Psychodeliki na celowniku biznesu i nauki

Psychodeliki przeżywają swój renesans. Widać to choćby po zainteresowaniu inwestorów, którzy sypnęli groszem. Jeszcze w 2017 r. zasilili kwotą ok. 14 mln dol. pięć projektów, związanych z rozwojem badań nad tymi substancjami. W 2021 r. było to już 1,9 mld dol., które zostało przeznaczone na 104 projekty. Skorelowane z tym jest zainteresowanie środowiska naukowego. Jeszcze w 2010 r. według danych Web of Science pojawiło się ok. 400 prac na temat psychodelików. W 2022 r. było ich już ok. 1300. Wygląda na to, że niektóre kręgi społeczne widzą ukryty potencjał w tej grupie substancji.

Psychodeliki to grupa substancji psychoaktywnych, które wywołują zmiany percepcji (świadomości), sposobu myślenia oraz sposobu odczuwania emocji. Większość z nich jest pochodzenia nienaturalnego – powstają w drodze syntezy laboratoryjnej (np. LSD). Jedynie kilka jest pochodzenia naturalnego. Mowa m.in. o psylocybinie (składnik niektórych gatunków grzybów, zwanych niekiedy magicznymi), meskalinie (kaktusy, w tym pejotl), czy dimetylotryptaminie (np. ayahuasca). W tej analizie będzie mowa wyłącznie o medycznych zastosowaniach psychodelików, choć niektórzy używają ich w celach rekreacyjnych. Pierwszy raz o tym zagadnieniu pisaliśmy TUTAJ.

Jakiekolwiek ich produkowanie i posiadanie niemal na całym świecie jest nielegalne (w tym w Polsce) – zakazała tego ONZ w Konwencji o substancjach psychotropowych z 1971 r. Mimo to, sporo się w tej mierze ostatnio zmieniło. Zgodnie z danymi Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, w kilku krajach możliwa jest uprawa, sprzedaż i posiadanie grzybów psylocybinowych (np. Bułgaria, Brazylia, Jamajka czy Samoa). Odmienną politykę prowadzą inne państwa – choć psychodeliki są w tam zabronione, to odstąpiono od ich kryminalizacji. To przypadek Kanady, Hiszpanii, Portugalii i Szwajcarii.

Kolejny wyłom w dostępie do substancji psychodelicznych został poczyniony w tym roku. Najpierw z początkiem stycznia władze amerykańskiego stanu Oregon zalegalizowały używanie psylocybiny, ale pod pewnymi warunkami. Regulacja Oregon’s Ballot Measure 109 pozwala Oregon Health Authority na licencjonowanie i regulowanie produkcji, transportu i sprzedaży produktów psylocybinowych oraz nadzorowanie usług związanych z tymi substancjami. Legalizacja nie dotyczy użycia rekreacyjnego, a także sprzedaży detalicznej grzybów.

Osoby powyżej 21 roku życia mogą pod nadzorem specjalistów w centrach opieki zdrowotnej spożywać grzyby psylocybinowe w celach terapeutycznych. Ta usługa nie podlega refundacji z ubezpieczenia. A zatem jej dostępność będzie najprawdopodobniej ograniczona, gdyż szacuje się, że koszt tylko jednej sesji terapeutycznej może kosztować setki, jeśli nie tysiące dolarów.

Jeszcze dalej poszli Australijczycy. Therapeutic Goods Administration (TGA) uznała psychodeliki jako leki i zezwoliła na używanie magicznych grzybów i MDMA (3,4-metylenodioksymetamfetamina, popularnie określana jako ecstasy), w niektórych chorobach psychicznych. Można je będzie stosować po przepisaniu terapii przez psychiatrę tylko w dwóch przypadkach. Psylocybina ma być używana w depresji lekoopornej, zaś MDMA w leczeniu zespołu stresu pourazowego (PTSD). W pozostałych przypadkach psychodeliki będą wciąż uważane za substancje zakazane.

Szkodliwość substancji psychoaktywnych

Psychodeliki cieszą się złą sławą bodaj od czasów ruchu hippisów, który najmocniej uzewnętrznił się w drugiej połowie lat 60. i pierwszej połowie lat 70., zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Dzieci Kwiaty kontestowały rzeczywistość sięgając po substancje psychoaktywne – m. in. po LSD czy grzyby psylocybinowe. Wówczas używano je w celach rekreacyjnych. Zespół kierowany przez profesora Davida Nutta, brytyjskiego naukowca uważanego za jeden z większych światowych autorytetów w dziedzinie substancji psychoaktywnych, przeprowadził przed laty badanie na temat ich szkodliwości. Wyniki były zaskakujące w kontekście obiegowych opinii. Pewnie niektórzy czytelnicy ISBiznes.pl będą zdziwieni na wieść, że najbardziej szkodliwą substancją psychoaktywną jest alkohol. Z pełną treścią badania zapoznasz się TUTAJ. Wyniki tego badania zostały zgromadzone na poniższej infografice (kolorem niebieskim została oznaczona szkodliwość substancji dla otoczenia, zaś beżowym szkodliwość dla osoby używającej substancji).

Źródło: Nutt et al. (2010)

Nutt zasiada w radzie naukowej Compass Pathways, jednej z wiodących giełdowych firm psychodelicznych. Dostrzega ogromny potencjał drzemiący w terapeutycznych zastosowaniach wybranych psychodelików. Dotyczy to przede wszystkim psylocybiny. Bliżej z jego poglądami – m.in. w tej materii – można zapoznać się w pouczającym wywiadzie, jakiego udzielił Poradnikowi Zdrowie, który znajdziesz TUTAJ.

Zadziwiające właściwości psychodelików

Psychodeliki wywołują głębokie zmiany stanu świadomości, dzięki czemu mogą wpływać m.in. na wzorce myślowe. Zaburzają pracę sieci stanu spoczynkowego mózgu (ang. default mode network, w skrócie: DMN). DMN jest zespołem obszarów aktywnych, gdy mózg nie jest skupiony na realizacji konkretnego zadania, czyli, gdy ludzkie myśli podążają własnym biegiem. Zdaniem analityków brytyjskiej Edison Group DMN jest obszarem mózgu odpowiedzialnym za ogólne poczucie naszego „ja”, a ponadto za to, w jaki sposób człowiek myśli o innych i jak pojmuje wydarzenia z przeszłości oraz wyobraża sobie przyszłość. Psychodeliki wyłączają na pewien czas większość DMN. Mogą wtedy być tworzone nowe połączenia neuronów, zanim mózg ponownie zreorganizuje się. Umożliwia to pacjentom wyrwanie się z negatywnych i powtarzających się schematów myślowych. Tymczasowy stan wywołany psychodelikami może dać też pacjentom zdolność do przetwarzania emocji i wspomnień.

Na te aspekty zwróciła uwagę Urszula Kozłowska, doktor nauk biologicznych Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN i ekspertka Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego. Specjalistka wskazała, że według wstępnych badań na małej grupie pacjentów dwie dawki psylocybiny mogą być równie skuteczne jak kilkadziesiąt dawek escitalopramu, leku z grupy SSRI przepisywanego często osobom ze zdiagnozowaną depresją. Zgodnie z zaproponowaną teorią, psychodeliki mogą mieć zdolność do „resetowania” i „re-synchronizowania” połączeń między poszczególnymi strukturami w mózgu, dzięki czemu objawy depresji ulegają osłabieniu, a pacjent nabiera chęci do podjęcia pozytywnych zmian w swoim życiu.

Do jakich terapii mogą być użyteczne psychodeliki?

Jest ich sporo. Najczęściej mówi się, że mogą być one pomocne w terapiach w depresji, zespole stresu pourazowego (PTSD) czy uzależnieniach. Ten popularny pogląd nie znajduje jednak potwierdzenia, jeżeli spojrzy się na badania, które prowadzą giełdowe spółki sektora psychodelicznego. Obiegowa opinia najprawdopodobniej wynika z tego, że najwięcej badań jest prowadzonych w kierunku właśnie tych jednostek chorobowych. Spektrum potencjalnych zastosowań jest jednak o wiele szersze. Obejmuje bowiem choroby neurodegeneracyjne, zespół łamliwego chromosomu X, autyzm, otyłość, zespół obniżonego popędu płciowego, poważne urazy mózgu/udar, migrenę i ból, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, a także zespół lękowy.

Źródło: opracowanie własne na podstawie ARKIM

Wiele z tych schorzeń jest powszechnych. Według danych WHO ok. 5% dorosłych na świecie zmaga się z depresją (ok. 280 mln ludzi). Choroba może prowadzić do prób samobójczych. Z szacunków organizacji wynika, że ponad 700 tys. osób corocznie pozbawia się życia. Samobójstwa są czwartą najpowszechniejszą przyczyną śmierci osób w wieku 15-29 lat. Co gorsza, zdaniem WHO do 2030 r. depresja będzie na pierwszym miejscu wśród najczęstszych chorób na świecie.

Na drugim miejscu na liście najczęściej badanych przez giełdowe spółki psychodeliczne jednostek chorobowych jest zespół stresu pourazowego (PTSD). Nierzadko PTSD kojarzy się z osobami, które uczestniczyły w konfliktach zbrojnych. Niesłusznie – to nie jest choroba wyłącznie żołnierzy i cywilów z obszarów dotkniętych walkami. Zapadają na nią choćby ofiary wypadków komunikacyjnych czy przemocy. Dane CFAH dowodzą, że na PTSD choruje ok. 3,9% populacji. Najczęściej dotyka to osób, które padły ofiarą przemocy na tle seksualnym. W przypadku weteranów wojennych wskaźnik zachorowań wynosi 11-23%.

Kolejne na liście są uzależnienia. Mają one wiele wymiarów – m. in. alkohol, nikotyna, leki, narkotyki. WHO oszacowało, że 35 mln ludzi na całym świecie miało do czynienia z nadużywaniem substancji psychoaktywnych lub uzależnieniem od nich w jakiejś formie. Sam alkohol prowadzi do 3 mln zgonów rocznie. Na celowniku firm psychodelicznych jest również otyłość. To choroba cywilizacyjna, na którą globalnie zgodnie z danymi WHO cierpi ok. 650 mln ludzi (ok. 13% populacji). W tym przypadku widać bardzo niepokojący trend. W latach 1975-2016 liczba osób dotkniętych przez otyłość (BMI powyżej 30 jednostek) potroiła się.

To tylko wybrane przykłady chorób, w których zwalczaniu pomocne mogą psychodeliki. Wiele obecnie stosowanych konwencjonalnych terapii jest nieskuteczna, albo nie daje zadowalających efektów. Innowacje w dziedzinie zdrowia psychicznego są ograniczone, a większość nowych leków polega na zmianie formuł istniejących preparatów, do tego wykazując marginalne korzyści w porównaniu z lekami generycznymi – oceniła Neena Bitritto-Garg, analityczka sektora biotechnologicznego Citi. Tyle, że prace badawcze, mające na celu wykorzystanie potencjału psychodelików, co do zasady znajdują się wciąż na dość wczesnym etapie rozwoju.

Stopień zaawansowania prac badawczych

Postęp w naukach biologicznych w ostatnich dekadach jest gigantyczny. Przyczyniają się do tego m.in. technologie obrazowania fMRI (funkcjonalny rezonans magnetyczny) i PET (pozytonowa tomografia emisyjna). Naukowcy badają receptory związane z psychodelikami za pomocą krystalografii rentgenowskiej i krioEM (kriomikroskopia elektronowa), poddając je odkrywaniu in silico (za pomocą komputerów). Mimo to jedynym dopuszczonym do obrotu psychodelikiem jest esketamina sprzedawana pod marką Spravato przez międzynarodowy koncern Johnson&Johnson (ticker: JNJ). Ten S-enancjomer ketaminy amerykański nadzorca rynku farmaceutycznego – FDA – pierwotnie zatwierdził w marcu 2019 r. z zastosowaniem do leczenia depresji lekoopornej. Później, w sierpniu 2020 r. poszerzono zastosowanie esketaminy o terapię ciężkich zaburzeń depresyjnych (MDD) z ostrymi myślami samobójczymi. EvaluatePharma oszacowała, że w 2026 r. sprzedaż Spravato może osiągnąć 1 mld dol.

Esketamina jest dostępna także w Polsce. Niestety ze względu na wysoką cenę produktu i brak refundacji, terapia dostępna jest tylko dla najzamożniejszych osób. Jeden z krajowych ośrodków zdrowia psychicznego podał orientacyjne koszty leczenia za pomocą Spravato. Opiewają one na kwotę 35 tys. zł, na co składają się faza indukcji (ok. 20,2 tys. zł), faza podtrzymująca I (ok. 10,4 tys. zł) i faza podtrzymująca II (ok. 4,4 tys. zł). Dla osób powyżej 65 roku życia te wartości spadają o ok. 25-30%.

Reszta psychodelików znajduje się na różnych etapach odkrywczych. Proces wynalazczy można w dużym uproszczeniu podzielić na 3 etapy badań klinicznych. W I fazie bierze z reguły udział 50-100 zdrowych ochotników. Jej celem jest przede wszystkim ocena bezpieczeństwa preparatu (m.in. pod kątem metabolizmu, wchłaniania, wydalania, toksyczności oraz interakcji z pożywieniem i lekami). Następnie odbywa się II faza. Jest ona powszechniejsza populacyjnie – dotyczy zwykle 100-300 pacjentów, cierpiących na chorobę, z myślą o której został opracowany badany lek. Analizie podlega zarówno skuteczność (krótkoterminowa), jak i bezpieczeństwo leku. Ostatnią, na etapie przed ubieganiem się o zatwierdzenie przez organy nadzorcze, jest faza III. Uczestniczy w niej najczęściej od kilkuset do kilku tysięcy pacjentów. Ocenia się wówczas skuteczność leku (średnio- i długoterminową) oraz bezpieczeństwo stosowania.

Z danych zebranych przeze mnie wynika, że obecnie na świecie badanych jest 50 leków psychodelicznych. Większość z nich znajduje się na dość wczesnym etapie analizy. Tylko 3 preparaty są w III fazie. MAPS rozwija lek oparty o MDMA w terapii PTSD. Compass Pathways bada preparat psylocybinowy do leczenia depresji lekoopornej, zaś Awakn lek ketaminowy przeznaczony do terapii osób uzależnionych od alkoholu.

Źródło: obliczenia własne na podstawie danych firm i instytucji

Psychodeliki wędrują doliną łez

Na świecie działa kilkadziesiąt firm psychodelicznych, z czego ok. 50 z nich jest notowanych na giełdach. Żadna z nich nie ma kapitalizacji rynkowej (w skrócie: mcap) przekraczającej 0,5 mld dol. Większość z nich to przedsiębiorstwa niewielkich rozmiarów – regułą jest mcap rzędu maksymalnie kilkudziesięciu milionów dolarów. Jednocześnie są to firmy praktycznie wyłącznie skoncentrowane na psychodelikach. Wyjątkiem jest wspomniany Johnson&Johnson (kapitalizacja rynkowa ok. 398 mld dol.), ale trudno ten koncern zakwalifikować jako przedstawiciela sektora psychodelicznego. JNJ miał w 2022 r. sprzedaż na poziomie 95 mld dol., która pochodziła z segmentów: leki, MedTech i kosmetyki. Przychody z dystrybucji Spravato stanowiły jedynie jej ułamek. Na poniższej infografice zostały przedstawione logotypy najważniejszych w mojej ocenie firm psychodelicznych.

Źródło: opracowanie własne na podstawie danych dostępnych publicznie

Ostatnie kwartały dla posiadaczy akcji spółek psychodelicznych nie były łaskawe. Największe pod względem kapitalizacji rynkowej firmy znajdują się w bessie. Spadki rzędu kilkudziesięciu procent nie należą do rzadkości – są raczej regułą. To istotnie kontrastuje z zachowaniem się benchmarkowych indeksów. Na poniższej infografice zostały przedstawione zmiany kursów największych firm psychodelicznych na tle miar odniesienia – Russell 2000 (zobrazowany za pomocą ETF-u na indeks o tickerze IWM) i Nasdaq Biotechnology Index (ticker: NBI).

Źródło: opracowanie własne na bazie TradingView

Poza obiecującymi perspektywami sektora inwestorzy bez wątpienia przywiązują sporą wagę do tego, jakimi zasobami gotówkowymi dysponują spółki. A z tym jest krucho. W biotechnologii dla firm na wczesnym etapie rozwoju istotny jest wskaźnik „wypalania” gotówki (ang. cash burn ratio). Chcąc go policzyć najczęściej przyrównuje się przepływy pieniężne do wartości gotówki i jej ekwiwalentów zaksięgowanych bilansowo. Spółki w fazie wynalazczej ponoszą pokaźne nakłady na badania, a do tego nie generują jeszcze sprzedaży. W opinii analityków RA Capital, jednej z bardziej uznanych na świecie firm inwestujących w sektorze biotechnologicznym, podwyższone ryzyko towarzyszy spółkom, które mają zasoby wystarczające na mniej niż dwa lata prowadzenia działalności. Mogą one stanąć przed alternatywą – albo poprosić inwestorów o nowe pieniądze (czyli w grę wchodzi kolejna emisja akcji), albo, co gorsza, zakończyć operacje. Drugi przypadek jest zapewne najbardziej bolesny, lecz pierwszy ma również swoje niepożądane konsekwencje. Kolejne fazy pozyskiwania kapitału nie dość, że prowadzą do rozwodnienia, to wiążą się z coraz gorszymi warunkami finansowania – niektórzy analitycy określają to nawet mianem „finansów spirali śmierci”. Zasadniczo RA Capital sądzi, że każda firma, która „spala” rocznie więcej niż 20% mcap zaczyna wchodzić w strefę problematyczną.

Pod koniec 2022 r. gotówka i jej ekwiwalenty psychodelicznych spółek giełdowych wynosiła nieco ponad 900 mln dol., z czego ok. 2/3 znajdowała się na bilansach ledwie kilku firm. Wśród 39 podmiotów tej zbiorowości, o kapitalizacji rynkowej ok. 1,8 mld dol.. prawie 41% miała dostępne zasoby, które „wypalą się” w okresie krótszym niż 2 lata. To poważne wyzwanie dla reprezentantów branży psychodelicznej. W zeszłym roku Kelsey Ramsden, prezes zarządu Mindcure, wyraziła obawę, że połowa firm z sektora o kapitalizacji rynkowej poniżej 300 mln dol. „umrze” w 2022 r. Tak się nie stało, co jednak nie powinno usypiać czujności inwestorów. Choć akurat Mindcure po 6 miesiącach funkcjonowania w obrocie giełdowym zaprzestało badań i przekształciło się w spółkę fasadową.

Źródło: opracowanie własne na podstawie FactSet


Katarzyna Kosiorek, analityczka Trigon DM, zajmująca się spółkami z obszaru life sciences (farmaceutyczne, biotechnologiczne i med-tech) komentuje dla ISBiznes.pl.

Marcin Kuchciak: Na co zwracać uwagę analizując spółki psychodeliczne?

Katarzyna Kosiorek, analityczka Trigon DM

Katarzyna Kosiorek: Moim zdaniem, warto zwracać uwagę na szereg czynników z otoczenia fundamentalnego. Chodzi m. in. o pozycję gotówkową firmy czy stopień zabezpieczenia dodatkowym finansowaniem (np. granty, wypłaty z tytułu osiągnięcia kroków milowych z komercjalizacji projektów). To tak na pewnym poziomie ogólności. W przypadku psychodelików dodatkowo przyjrzałabym się kolejnym ważnym zagadnieniom. W gronie tych aspektów znajdują się kwestie tego, jaki jest konkretny rodzaj substancji psychodelicznej/psychodelicznych, nad którymi pracuje dana firma – chodzi o sam związek.

Do tego dochodzą kolejne pytania – jaka jest jego historia (czy np. był już kiedyś rejestrowany jako lek), jakie jest spektrum aktywności (czyli w terapii, jakich zaburzeń mógłby znaleźć zastosowanie), jak obecnie wygląda ochrona patentowa (ile osób pracuje nad taką substancją i w jakich obszarach można zostać ograniczonym przez prawa IP innych spółek).

Istotna jest też analiza potencjalnych skutków ubocznych zastosowania – uważam, że to aspekt bardzo ważny lub nawet najważniejszy w procesie regulacyjnym. Część związków psychodelicznych może oprócz efektów pożądanych (uspokojenie, poprawa nastroju, odprężenie, działanie przeciwbólowe) powodować poważne zaburzenia (np. spektrum manii, zaburzenia akcji serca, procesu oddychania, utraty świadomości, myśli samobójcze itp.). Stąd w procesie rejestracji rynkowej regulator ocenia potencjalną korzyść dla pacjenta i ewentualny tryb rejestracji (np. esketamina została zarejestrowana w trybie warning box).

Do tego liczy się kwestia administracji leku – czy trzeba podawać go w ośrodku szpitalnym czy można zastosować go w domu, bo firma opracowała opcję nadzoru nad przyjętymi dawkami leku (np. firma NewTerritory i opcja inteligentnych urządzeń do kontroli podania leków z klasy psychodelików). Podawanie leku w domu może w prosty sposób zwiększyć liczbę pacjentów korzystających z takiej terapii i wpłynąć na większą wartość docelowego rynku dla leku.

Nie bez znaczenia jest również konstrukcja portfela produktowego spółki (pipeline). Pipeline składający się wyłącznie z projektów psychodelicznych (co gorsza, jeśli jest to mały lub wąski portfel) na pewno będzie bardziej ryzykowny od projektów spółek posiadających inne typy leków w swoich „pipeline”.