W unijnej procedurze nadmiernego deficytu wcale nie chodzi o Polskę czy inne kraje regionu, lecz o Włochy i Francję. Polska i inne kraje wymienione na liście nie mają tak istotnych problemów strukturalnych jak Włochy i Francja, czyli trzecia i druga co do wielkości gospodarki strefy euro – twierdzą analitycy i ekonomiści.
Procedurę nadmiernego deficytu, powiązaną z Paktem Stabilności i Rozwoju państw Unii Europejskiej, uruchamianą wobec państw Unii, które w danym roku budżetowym przekroczyły deficyt wynoszący 3% objęto Polskę, Włochy, Francję, Maltę, Rumunię, Belgię, Słowację. Jako kraje „na granicy” procedury nadmiernego deficytu Komisja uznała Hiszpanię, Estonię i Czechy, gdzie deficyty budżetowe przekroczyły w zeszłym roku 3% limit. W Hiszpanii, będącej czwartą gospodarką strefy euro, ponadto zadłużenie przekracza 100% PKB, ale obecnie wykazuje tendencję spadkową w przeciwieństwie do sytuacji we Francji i Włoszech.
„Wyzwania związane ze stabilnością finansów publicznych są niewielkie we wszystkich państwach członkowskich UE w perspektywie krótkoterminowej, natomiast w kilku krajach w perspektywie średnio- i długoterminowej są podwyższone ze względu na przewidywane wysokie i rosnące wskaźniki zadłużenia w niektórych państwach członkowskich” – stwierdziła w swoim oświadczeniu Komisja Europejska.
W przypadku Polski, według informacji pozyskanych przez ISBiznes.pl, oficjalne wyjaśnienie jakie zostanie przekazane Komisji Europejskiej prawdopodobnie będzie opierało się na konieczności znacznego powiększenia wydatków na obronę narodową w związku z wojną w Ukrainie i rozlicznymi działaniami destrukcyjnymi przeciw Polsce kierowanymi przez Rosję i współpracującą z nią Białoruś. Podobne ma być wyjaśnienie, jakie zamierza przekazać Komisji rząd Rumunii, jednak sytuacja tego kraju jest trudniejsza, bowiem był on już objęty procedurą nadmiernego deficytu i nie podjął żadnych działań, by tę sytuację zmienić, co zostało określone w Komisji Europejskiej jako „wyjątkowo niepokojące”.
Swoje ostrzeżenie przedstawił też Europejski Bank Centralny, który stwierdził w swoim raporcie, że wobec rosnących ryzyk związanych ze starzeniem się społeczeństw, koniecznością szybkiego zwiększenia wydatków na obronę i zmianami klimatycznymi konieczne jest natychmiastowe rozpoczęcie procesu ograniczania zadłużenia.
Obecnie do 20 września br. kraje objęte procedurą nadmiernego deficytu muszą przedstawić plany średnioterminowe, w których zobowiążą się do określenia pułapu wzrostu wydatków netto na kolejne cztery lata. Plany te będą podlegały ocenie Komisji w listopadzie br. i następnie zostanie wypracowane jej stanowisko, które powinno zostać wdrożone przez kraj objęty procedurą.
Jednak wszyscy analitycy twierdzą, że głównym problemem jest obecność na liście krajów z procedurą nadmiernego deficytu, nie państw Europy Środkowej, ale Francji i Włoch. Może to bowiem skutkować poważnymi perturbacjami politycznymi i gospodarczymi w drugiej i trzeciej gospodarce eurozony.
Tymczasem we Francji w ciągu następnych trzech tygodni odbędą się przedterminowe wybory zwołane przez prezydenta Emmanuela Macrona. Jego partia obecnie jest w sondażach na trzecim miejscu, wyprzedzana przez koalicję kierowaną przez skrajnie prawicową partię Rassemblement national oraz przez Wielką Koalicję sił lewicowych. Inwestorzy – i sama Bruksela – obawiają się, że którakolwiek z tych sił dostanie się do władzy zacznie rozdawnictwo polityczne kosztem powiększenia deficytu. Miałoby to fatalne skutki dla stabilności euro, podobne do efektów kryzysu zadłużeniowego pierwszej dekady XXI wieku, kiedy to integralność waluty została zagrożona. Wtedy to inwestorzy wpadli w panikę w związku z konfliktem między instytucjami UE, a mocno zadłużonymi rządami europejskimi, takimi jak Grecja.
Nerwowość inwestorów widać już w spreadzie pomiędzy obligacjami Francji i Niemiec – które też zresztą znajdują się w kryzysie finansowym. Premia dochodowa żądana przez inwestorów dla 10-letnich obligacji francuskich wynosi w stosunku do podobnych obligacji niemieckich 79 pkt bazowych, czyli najwięcej od 2017 roku i wzrosła 2 pkt bazowe od ostatniego notowania. Tymczasem analitycy Komisji przewidują, że zadłużenie Francji nadal będzie rosło, osiągając w2025 roku 114% PKB. W maju do problemu deficytu budżetowego odniosła się agencja S&P Global Ratings obniżając francuski rating.
Deficyt budżetowy Francji w 2023 r. wyniósł bowiem 5,5% produktu krajowego brutto i według prognoz w tym roku zmniejszy się jedynie nieznacznie do 5,3%, a zatem nadal będzie znacznie powyżej limitu deficytu UE wynoszącego 3% PKB.
Analitycy zwracają jednak uwagę, że jeśli prowadzący w sondażach blok ultraprawicowy kierowanych przez Rassemblement national wygra wybory, wówczas program oszczędnościowy Unii – konsekwencja procedury nadmiernego deficytu – nie pozwoli mu wydawać pieniędzy publicznych na różne programy opisane w manifeście wyborczym. Paradoksalnie pozycja prezydenta Macrona bardzo by wtedy wzrosła.
„Bez względu na to, jaki rząd zostanie utworzony po wyborach 7 lipca, stanie przed obowiązkiem współpracy z Komisją w celu określenia strategii średnioterminowej. Ostatecznie będzie musiał opracować strategię spójną z nowym Paktem Stabilności i Wzrostu” – powiedział Bloomberg wysoki urzędnik francuskiego ministerstwa finansów.
Z kolei we Włoszech sytuacja gospodarcza jest nieco gorsza, za to polityczna – o wiele lepsza. Rośnie bowiem zadłużenie w stosunku do PKB wynoszące za zeszły rok 137%, a analitycy z Brukseli boją się, że kraj ten „wkroczył na grecką ścieżkę” jeśli chodzi pożyczki. Ale o ile partia prezydenta Macrona poniosła klęskę w wyborach do Europarlamentu, o tyle partia premier Włoch Giorgii Meloni osiągnęła najlepszy rezultat w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a pozycja włoskiej premier jest bardzo silna. Problemem za to jest pozostały po „epoce COVID-19” drogi i nieefektywny plan stymulacji gospodarki z czołowym obciążeniem jakim jest program renowacji domów zwany superbonusem, który będzie przez wiele lat niszczył finanse Włoch. Te programy są swoistym rozdawnictwem publicznych pieniędzy wspomagającym obecnie rządzących, co powoduje, że koalicjanci w rządzie kierowanym przez Meloni mogą nie zgodzić się na zaordynowany przez KE program oszczędnościowy, co ostatecznie doprowadziłoby do upadku rządu i kolejnych przedterminowych wyborów. Jednak Rzym szybko zapewnił rynki, że postąpi właściwie.
„Mamy świadomość, że w kontekście w jakim się znajdujemy, konieczne jest zachowanie odpowiedzialnego podejścia w planowaniu polityki budżetowej i zarządzaniu nią” – powiedział agencji ANSA minister gospodarki Giancarlo Giorgetti.
Analitycy spodziewają się właśnie, że podstawowym czynnikiem dyscyplinującym wszystkie rządy krajów objętych procedurą nadmiernego deficytu będzie wielka presja ze strony inwestorów. Teoretycznie bowiem, jeśli rząd nie połączy swojego planu naprawy finansów budżetowych z planem Komisji, ta może podjąć decyzję o zamrożeniu unijnych funduszy postpandemicznych i pieniędzy na wyrównywanie standardów życia w UE, co oznaczałoby utratę miliardów euro. Na razie jednak ponieważ deficyty powstały na skutek wstrząsów na rynku związanych z wojną na Ukrainie, co dotknęło całą Unię Europejską, możliwość nałożenia kar finansowych jest „czysto teoretyczna”, choć możliwy jest powrót do tego środka dyscyplinującego „w niedalekiej przyszłości”.