Analiza ISBiznes.pl: Nowe cła, czyli chiński syndrom amerykańskiej gospodarki

Nowe amerykańskie cła na chińskie samochody elektryczne, zaawansowane akumulatory, systemy paneli słonecznych, sprzęt medyczny, półprzewodniki, stal, metale ziem rzadkich, aluminium, a nawet żurawie portowe. Jest to co prawda przepis na zwiększenie napięć między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, ale jednocześnie nad zastosowaniem podobnych środków w stosunku do tych samych grup towarowych zastanawia się Unia Europejska – chiński dotowany eksport sprawia problemy zarówno w USA, jak i w Europie.

Podniesienie ceł stwarza ryzyko powrotu inflacji i tak już w roku wyborczym dolegliwej dla Amerykanów oraz ryzyko niewspółmiernych chińskich retorsji. Dlatego też obecne zmiany ceł są bardziej ukierunkowane niż „cła na wszystkie towary z Chin” Donalda Trumpa z ryczałtową stawką 60% i mają być powoli wprowadzane pomiędzy 2024 a 2026 rokiem. Największy skok taryf celnych dotyczy samochodów elektrycznych, gdzie stawka wzrosła czterokrotnie, podczas gdy w przypadku innych grup towarowych stawka została podwojona lub wprowadzono cła po raz pierwszy.

Działania podjęte przez administrację Joe Bidena stanowią przy tym aktualizację ceł nałożonych na chińskie towary przez jego poprzednika Donalda Trumpa, ale zarazem uznanie, że w obecnym stanie amerykańskiej gospodarki oraz nastrojów społecznych w USA jastrzębie podejście do chińskich praktyk handlowych jest i koniecznie i popularne wśród wyborców. Żadne z „ceł Trumpa” nie zostało przy tym obniżone, a Biden podnosi cła na towary, które albo USA z trudem importowały w czasie pandemii COVID-19, albo należące do tych segmentów rynku jak półprzewodniki lub zielona energia, które obecna administracja chciała już od kilka lat wzmocnić.

Jeśli chodzi o importowane chińskie pojazdy elektryczne – co oznacza nie tylko samochody, ale wszelkie pojazdy z zasilaniem elektrycznym, jak np. wózki widłowe, stawka celna wzrośnie z 27,5% obecnie do 102,5% jeszcze w tym roku. Decyzję tę podjęto na podstawie art. 301 ustawy o handlu z 1974 r., która umożliwia rządowi podjęcie działań odwetowych wobec praktyk handlowych uznanych za nieuczciwe lub naruszające standardy światowe w handlu międzynarodowym.

Na metale ziem rzadkich zostanie nałożona stawka 25%, zaś w 2026 roku ta sama stawka obejmie grafit naturalny i magnesy trwałe. Po raz pierwszy nowa stawka celna w tej samej wysokości – 25% obejmie żurawie portowe.

Taryfa celna na akumulatory litowo-jonowe do pojazdów elektrycznych oraz na części do tychże akumulatorów wzrośnie jeszcze w tym roku z 7,5% na 25%, zaś akumulatory litowo-jonowe do innych zastosowań niż jako źródło energii w pojazdach elektrycznych czeka takie samo podniesienie ceł w 2026 roku. W obecnym roku także taryfa celna na ogniwa słoneczne wzrośnie z 25% do 50%.

Nowa 50% stawka celna obejmie w 2025 roku półprzewodniki starszych typów. Ta sama stawka celna 50% obejmie już teraz chińskie strzykawki i igły, zaś z 0% lub 7,5% do 25% wzrosną stawki celne na takie środki ochrony osobistej jak maski twarzowe i oddechowe. Do 25% z obecnych 7,5% wzrosną także cła na rękawice medyczne i chirurgiczne, ale dopiero od 2026 roku.

Mimo że tak rozległe, ze względu na długi okres wprowadzania, nowe cła będą generowały niewielki impuls inflacyjny. Według Oxford Economics wyniesie on jedynie 0,01% w obecnym roku ponieważ cła będą dotyczyć importu o wartości tylko 18 mld dolarów.

Prezydent Joe Biden sądzi że ukierunkowane zmiany taryf celnych są potrzebne by chronić kluczowe gałęzie przemysłu oraz ich pracowników. Stwierdził, że Stany Zjednoczone wyprzedzą Chiny dzięki własnym inwestycjom rządowym oraz prywatnym w przedsiębiorstwa produkujące pojazdy elektryczne, chipy, panele słoneczne oraz inne wytwory zaawansowanych technologii.

„Jak dotąd w całym kraju wygenerowaliśmy inwestycje sektora prywatnego o wartości 866 mld dolarów – prawie bilion dolarów – to historyczne kwoty w tak krótkim czasie. A to dosłownie tworzy setki tysięcy miejsc pracy” – powiedział Biden w trakcie spotkania w Wisconsin. Była to odpowiedź na twierdzenia byłego prezydenta i kandydata do prezydentury Donalda Trumpa, który powiedział, że polityka Bidena to „sabotaż” na chińskie towary zostanie nałożona „200% stawka celna jeśli zostanie prezydentem”, zaś na wszystkie towary sprowadzane do USA zarówno pochodzące od krajów wrogich, jak i sojuszniczych zostanie nałożona jednolita 10% stawka celna.

Jak stwierdziła Lael Brainard, dyrektor Narodowej Rady Ekonomicznej Białego Domu, cła podniosą ceny wybranych chińskich towarów i utrudnią Chińczykom zdominowanie rynku powstających nowych technologii w sposób zagrażający bezpieczeństwu i stabilności gospodarczej USA.

„Chiny są po prostu zbyt duże, aby grać według własnych zasad. Chiny korzystają z tego samego schematu co wcześniej, aby napędzać swój własny wzrost kosztem innych, kontynuując inwestycje pomimo nadmiernych mocy produkcyjnych i zalewając światowe rynki eksportem, który jest zaniżony ze względu na nieuczciwe praktyki gospodarcze” – powiedziała mediom Brainard w czasie telekonferencji 13 maja.

Jak dodała, chińskie firmy gotowe są sprzedawać w USA małe samochody elektryczne za 12 tysięcy dolarów, zaś ich fabryki ogniw słonecznych oraz huty stali i aluminium mają wystarczającą moc produkcyjną, aby zaspokoić większość światowego popytu. Jak stwierdzają członkowie chińskiego rządu, a nawet sam prezydent i I sekretarz Xi Jinping, w rozmowie z szefującą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, dla chińskiego kierownictwa problem zbyt wielkich mocy produkcyjnych nie istnieje zaś „na handlu międzynarodowym korzystają obie strony”, bo chińska produkcja utrzymuje ceny na niskim poziomie i może pomóc w przejściu na ekologiczną gospodarkę.

W USA jednak analitycy zaznaczają, że chociaż obecnie nowe cła nie spowodują eskalacji napięć w stosunkach z Państwem Środka, to jednak nie wiadomo jaki mógłby być ich długoterminowy wpływ na ceny, gdyby jednak cła przyczyniły się do szerszego sporu handlowego.

„Nie dążymy do globalnej dominacji w sektorze produkcyjnym w tych sektorach, ale ponieważ są to branże strategiczne i ze względu na odporność naszych łańcuchów dostaw wierzymy, że mamy zdrowe i aktywne firmy… Mamy nadzieję, że nie zobaczymy znaczącej reakcji, ale zawsze jest taka możliwość. Prezydent Biden i ja widzieliśmy na własne oczy wpływ gwałtownych wzrostów niektórych sztucznie tanich chińskich towarów importowanych w przeszłości na społeczności amerykańskie i nie będziemy tego ponownie tolerować. Te problemy narastają z biegiem czasu i nie zostaną rozwiązane w ciągu jednego dnia” – powiedziała sekretarz skarbu Janet Yellen w wywiadzie dla Bloomberg TV.

Chiny ze swojej strony utrzymują, że amerykańskie cła naruszają zasady światowego handlu, które USA pierwotnie pomagały ustanowić za pośrednictwem Światowej Organizacji Handlu. Jak powiedział rzecznik ambasady Państwa Środka Liu Pengyu, Pekin nigdy nie zachęcał do tworzenia nadmiernych mocy produkcyjnych w fabrykach w celu stworzenia nadwyżek, które można by było tanio eksportować. Dodał, że drogie samochody elektryczne i panele słoneczne utrudniają przejście od paliw kopalnych na rzecz energii odnawialnej.

„Pomimo deklarowanej chęci zacieśnienia współpracy z Chinami w zakresie zmian klimatycznych, Stany Zjednoczone nagłośniły tak zwaną nadwyżkę mocy produkcyjnych i obiecały nałożyć dodatkowe cła na chińskie pojazdy elektryczne i produkty solarne. To jest działanie samobójcze” – dodał Liu.

Chiński MSZ wydał oświadczenie według którego nałożenie przedstawionych przez administrację Bidena ceł „spowoduje wielkie szkody” w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

Jednak nawet chińscy analitycy nie zaprzeczają, że po załamaniu miejscowego rynku nieruchomości i słabym ożywieniu gospodarczym po blokadzie gospodarczej narzuconej programem „zero COVID”, rząd i sam Xi Jinping zdecydowali się na pobudzenie  wzrostu gospodarczego poprzez rozwój mocy produkcyjnych w tych sektorach, które wytwarzały towary łatwiejsze do eksportu. W ten sposób wyprodukowano więcej towarów niż rynek chiński był w stanie wchłonąć. Ta strategia coraz bardziej zaostrzała stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską, bowiem zarówno Unia, jak i USA były zdeterminowane by wzmocnić własną produkcję, aby móc konkurować z Państwem Środka, ale jednocześnie uniknąć wojny handlowej.

„Ożywienie w Chinach napędzane przez fabryki i słaby wzrost konsumpcji, które przekładają się na nadwyżki mocy produkcyjnych i agresywne poszukiwanie rynków zagranicznych, w połączeniu ze zbliżającym się sezonem wyborczym w USA, składają się na doskonałą receptę na eskalację wojny handlowej obu państw” – powiedział Reuters Eswar Prasad, profesor polityki handlowej na Uniwersytecie Cornell. Jak dodał, chińska produkcja pojazdów elektrycznych i innych produktów ekologicznych „zaczyna być postrzegana przez Stany Zjednoczone jako gra o sumie zerowej, w której Państwo Środka odgrywa rolę spoilera, który może utrudnić ożywienie produkcji w USA”.

Z drugiej strony nie tylko USA, także Unia Europejska jest zaniepokojona. Jesienią 2023 roku Komisja Europejska wszczęła dochodzenie w sprawie chińskich subsydiów na samochody elektryczne i mimo oporu Niemiec może na nie nałożyć podatek importowy. Po wizycie Xi Jinpinga we Francji i dość lekceważącym potraktowaniu przez niego przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z Komisji popłynęło ostrzeżenie, że dotowane przez rząd chińskie pojazdy elektryczne i stal „zalewają europejski rynek”.

„Świat nie może wchłonąć nadwyżki produkcji Chin. Dlatego zachęcałam tamtejszy rząd do zajęcia się tymi strukturalnymi nadwyżkami mocy produkcyjnych” – stwierdziła von der Leyen.

Według administracji Bidena spór z Chinami jest fundamentalny i dotyczy tego, kto chce przewodzić światowej gospodarce i na jakich zasadach. Państwo Środka chce bowiem sprawić, by świat był zależny od jego fabryk i tą drogą uzyskiwać korzyści polityczne. USA – że wszystkie kraje muszą działać według tych samych i równych zasad, by konkurencja mogła być uczciwa.