Raportowanie ESG to koszty, ale i korzyści

Spełnianie standardów ESG i raportowanie w tym zakresie dla rosnącej liczby polskich firm staje się „być albo nie być” nie tylko w konkurencyjnym krajowym otoczeniu, ale przede wszystkim w europejskich łańcuchach dostaw. Towarzyszą temu wyzwania organizacyjne i koszty, ale także korzyści finansowe, bo taniej można wyemitować „zielone obligacje” albo zdobyć pożyczki na zrównoważone inwestycje.

Hasło ESG (ang. Environmental, Social and Corporate Governance) zdobywa coraz mocniejszą pozycję w świadomości polskich przedsiębiorców. Z roku na rok przybywa firm (np. z uwagi na kryteria wielkości przychodów czy zatrudnienia), dla których ESG, czyli publiczne informowanie o ich działaniach w obszarach środowiska, spraw społecznych i ładu korporacyjnego, staje się nie tylko dobrowolnym gestem, będącym często konsekwencją prowadzonych wcześniej działań CSR (społeczna odpowiedzialność biznesu) czy wdrożonych norm ISO, ale także obowiązkiem prawnym, wynikającym także np. z notowania na giełdzie, albo konkurencyjną koniecznością z uwagi na wymogi kontrahentów. Pewne jest jedno: kierunek regulacji europejskich i krajowych w tym zakresie nie pozostawia żadnych wątpliwości – standardy ESG mają stać się podstawą szerszej strategii zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw. Zatem w praktyce nikt nie może powiedzie: „mnie to nie dotyczy”, bo koszty biznesowe zaniechania mogą być gigantyczne, łącznie z zagrożeniem dalszego prowadzenia działalności.

Z raportu przygotowanego przez centrum analityczne Polityka Insight na zlecenie Fundacji Przyjazny Kraj: „Raportowanie ESG w praktyce polskich przedsiębiorstw”, napisanego w formule przewodnika, który może być kompasem działań przedsiębiorców, szczególnie małych i średnich (MSP), wynika, w ciągu następnych sześciu lat raportowanie ESG obejmie w Unii Europejskiej wszystkie duże firmy oraz małe i średnie przedsiębiorstwa giełdowe. O ile w 2021 r. coroczne raporty niefinansowe (ESG) musiało przygotowywać w Polsce tylko ok. 300 firm, to do 2027 r. liczba ta wzrośnie do ok. 3500. Jednak temat ESG powinien pilnie znaleźć się wśród priorytetów nie tylko największych firm, ale przede wszystkim małych i średnich (MSP), a nawet… mikroprzedsiębiorców.

Łańcuchy dostaw a ESG

Wszystko przez łańcuchy dostaw, w których uczestniczą rzesze polskich firm, zarówno na rynku wewnętrznym, jak i np. europejskim. Jeśli duży branżowy gracz, wytwarzający finalne produkty, raportuje np. „ślad węglowy” i działania w kierunku gospodarki niskoemisyjnej, aby mógł zrobić to rzetelnie będzie musiał otrzymywać takie informacje także od swoich dostawców. Właśnie z powodu łańcuchów dostaw raportowanie ESG pośrednio wpłynie także na MSP pozagiełdowe oraz mikroprzedsiębiorstwa, a tych według GUS w 2021 roku było w Polsce ponad dwa miliony, co znacząco rozszerza grupę zainteresowanych firm. Chcąc zachować pozycję w łańcuchach dostaw będą musiały włączyć się w jeszcze jeden łańcuch: raportowania ESG, aby nie wypaść z rynkowej rywalizacji mając nawet jakościowo dobry i w atrakcyjnej cenie produkt czy usługę, bo to będzie za mało, aby go móc sprzedawać do pożądanych odbiorców. Dlatego raport przedstawia ścieżkę i oś czasu raportowania ESG dla firm różniej wielkości.

– Raportowanie ESG powinno być traktowane jako proces, a nie jako coroczny obowiązek – dobrze skonstruowany raport może być kompasem rozwoju firmy oraz listą kontrolną wszystkich obszarów jej działalności. Dane powinny być zbierane regularnie, aby uniknąć braków w końcowym raporcie. Za przygotowanie raportu powinna odpowiadać osoba lub zespół z właściwymi kompetencjami. Dodatkowo kontrolę nad całym procesem powinien sprawować wybrany członek zespołu zarządzającego firmą, np. członek zarządu – wskazuje autor raportu Ryszard Kolasiński, analityk ds. energetycznych Polityki Insight.

Zagranica też ma znaczenie

Czasem dodatkowy impuls dla krajowych firm może przyjść z zagranicy. Przykładem jest obowiązująca od 1 stycznia 2023 roku niemiecka ustawa o zachowaniu należytej staranności w łańcuchu dostaw (Lieferkettengesetz, LkSG). Raport wyjaśnia, że powstała w celu wzmocnienia kontroli nad przestrzeganiem praw człowieka i standardów środowiskowych w całym łańcuchu dostaw danego przedsiębiorstwa i definiuje ona potencjalne zagrożenia oraz normy prawne, w odniesieniu do kilkunastu międzynarodowych konwencji. W efekcie niemieckie firmy będą zobowiązane do raportowania m.in. o przeciwdziałaniu pracy dzieci i dyskryminacji czy przestrzeganiu prawa pracy. Regulacja kładzie też nacisk na kwestie środowiskowe, takie jak np. nielegalne pozyskiwanie surowców. LkSG obejmuje przedsiębiorstwa, dla których Niemcy są głównym miejscem prowadzenia działalności lub które mają w tym kraju swój oddział. Zakres obowiązywania ustawy został początkowo ograniczony do firm zatrudniających w Niemczech co najmniej 3000 pracowników. Jednak od 1 stycznia 2024 r. obejmie też ona przedsiębiorstwa zatrudniające co najmniej 1000 pracowników, a w kolejnych latach planowane są dalsze rozszerzenia ustawy. Dodatkowo LkSG wpłynie też na dostawców (związanych bezpośrednimi umowami) i poddostawców (dostawców dostawców) wyżej wymienionych firm. Efekt będzie taki, że w związku z LkSG firmy oraz ich dostawcy będą zobowiązani np. do  bieżącej analizy ryzyka w łańcuchu dostaw, wdrożenia środków zapobiegawczych i naprawczych w przypadku wykrycia nadużycia czy stworzenia kanałów informowania o nadużyciach. Z uwagi, że od lat Niemcy pozostają dla Polski kluczowym partnerem handlowym, ustawa LkSG w bezpośredni sposób wpłynie na obowiązki i działalność polskich przedsiębiorstw. Polscy dostawcy niemieckich firm już w 2023 r. będą musieli raportować im o czynnikach niefinansowych, więc zegar bije…

Koszty, koszty, koszty…

Raportowanie ESG wiąże się z kosztami, które w zależności od wielkości firmy są mniej lub bardziej uciążliwe. W raporcie podano analizę takich kosztów wg Komisji Europejskiej, która opracowała je na podstawie danych dwóch tysięcy przedsiębiorstw. Jak z niej wynika, dla dużej spółki giełdowej, która dotychczas już raportowała w ramach unijnej dyrektywy, średni roczny koszty raportowania to ok. 320 tys. euro. Dla dużej firmy, która nie jest notowana na giełdzie i dotychczas nie raportowała, coroczne koszty to ok. 40 tys. euro (osobno jednorazowo trzeba także ponieść koszty samego wdrożenia raportowania).

– W wartościach bezwzględnych najwyższe koszty poniosą więc największe, notowane przedsiębiorstwa, będące jednostkami zainteresowania publicznego. Jako takie są bowiem złożonymi organizacjami o dużej liczbie pracowników, szerokim wpływie i dużej produkcji. Względnie – w odniesieniu do obrotu, na największe wydatki muszą się natomiast przygotować przedsiębiorstwa pozagiełdowe, które dotychczas nie przygotowywały raportów ESG, szczególnie o relatywnie niskich przychodach – wnioskuje w raporcie jego autor Ryszard Kolasiński. Mikroprzedsiębiorstwa znajdą się w szczególnej sytuacji, bo choć jeszcze przez kilka lat dla nich raportowanie danych niefinansowych nie będzie obowiązkowe, to wcześniej ujawniania danych o ESG mogą od nich wymagać więksi kontrahenci (Komisja Europejska wskazała na ten element w analizach ryzyka w łańcuchach dostaw). Kosztem zaniechania może być utrata kontraktów z dużymi firmami, a w ich miejsce wejdą konkurenci.

Ale też szansa na tańsze kredyty

Jednak wdrożenie i raportowanie ESG to nie jedynie koszty ponoszone przez firmy, ale – obok obrony pozycji rynkowej lub zdobycia przewagi konkurencyjnej – także potencjalnie wymierne korzyści finansowe. Związane są one przede wszystkim z możliwością uzyskania tańszego finansowania np. z emisji „zielonych obligacji” lub pożyczek bankowych. Inwestorzy giełdowi oraz instytucje finansowe są skłonni żądać niższego nawet o kilkanaście punktów bazowych oprocentowania od firm, które transparentnie i rzetelnie raportują ESG, albo wręcz uzależnić od tego warunku udzielenie finansowania. Z kolei inwestorzy giełdowi są bardziej skłonni inwestować w spółki kierujące się ESG, a część w swoich portfelach inwestycyjnych wręcz kieruje się tymi kryteriami. Dlatego gotowi są płacić „zieloną” premię w wycenach, a także zwracają uwagę na indeksy giełdowe, które obejmują spółki spełniające kryteria ESG. Z drugiej strony, firmy obciążone dużym „śladem węglowym” mogą być omijane przez inwestorów, szczególnie europejskich. Jednak samo historyczne odziedziczenie w procesach produkcyjnych „śladu węglowego” wcale nie dyskwalifikuje spółek w rozumieniu ESG, co jest bardzo ważne w Polsce, ponieważ wśród instytucji finansowych popularność zdobywa podejście „best efforts”, czyli deceniania tych firm, które tak zmieniają swoją politykę, że idą w kierunku zrównoważonego rozwoju, szczególnie gospodarki nisko- i zeroemisyjnej. Dlatego takie firmy z „best efforts” też mają duże szanse na uzyskanie finansowania, np. w formule SLL (Sustainability Linked Loan – kredyt powiązany ze zrównoważonym rozwojem) jeśli kapitał posłuży np. finansowania transformacji energetycznej.

W polskich realiach można dostrzec skłonności do przeważania w raportowaniu ESG elementu „E” (Environmental) z uwagi na charakter gospodarki silnie uzależnionej od produkcji energii z węgla, a także obecności energochłonnego przemysłu, i niedoważanie elementów „S” (Social) oraz G (Corporate Governance). Tymczasem w dojrzałych gospodarkach europejskich coraz większego znaczenia nabiera właśnie przestrzeganie spraw społecznych związanych np. z minimalizowaniem luki płacowej między kobietami i mężczyznami albo różnorodnością w zarządach i radach nadzorczych. Również wysoką wagę mają kwestie ładu korporacyjnego, bo wpływają na ocenę firm i decyzje o zaangażowaniu inwestorów giełdowych. Dlatego autor raportu w zbiorze dobrych praktyk raportowania ESG wskazuje, że treść powinna dotyczyć wszystkich trzech obszarów ESG, a nie tylko wybranych – dogodnych dla przyjętej strategii biznesowej, zaś wszystkim obszarom powinno zostać poświęcone proporcjonalnie dużo miejsca.

Więcej w raporcie „Raportowanie ESG w praktyce polskich przedsiębiorstw” dostępnym do bezpłatnego pobrania w formacie PDF znajdziesz TUTAJ.


Tomasz Prusek, publicysta i prezes zarządu Fundacji Przyjazny Kraj

Tomasz Prusek – publicysta ekonomiczny, prezes zarządu Fundacji Przyjazny Kraj, która m.in. prowadzi badania i analizy ekonomiczne, wspiera rozwój przedsiębiorczości oraz projekty edukacyjne.

Dziennikarz-politolog, absolwent Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studia doktoranckie w Międzywydziałowym Zakładzie Studiów Amerykańskich UJ. Przez 25 lat pisał w „Gazecie Wyborczej” m.in. o rynku kapitałowym, nadzorze finansowym i corporate governance.

Laureat nagród i wyróżnień dziennikarskich: Akademii Ekonomicznej w Krakowie (Nagroda im. Eugeniusza Kwiatkowskiego 1996) za artykuł „Rok audytora” w miesięczniku „Gra na giełdzie”, „Rzeczpospolitej” i Coopers&Lybrand (wyróżnienie w konkursie „Kierunki rozwoju gospodarki polskiej do 2005 r.), Business Centre Club („Ostre Pióro” za propagowanie edukacji ekonomicznej), Citibank Handlowego we współpracy z Uniwersytetem Columbia (II nagroda w „Citigroup Journalistic Excellence Award), Fundacji Edukacji Rynku Kapitałowego (nagroda „Skrzydlaty FERK”),  Fundacji Batorego (nagroda specjalna w konkursie „Tylko ryba nie bierze?”), Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (wyróżnienie w konkursie o Nagrody SDP w 2007 r.). W konkursach Grand Press 2003 i 2012 nominowany w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne.

W 2005 r. nominowany do tytułu „Osobowość Rynku Finansowego i Kapitałowego 2005 r.”. Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych uhonorowało go tytułem „Dziennikarz Roku 2011”. W 2015 był wśród laureatów plebiscytu „Ludzie i instytucje rynku finansowego 2015” CFA Society Poland i gazety giełdy „Parkiet”.

Autor powieści o kulisach rynku kapitałowego „K.I.S.S.” oraz „P.I.I.G.S.”. Współautor książek: „Regulowany rynek kapitałowy w Polsce. Początki” oraz „Raport roczny spółki publicznej”.