Stellantis pod kreską w I półroczu

Stellantis, czwarty na świecie producent samochodów, przywraca stare modele i zastanawia się nad obniżkami cen, by poradzić sobie ze spadkami sprzedaży. Wyniki I półrocza są fatalne, dochód netto spadł o 48%, a akcje po ogłoszeniu wyników półrocza odnotowały 10% spadek.

Analitycy ankietowani przez Bloomberg spodziewali się za I półrocze 2024 roku dochodu netto na poziomie 7 mld euro, uznając przy tym swoje szacunki za „konserwatywne”, analitycy AP spodziewali się „przekroczenia poziomu 7 mld euro”, tymczasem wyniki Stellantisa pokazały 5,6 mld euro, co oznacza 48% spadek w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego.

Analitycy ankietowani przez Reutersa oczekiwali skorygowanego dochodu operacyjnego (EBIT) w I połowie roku na poziomie 8,85 mld euro, ale wyniósł on 8,463 mld euro. Wolne przepływy pieniężne Stellantisa w tym samym okresie były ujemne i wyniosły prawie 400 mln euro.

„Wyniki spółki w pierwszej połowie 2024 r. nie spełniły naszych oczekiwań” – stwierdził w oświadczeniu dyrektor generalny Carlos Tavares.

„Ciężko pracujemy, aby spełnić naszą całoroczną prognozę marży (skorygowany zysk operacyjny) i zapewnić dodatnie przepływy pieniężne w drugiej połowie roku” – powiedziała dyrektor finansowa Natalie Knight przy okrągłym stole dla mediów. Jak dodała, prognoza firmy uwzględnia dodatnie wolne przepływy pieniężne w produkcji na ten rok.

Akcje Stellantisa notowane na giełdzie w Mediolanie straciły w tym roku o 20%, co czyni ją najgorszą spółką wśród największych europejskich producentów samochodów.

W firmie też dzieje się nie najlepiej. Odchodzą dyrektorzy, występują problemy z jakością, zwłaszcza w USA, w Europie trzeba było część samochodów wycofać ze względu na problemy z poduszkami powietrznymi Takata. W kluczowym dla Stellantisa regionie, Ameryce Północnej, najbardziej spadły marże po spadku dostaw o 18% w związku z niekorzystną ofertą modeli i presją na ceny.

„(To) jest rynek, który wymaga najwięcej pracy, i na którym jesteśmy najbardziej skoncentrowani, patrząc na drugą połowę. W Ameryce Północnej mieliśmy problemy operacyjne, gdzie moim zdaniem moglibyśmy spisać się lepiej” – powiedziała Natalie Knight.

Knight przyznała w rozmowie z mediami, że Stellantis ponownie wprowadzi na rynek amerykański niektóre modele z niego ściągnięte, jak choćby Dodge Charger, chcąc w ten sposób odzyskać choć część klientów oraz nastąpi „stopniowe dostosowywanie cen”, zwłaszcza po „wprowadzeniu nowych modeli”, co należy rozumieć jako obniżki cen starszych modeli. Bardzo źle wygląda zwłaszcza sytuacja Maserati, których dostawy spadły w I półroczu obecnego roku o ponad połowę do 6500 wozów. Według Knight firma może „rozważyć” sytuacje marki, choć na razie „jest skoncentrowana na ulepszeniach”. Konieczne będzie także obniżanie kosztów pracy i 25% redukcja wydatków na logistykę w II połowie obecnego roku, kluczowy jest zwłaszcza spadek zapasów. Dyrektor finansowa dodała, że w tym kwartale grupa zmniejszy produkcję w Ameryce Północnej, ale zostanie wprowadzonych do końca roku 20 modeli, choć niektóre będą „odnowionymi”.

Zarabiający 100 tys. euro dziennie (w 2023 roku) 65-letni dyrektor generalny koncernu Carlos Tavares już znacznie obniżył koszty, w II połowie roku zaplanowano dodatkowe oszczędności w kwocie 500 mln euro. Akcjonariusze i firmy doradcze jednak krytykują go za pakiet wynagrodzeń, który w zeszłym roku wyniósł 39 mln dolarów, co oznacza 39% wzrost w porównaniu do 2022 roku. Z kolei analitycy sygnalizują, że strategia Tavaresa maksymalnego cięcia kosztów może dać efekt „odwrotny od zamierzonego”. Jak zauważyli przy tym analitycy Citi wobec zapowiedzi utrzymania dotychczasowej polityki spodziewają się kontynuowania problemów Stellantisa.

„Nie widzimy realnej poprawy do czasu, aż Stellantis nie usunie nawisu z zapasów, co samo w sobie wywrze presję na całoroczne marże” – napisali.