Mundial skończony, święta za pasem, to zostaje tylko zaczerpnąć pigułkę informacji przed okresem odpoczynku. Rok zamykamy przy tym samym czynniku, który przez ostatnie 12 miesięcy miał dominujący wpływ na rynki finansowe i zapewne też wyznaczy rytm w 2023 r. Mowa oczywiście o polityce pieniężnej.
Za nami tydzień banków centralnych działających w trybie „pół procenta”. Bank Anglii, Narodowy Bank Szwajcarii, Europejski Bank Centralny i amerykańska Rezerwa Federalna – wszystkie te banki centralne podniosły w ubiegłym tygodniu stopy procentowe o 0,5 pkt. proc. Najbardziej jastrzębi w swoim przekazie był największy „spóźnialski” wśród głównych banków centralnych – EBC, wskazując na konieczność dalszego mocnego zacieśniania monetarnego. Nie wspominamy tu o oczywistym renegacie – Banku Japonii, który pod prąd globalnym tendencjom utrzymuje stopy procentowe wciąż na ujemnym poziomie.
To, czy w przyszłym roku banki centralne poprą słowa działaniami, czy może okażą się tylko „mocne w gębie”, będzie miało decydujące znaczenie dla koniunktury na rynkach i w gospodarce. Zdaje się, że przechodzą dotychczasowe szoki inflacyjne – od odroczonych zakupów w covidzie, przez zaburzone łańcuchy dostaw, po wybuch wojny w Ukrainie. Tylko wysokie ceny zaczęły już napędzać wzrosty kolejnych cen. Inflacja się rozlała. I wielkim znakiem zapytania jest to, jak długo będzie przefiltrowywać się przez gospodarcze tryby oraz jak odporna będzie ona na studzenie gospodarek przez banki centralne. Dane z ostatniego tygodnia są obiecujące – hamuje wzrost cen zarówno dla producentów, jak i konsumentów. W USA mieliśmy piąty z rzędu spadkowy odczyt inflacji konsumenckiej. W Niemczech większy od oczekiwań analityków spadek inflacji cen producentów.
Bazowym scenariuszem jest hamowanie inflacji, ale utrzymanie się dynamiki cen na znacznie podwyższonym poziomie – zdecydowanie wyższym niż przed pandemią oraz niż ten dopuszczalny przez mandaty banków centralnych. Nie można jednak wykluczyć, że wzrost cen okaże się znacznie wolniejszy niż dziś prognozują ekonomiści. Wystarczy, że banki centralne „przedobrzą” i doprowadzą swoimi działaniami do tzw. twardego lądowania gospodarki, czyli zbicia inflacji za cenę recesji. Choć byłby to scenariusz pewnie bolesny dla rynku pracy, rynku nieruchomości, czy giełd…, to jednocześnie mógłby to być mocny impuls do wzrostu cen obligacji skarbowych.
W Polsce zdaje się powrócił stary, dobry sezon grypowy. Tymczasem w Chinach… – mogłoby się to wydawać nieprawdopodobne, ale dziś, prawie trzy lata od początku pandemii, inwestorzy na całym świecie zadają sobie pytanie, na ile Państwo Środka ugnie się pod najnowszą falą zachorowań na COVID. Tak jak ciężko było doszukiwać się logiki w odrzucaniu przez Pekin skuteczniejszych szczepionek z Zachodu oraz przedłużaniu miesiącami ostrych lockdownów, tak teraz niełatwym do wytłumaczenia w racjonalny sposób jest odejście od polityki zero-COVID dosłownie z dnia na dzień. Widzimy powtarzające się doniesienia o deficycie leków w aptekach oraz niemożności wykonania testów. Z przemysłu docierają sygnały o masowych zwolnieniach chorobowych oraz pracownikach już teraz wyjeżdzających z miast na prowincję przed nowym chińskim rokiem (22 stycznia 2023 r.). Brakuje wiarygodnych danych o skali zarażeń, ale mozaika informacji sugeruje, że mamy do czynienia z eksplozją epidemii. To, z gospodarczego punktu widzenia, może spowodować nasilenie zatorów w łańcuchach handlowych, a te z kolei, ograniczając podaż towarów, mogą podsycać inflację. Nadzieja w tym, że fala zarażeń nowymi wariantami wirusa okaże się krótkotrwała i delikatna.
Chiny złożyły zażalenia na USA w Światowej Organizacji Handlu odnośnie embarga na eksport do Chin półprzewodników najnowszej generacji. Wcześniej Pekin podważał cła na aluminium i stal nałożone przez administrację Donalda Trumpa. Nie spodziewamy się, by dysputa w Światowej Organizacji Handlu miała odmienić oblicze wojen handlowych i technologicznej rywalizacji obydwu krajów. Niemniej jednak dostrzegamy potencjalnie ciekawy rozwój sytuacji, w którym międzynarodowe organizacje mogą zacząć stawać po stronie Chin. Co wtedy zrobi Waszyngton?
Unia Europejska uchwaliła wprowadzenie pierwszego na świecie cła od śladu węglowego. Importowane towary będą podlegać opodatkowaniu, którego wysokość uzależniona będzie od ilości gazów cieplarnianych wyemitowanych przy ich produkcji. Podatek ma wyrównać konkurencyjność produktów importowanych oraz tych produkowanych wewnątrz UE zgodnie ze standardami ochrony środowiska. Nowy podatek ma wejść w życie od października 2023 r. To długa droga, szczególnie patrząc jak silną krytykę partnerów handlowych już teraz wywołały te plany. Niemniej jednak jedno pozostaje jasne – kwestie ekologii i biznesu stają się coraz silniej splątane.
W ostatnich dwóch tygodniach zawrzało wokół sztucznej inteligencji – za sprawą dostarczanego przez firmę OpenAI ChatGPT czatu opartego o uczenie maszynowe, który nie dość, że sprawnie konwersuje, to bez problemu napisze wiersz, wypracowanie, czy rozwiąże większość zadań z pracy domowej. Świat akademicki szybko zwrócił uwagę na ryzyko nadużywania tego narzędzia przez studentów. Myślę, że wielu z Państwa może też od najmłodszych członków swojej rodziny, tych w wieku szkolnym, usłyszeć wkrótce (o ile już nie usłyszeliście), właśnie o ChatGPT. Sztucznej inteligencji daleko może jeszcze do inteligencji, ale nie da się ukryć, że w tej dziedzinie obserwujemy ogromne postępy w ostatnich latach. Jest to też żyzne pole okazji inwestycyjnych. Tylko jak mądrze wybrać firmy, które są w tym dobre? Przecież nikt nie chce się „nadziać” na PR-owy trick – tak jak w hossie internetowej była mania na wszystko z .com w nazwie, tak teraz podobne ryzyka mogą czyhać przy spółkach dodających do nazwy .ai. Żeby było trudniej, wiele obiecujących firm, pracujących nad sztuczną inteligencją, nie trafia na giełdę, bo już wcześniej jest przejmowana przez fundusz venture capital albo przez inną dużą firmę. Tak, np. OpenAI, twórca ChatGPT jest własnością m.in. Microsoftu. Moloch Billa Gates’a jest jednym z głównych inwestorów oraz dostarcza architekturę serwerową. Okazuje się więc, że jednym ze sposobów inwestowania w najnowsze technologie może być trzymanie się już ugruntowanych liderów branżowych. Wg mnie jest to relatywnie mniej ryzykowne podejście do tego tematu.
Na koniec, w imieniu wszystkich koleżanek i kolegów z Pekao TFI, składam Państwu serdeczne życzenia zdrowych, rodzinnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Życzymy wspaniałego czasu i zapraszamy na otwarcie nowego roku, oby lepszego inwestycyjnie!
Maciej Pielok, dyrektor ds. strategii inwestycyjnej Pekao TFI