Analiza ISBiznes.pl: UE-Mercosur – umowa zawarta, ale czy będzie ratyfikowana?

Południowoamerykańska organizacja gospodarcza Mercosur i Unia Europejska zawarły negocjowane od 25 lat porozumienie handlowe. Jednak  grozi ono głębokim pęknięciem w samej Unii – jest kontestowane przez Francję, Polskę i Włochy, zaś wręcz przepychane przez unijny proces legislacyjny przez Niemcy i Hiszpanię. Trzy kraje przeciwne twierdzą, że porozumienie spowoduje „katastrofę dla unijnego rolnictwa”, Francja oferuje się nawet jako lider mniejszości blokującej.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen udała się do Urugwaju, aby wziąć udział w szczycie Mercosur i faktycznie podpisać porozumienie. Jest ono „historycznie ważne dla krajów Ameryki Południowej”, jak powiedział prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, zaś w oficjalnym jego podpisaniu będą uczestniczyli prezydenci przywódcy Argentyny, Urugwaju, Paragwaju i Brazylii oraz przewodnicząca Komisji Europejskiej. Wstępne porozumienie obie strony osiągnęły już w 2019 roku, ale nigdy go nie podpisały wobec sprzeciwu europejskiego sektora rolnego i wrogości wobec polityki środowiskowej byłego prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro. Ale obecny prezydent Brazylii, Luiz Inacio Lula da Silva, to jeden z największych zwolenników umowy i od czasu objęcia urzędu w 2023 roku naciskał na dokończenie rokowań grożąc wycofaniem Brazylii z porozumienia, jeśli będą się przedłużały, podobnie jak prezydent Urugwaju Luis Lacalle Pou.

„W życiu trudniej jest zniszczyć niż zbudować. To ogłoszenie (umowy) wymaga najlepszej polityki” – zauważył po zakończeniu rokowań Lacalle Pou.

Przedstawiciele Mercosur liczą bardzo na stworzenie nowych rynków zbytu dla swoich towarów wobec silnej konkurencji ze strony Chin i gróźb nałożenia na nie zaporowych ceł ze strony prezydenta-elekta USA Donalda Trumpa. Byłaby to największa umowa handlowa pomiędzy blokami ekonomicznymi jaką kiedykolwiek zawarto. Ursula von der Leyen twierdzi, że „ta umowa jest zwycięstwem dla Europy” i „stworzy ogromne możliwości biznesowe”. Rzeczywiście, stworzyłaby jeden największych zintegrowanych rynków na świecie obejmujący 780 mln konsumentów, zapewniając spory impuls dla ogromnego sektora rolnego Mercosuru i sektora produkcyjnego UE zmagającego się praktycznie od 2021 roku z recesją.

Jednak diabeł tkwi w jej szczegółach sprawiających, że rozwścieczony prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział Ursuli von der Leyen, że warunki umowy są „nie do przyjęcia”. Jak stwierdził wysoki urzędnik Komisji Europejskiej zapytywany przez agencję AFP, „ze względu na tryb i sposób negocjowania tej umowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz stanie się wręcz znienawidzony nad Sekwaną. A był już mocno nielubiany”. Rzeczywiście, Francuzi twierdzą, że Niemcy i Hiszpania „kolanem przepychały” umowę mimo zastrzeżeń krajów unijnych, które mają u siebie rozwinięte rolnictwo. Scholz jest oskarżany o „chodzenie na pasku niemieckiego biznesu”, który bardzo pragnie tej umowy i „próbę zarobienia kilku punktów w sondażach dla SDP” przed wyborami, w których przegrana SPD jest już niemal pewna.

Na co liczy niemiecki biznes? Na korzyści, jakie z umowy z Mercosur odnieśliby unijni, zwłaszcza niemieccy eksporterzy samochodów, po stopniowym znoszeniu obecnych wysokich 35% taryf celnych i możliwość tym razem równej konkurencji z Chinami. Także na wyeliminowanie wysokich ceł na takie wyroby przemysłowe, jak części samochodowe, maszyny, chemikalia, odzież i tekstylia. W tych branżach silni są producenci niemieccy, ale także i hiszpańscy.

Z kolei we Francji istnieje silny konsensus polityczny przeciw umowie i prezydent zmagający się z kryzysem politycznym będzie przewodził unijnemu „frontowi odmowy”. Francuzi utrzymują bowiem, że porozumienie powinno chronić europejskie rolnictwo przed nieuczciwą konkurencją. Europejscy rolnicy obawiają się, że napływ towarów z Ameryki Łacińskiej, wyprodukowanych według niższych standardów, postawi ich na konkurencyjnie przegranej pozycji. Francja chciałaby też klauzuli, która zawiesiłaby umowę handlową w przypadku nieprzestrzegania porozumień klimatycznych z Paryża, a także zobowiązań dotyczących zrównoważonego rozwoju i zachowania podstawowych norm zdrowotnych, zwłaszcza jeśli chodzi o chów zwierząt. Wśród warunków znajdują się także ograniczenia dotyczące stosowania genetycznie modyfikowanych nasion i wylesiania, które były powszechnymi praktykami w Ameryce Południowej w ostatnich dziesięcioleciach.

Umowę odrzuca również Polska.

„Wobec zakończenia negocjacji umowy o wolnym handlu pomiędzy Unią Europejską i państwami Ameryki Południowej zrzeszonymi w Mercosur, które zostało ogłoszone dziś w Montevideo, podtrzymuję stanowisko stanowczego sprzeciwu, deklarowane już wcześniej przez resort rolnictwa” – napisał minister rolnictwa Czesław Siekierski we wpisie na platformie X.

Minister zauważył przy tym, że najważniejszym dla całego rządu, zgodnie z uchwałą Rady Ministrów oraz z „jego osobistą troską” jest bezpieczeństwo żywnościowe Polaków, dobro konsumentów oraz utrzymanie gwarancji ochrony dla polskiego sektora rolnego. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało też komunikat w sprawie umowy stwierdzając, że zawiera ona zbyt wysokie kontyngenty taryfowe i nadmierną redukcję ceł ze strony Unii.

„Uważamy, że oferowane krajom Mercosuru preferencje celne są w niektórych sektorach zbyt daleko idące. Powodować to może ryzyko wypierania polskich produktów rolno-spożywczych z rynków UE przez produkty przywożone z krajów Mercosuru” – stwierdzono w komunikacie.

Premier Donald Tusk, który zaznaczył, że umowa będzie miała negatywne skutki dla polskiego rolnictwa, powiedział w Sejmie wprost, że Polska co prawda jeszcze blokującej mniejszości nie ma, ale będzie jej poszukiwała i będzie w tej kwestii „współpracować nie tylko z Francuzami”. Agencja ANSA przekazała suchy komunikat z biura premier Giorgii Meloni, że Włochy nie podpiszą umowy jeśli „nie będzie zawierała dobrych gwarancji dla włoskich rolników i całego sektora rolnego”. Francja już zaoferowała się jako „lider mniejszości blokującej” więc prace nad odrzuceniem umowy w obecnym kształcie na pewno będą trwały.

Oczywiście, na umowie skorzystają najbardziej kraje Południowej Ameryki. Największa gospodarka bloku, Brazylia, liczy na impuls dla gigantycznego przemysłu towarów rolnych. Jak już obliczyli analitycy z Instytutu Stosowanych Badań Ekonomicznych, eksport produktów rolnych z tego kraju do Unii Europejskiej może wzrosnąć o 7,1 mld dolarów w latach 2024-2040, zwłaszcza jeśli chodzi o eksport wieprzowiny, drobiu, olejów i tłuszczów roślinnych, ryb i produktów spożywczych. Tu istotny jest zwłaszcza eksport mięsa drobiowego, które kraje Mercosuru mogą eksportować do UE bez cła, co jest ważne dla Brazylii będącej już obecnie największym eksporterem tego mięsa na świecie. Wagner Yanaguizawa, analityk sektora białka zwierzęcego w Rabobank, twierdzi, że umowa zwiększy sprzedaż zwłaszcza mięsa drobiowego Premium i przetworów z niego. W Polsce właśnie jest to jeden z elementów umowy postrzeganych jako największe zagrożenie, jako że w UE jesteśmy jednym z liderów w branży drobiarskiej.

Umowa pozwoli także Brazylii na zwiększenie dostaw kawy rozpuszczalnej oraz palonej. UE jest największym konsumentem brazylijskiej kawy odpowiedzialnym za połowę wszystkich jej dostaw. A mogą one wzrosnąć, bowiem teraz kawa rozpuszczalna jest objęta 9% cłem, a umowa przewiduje stopniowe obniżenie go do zera.

Sueme Mori Andrade, dyrektor ds. stosunków międzynarodowych w Brazylijskiej Konfederacji Rolnictwa i Hodowli Zwierząt, znająca już powody sprzeciwu Polski, Francji i Włoch wobec umowy, powiedziała Bloomberg, że „za wcześnie by świętować”, bowiem kraje Mercosur muszą sprostać rosnącym wymogom środowiskowym Europy. Dotyczy to np. regulacjom przeciw wylesieniom, które wpłyną na ponad 60% brazylijskiego eksportu rolnego do Europy. Na umowie na pewno skorzystałaby też Argentyna, obecnie największy na świecie eksporter przetworzonej soi, na trzecim miejscu jeśli chodzi o kukurydzę i kluczowy dostawca pszenicy i wołowiny.

Paradoksalnie naciski niektórych państw UE, jak Polska, Francja i Włochy na zmianę kształtu umowy, mogą wywołać też protesty w samych krajach Mercosur.

„Każde otwarcie rynku jest korzystne, myślę, że to okazja, ale trzeba przyjrzeć się szczegółom, warunkom. Musimy zadbać o to, aby nasz sposób produkcji był szanowany” – powiedział agencji Reuters Carlos Castagnani, przewodniczący argentyńskiej konfederacji wiejskiej.

Na razie więc świętowania poza polityką jest niewiele, w krajach Mercosur dominuje ostrożność i wyraźne chłodzenie oczekiwań. Argentyńska izba eksporterów i przetwórców zboża CIARA-CEC stwierdziła, że ​​chociaż umowa jest pozytywnym krokiem dla bloku, jej rzeczywisty wpływ będzie widoczny „po dłuższym czasie”. Jak powiedział Reuters prezes CIARA-CEC Gustavo Idigoras, spadek taryf celnych na produkty, takie jak olej lub biodiesel, przyniesie skutek za 7-10 lat. Hector Cristaldo, prezes Union of Production Guilds, głównego stowarzyszenia paragwajskich producentów soi, wezwał do zachowania spokoju i „poczekania na to, co przyniesie ostateczny tekst umowy”. Tak naprawdę wszyscy czekają na ratyfikację. A w Unii Europejskiej jest to proces dość skomplikowany. Warto zacząć od tego, że umowa między Komisją a Mercosurem nie jest jeszcze prawnie wiążąca. Państwa członkowskie muszą glosować nad jej tekstem. Aby ją przyjąć trzeba poparcia co najmniej 15 krajów UE reprezentujących 65% populacji Unii. Aby odrzucić wystarczą cztery kraje, ale ich populacja musi stanowić 35% populacji UE. Tak więc Francji, Polsce i Włochom mimo uzyskania większości blokującej potrzebny jest jeszcze jeden partner. Dalej Parlament Europejski również musi wyrazić zgodę na umowę, tj. zaakceptować jej tekst. Ponadto porozumienie, jako wykraczające poza zakres instytucji UE, wymaga ratyfikacji przez każde państwo członkowskie, a także przez niektóre parlamenty krajowe i regionalne Jak powiedział 5 grudnia minister spraw zagranicznych Urugwaju Omar Paganini, proces podpisywania i ratyfikacji „może potrwać nawet 18 miesięcy”, ale analitycy CIARA-CEC są mniejszymi optymistami i mówią o latach.