Donald Trump szybko odcisnął swoje piętno na rynkach finansowych, gdy jego marsz ku zwycięstwu w wyborach prezydenckich w USA napędzał gry „Trump Trade” w aktywach. Jednak przedstawione już obecnie propozycje działań w gospodarce nowej administracji prezydenckiej budzą obawy analityków widzących w nich zagrożenie wojnami handlowymi i recesją na wielką skalę.
„Trump trade” widoczne było niemal na wszystkich światowych rynkach, największe odzwierciedlenie znajdując na rynku USA. Rosły notowania akcji, kontrakty terminowe S&P, dolar odnotował największy wzrost w stosunku do innych walut od 2020 roku, Bitcoin pobił rekordy. Inwestorzy wierzą, że druga kadencja Trumpa będzie podobna do pierwszej – deregulacja, cła i obniżki podatków wyślą notowania amerykańskich akcji na rekordowe pułapy, zaś zwroty inwestycji i zyski korporacyjne przekroczą estymacje analityków, jednocześnie pobudzając wzrost gospodarczy.
Jednak analitycy generalnie pozostają sceptyczni, gasząc optymizm inwestorów.
„Jeśli przez ostatnie sześć tygodni handlowałeś Trumpem, to było to niesamowite. Pytanie brzmi, bo te zwycięskie serie nie trwają wiecznie, czy to dobry moment na realizację zysków” – powiedział Bloomberg Ed Al-Hussainy, strateg ds. stóp procentowych w Columbia Threadneedle Investment. Al-Hussainy zauważył przy tym, że „każda moneta ma dwie strony”, a zapowiedzi programu gospodarczego Trumpa mogą zwiększyć deficyt budżetowy i rozkręcić z powrotem spiralę inflacyjną, nad którą Rezerwa Federalna, dopiero co zaczęła przejmować kontrolę. Ale też i jednym z głównym postulatów w kampanii Donalda Trumpa była „jak najszybsza” dymisja jej szefa Jerome Powella, którego oskarżał o „działanie w interesie Demokratów”. Jednak to może być trudne – kadencja Powella kończy się za rok.
Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych wzrosła aż o 19 punktów bazowych do 4,47%. Ten wzrost amerykańskich „dziesięciolatek” do najwyższych poziomów od kwietnia br. może być sygnałem ostrzegawczym dla zwycięzców w wyborach, że mimo wszystko konieczne będzie trzymanie cięć budżetowych i wydatków na swoje programy pod kontrolą. Tymczasem GOP (ang. Grand Old Party – Partia Republikańska), świętuje „trifectę”, czyli przejęcie kontroli nad Senatem, prezydenturą i Izbą, co nie jest najlepszym momentem dla samoograniczania się w planach gospodarczych.
„To właśnie na to zwracamy uwagę, na skład Kongresu, ponieważ będzie to miało bezpośrednie implikacje dla FX (Forex, czyli rynek walutowy – red.) i stóp procentowych. W przypadku tak zwanej czerwonej fali patrzymy na strome krzywe, prawdopodobnie więcej będzie wzrostu dolara” – powiedziała Laura Cooper, szefowa działu kredytów makro i globalnego stratega inwestycyjnego w Nuveen.
Od 29 października fundusze hedgingowe i inni spekulanci handlowi szykowali się na rajd dolara, czemu dodatkowo sprzyjał popyt na bezpieczne aktywa w wyniku wyborów. Zgodnie z danymi Commodity Futures Trading Commission, te fundusze, zarządzający aktywami i inni spekulanci utrzymywali około 17,8 mld dolarów w pozycjach wzrostowych dla tej waluty. W efekcie, niektóre kraje Azji wskutek gwałtownego spekulacyjnego wzrostu dolara zaczęły mówić o interwencji w celu podtrzymania swoich walut. Bank of Indonesia powiedział, że jest do niej gotowy, podczas gdy państwowe banki w Chinach sprzedały duże ilości dolarów, aby pomóc wesprzeć juana.
Inni analitycy również zrewidowali swoje prognozy walutowe, aby uwzględnić silniejszego dolara. Deutsche Bank, który od dawna zalecał, aby klienci zajmowali pozycję na słabsze euro względem dolara, zmienił swoją prognozę na koniec roku dla pary z 1,08 do 1,05 dolara. Jordan Rochester, szef strategii makroekonomicznej w regionie EMEA w Mizuho, powiedział, że republikańska wygrana w Senacie, Izbie i prezydentura Trumpa mogą spowodować spadek euro do grudnia do 1,03 dolara, co jest wartością niższą od jego poprzedniej prognozy na poziomie 1,08 dolara.
Rzeczywiście, euro straciło aż 2,1% z powodu obaw, że obiecane przez Trumpa cła handlowe zaszkodzą wzrostowi gospodarczemu w Europie. Jen i frank szwajcarski osłabiły się o co najmniej 1%, podczas gdy straty meksykańskiego peso osiągnęły poziom 3%.
Dolar wzrósł także dlatego, że na rynku obligacji nastąpiła wyprzedaż (poza „dziesięciolatkami”), opierająca się na przekonaniu, że wyższe cła zwiększą presję cenową i doprowadzą do zmniejszenia tempa obniżek stóp przez Rezerwę Federalną. Rynki wyceniają łącznie na 91 punktów bazowych obniżki stóp do czerwca. Jeszcze we wrześniu było to około 150 punktów bazowych.
„Trump trade” spowodował, że zarządzający funduszami pozostali w akcjach, nawet po wzroście S&P 500 o 24% w całym 2024 roku. Wzrosły te firmy, które analitycy uważają za te, które prawdopodobnie skorzystają pod rządami Trumpa: koncerny paliwowo-energetyczne, banki, dostawcy farmaceutyków, spółki zarządzające więzieniami, firmy transportowe. Najbardziej spadły firmy branży energii odnawialnej notując dwuletnie minimum. Jednym z największych wygranych był Bitcoin, który wzrósł o ponad 8% do 75,4 tys. dolarów – branża kryptowalut gremialnie poparła Trumpa licząc na poluźnienie wszystkich krępujących ją regulacji.
„Największymi zwycięzcami będą sektory i branże, które przyjmą bardziej przyjazne biznesowi środowisko regulacyjne. Jednak w pewnym momencie rosnące rentowności obligacji mogą ograniczyć zyski na rynku akcji” – napisał w nocie dla inwestorów Stephen Dover, główny strateg rynkowy i szef Franklin Templeton Institute.
Oczywiście największymi zwycięzcami były firma medialna Trumpa, która odnotowała 62% wzrost oraz Tesla z 15% wzrostem, zarządzana przez Elona Muska, którego w wieczór wyborczy Trump nazwał „architektem kampanii”.
Warto jednak zauważyć, że przy rakietowym wzroście kursu dolara, sam Trump opowiadał się za dolarem słabszym, by pobudzić eksport. I rzeczywiście, presja na rynek towarowy była znacząca – ropa, miedź i złoto spadły. Duży spadek odnotowała cena soi z powodu obaw o nową wojnę handlową z największym nabywcą, czyli Chinami. Wzrosły też notowania obligacji skarbowych Ukrainy denominowanych w dolarach, prawdopodobnie w związku z obietnicą Trumpa przyspieszenia zakończenia wojny z Rosją.
Jak stwierdzili analitycy zapytywani przez AFP, „zwycięstwo Donalda Trumpa w walce o prezydenturę będzie miało wielkie konsekwencje ekonomiczne dla reszty świata” i nastąpią one dość szybko. Rzeczywiście, już 6 listopada w wypowiedzi dla AP prezydent-elekt pokazał zarysy swojego programu na prezydenturę nie różniące się zbytnio od tego, co przedstawiał w trakcie wyborów – od wyższych taryf handlowych po deregulację, większą liczbę odwiertów naftowych i większe wymagania wobec partnerów USA z NATO – po obciążenie finansów rządowych, bez większej uwagi poświeconej inflacji, w imię wzrostu gospodarczego. „Wielkim Przegranym” tych wyborów będzie branża energii odnawialnej, bowiem Donald Trump nadal uważa Globalne Ocieplenie, mimo coraz bardziej widocznych dowodów, za „hoax” (ang. żart). I takie działania będą rzeczywiście odczuwalne w każdym zakątku świata.
„Teraz istnieje ryzyko w jaki sposób prezydent Trump będzie inny niż kandydat Trump. Musimy być bardzo ostrożni, ponieważ przy rynkach na rekordowo wysokim poziomie, a program Trumpa może potencjalnie bardzo zakłócić niektóre ich segmenty, musimy po prostu czekać” – skomentował dla Reuters Luca Paolini, główny strateg w Pictet Asset Management.
„Plan Trumpa dotyczący ceł i podatków powinien skutkować wyższą inflacją i wyższymi deficytami, a to powinno oznaczać wyższe długoterminowe stopy procentowe” – powiedziała Priya Misra, zarządzająca portfelem w JPMorgan Investment Management.
Analitycy przypominają tu, że Republikanie zapewnili sobie również Senat i większość w Izbie Reprezentantów, co bardzo ułatwi prezydentowi uchwalanie jego propozycji ustawowych oraz forsowanie przez niego kluczowych nominacji, tym bardziej, że praktycznie nie ma on liczącej się opozycji w partii.
„Obietnice fiskalne Trumpa są mocno kłopotliwe – dla gospodarki USA i globalnych rynków finansowych – ponieważ oznaczają znaczne zwiększenie i tak już nadmiernego deficytu, jednocześnie grożąc podważeniem kluczowych instytucji (regulacyjnych – red.). Należy dojść do wniosku, że Trump stanowi poważne – i jak dotąd bardzo niedoceniane – zagrożenie dla rynku obligacji skarbowych USA, a tym samym dla globalnej stabilności finansowej” – zauważył w ocenie wyborów Erik Nielsen, główny doradca ekonomiczny grupy UniCredit.
Najbardziej potencjalnie eksplozywnymi wydają się cła importowe, w tym 10%-20% cło na import ze wszystkich krajów i 60% cło na import z Chin. To one będą miały największy wpływ globalnie. Mogą zahamować handel, obniżą eksport i obciążą finanse publiczne wszystkich zaangażowanych stron. Prawdopodobnie podniosą inflację w Stanach Zjednoczonych zmuszając Rezerwę Federalną USA do działania w ramach bardziej rygorystycznej polityki pieniężnej.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy już określił globalny wzrost jako słaby, a większość krajów odnotowuje „niewielki” stopień ekspansji gospodarki. Uderzenie w globalny handel będzie stanowić ryzyko obniżenia prognozowanego przez MFW wzrostu PKB o 3,2% na przyszły rok. Firmy w większości przerzucą koszty importu na klientów, więc cła staną się proinflacyjne dla amerykańskich nabywców zmuszając Rezerwę Federalną do utrzymywania wysokich stóp procentowych przez dłuższy czas lub nawet do zmiany kursu i ponownego podwyższenia stóp. Będzie to jeszcze bardziej prawdopodobne, jeśli Trump dotrzyma swoich zobowiązań dotyczących wydatków i podatków, co może zwiększyć dług USA o 7,75 bln dolarów do 2035 r., zgodnie z raportem bezpartyjnego Komitetu Odpowiedzialnego Budżetu Federalnego.
„Wyższa inflacja obciążyłaby popyt krajowy, zwłaszcza że wymagałaby restrykcyjnej reakcji polityki pieniężnej, co miałoby negatywny wpływ na wzrost” – skomentował Anis Bensaidani z BNP Paribas.
Największe straty poniosą przy tym rynki wschodzące, które polegają na finansowaniu nominowanym w dolarach. Taka polityka sprawi bowiem, że kredyty staną się droższe, co wraz z utraconymi zyskami z eksportu oznacza podwójny cios. Te siły, które spowodują wzrost inflacji w USA mogą spowodować także ruchy cenowe gdzie indziej, zwłaszcza jeśli Trump jak obiecał, nałoży na wysokie cła na produkty z Chin. Dodatkowo Chiny będą szukać szybko nowych rynków dla towarów „wypchniętych” z rynku USA i wyprzedawać je po niskich cenach gdzieindziej, na przykład w Europie, rujnując miejscowy przemysł.
Banki centralne będą w takim wypadku musiały zareagować szybko, ponieważ nastroje biznesowe, zwłaszcza w przypadku gospodarek otwartych, zależnych od handlu, szybko się pogorszą.
„Nawet przed pojawieniem się nowych wyników badań rynkowych EBC może być kuszony, aby przyspieszyć obniżki stóp do neutralnej wysokości 2%, a gdy tylko polityka taryfowa USA stanie się agresywna i jaśniejsza rozsądne mogłoby się stać obniżenie stóp poniżej neutralnej” – podsumował Greg Fuzesi z JP Morgan.
Nie ma co ukrywać, że cła importowe USA spowodują retorsje celne, co jeszcze bardziej ograniczy handel i stłumi nie tylko globalny, ale i lokalny wzrost. Wysokie stopy procentowe FED i niższe koszty kredytów na innych rynkach również wzmocnią dolara – o czym świadczy 2,1 % spadek wartości euro i ponad 1% jena w jedną powyborczą dobę – powodując jeszcze większe straty na rynkach wschodzących, ponieważ ponad 60% międzynarodowego długu jest denominowane w dolarach. Tu największym przegranym będzie Meksyk, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę retorykę Trumpa o zamknięciu granicy.
„Meksyk jest najbardziej zagrożony (działaniami nowej administracji – red.)” – powiedział Jon Harrison z TSLombard, gdy meksykańskie peso spadło 6 listopada o 3% w stosunku do dolara. Harrison ponadto zwrócił uwagę, że napięcia handlowe i groźby deportacji mogą zaostrzyć problemy wewnętrzne, takie jak równoległa do rzeczywistej nielegalna „narkogospodarka” i niepowodzenia rządu w powstrzymaniu przemocy rozpętanej przez kartele.
Na cłach Trumpa może za to wygrać Brazylia, bowiem to z tego kraju Chiny importują soję, rezygnując z zakupów w USA, jeszcze w czasie pierwszej prezydentury Trumpa. Obecnie usiłowały wrócić na amerykański rynek, ale ewentualne cła spowodują znowu przekierowanie importu na Brazylię.
Z kolei działania Trumpa na rzecz deregulacji będą prawdopodobnie realizowane do końca prezydentury i tu pierwszą ich ofiarą mogą stać się uzgodnione już propozycje mające na celu zwiększenie odporności banków, powszechnie znane jako Basel III. Teoretycznie Basel III ma wejść w życie 1 stycznia 2025 r., ale Trump już zapowiedział wycofanie się USA z tych regulacji i obecnie zaczyna się debata czy należy je wprowadzać, czy też poczekać na „korzystniejszy klimat polityczny w USA”, na co może przyjdzie czekać bardzo długo.
Wreszcie kwestie obronne.
„Reelekcja Trumpa prawdopodobnie pociągnie za sobą zwiększenie wydatków na obronę i naciski na samodzielne bezpieczeństwo Europy. Jednakże wszelkie wynikające z tego zwiększenia wzrosty prawdopodobnie będą ograniczane przez skromne mnożniki wydatków wojskowych w Europie, presję na długoterminowe rentowności z wyższych deficytów i negatywne skutki podwyższonego ryzyka geopolitycznego” – stwierdzają analitycy Goldman Sachs, ale tu sprawa nie jest prosta. Donald Trump chce bowiem zwiększenia budżetu Pentagonu, ale ma też własny plan zabezpieczenia USA – i tylko USA – przed „każdym rodzajem rakiet z każdego kierunku”, czyli plan przypominający rozszerzony program reaganowskich „Gwiezdnych Wojen”. Dokładne założenia tego programu nie są jeszcze do końca znane, ale analitycy militarni opierając się na ogólnych stwierdzeniach Trumpa i jego doradców zauważają, że realizacja kosztowałaby więcej niż całe „Wojny Gwiezdne” i stanowiłaby ogólnie znaczną część budżetu Pentagonu.
Jest poza tym niemal pewne, że Europa będzie musiała zwiększyć swoje wydatki wojskowe i to niezależnie od postawy USA. Dodatkowo Trump i cała jego administracja są delikatnie mówiąc sceptyczni wobec sensu istnienia NATO preferując umowy bilateralne ze swoistą „opłatą za ochronę” przez USA, co jednak absolutnie w Europie nie zda egzaminu i jej kraje będą zmuszone wypełnić lukę pozostawioną przez wycofanie się wojsk amerykańskich. Tyle że dług publiczny w Europie zbliża się już do 90% PKB, w krajach strefy euro zagraża recesja, kraje Wschodniej Flanki NATO, jak Polska, są zadłużone na setki miliardów dolarów z powodu niezbędnej modernizacji uzbrojenia, a rządy będą miały trudności ze stymulowaniem gospodarki cierpiącej z powodu barier handlowych jednocześnie finansując wydatki wojskowe.