Analiza ISBiznes.pl: Które zachodnie firmy finansują, a które nie rosyjską agresję

Nissan na wycofaniu się z Rosji stracił 687 mld dol., Renault 331 mln euro, polskie firmy LPP – 20% przychodów, Famur – nawet 200 mln zł. Z rosyjskiego rynku odeszły Nike, Adidas i McDonald’s – całkowicie wyszło 126 firm. Jednak 1164 firmy z całego świata nadal swoimi podatkami wspierają rosyjską inwazję na Ukrainę. Wśród nich są także firmy polskie

Nissan przekazał swoje udziały w Nissan Manufacturing Russia rosyjskiej państwowej firmie NAMI. Transakcja objęła zakłady produkcyjne i centrum badawcze Nissana w Sankt Petersburgu, a także centrum sprzedaży i marketingu w Moskwie. Nissan oświadczył, iż z racji tej transakcji spodziewa się straty nadzwyczajnej w wysokości 100 mld jenów (687 mln dol.), utrzymał jednak prognozę zysków na kończący się w marcu 2023 rok finansowy 2022/2023, co oznacza iż wcześniej już uwzględnił możliwość wycofania się z rynku rosyjskiego w swoich estymacjach.

Choć, jak informuje rosyjskie ministerstwo przemysłu i handlu, warunki transakcji dają japońskiemu producentowi prawo do odkupienia udziałów w ciągu najbliższych 6 lat, to analitycy nie mają wątpliwości – to koniec japońsko-francuskiego biznesu w Rosji.

Nissan już w marcu br. zawiesił produkcję w swoim zakładzie w Sankt Petersburgu „z powodu zakłóceń w łańcuchu dostaw”. Ponieważ „nie było widocznych zmian środowiska zewnętrznego”, zarząd firmy postanowił teraz całkowicie się wycofać z tamtego rynku.

Główny akcjonariusz Nissana, Renault, posiadający pakiet 43% akcji japońskiego producenta oszacował, że ten ruch Japończyków, będzie go kosztował 331 mln euro dochodów netto mniej w II poł. 2022 roku. Ale sam zrobił taki ruch wcześniej, w maju br. sprzedając swój większościowy udział w rosyjskim producencie samochodów Avtovaz rosyjskiemu inwestorowi. Decyzja Nissana zresztą może wywołać reakcję łańcuchową, bowiem Mitsubishi Motors także będący w sojuszu z Nissanem i Renault rozważa wycofanie się z Rosji. Rzecznik firmy powtarza jednak, że „decyzje nie zapadły”.

Już jednak można stwierdzić, że Renault i Nissan należą do najbardziej poszkodowanych wskutek decyzji o wycofaniu się z Rosji po ataku na Ukrainę. Tak naprawdę niewiele firm zaryzykowało aż tak wiele.

Prezydent dziękuje Nike

Kiedy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował 16 września, że rozmawiał z zarządem koncernu Nike i podziękował amerykańskiemu producentowi odzieży sportowej za podjęcie, jak to nazwał, „właściwej decyzji” o wycofaniu się z Rosji, analitycy przecierali oczy ze zdumienia. Była to w biznesie rzecz wyjątkowa, zwłaszcza że w wieczornym wystąpieniu wideo Wołodymyr Zełenski nazwał decyzję Nike „przykładem, jak biznes może odegrać znaczącą rolę w ochronie ludzkości i wolności”.

– Jeśli państwo wybiera drogę terroru, obowiązkiem każdej szanującej się firmy jest zdystansowanie się od takiego państwa – dodał.

Nike już 23 czerwca poinformowała media, że całkowicie wycofuje się z Rosji, po tym jak na początku marca ogłosiła, że „zawiesza działalność we wszystkich swoich sklepach należących i obsługiwanych przez koncern w Rosji”. Analitycy spodziewali się tej decyzji, bowiem 8 marca w Dzień Kobiet, Adidas, rynkowy rywal Nike, ogłosił iż zamyka swoje sklepy w Rosji. Co prawda, nie oznaczało to całkowitego wycofania – które nie nastąpiło do tej pory – ale zawieszenie działalności, niemniej do dzisiaj jej nie wznowiono. Nike poszła jeden krok dalej – całkowicie zamknęła działalność na rynku rosyjskim, co pochwalił prezydent Ukrainy. Jak stwierdzili analitycy wymienieni przez Bloomberg, ten ruch spółki „był nie tylko doskonały z punktu widzenia CSR, ale i przyszłego biznesu, bo Nike zdobyła w ten sposób rynek ukraiński, gdzie będzie traktowana długo z sentymentem”. Tymczasem rosyjski rynek, nawet gdyby wojna skończyła się szybko, długo pozostałby „trudny i niezbyt obiecujący”.

Inną firmą, która podjęła taką samą decyzję był McDonalds. Jest to symboliczne, bowiem ten koncern fast-foodowy był też pierwszym, który zaczął w Rosji inwestować, otwierając w styczniu 1990 r. swoją pierwszą restaurację na moskiewskim Placu Puszkina. Kolejka do wejścia miała wtedy 2 kilometry, zaś rosyjski biznes Ronalda McDonalda rozrósł się do sieci 847 restauracji i 62 tys. pracowników, według danych z końca stycznia 2022 r.

16 maja 2022 r. McDonalds po zawieszeniu działalności ostatecznie zdecydował, że „kryzys humanitarny spowodowany wojną w Ukrainie i nieoczekiwane, nieprzewidywalne środowisko operacyjne doprowadziły McDonald’s do wniosku, że dalsza działalność firmy w Rosji nie jest już możliwa i nie jest zgodna z wartościami McDonald’s”. Co ciekawe, firma miał problemy z samym procesem wyjścia. Jej restauracje to franczyzy zarządzane przez specjalnie w tym celu powołaną spółkę. Firma chciała się porozumieć ze spółką, by ta przejęła jej udziały i zapewniła pracę wszystkim 62 tys. pracowników, ale Rosjanie przeciągali rozmowy powołując się na protesty franczyzobiorców. Nieoficjalnie mówiono, iż amerykańskiemu koncernowi w ten sposób wyjście z Rosji utrudniał resort przemysłu i handlu.

Nie byłoby to pierwsze działanie tego typu rosyjskich władz rządowych. Resortowi udało się bowiem, przy pomocy nacisku na franczyzobiorców, zatrzymać do końca roku w Rosji inną sieć fast-foodów – Amrest. Ten właściciel marek KFC i Pizza Hut nie mógł się porozumieć z franczyzobiorcami, którzy nie chcieli zmienić szyldu lub zaprzestać działalności. W efekcie Amrest, by opuścić Rosję, będzie musiał czekać do końca 2022 r., kiedy to wygaśnie umowa na obsługę sieci restauracji z rosyjskim operatorem.

W gronie takich „wychodzących” znalazły się też duże firmy polskie – LPP, CCC, Famur, Famed Żywiec. Obie podjęły decyzję o wycofaniu się z Rosji szybko, CCC już 25 lutego. Cena była wysoka – LPP, która ostatecznie sprzedała swoją rosyjską spółkę RE Trading chińskiemu konsorcjum, straciła 20% przychodów. Famur mógł stracić w niezrealizowanych kontraktach nawet 200 mln zł.

Cyniczny biznes

Tymczasem takie postawy zarządów zachodnich firm w rzeczywistości są wyjątkami. Grupa aktywistów z B4Ukraine, koalicji ukraińskich i międzynarodowych organizacji społeczeństwa obywatelskiego stwierdza, że mniej więcej 75% firm, które działało w Rosji przed inwazją na Ukrainę, nadal tam działa.

– To nie jest tak, że w Rosji pozostały firmy specjalnie z jednego kraju, bo jest to sprawa polityczna rządy się porozumiały i chcą robić tam interesy. Odwrotnie, zachodnie rządy nie chciałyby teraz w Rosji widzieć swoich firm. To jest ze strony tych firm bardzo cyniczny biznes, bo liczy na to, że im więcej konkurentów się z Rosji wycofa, tym więcej zarobią ci, co tam pozostali. W Rosji są teraz firmy amerykańskie, niemieckie, holenderskie, francuskie, włoskie, węgierskie. Są też i polskie – powiedział ISBiznes.pl ukraiński aktywista, badający obecność zachodnich firm w Rosji po 24 lutego.

Istotnie, nadal na rynku rosyjskim działają takie polskie firmy jak Canpack, Makrochem, Polpharma, czy Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych. Ta pierwsza twierdzi, że jej rosyjskie zakłady produkujące puszki aluminiowe działają zgodnie z prawem i sankcjami. Zadziwiająca jest jednak obecność dwóch ostatnich firm. Poza bowiem rynkiem cywilnym, zestawy podstawowych leków i materiałów opatrunkowych produkowanych w Rosji znajdują się na wyposażeniu rosyjskich jednostek walczących w Ukrainie.

Nataliia Popowycz założycielka WeAreUkraine.info poinformowała Atlanic Council, że osiem na dziesięć firm prowadzących interesy w Rosji milczy na temat swojego ewentualnego wycofania, zaś Andrii Onopiienko, zastępca dyrektora ds. rozwoju polityki w Kijowskiej Szkole Ekonomicznej zauważył, że obecność wielu międzynarodowych firm i nawet korporacji w Rosji, znacznie ułatwia Moskwie kontynuowanie wojny. Jak dodał, Rosja potrzebuje 1 mld dol. dziennie by kontynuować wojnę w Ukrainie. Podatki korporacyjne i od wynagrodzeń, jakie te firmy płacą do rosyjskiego budżetu oraz pensje dla 690 tys. pracowników, znacznie działania wojenne ułatwiają.

Na razie ponad 1164 firmy z całego świata wspomagają rosyjski rząd w prowadzeniu wojny przeciw Ukrainie. Inwestycje zawiesiło ok. 183, aktywność zmniejszyło ok. 310, działalność zawiesiło ok. 703, a 405 zgłosiło wyjście i znajduje się w procesie wychodzenia z rynku, zaś całkowicie wyszło z Rosji 126 firm.

Z drugiej strony jak pokazują przykłady Amrest i McDonalds, opuszczenie Rosji może być bardzo trudne. The Wall Street Journal przytacza historię wielomiliardowego projektu gazowego na wyspie Sachalin – Sachalin-2. Na podstawie uchwalonego ad hoc prawa rząd rosyjski przejął kontrolę nad kierującym inwestycją konsorcjum międzynarodowym i zaczął decydować czy inwestorzy zagraniczni mogą zachować swoje udziały. Dla przykładu, dwóch dużych inwestorów japońskich straciło połowę wartości swoich udziałów w projekcie, łącznie około 1 mld dol.

W podobnej sytuacji prawdopodobnie znalazł się Samsung Electronics, w IV kw. 2021 r. największy dostawca smartfonów do Rosji. Zamroził on działalność na początku marca br. i do tej pory do niej nie wrócił, ale Izwiestija poinformowała w końcu września, że Samsung wznowi sprzedaż do końca  października i na nowo uruchomi sklep internetowy. Rzecznik Samsunga skomentował tę informację stwierdzeniem, że do tej pory nic nie zostało postanowione.

Oprogramowanie dla producenta rakiet przeciwlotniczych

Czasem jednak nadzieja na duży zysk przesłania nawet zdolność oceny ryzyka i doprowadza do skandalu. Amerykańska spółka informatyczna Extreme Networks przyznała się do złamania sankcji nałożonych na rosyjskie firmy po nielegalnej okupacji Krymu przez Rosję w 2014 r. Były pracownik Extreme, który pracował i obecnie pracuje dla jej rosyjskiego dystrybutora sprzedawał produkty Extreme rosyjskiej firmie MMZ Avangard. Firma ta zawsze będzie na najkrótszej nawet liście spółek rosyjskich podlegających sankcjom. Jest to bowiem producent m.in. zaawansowanych pocisków rakietowych do systemu przeciwlotniczego średniego i wysokiego pułapu S-400 Triumf. Według Extreme owo złamanie sankcji odbyło się bez wiedzy amerykańskiej spółki i nastąpiło wyjątkowo zawiłą drogą. MMZ Avangard miał być pośrednim klientem firmy sieciowej, którą Extreme przejął od innej firmy w lipcu 2007 r. Firma ta – DEMZ – była po prostu spółką kamuflującą MMZ Avangard. W latach 2008-2021 partnerzy rosyjskiego dystrybutora zamawiali produkty Extreme dla firmy DEMZ, która przekazywała je MMZ Avangard. Cały ten schemat miał przejąć były już pracownik zwolniony przez Extreme, zaś macierzysta spółka miała nic o tym nie wiedzieć.

Śledztwo w tej sprawie przeprowadzili dziennikarze Reuters Newswire i to oni zawiadomili kierownictwo firmy, któremu nie pozostało nic innego tylko zgłosić cała transakcję władzo USA. Firma wydała przy tym uspokajający komunikat, że „całkowitą wartość sprzedaży przywłaszczonych produktów w ciągu pięciu lat szacuje się obecnie na około 645 tys. dol.” i obejmowała ona „starszy sprzęt sieciowy używany do zapewnienia łączności”. Mimo tego wiele w tej sprawie pozostaje nadal niejasne m.in. dlaczego jedna z największych firm przemysłu obronnego Rosji wydała aż 645 tys. dolarów na zwykły system sieciowy. Trudno uwierzyć, by w Rosji nie wiedziano co się kupuje. Dlaczego poza tym wybrano właśnie Extreme Networks to tych transakcji – czyżby dlatego, że firma nie warunkowała serwisu subskrypcją, czyli była to oferta idealna dla firm, które nie chcą by dostawca systemu dowiedział się zbyt wiele o ich biznesie? Co prawda Extreme Networks wycofała się z Rosji w marcu 2022 r., ale takie pytania zawsze pozostaną. Zwłaszcza jeśli chodzi o załamanie sankcji i dzieje się to w wyjątkowo mętny i trudny do zrozumienia sposób.