Raport ISBiznes.pl: 90-dniowa przerwa w wojnie celnej

90-dniowa przerwa w stosowaniu ceł wzajemnych zarządzona przez prezydenta Donalda Trumpa po sesji chaosu i spadków w USA oraz 125% cła ze strony USA na towary z Chin i 84% procentowe cła ze strony Chin na towary z USA – taki jest obecny stan wojny handlowej.

Prezydent Trump ogłosił 90-dniową przerwę w stosowaniu ceł wzajemnych, które dotknęły dziesiątki partnerów handlowych USA, jednocześnie podnosząc cła na wszystkie towary pochodzące z Chin do 125%.

Dość niespodziewana zmiana nastąpiła około 13 godzin po wejściu w życie wyższych ceł wzajemnych na towary z 56 krajów oraz całej Unii Europejskiej. Nowe taryfy celne spowodowały zamieszanie na rynku i podsyciły powszechne już obawy o możliwość wystąpienia długotrwałej recesji. W efekcie Trump znalazł się pod presją ze strony inwestorów i zarządów firm, co skłoniło go do ustępstw.

„Zatwierdziłem 90-dniową PRZERWĘ i znacznie obniżoną wzajemną taryfę celną w tym okresie, wynoszącą 10%, również obowiązującą natychmiast” – napisał Trump na swoim koncie w TruthSocial.

Jak twierdzą media z USA, prezydenta przekonał dyrektor generalny JP Morgan Chase & Co. Jamie Dimon. Najpierw jego uwaga, że „zupełnie rozsądne” jest stwierdzenie, że globalny handel jest niesprawiedliwy, a przedstawiciele rządów krajów handlujących z USA „powinni podejść do sprawy spokojnie i negocjować umowy handlowe” wzbudziła aplauz prezydenta.

„On to zrozumiał. Jest bardzo inteligentny i genialny finansowo, wykonał fantastyczną robotę w banku. I wie, że wszyscy o tym wiedzą” – stwierdził w Trump w wywiadzie dla Fox News.

Dimon, który według nieoficjalnych informacji miałby zostać następcą Jeromego Powella na stanowisku szefa FED, miał potem przekonać Trumpa do 90-dniowej przerwy w stosowaniu ceł „na spokojne negocjowanie”. Tyle że w innej wypowiedzi Dimon, który zachowuje niezależność, ostrzegł, że recesja jest prawdopodobnym skutkiem działań Trumpa i że przedsiębiorstwa ograniczają działalność w obliczu niepewności.

Ze strony inwestorów z kolei miał działać miliarder Bill Ackman, inwestor od niedawna nawrócony na trumpizm. Ten już 8 kwietnia wezwał do trzymiesięcznej „przerwy” od wyższych stawek ceł, bowiem ich wprowadzenie „właśnie teraz” może skutkować „samosprowokowaną, ekonomiczną zimą nuklearną”.

„Nakładając ogromne i nieproporcjonalne cła na naszych przyjaciół i wrogów, a tym samym rozpoczynając globalną wojnę gospodarczą przeciwko całemu światu naraz, niszczymy zaufanie do naszego kraju jako partnera handlowego, miejsca do prowadzenia interesów i rynku do inwestowania kapitału” – powiedział Ackman.

Kraje, które zostały dotknięte wyższymi cłami wzajemnymi, będą teraz opodatkowane według wcześniejszej stawki bazowej 10% stosowanej wobec innych państw. Wyjątkiem są Chiny, których poziom ceł wzrósł łącznie do 125%. Donald Trump wcześniej twierdził, że ponad 75 krajów skontaktowało się z jego administracją w celu negocjacji barier handlowych i „nie odpowiedziało, wbrew mojej stanowczej sugestii, w żaden sposób”.

Decyzja Trumpa o dalszym podniesieniu ceł dla wyrobów chińskich zapadła po tym, jak Chiny ogłosiły cła retorsyjne 84% dla wszystkich towarów importowanych z USA. Była to odpowiedź z kolei na 50% cła karne nałożone przez administrację Trumpa w odwecie na wcześniejsze podniesienie przez Chiny ceł na amerykańskiego towary.

„W związku z brakiem szacunku, jaki Chiny okazały światowym rynkom, niniejszym podnoszę cła nałożone na Chiny przez Stany Zjednoczone Ameryki do 125%, ze skutkiem natychmiastowym” – napisał Trump na TruthSocial.

Nagła zmiana stanowiska prezydenta USA została przez sekretarza skarbu Scotta Bessenta przedstawiona jako zwycięstwo Trumpa, który „stworzył sobie maksymalną dźwignię negocjacyjną” do rokowań z partnerami handlowymi USA.

„Wymagało to wielkiej odwagi, by utrzymać kurs aż do tego momentu. To była jego strategia od samego początku” – powiedział na brefingu w Białym Domu. Jak dodał, w najbliższym czasie będzie rozmawiał z przedstawicielami rządów Wietnamu, Japonii, Indii i Korei Południowej.

Według Bessenta postępowanie Trumpa oznacza, że „prezydent dba o handel i chcemy negocjować w dobrej wierze”, zaś obecny poziom taryf celnych to „maksymalny poziom w USA”.

Mimo wyraźnych sygnałów, że Trump i jego otoczenie zastanawiają się na specyficzną formą vacatio legis we wprowadzeniu nowych taryf celnych, jeszcze 9 kwietnia rano z Białego Domu płynęły zdecydowane zaprzeczenia. Główny doradca ekonomiczny Białego Domu Kevin Hassett zapytany o taką możliwość 8 kwietnia podczas wywiadu dla Fox News stwierdził, że „jest to mało prawdopodobne, ale zdecyduje prezydent”. Powtarzające się po tej wypowiedzi informacje we wszystkich mediach społecznościowych mówiące o „możliwej przerwie” i powołujące się na Hassetta były przez Biały Dom dementowane jako „fake news”. Jeszcze na kilka godzin przed ogłoszeniem przerwy w stosowaniu ceł Trump wzywał inwestorów w mediach społecznościowych, aby „ZACHOWALI SPOKÓJ”, mówiąc „TO ŚWIETNY CZAS NA ZAKUP” i przewidując, że „wszystko dobrze się ułoży”. I rzeczywiście – niektórzy inwestorzy z politycznego świecznika kupowali, zwłaszcza ci związani z prezydentem. Na Wall Street wymienia się takie nazwiska jak Marjorie Taylor Greene, Tulsi Gabbard czy Pete Hegseth.

Jak się można było spodziewać już w chwilę po ogłoszeniu przerwy indeksy i akcje zaczęły odrabiać gwałtownie poprzednie straty. Dow Jones Industrial Average odnotował ponad 5% wzrost w ciągu dnia, Nasdaq o ponad 7%, zaś indeks S&P 500 wzrósł o około 1%.

Ruszyły też wzrosty na rynkach towarowych, zwłaszcza miedzi, kawy i soi oraz energii. Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych USA utrzymywała się na poziomie około 4,38%. Akcje firm europejskich zaczęły odrabiać straty po 4% spadku przed południem.

Na decyzję Trumpa o 125% cłach ostro zareagowały Chiny, które stwierdziły, że chińskie cła odwetowe wchodzą w życie 10 kwietnia rano. Ponadto USA będą pozwane do Światowej Organizacji Handlu – chińskie agendy rządowe dodały sześć firm do swojej listy podmiotów niewiarygodnych i 12 amerykańskich firm do swojej listy kontroli eksportu. Są to same największe firmy w USA zajmujące się produkcją zarówno wojskową, jak i cywilną, jak Echodyne (radary), Novotech (optoelektronika) czy Exovera (zaawansowana analiza BigData na rzecz bezpieczeństwa). Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nazwała decyzję Trumpa o zaostrzeniu poziomu ceł „błędem na błędzie” i stwierdziło, że grozi to „dalszą destabilizacją globalnego handlu”. Z kolei Biuro Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych stwierdziło w informacji dla WTO, że Chiny wznoszą bariery pozataryfowe, umyślnie niekorzystne dla amerykańskiego eksportu i firm.

„Sytuacja niebezpiecznie się zaostrzyła… Jako jeden z dotkniętych członków, Chiny wyrażają poważne zaniepokojenie i zdecydowany sprzeciw wobec tego lekkomyślnego posunięcia. Wzajemne taryfy celne nie są – i nigdy nie będą – lekarstwem na nierównowagę handlową. Zamiast tego przyniosą odwrotny skutek, szkodząc samym Stanom Zjednoczonym” – stwierdziły Chiny w oświadczeniu dla WTO.

„Rynki są teraz zaniepokojone, że Chiny i inne kraje (mogą) „wyrzucić” amerykańskie obligacje skarbowe jako narzędzie odwetu. Stąd rentowność UST rośnie. Odnotowano pewne skutki uboczne dla globalnych rentowności, w tym Japonii, które wszystkie wzrosły. W krótkim okresie spodziewamy się, że rynek obligacji pozostanie niestabilny ze względu na niepewność dotyczącą taryf, potencjalnych negocjacji i potencjalnych odwetów. Rynek był bardzo wrażliwy na wszelkie postępy w zakresie taryf i negocjacji. Mimo to słabsze dane ekonomiczne z USA mogą ponownie obniżyć rentowność z powodu obaw o rosnące ryzyko recesji” – tak skomentowała dla Reuters chińskie posunięcia Grace Tam, szef doradców inwestycyjnych z BNP Paribas Wealth Management Hongkong.

Problemy na światowych rynkach w związku z „cłami Trumpa” dostrzegają też Brytyjczycy. Zdaniem Komitetu Polityki Finansowej BoE (FPC) Banku Anglii, Wielka Brytania jest narażona na skutki działań prezydenta USA na światowym rynku handlowym.

„Prawdopodobieństwo wystąpienia niekorzystnych zdarzeń i potencjalna dotkliwość ich wpływu wzrosły. Ponieważ Wielka Brytania jest gospodarką otwartą z dużym sektorem finansowym, globalne ryzyka są szczególnie istotne dla jej stabilności finansowej” – stwierdził Komitet 9 kwietnia, dodając, że prawdopodobne jest osłabienie wzrostu gospodarczego na świecie z możliwą recesją w niektórych krajach.

Dochodowość brytyjskich obligacji rządowych gwałtownie wzrosła dla papierów o wszystkich terminach zapadalności, przy czym dochodowość długoterminowa osiągnęła najwyższy poziom od 1998 r. FPC zasugerowała też, że występuje duże ryzyko ograniczenia globalnej współpracy, co mogłoby sprawić, że system finansowy stanie się mniej odporny.

Z kolei Deutsche Bank stwierdził, że Rezerwa Federalna będzie musiała interweniować, jeśli kryzys będzie nadal trwał.

„Jeśli ostatnie zakłócenia na rynku amerykańskich obligacji skarbowych będą się utrzymywać, nie widzimy innego wyjścia dla FED, jak tylko wkroczyć z awaryjnymi zakupami amerykańskich obligacji skarbowych w celu ustabilizowania rynku obligacji” – napisał w nocie dla inwestorów George Saravelos, globalny szef strategii walutowej banku.

Rynek walutowy także odnotował silne wahnięcia. Frank szwajcarski wzrósł do nowego czteromiesięcznego maksimum w stosunku do euro, podczas gdy korona norweska osiągnęła najniższy poziom od pięciu lat. Jen zatrzymał się na poziomie 144,81 za dolara w porównaniu do 145,40 przed pojawieniem się wiadomości o chińskich cłach odwetowych.

Ceny złota również wzrosły, ponieważ inwestorzy poszukiwali bezpiecznego aktywa po wejściu w życie wzajemnych taryf Trumpa. Złoto spot wzrosło o 2,1% do 3044,94 dolara za uncję. Kontrakty terminowe na złoto w USA zyskały 2,4% do poziomu 3062,40 dolara. Indeks dolara amerykańskiego spadł o 0,7%, co sprawiło, że złoto wyceniane w dolarach amerykańskich stało się tańsze dla zagranicznych nabywców.

„Obawy związane z wojną handlową obciążają perspektywy gospodarki USA. Uczestnicy rynku zaczynają uwzględniać w cenach kilka obniżek stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną w tym roku. Wciąż przewidujemy wzrost cen złota do 3200 dolarów za uncję w nadchodzących miesiącach” – stwierdził w nocie analityk UBS Giovanni Staunovo.

Największy „rollecoaster” miał miejsce na rynku ropy. Nastąpił silny spadek wycen kontraktów terminowych aż do 7%, przy czym globalne wskaźniki cen kontraktów terminowych na ropę naftową są obecnie notowane w okolicach 55 dolarów. Energy Aspects ostrzega, że ​​w związku z wojną handlową globalny popyt na ropę może spaść o 1 mln baryłek dziennie – co wystarczy, aby zniweczyć tegoroczny wzrost. Obecnie wskaźnikowa baryłka ropy Brent zyskała nieco na wycenie i notowana jest po 63,86 dolara. Jednak to i tak o 15% niżej niż w zeszłym tygodniu i według analityków z Energy Aspects cena baryłki prawdopodobnie będzie jeszcze spadać.