We wrześniu spadła aktywność produkcyjna w strefie euro. Przyczyny to ceny energii i rosnący kryzys, skutkujący inflacją. Kryzys inflacyjny wywołuje wzrost kosztów utrzymania, co sprawia, że konsumenci są bardzo ostrożni z wydatkami. Z kolei eksplozywny wzrost kosztów energii powoduje, że firmy ograniczają produkcję
Wskaźnik PMI (Purchasing Managers’ Index) S&P Global spadł we wrześniu do najniższego poziomu od 27 miesięcy, wynosząc 48,4 pkt., poniżej linii wstępnego odczytu wynoszącej 48,5 pkt., co oznacza, że według biznesu kryzys się pogłębia. W sierpniu było to 49,6 pkt. i już wtedy bito na alarm, bowiem odczyt znajdował się poniżej linii granicznej 50 pkt. oddzielającej wzrost od spadku.
Wskaźnik danych wyjściowych, wpływający na tzw. composite PMI, który zostanie opublikowany prawdopodobnie 5 października, postrzegany jako wskaźnik kondycji gospodarki, spadł z 46,5 pkt. do 46,3 pkt., co oznacza czwarty miesiąc odczytów poniżej 50 pkt..
– Nieciekawe połączenie sektora produkcyjnego w recesji i rosnącej presji inflacyjnej jeszcze bardziej zwiększą obawy o perspektywy dla gospodarki strefy euro. Wyłączając początkowe blokady pandemiczne, producenci strefy euro nie widzieli załamania popytu i produkcji na taką skalę od szczytu światowego kryzysu finansowego na początku 2009 r. – powiedział agencji Reuters Chris Williamson, główny ekonomista biznesu w S&P Global.
Ekonomiści i przemysłowcy zapytywani przez Reuters stwierdzili, że istnieje 60% szans na recesję w strefie euro, co potwierdzają obecnie odczyty PMI. Wyraźnie widoczne jest, że przy spadającym popycie w tempie nienotowanym od czasu powszechnego lockdownu w Europie, rosną zapasy niesprzedanych produktów gotowych, zaś opóźnienia produkcyjne zostały wyrównane. Z drugiej strony sam biznes przyznaje, iż musiał podnieść ceny, ale dotarł już do bariery, za którą nie może przerzucać wzrostu własnych kosztów na klientów, bo ci przestają kupować.
Widoczny jest także wyraźny spadek optymizmu a wskaźnik przyszłej produkcji, który ocenia perspektywy menedżerów ds. zakupów na nadchodzący rok, gwałtownie spadł z poziomu 52,7 pkt. do 45,3 pkt. Jest to najniższy odczyt od maja 2020 r.
– Połączenie rosnących kosztów i spadającego popytu spowodowało, że we wrześniu oczekiwania firm na nadchodzący rok ponownie spadły, co z kolei doprowadziło do zmniejszenia zakupów surowców i mniejszego wzrostu liczby miejsc pracy, ponieważ firmy przygotowują się na ciężką zimę – powiedział Williamson. Sytuacji nie poprawiają oświadczenia top-maganerów największych koncernów, jak np. prezesa zarządu Shella, Bena van Beurena, który ostrzega by Unia Europejska szykowała się na szereg ciężkich zim, czy szefowej EBC Christine Lagarde, która stwierdziła ostatnio, że jej prywatne szacunki dla wzrostu strefy euro są „gdzieś pomiędzy scenariuszem negatywnym (zakładającym spadek) a pozytywnym (zakładającym uniknięcie recesji i wzrost gospodarczy),” co oznaczałoby po prostu stagnację. Zapytywani przez Bloomberg przedsiębiorcy i analitycy nie mają wątpliwości – Unia Europejska będzie musiała przejść „przez jakiś rodzaj kryzysu, nie jest pewne czy będzie to recesja, kryzys czy po prostu stagflacja”.