Ministerstwo Aktywów Państwowych skierowało do Stałego Komitetu Rady Ministrów projekt ustawy o finansowaniu działań dla zapewnienia produkcji amunicji w Polsce. Fundusz Inwestycji Kapitałowych ma w tym celu otrzymać 3 mld zł. Jednak z nieoficjalnych informacji wynika, że nawet jeśli ustawa szybko wejdzie w życie, będzie spóźniona. Szykują się bowiem wielkie zakupy amunicji za granicą.
Z 3 mld zł zaplanowanych w projekcie ustawy, 2 mld zł ma pochodzić z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej, zaś 1 mld zł to skarbowe papiery wartościowe w posiadaniu Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Jak stwierdza pismo przekazane Stałemu Komitetowi procedowanie ustawy musi zostać wykonane w ramach szybkiej ścieżki ponieważ konieczne jest, by „weszła w życie i była w istotnej części wykonana jeszcze w 2024 roku”. W liście stwierdza się ponadto, że wojna na Ukrainie pokazała zużycie amunicji artyleryjskiej, zwłaszcza 155 mm, w pełnoskalowym konflikcie zbrojnym jest na tyle duże, iż jedno państwo prowadzące produkcję w cyklu przemysłowym charakterystycznym dla czasu P (czyli okresu pokoju), „nie jest w stanie sprostać potrzebom zapewniającym dostawę niezbędnej ilości w celu prowadzenia samodzielnej obrony terytorium”.
Co ciekawe, powołano się tu na „dane strony ukraińskiej” mówiące o rzekomo wystrzeliwanych 60 tys. pocisków artyleryjskich dziennie, podczas gdy wiadomo już obecnie, że cyfra ta dotyczyła całej amunicji o kalibrach powyżej 30 mm, a nie amunicji 152mm i 122 mm, jak zdają się sugerować autorzy ustawy. Jednak, co istotne, zwraca się uwagę na to, że „posiadane możliwości polskiego przemysłu obronnego mogą nie być wystarczające w sytuacji narastania tego (ukraińskiego – red.) konfliktu, który może przenieść się na terytorium Polski lub kolejnych państw bezpośrednio graniczących z Polską”. Zwraca się też uwagę na to, iż artyleria dalekiego zasięgu jest obecnie „podstawowym środkiem do niszczenia siły żywej przeciwnika, i w połączeniu z rozpoznawaniem i kierowaniem ogniem z wykorzystaniem dronów, walnie przyczynia się do uzyskiwania postępów na froncie”. Środki ogniowe przydatne są zarówno w trakcie obrony, jak i przy wyprowadzaniu kontrataków, gwarantując poniesienie mniejszych strat po stronie obrońcy – w trakcie działań pierwszego typu, jak i nacierającego – w czasie działań drugiego typu. Jak zaznaczono, do takich samych wniosków doszli też partnerzy Polski z Sojuszu Północnoatlantyckiego zwiększając swój potencjał w zakresie artylerii lufowej i rakietowej oraz amunicji do tych systemów.
Biorąc to pod uwagę stwierdzono, że „jedną z najpilniejszych potrzeb jest rozbudowa i dywersyfikacja bazy produkcyjnej amunicji wielkokalibrowej oraz uzupełnienie jej rezerw, mając na celu w szczególności rozbudowę potencjału Sił Zbrojnych RP”, zaś projekt ustawy umożliwia stworzenie mechanizmu sfinansowania działań polskiej zbrojeniówki i utworzenie potencjału produkcyjnego w „strategicznym obszarze amunicyjnym”. Jak zaznaczono przy tym, „brak możliwości produkcyjnych niezbędnych do zaspokojenia potrzeb Sił Zbrojnych może doprowadzić do konieczności pozyskiwania wsparcia wyłącznie od pozakrajowych podmiotów […], co w sytuacji ewentualnego konfliktu może się okazać rozwiązaniem problematycznym.”
Mimo nader prawdziwego opisu, który znalazł się w preambule ustawy z informacji uzyskanych przez ISBiznes.pl wynika, że nawet jeśli ustawa wejdzie szybko w życie, będzie spóźniona. Nawet szybkie uruchomienie linii produkcji amunicyjnej, na którą wystarczą te środki nie spowoduje znaczącego wzrostu produkcji amunicji. Szykowane są więc wielkie zakupy amunicji z zagranicy o wartości „kilkunastu miliardów złotych”. Jednym z krajów, w których będą poczynione te zakupy ma być Turcja. W grę wchodzą jeszcze dwa kraje z południa Europy. Pamiętając, iż rzeczywiście polskie zapasy amunicji artyleryjskiej 155 mm są niewielkie, warto zauważyć, że środki wydane na zakupy zagraniczne co prawda szybko wzmocnią zapasy Sił Zbrojnych RP, ale z drugiej strony ograniczą możliwości uruchomienia produkcji w Polsce. W tej sytuacji nie sposób oprzeć się wrażeniu, że będzie ona, jak dotąd, pewnego rodzaju manufakturą o niewielkiej wydajności.