Rosnąca presja na rynkach podsycana jest przez dane o słabnących gospodarkach Niemiec i Francji i wędrówce euro w kierunku 20-letniego minimum w stosunku do dolara. Zaczyna też hamować także amerykańska gospodarka, zaś w Japonii zaczynają się ostrzeżenia przed kolejnym „cyklem recesyjnym”
Indeks Purchasing Managers’ Index (PMI) śledzący stan przemysłu i usług wykazał, że w sierpniu w Niemczech, największej gospodarce Europy z powodu wysokiej inflacji i rosnących stóp procentowych wystąpiły wyraźne zjawiska kryzysowe. Z kolei dane PMI dla Francji pokazały, że ta druga gospodarka UE skurczyła się w sierpniu po raz pierwszy od 18 miesięcy.
„Wskaźniki PMI wpłyną na pesymistyczną narrację” – powiedział Michael Hewson, główny analityk rynków w CMC Markets.
Indeks europejskich spółek STOXX nie wykazał zmian ponieważ wzrost kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy giełdowe pomógł przeciwdziałać efektom negatywnych wiadomości z europejskiej gospodarki. Indeks spadał przez prawie tydzień, w efekcie całkowity spadek wyniósł 11% w stosunku do rekordowego poziomu z 4 stycznia. Wzrost kursu dolara i rentowności obligacji spowodowały że złoto, którego kurs oscylował wokół 1739 dol. za uncję spadło na najniższy poziom od trzech tygodni.
– Nie wyobrażam sobie, by wojna na Ukrainie dobiegła końca w najbliższym czasie, co byłoby katalizatorem odbicia na rynku. W obecnej sytuacji na pewno utrzyma się presja na ceny energii, a jeśli chodzi o euro, możliwy jest tylko spadek – powiedział Hewson.
Benchmarkowe ceny gazu w Unii Europejskiej wzrosły w ciągu nocy z 22 na 23.08 o 13%, osiągając rekordowy poziom, podwajając się w ciągu zaledwie miesiąca, co oznacza 14-krotnie wyższą wartość niż średnia z ostatniej dekady.
Nienajlepsze wiadomości zaczęły też napływać z USA. Po raz pierwszy bowiem proces zwiększania nowych miejsc pracy uległ wyraźnemu spowolnieniu. Kierująca analitycznym Instytutem Amundi, Monica Defend powiedziała agencji Reuters, że na zeszłorocznym spotkaniu władz banków centralnych tak naprawdę „oszukano inwestorów stwierdzając, że inflacja będzie chwilowym spadkiem, podczas gdy wzrost cen był wyższy, trwalszy i miał szerszy zakres”.
Teraz jednak inwestorzy oczekują, że FED pozostanie „jastrzębi” i podniesie w przyszłym miesiącu stopy procentowe o 75 pkt. bazowych. Podobnego ruchu oczekuje się wobec stóp referencyjnych również od Europejskiego Banku Centralnego i Banku Anglii.
„Stany Zjednoczone i strefa euro są na dwóch różnych torach” – powiedziała Monica Defend, zauważając iż istnieją oczekiwania, że euro, notowane na poziomie 98,9 w stosunku do dolara, do grudnia spadnie do 96. Jak dodała „chociaż zyski spółek wykazały pewną odporność, marże znajdą się pod presją jeszcze w tym roku”. Analitycy ankietowani przez AP zauważyli jednak szereg niekorzystnych czynników w gospodarce USA w tym spowolnienie przybywania nowych miejsc pracy, słabą kontrolę nad inflacją, co wywołuje presję płacową i wywołane periodycznym umacnianiem dolara problemy z amerykańskim eksportem.
Jak poinformował Bloomberg, notowania firm w Azji spadły siódmą sesję z rzędu, po ponownym wzroście cen energii w Europie, który podsycił obawy przed recesją i pchnął wskaźnik rentowności obligacji w górę, jednocześnie obniżając notowania euro do 20-letnich minimów. Na rynkach wyraźnie widoczny jest także niepokój związany ze stanem gospodarki Chin, w związku z obniżką oprocentowania kredytów i rozmowami o nowej rundzie oficjalnych pożyczek dla deweloperów. Analitycy odebrali to jako pośrednie przyznanie do rozległego kryzysu na rynku. W efekcie chińskie blue chipy straciły 0,5%, podczas gdy juan spadł do niemal dwuletniego minimum.
– Wzrost w sektorze usług wydaje się mało prawdopodobny, tak długo, jak długo obowiązywać będzie chińska polityka zero COVID; związany z pandemią boom eksportowy dobiega końca; a niedobory energii z powodu suszy w niektórych częściach kraju ograniczają zdolności wytwórcze przemysłu – powiedział Reuters, Oliver Allen, ekonomista rynkowy w Capital Economics.
Z kolei w Japonii indeks Nikkei stracił 1,2% po tym, jak badanie PMI pokazało, że aktywność fabryk w Japonii spadła w sierpniu do najniższego poziomu od 19 miesięcy. Wśród japońskich ekonomistów pojawiają się ostrzeżenia przez „nowym długotrwałym cyklem recesyjnym”. Rosną za to ceny ropy. Po zmniejszeniu możliwości załadunkowych terminalu CPC, gdy Arabia Saudyjska ostrzegła, że sojusz producentów OPEC+ może obniżyć produkcję, cena ropy Brent wzrosła do 97,29 USD, podczas gdy cena ropy w USA wzrosła do 91,30 dol. za baryłkę.
Nie ulega wątpliwości, ze czeka nas globalne spowolnienie, które obejmie wszystkich, także i Polskę. Jak głębokie będzie? Nawet w USA głosy są niezwykle w tej materii podzielone; wśród znany ekonomistów mamy idealny podział fifty-fifty – część mówi, że nie będzie to recesja, tylko spowolnienie, zaś część stwierdza, że recesja jednak nastąpi. Bardzo wiele zależy przy tym od czynników niezależnych od tych mądrych głów- od kosztów energii, od kosztów ropy naftowej, od bijących właśnie cenowe rekordy kosztów gazu od tego czy Kreml zakręci zimą kurek Europie czy tego nie zrobi – obstawiam że jednak się na to nie zdecyduje – od przebiegu wojny w Ukrainie, tego czy przebieg działań na froncie spowolni, czy przyspieszy, co dotyczy zresztą obu stron. Jest wiec tyle czynników niezależnych, że nikt nie jest w stanie powiedzieć czy recesja jest nieunikniona, czy też nie. Na pewno nieuniknione jest spowolnienie i to jak powiedziałem, dotyczy wszystkich. Czy przerodzi się w recesję pełnoskalową – tu możemy powiedzieć, że jest 50% na tak i 50% na nie. Na razie mamy do czynienia ze stanem przedrecesyjnym, który niewątpliwie oznacza spowolnienie gospodarki globalnej. Wszystkich krajów na raz i każdego z osobna
Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion, specjalnie dla ISBiznes