkowe – w wysokości 100 tys. juanów (13,5 tys. dol.) na zakup pojazdów elektrycznych, które będą obowiązywać do 2025 r., i w kwocie 50 tys. juanów (6,8 tys. dolarów), które mają funkcjonować do 2027 r. Oprócz tego pojawiły się pomysły co do subsydiowania przez regiony wiejskie zakupów różnych artykułów wyposażenia wnętrz (np. sprzęt AGD), czy zachęcania restauracji do wydłużania godzin pracy i obniżania opłat za bilety wstępu do obiektów turystycznych.