Analiza ISBiznes.pl: Chiny – najpierw Azja Środkowa. Potem… Europa?

Wielki plan rozwoju Azji Środkowej za chińskie fundusze i pod kierownictwem Pekinu, kontrakty zbrojeniowe, osłabienie pozycji Rosji, czy powrót do idei Pasa i Szlaku – wydarzenia 19 maja wyraźnie pokazują zwrot jaki dokonuje się w polityce Pekinu. Zwrot, który będzie wymagał zmiany polityki europejskiej.

Szczyt Chiny – Azja Środkowa w Xi’an, w prowincji Shaanxi w Chinach przyniósł ujawnienie oczekiwanego od jakiegoś czasu planu całkowitej zmiany polityki wobec państw tego regionu. Na taką, która oznacza całkowite oderwanie ich od Rosji i stworzenie partnerstwa a właściwie organizacji gospodarczo-obronnej z Chinami.

Przemawiając na szczycie firmujący ten plan przewodniczący Komitetu Centralnego i zarazem szef państwa Xi Jinping stwierdził, że Chiny są gotowe skoordynować strategie rozwojowe z Kazachstanem, Kirgistanem, Tadżykistanem, Turkmenistanem i Uzbekistanem oraz promować modernizację wszystkich tych krajów. Chiny i kraje Azji Środkowej mogą według niego „pogłębić zaufanie oraz silnie wspierać podstawowe interesy państwowe, jak suwerenność, niepodległość, godność narodowa i długoterminowy rozwój”.

„Chiny są gotowe pomóc krajom Azji Środkowej w poprawie egzekwowania prawa, bezpieczeństwa i budowy zdolności obronnych” – dodał.

Po swoistej podbudowie ideologicznej propozycji współpracy wojskowej, przyszła pora na propozycje gospodarcze. Mają więc zostać odnowione i „przystosowane do obecnych czasów dwustronne umowy inwestycyjne”, zwiększony wolumen transgranicznych przewozów towarowych w regionie oraz stworzony system kredytowania przez banki chińskie, nie tylko inwestorów z Państwa Środka chcących prowadzić działalność w krajach Azji Środkowej, ale i dla firm miejscowych.

Xi zauważył, że takie dofinansowanie zachęci biznes do tworzenia miejsc pracy czy budowy magazynów. Chińczycy chcą też budowy infrastruktury kolejowej, co Xi nazwał „promocją turystyki”, ale istotniejsze będą dwa inne zastosowania: przewozy cargo zwłaszcza transgraniczne i ewentualny transport wojskowy, do którego Chińczycy przywiązują wielką wagę.

„Aby wzmocnić naszą współpracę i rozwój Azji Środkowej, Chiny zapewnią krajom Azji Środkowej łącznie 26 miliardów juanów (3,8 miliarda dolarów) wsparcia finansowego i dotacji” – powiedział Xi.

Wymiana handlowa pomiędzy krajami Azji Środkowej a Chinami pobiła w 2022 roku rekord z wartością 70 mld dolarów. Liderem jest tu Kazachstan z 31 mld dolarów. Chiny chcą za jej pomocą zapewnić sobie większe bezpieczeństwo żywnościowe i energetyczne poprzez inwestycje w miejscowe rolnictwo i energetykę. Nie jest wiec niczym dziwnym, że Xi stwierdził, iż konieczne będzie przyspieszenie budowy odgałęzienia D gazociągu Chiny-Azja Środkowa, wzywając jednocześnie swoich nowych partnerów do zwiększenia handlu ropą i gazem, rozwijania transgranicznej współpracy energetycznej, poszukiwania nowych źródeł energii, jak OZE, oraz „pokojowego wykorzystania energii jądrowej”.

„Będziemy wspólnie wspierać nowy paradygmat głęboko uzupełniającej się i korzystnej dla wszystkich współpracy na wysokim szczeblu” – powiedział na późniejszej konferencji prasowej.

Nowa polityka Chin oznacza wielkie zagrożenie dla Rosji, która 19 maja symbolicznie straciła kontrolę nad byłymi republikami Azji Środkowej, więcej – została z nich eksmitowana. Bezpośrednim powodem była polityka rosyjska w całym regionie. Uznając państwa Azji Środkowej za „byłe republiki, które i tak kiedyś znowu przyłączymy”, kolejne władze rosyjskie nie robiły nic, by przyciągnąć do Rosji choćby miejscowe elity. Rosja nie inwestowała w Azji Środkowej na większą skalę – porozumienia z miejscowymi firmami zawierały tylko znaczące podmioty w rosyjskiej gospodarce, jak Gazprom czy Rosnieft i dotyczyły one eksploatacji ropy i gazu z miejscowych złóż. Przyczyn było wiele, jednak najważniejszą był brak funduszy. Region nie miał dla Rosji aż tak wielkiego znaczenia gospodarczego jak polityczne i militarne.

„Kilkanaście lat po rozpadzie ZSRR Rosja starała się utrzymać pozycje monopolisty w tranzycie ropy i gazu z Turkmenistanu i Kazachstanu do Europy. Nie dysponowała natomiast odpowiednim potencjałem inwestycyjnym, który mógłby skutecznie wiązać państwa regionu z Moskwą. W tej sytuacji głównym celem polityki rosyjskiej było budowanie strefy własnych interesów przy wykorzystaniu instrumentów kulturowych, politycznych i wojskowych oraz hamowanie lub ograniczanie wpływów chińskich i amerykańskich. W 2000 r. zdefiniowane zostały rosyjskie interesy w Azji Centralnej. Obowiązują one w ogólnym zarysie do dziś. Za najważniejsze uznano zapewnienie stabilizacji w regionie drogą dwustronnych porozumień i traktatów ze wszystkimi państwami. Kolejnym celem polityki rosyjskiej było wykorzystanie ich geopolitycznych atutów do rozwiązywania problemów, z którymi Rosja boryka się jako regionalne i światowe mocarstwo. Jako priorytetowe zadanie określono zdobycie międzynarodowego uznania kluczowej roli Rosji w regionie” – pisze Eugeniusz Mironowicz w swojej analizie „Azja Centralna – rola regionu w geopolityce rosyjskiej”.

Rosjanom sprzyjało, że w większości państw Azji Środkowej dominującym ustrojem stał się autorytaryzm, zaś opozycja zwykle gromadziła się pod sztandarem islamu lub wręcz islamu wahhabickiego, radykalnego. To ułatwiało działanie zarówno miejscowym mocno skorumpowanym elitom, jak i samym Rosjanom, którzy kilkukrotnie udzielali im pomocy wojskowej w likwidacji opozycyjnych milicji islamskich. W porozumieniu z rządem Tadżykistanu wojsko rosyjskie nawet przez kilkanaście lat chroniło granicę afgańską tego państwa. Dla Rosji stabilne i objęte „ochroną” z jej strony, choć coraz biedniejsze republiki poradzieckie stanowiły pomost do Chin, Iranu, Indii i Pakistanu.

Jednak po 2014 roku Rosja coraz bardziej izolowana wskutek wojny z Ukrainą przeoczyła, że elity państw Azji Środkowej, chcąc zachować władzę i choćby pewną popularność w społeczeństwie zaczęły odwoływać się do takich samych działań jakie najwcześniej podjął rząd Saparmurta Nijazowa w Turkmenistanie. Odwołał się on do miejscowego nacjonalizmu, izolacjonizmu i swoiście pojętego niezaangażowania, co w praktyce przełożyło się na ograniczanie wszelkich przejawów obecności rosyjskiej w życiu publicznym państwa. Tą drogą najszybciej poszedł Kazachstan gdzie obecnie Rosjanie są wręcz rugowani z administracji państwowej, zaś ostatnio także Kirgistan, Uzbekistan i Tadżykistan.

Obecny ruch Xi Jinpinga i porozumienie z Xi’an, prawdopodobnie będą początkiem działania nowego bloku gospodarczego, co najmniej krytycznie nastawionego wobec Moskwy i reprezentującego po prostu interesy lokalne i chińskie w regionie. Rosja nie ma żadnych instrumentów poza dyplomatycznymi, by przerwać proces tej oczywistej secesji, zaś jak twierdzą analitycy przywoływani przez Bloomberg, „nawet wydanie trzykrotności sumy obiecanej przez Xi państwom Azji Środkowej nie będzie wysoką ceną za utrzymanie tego regionu w gospodarczej i politycznej zależności”.

Pięć byłych republik radzieckich, oferuje przy tym Chinom alternatywne trasy transportu paliwa, żywności i innych towarów w przypadku zakłóceń innych tras transportowych. Co prawda konieczna będzie rozbudowa infrastruktury kolejowej i drogowej, ale Xi już o tym w swoim przemówieniu wspomniał.

Chiny wygrały też grę w polityczny PR. Wątpliwe, by uczestnicy szczytu G7 widzący w Chinach nie tylko konkurencję, ale przyszłego wroga, co w dużej mierze odpowiada prawdzie, znaleźli obecnie w Azji Środkowej sojuszników. Chyba, że w grupach opozycyjnych, chcących obalić miejscowe władze, ale mogą wtedy łatwo zasłużyć na etykietkę „sponsorów terroryzmu”. Tu warto przytoczyć ciekawy passus z przemówienia Xi, który powiedział o „budowaniu zdolności obronnych” i „zapewnieniu bezpieczeństwa” w regionie. Czy oznacza to chińskie bazy wojskowe? Niewykluczone, aczkolwiek w bardziej odległym, co najmniej dekadowym horyzoncie czasowym. Na pewno natomiast oznacza ofertę chińskiej branży zbrojeniowej dla armii pięciu państw Azji Środkowej. Prawdopodobnie też za chińskie kredyty. Wiadomo co interesuje miejscowe siły zbrojne – systemy przeciwlotnicze FK-3, drony CH-92A i Loong Wing, systemy artyleryjskie, bojowe wozy piechoty na miejsce poradzieckich coraz bardziej sypiących się z braku podzespołów bmp-1, a nawet JF-17 – tanie maszyny dla ich Sił Powietrznych. Dla rosyjskiej zbrojeniówki ta oferta byłaby śmiertelnie groźna, bo nie dość, że oznaczałaby utratę ważnych klientów, to jeszcze tworzyłaby „przyczółek” dla chińskich systemów wojskowych tuż u granic Rosji.

Warto wspomnieć, że dla Chin pierwszoplanową inwestycją w długim horyzoncie czasowym jest budowa w regionie międzynarodowego korytarza transportowego przez Morze Kaspijskie. Jak powiedział na ceremonii podpisania umowy  Xi, przez Azję Środkową mają jeździć pociągi Chiny-Europa, co oznacza powrót inicjatywy Pasa i Szlaku, którą wojna w Ukrainie zupełnie zablokowała.

Chińskie „niebezpieczeństwo gospodarcze” zaczynają dostrzegać politycy europejscy. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel powiedział 19 maja, że w interesie UE leży utrzymanie „stabilnej i konstruktywnej” współpracy z Chinami. Po raz pierwszy Unia widzi Chiny jako jednocześnie „partnera, konkurenta i zagrożenie” przy czym w wielu obszarach to ostatnie postrzeganie zaczyna przeważać.

UE chce „zminimalizować ryzyko i zmniejszyć nadmierną zależność od Chin, zdywersyfikować stosunki (z tym krajem – red.), aby zająć się nieuczciwymi praktykami. Musimy ponownie zrównoważyć nasze stosunki handlowe i stworzyć prawdziwie równe warunki działania dla naszych firm i dla naszych pracowników” – powiedział Michel w Hiroszimie.

„Stabilne i konstruktywne stosunki z Chinami leżą w naszym wspólnym interesie. Biorąc pod uwagę swoją rolę w społeczności międzynarodowej i wielkość gospodarki, Chiny ponoszą szczególną odpowiedzialność na świecie i muszą przestrzegać międzynarodowych zasad” – dodał.

Tradycyjnie też już Michel wezwał Chiny do wykorzystania swojego wpływu na sąsiada w celu zakończenia wojny na Ukrainie. Jednak jest to „polityczne zaklęcie, w które w Unii mało kto już wierzy” – stwierdza francuski dziennik Le Monde.

Dzwonkiem alarmowym dla Europy może być niespodziewane oświadczenie wiceprezesa i globalnego dyrektora wykonawczego jednego z największych producentów farmaceutyków – koncernu AstraZeneca. Na uroczystym spotkaniu z okazji 30-lecia firmy Wang Lei oświadczył, że AstraZeneca będzie w Chinach patriotyczną firmą w Chinach, która „kocha Partię Komunistyczną”

„Zbuduj lokalną, ponadnarodową firmę, która kocha Partię Komunistyczną i kocha kraj” – powiedział Wang w swojej prezentacji dla kilkuset uczestników z chińskiej kadry kierowniczej koncernu.

Wydaje się na pierwszy rzut oka, że może to być wyraz pewnego dość cynicznego pragmatyzmu, bowiem AstraZeneca rozbudowuje swoje zakłady w Chinach, inwestując 450 mln dolarów w budowę fabryki do produkcji inhalatorów. W ubiegłym roku Chiny odpowiadały za 13% całkowitej sprzedaży AstraZeneca, a firma jest największym w tym kraju producentem leków. Także odkąd Chiny zaczęły ponownie otwierać swoje granice na początku tego roku po zakończeniu trzyletniej polityki „zero COVID”, wielu szefów zagranicznych firm, w tym dyrektor generalny AstraZeneca Pascal Soriot i Tim Cook z Apple, złożyło wizytę w tym kraju, aby podkreślić swoje zaangażowanie w miejscową gospodarkę.

Jednak choć wiele lokalnych firm w ostatnich latach publicznie przysięgało wierność rządzącej Komunistycznej Partii Chin, zwłaszcza ostatnio, gdy prezydent Xi Jinping wzmacniał rolę partii w chińskim społeczeństwie i gospodarce, takie komunikaty ze strony firm zagranicznych są niezwykłe. Chińscy internauci przypomnieli też i inne słowa Wang Lei, że „Chiny mogłyby wykupić większość firm zachodnich, nawet tych największych, i właściwie nie wiadomo czemu tego nie robią. Powinno się to zrobić choćby na jednej-dwóch firmach, by Zachód poznał siłę Chin”. Zostało to w Chinach ocenione jako przykład „prawdziwego patriotyzmu”, ale też i pokazało dobitnie zachodnim udziałowcom i zarządom koncernów, że mogą stracić wpływ na sporą część swojej firmy jeśli w managemencie znajdzie się Chińczyk z Chin kontynentalnych. A grozi to poważnymi problemami aż do utraty wiodącego rynku amerykańskiego włącznie, bowiem Departament Stanu i Departament Handlu chroniąc amerykańskie firmy, zamykają miejscowy rynek przed przedsiębiorstwami kontrolowanymi przez Chińczyków. Chiny zaczynają więc być coraz bardziej nie przebierającym w środkach konkurentem dla USA i Europy. Co może zbliżyć Europę do USA,  które już od pewnego czasu uważają Chiny za takiego samego wroga jak Rosja.