Ukraina złożyła skargę do Światowej Organizacji Handlu na postępowanie Polski, Węgier i Słowacji po tym jak zakazały one przywozu zbóż i innych produktów spożywczych. Stosunki polsko-ukraińskie pogarszają się w szybkim tempie – winne są niejasne interesy zbożem i paszami oraz fatalnie ułożona umowa tranzytu po stronie polskiej oraz polityka wewnętrzna po stronie ukraińskiej.
O całej skardze poinformował premier Ukrainy Denys Szmyhal, ma ona być efektem postępowania Polski, Węgier i Słowacji, które ogłosiły w zeszłym tygodniu zakazy importu ukraińskiej żywności na swoje rynki, zaś 19 września dołączyła do nich Chorwacja. Jednak wszystkie te kraje zezwoliły na tranzyt ukraińskiego zboża, pasz i oleistych przez swoje terytorium tak, by można było je transportować z portów Zachodniej Europy do krajów Afryki Północnej. Kraje te twierdzą, że zakazy są konieczne, by ochronić własny rynek przed niekontrolowaną sprzedażą ukraińskiego zboża, co powoduje nadwyżkę podaży, obniża ceny i rujnuje lokalne rynki. Stało się tak, mimo iż Unia Europejska w zeszłym tygodniu zniosła ograniczenia w eksporcie towarów rolnych z Ukrainy na teren Wspólnoty w tym krajów, które początkowo utrzymywały zakaz – Rumunii i Bułgarii. W Bułgarii jednak odwołanie zakazu wywołało protesty rolników. Według chorwackiej agencji prasowej HINA, premier tego kraju Andrej Plenkovic oświadczył, że nie będzie importu ukraińskiego zboża, które „jest tańsze od naszego, co oznaczałoby, że nasi rolnicy mają kłopoty”. Jednak w ostatnim czasie Chorwacja zaoferowała swoje adriatyckie porty do eksportu ukraińskiego zboża do innych krajów.
Premier Ukrainy stwierdził jednak, że działania czterech krajów są „nieprzyjazne” i zapowiedział „podjęcie działań w sprawie praktyk dyskryminacyjnych”. Przedstawił jednocześnie „scenariusz kompromisowy” kontroli eksportu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika, co miałoby zmniejszyć zakłócenia na rynkach krajów, które mają problemy wskutek importu ukraińskich płodów rolnych. Jednak nie bardzo wiadomo, kto dokładnie zajmowałby się tą kontrolą, gdyż takie ciało kontrolne musiałoby być niezależne od władz Ukrainy.
Balazs Orbán, doradca i dyrektor gabinetu politycznego premiera Węgier Viktora Orbána, napisał na Twitterze, że decyzja UE o zniesieniu zakazu importu jest „całkowicie nie do przyjęcia” i stwierdził, że trzy kraje „nie mają innego wyjścia”, jak tylko bronić swoich rolników. Jak stwierdził minister rolnictwa Słowacji Jozef Bires Ukraina „nie ma podstawy prawnej” do skargi WTO. Z kolei minister spraw Unii Europejskiej Szymon Szynkowski vel Sek powiedział 19 września PAP, że Ukraina sama sobie szkodzi oddaniem sporu do WTO. Przestrzegł, że bez publicznego wsparcia dla tego kraju „trudno będzie nam dalej wspierać Ukrainę w taki sam sposób, jak to robiliśmy do tej pory”. Jak piszą zachodnie media „spór ten jest trudny do zrozumienia, bowiem Polska należy do najzagorzalszych zwolenników Ukrainy w jej walce z Rosją. Polska przyjęła miliony ukraińskich uchodźców i jest główną arterią komunikacyjną dla dostaw broni i pomocy humanitarnej” – stwierdza agencja AP.
Niemiecki minister rolnictwa Cem Özdemir w poniedziałek skrytykował okazanie przez trzy kraje „solidarności (z Ukrainą – red.) w niepełnym wymiarze godzin”, stwierdzając że potrzebuje ona wszelkiej pomocy, jaką może uzyskać, oraz że prezydent Rosji Władimir Putin jest jedynym, który czerpie korzyści z niezgody w UE.
Ukraina mimo oddania sporu do WTO przygotowała pakiet retorsji i to dotyczący w pierwszym rzędzie Polski. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” ukraiński wiceminister handlu Taras Kachka powiedział, że jego kraj stracił nadzieję na osiągnięcie porozumienia z Polską i że w ciągu kilku dni „Ukraina wprowadzi zakaz sprzedaży polskich produktów rolnych, takich jak cebula, pomidory, kapusta i jabłka”. Oznacza to impas, w przypadku którego obu stronom będzie trudno wrócić do stołu rokowań.
Premier Szmyhal ostrzegł trzy kraje, że „dalsze blokowanie naszego eksportu produktów rolnych przez kraje sąsiadujące zaszkodzi ukraińskiej gospodarce, finansom, dochodom podatkowym i miejscom pracy. Taka blokada ułatwi także rosyjski plan wywołania kolejnego światowego kryzysu żywnościowego”.
W lipcu Rosja wycofała się z zawartej za pośrednictwem ONZ umowy zezwalającej Ukrainie na bezpieczny transport zboża przez Morze Czarne. Trasy przez Europę stały się dla Ukrainy głównym sposobem eksportu pszenicy, jęczmienia, kukurydzy, oleju roślinnego i innych produktów do potrzebujących krajów rozwijających się. Obecnie Ukraina kontynuuje ograniczony eksport własnym kanałem morskim pomimo ryzyka ataku. Minister infrastruktury Oleksandr Kubrakow napisał we wtorek na Facebooku, że statek przewożący 3 tysiące ton ukraińskiego zboża opuścił port w Czarnomorsku w drodze przez Morze Czarne.
WTO poinformowała, że istotnie otrzymała ukraiński wniosek o „konsultacje” w sprawie zakazu importu w Węgrami, Polską i Słowacją. Ma to zapoczątkować 60 dniowy okres negocjacji, dopiero w przypadku jego niepowodzenia, Ukraina może zwrócić się do panelu orzekającego dla rozstrzygnięcia sporu. WTO jest od dawna miejscem rozwiązywania takich sporów. Jednak także Unia Europejska rozpoczęła proces konsultacji w sprawie konfliktu Ukrainy ze swoimi członkami, który może spowodować problemy wewnątrz samej Unii.
Tymczasem, jak wynika z informacji ISBiznes.pl, wina za pogarszające się w szybkim tempie stosunki polsko-ukraińskie leży po obu stronach. Po stronie polskiej są to niejasne interesy spółek, które zalały wręcz polski rynek ukraińskim zbożem sprowadzanym jako „techniczne” – mimo iż taka kategoria nie istnieje – przyczyniając się do ogromnego spadku cen zbóż i pasz oraz ogromny błąd w regulacji tranzytowej zboża ukraińskiego na terenie RP opracowanej w resorcie rolnictwa w czasie gdy ministrem tam był wicepremier Henryk Kowalczyk pozwalający, by tranzyt zaczynał się i kończył w tym samym kraju, co było wręcz zaproszeniem do handlu ukraińskim zbożem na terenie RP. Michał Kołodziejczak, lider Agrounii, związku rolników twierdził wręcz, że to było to powiązane z interesami biznesmenów powiązanych z obecną partią rządzącą.
– Ciekawe kto wysyłał zaproszenia do agrooligarchów na Ukrainę po to, żeby przywozili zboże. Ciekawe czy przypadkowe było mówienie przez ministra i wicepremiera (Henryka) Kowalczyka do rolników nie sprzedawajcie zboża, a w domyśle było: rolnicy nie będą sprzedawali swojego zboża, zrobią miejsce na zboże ukraińskie, które przyjedzie. Ciekawe czy tam ktoś nie przytulił kilka groszy za to, że takie informacje były wysłane. Minister Kowalczyk wprowadzał rolników w potężny błąd i przyczynił się do wielu strat – powiedział Kołodziejczak telewizji TVN24.
Dodatkowym problemem są tu wybory – wrześniowe na Słowacji i październikowe w Polsce, co znacznie podgrzewa nastroje polityczne.
Z drugiej strony, jak wynika z nieoficjalnych informacji pozyskanych przez ISBiznes.pl, na Ukrainie za całą akcją skargi do WTO stoi grupa polityczna skupiona wokół premiera Denisa Szmyhala. Szmyhal jest powiązany z Rinatem Achmetowem jednym z największych oligarchów ukraińskich oraz innymi oligarchami z tego kręgu. Achmetow nie jest największych właścicielem ziemskim na Ukrainie, ale jego spółki i powiązane z nim podmioty przejęły największą cześć rynku rolno-spożywczego. Zarówno Achmetow jak i powiązany z nim Szmyhal liczą na obecny i powojenny sojusz Ukrainy i Niemiec, zaś starają się zmarginalizować wpływy Amerykanów oraz państw środkowej Europy widzianych jako powiązanych z USA. Temu ma służyć atakowanie ludzi prezydenta Zełenskiego i jego samego jako stawiających na sojusz z USA i państwami Środkowej Europy.
W ten sposób zaostrza się polityczna rozgrywka, w której rolnicy walczą z rolnikami i tworzy przepaść pomiędzy Ukrainą i tymi członkami Unii Europejskiej jak Polska czy Słowacja, którzy są głównymi wspierającymi Kijów w walce przeciwko rosyjskiej inwazji.