Analiza ISBiznes.pl: Amerykanie gotowi do nowego izolacjonizmu

Coraz mniej Amerykanów chce, by ich kraj odgrywał najważniejszą lub nawet znaczącą rolę w polityce międzynarodowej. Stwierdzenie „to nie nasze sprawy” łączy zwolenników Donalda Trumpa i campusowej lewicy – tak wynika z sondażu The Associated Press-NORC Center for Public Affairs Research. Rozłam widoczny jest nawet w kwestii dotąd nienaruszalnej – budżetu obronnego Pentagonu.

Ameryka jako „światowy policjant” lub „superbohater” zależnie od narracji politycznej w danej grupie społecznej, zaczyna uwierać wielu Amerykanów, którzy najwyraźniej chcą odwrócenia się od świata i zajęcia niemal wyłącznie amerykańskimi problemami wewnętrznymi. Jest to przy tym opinia ponadpartyjna, dotycząca zarówno wyborców Demokratów, jak i Republikanów, i co ciekawe, tak prawicy i skrajnej prawicy republikańskiej, m.in. ruchu MAGA wspierającego Donalda Trumpa, jak i skrajnej lewicy Demokratów, tzw. lewicy campusowej.

I jedni i drudzy zgadzają się, że Stany Zjednoczone nie powinny angażować się bardziej niż obecnie w toczące się konflikty między Rosją i Ukrainą oraz Izraelem i Hamasem. A najlepiej by było, gdyby USA przestały w ogóle pełnić jakąkolwiek istotną rolę w tych konfliktach.

Sondaż The Associated Press-NORC Center for Public Affairs Research pokazał, że 4 na 10 dorosłych Amerykanów niezależnie od poglądów politycznych, rasy i wieku chce, aby Ameryka ogólnie przyjęła „mniej aktywną” rolę w rozwiązywaniu globalnych konfliktów. Tylko 25% postrzega rolę USA jako „zbyt mało aktywną”, a około 30% sądzi, że Ameryka robi tyle, ile trzeba i nic więcej robić w kwestii rozwiązywania światowych konfliktów nie powinna.

Ciekawe są komentarze do tych wyników, jakie zgromadzono w czasie zbierania głosów. Otóż okazało się, że Amerykanie są „przerażeni ogromnym kryzysem humanitarnym w czasie akcji w Strefie Gazy” oraz „ogromnymi wydatkami, jakie USA poniosły na wojnę na Ukrainie”.

Tymczasem, jak powiedział MSZ Radosław Sikorski na konferencji z okazji 25 lat członkostwa Polski w NATO, „łącznie europejska pomoc dla Ukrainy sięga 150 mld dolarów, to dwukrotnie więcej niż wielkość wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych, które dotychczas przeznaczyły na ten cel 75 mld dolarów”. Wojna w Afganistanie i tzw. wojna z terrorem, ostatnia przegrana w sumie przez USA wojna, kosztowała amerykańskiego podatnika 2,5 bln dolarów, czyli wydatki na wsparcie Ukrainy stanowiły ok. 3% wydatków poniesionych na tę wojnę. I tych wydatków nikt nie neguje. Natomiast od dwóch lat zarówno ze strony frakcji MAGA wspierającej byłego prezydenta Donalda Trumpa, jak i lewicowej i skrajnie lewicowego skrzydła Demokratów buduje się narrację o ogromnych wydatkach na wsparcie Ukrainy. Jak widać narracja ta dotarła do społeczeństwa USA i wywołała skutki zaplanowane przez ją upowszechniających.

Nieco inaczej rzecz wygląda w kwestii kryzysu humanitarnego Strefie Gazy. Jak podkreśla analityk polityki USA Rafał Michalski, w trakcie Super Wtorku przepadli niemal wszyscy kandydaci republikańscy popierani przez AIPAC, czyli wpływowy proizraelski The American Israel Public Affairs Committee oraz inne organizacje amerykańskie (także kościoły ewangelikalne) wspierające Izrael, zyskali zaś kandydaci żądający przerwania ognia w Strefie Gazy lub po prostu „popierający sprawę palestyńską”. Jak zaznacza Michalski jest to sygnał rosnącego znaczenia w polityce Amerykanów pochodzenia arabskiego i prawdopodobnie wszystkich muzułmanów. W efekcie, nie chcąc stracić do końca poparcia tej grupy przed wyborami prezydenckimi, administracja Joe Bidena coraz silniej naciska na Izrael w kwestii przerwania ognia w Strefie Gazy.

Jak napisał Joshua Green, analityk z Bloomberg, ledwie dwie dekady temu przywódcy Partii Republikańskiej (GOP) wzywali Amerykanów do przyjęcia „ostatecznego celu, jakim jest położenie kresu tyranii w naszym świecie”. Obecnie GOP jest „bardziej niż kiedykolwiek prywatną partią Donalda Trumpa i słuchać podzwonne dla Republikanów Reagana”. Niby Republikanie (53%) są mniej więcej dwa razy bardziej skłonni niż Demokraci (25%) do opinii, że kraj powinien mniej aktywnie angażować się za granicą, ale około połowa (52%) Demokratów uważa, że obecne stanowisko Stanów Zjednoczonych jest „w przybliżeniu słuszne”. Z drugiej strony to przywódcy Demokratów chcą wsparcia dla Ukrainy, Tajwanu i Izraela, podczas gdy speaker Izby Reprezentantów z ramienia GOP, Mike Johnson, blokuje obecnie projekt ustawy o ochronie granicy i militarnym wsparciu Izraela, Tajwanu i Ukrainy przygotowanym ponadpartyjnie w Senacie. Johnsonowi udowodniono też, iż dużą część jego kampanii wyborczej sfinansowała firma Ethane, której główni udziałowcy: Konstantin Nikołajew, Michaił Juriew i Andrej Kunatbajew to przyjaciele Władimira Putina, zwłaszcza Nikołajew, człowiek z wysoką pozycją na kremlowskim „dworze”.

Narracja Republikanów jest przy tym nośna społecznie, przypominając nieudane amerykańskie interwencje w takich krajach jak Wietnam, Irak i Afganistan.

„Mam wrażenie, że jest wiele konfliktów, w które byliśmy zaangażowani, a które nigdy nie przyniosły żadnych pozytywnych rezultatów. Możemy mieć dobre intencje. Możemy czuć się zobowiązani do ochrony interesów naszych sojuszników, ale wyniki mówią same za siebie” – powiedział AP Kurt Bunde, republikanin z Idaho.

Od razu też widać, że może jedna i druga partia uznaje konieczność interwencji USA poza ziemią amerykańską, ale po pierwsze, ograniczonej do minimum, po drugie zaś, jedni i drudzy nie mogą się porozumieć w kwestii, gdzie właściwie taka interwencja miałaby nastąpić – czy w wojnie między Izraelem a Hamasem, czy w wojnie między Rosją a Ukrainą, czy może jeszcze w innym konflikcie, którego jeszcze nie widać.

Tymczasem narracja o konieczności wycofania się w amerykańskie problemy wewnętrzne serwowana zarówno przez populistów z MAGA, jak i campusową lewicę, trafia na podany grunt: tylko około 2 na 10 dorosłych Amerykanów twierdzi, że Stany Zjednoczone powinny odgrywać bardziej aktywną rolę w każdej wojnie. Około 4 na 10 uważa, że obecna rola USA w konflikcie w Gazie i wojnie w Ukrainie jest w przybliżeniu właściwa, a 36% uważa, że Stany Zjednoczone muszą wręcz się cofnąć i „nie wspierać ani Ukrainy ani Izraela”.

I tu widoczny jest rozziew pomiędzy Demokratami a Republikanami: to Republikanie i niezależni, ale prawicowi parlamentarzyści częściej niż Demokraci twierdzą, że Stany Zjednoczone powinny ograniczyć swoje wsparcie dla Ukrainy. Około połowa Republikanów i ich niezależnych zwolenników chce, aby Stany Zjednoczone odegrały mniej aktywną rolę w wojnie między Ukrainą a Rosją w porównaniu z zaledwie 18% Demokratów. Połowa Demokratów uważa, że obecna rola Stanów Zjednoczonych w wojnie rosyjsko-ukraińskiej jest w miarę właściwa, a 30% chce odgrywać bardziej aktywną rolę. Ogólnie rzecz biorąc, Demokraci są bardziej skłonni popierać interwencję USA na Ukrainie, podczas gdy prawie 6 na 10 uważa, że bardzo lub niezwykle ważne jest, aby Stany Zjednoczone zapewniły pomoc ukraińskiej armii w walce z Rosją lub wynegocjowały trwałe zawieszenie broni między Rosją a Ukrainą, tylko 24% Republikanów za priorytet uważa większą pomoc wojskową, a 41% Republikanów twierdzi, że pomoc w wynegocjowaniu trwałego zawieszenia broni jest niezwykle lub bardzo ważna dla Stanów Zjednoczonych.

„Ameryka jest podzielona i musimy najpierw zadbać o siebie. Wtedy, jeśli możemy, jeśli mamy dostępne zasoby, będziemy mogli pomóc innym krajom” – powiedział w wywiadzie Matt Wood, republikanin z Kentucky.

„Myślę, że musimy wziąć na siebie pewną odpowiedzialność ze względu na wpływ naszej władzy i wielkość naszego bogactwa. Zmniejszenie naszych obowiązków lub zmniejszenie naszego zainteresowania innymi krajami jest sprzeczne z tym, jakim krajem jako USA jesteśmy” – powiedziała Christina Taylor, demokratka ze stanu Maryland. Jak dodała, Stany Zjednoczone powinny wywierać nacisk na izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu i tonować militarną reakcję jego rządu.

„Nie robimy wystarczająco dużo, aby skłonić Izraelczyków, aby trochę złagodnieli, ponieważ uważam, że przesadzają” – zauważyła.

Tymczasem wobec blokady senackiej ustawy przez Johnsona to Europa wzięła na siebie wspieranie Ukrainy. Wysłannicy prezydenta Czech Petera Pavla zdobyli w państwach afrykańskich (nieoficjalnie mowa o RPA, Egipcie i Nigerii) 300 tys. pocisków 122 mm i 500 tys. pocisków 152 mm, czyli tak zwanych kalibrów rosyjskich, do których Ukraina ma sporo artylerii. Obecnie Belgia, Francja i Hiszpania zgromadziły środki na pierwszą transzę tej amunicji, pozostaje zapłata za resztę. Nie jest to „cudowny środek” na ukraińskie problemy – przy obecnym tempie zużywania amunicji w trakcie rosyjskich ataków te 800 tys. pocisków starczy ukraińskiej artylerii na 90 dni.

Co ciekawe, chociaż pomoc dla Izraela zwykle cieszy się poparciem obu partii w Kongresie – i często jest priorytetem dla polityków GOP – około 4 na 10 Republikanów uważa, że Stany Zjednoczone powinny odgrywać mniej aktywną rolę w wojnie między Izraelem a Hamasem.

„Naprawdę myślę, że to nie nasza sprawa, ponieważ to wojna Izraela. Jedyną rolą, jaką powinny odgrywać Stany Zjednoczone jest sprowadzenie z powrotem wszystkich Amerykanów, którzy są zakładnikami. Ale nie powinniśmy nakładać ograniczeń na Izrael ani, jeśli o to chodzi, na Palestyńczyków” – powiedziała AP Donna Cole, republikanka z Missouri.

Około połowa Demokratów uważa, że obecna rola Stanów Zjednoczonych w wojnie między Izraelem a Hamasem jest właściwa, podczas gdy reszta jest podzielona co do tego, czy Stany Zjednoczone powinny odgrywać rolę bardziej czy mniej aktywną. Niezależni politycy i ich wspierający nieco częściej niż członkowie którejkolwiek partii politycznej twierdzą, że Stany Zjednoczone powinny przyjąć mniej aktywną rolę, a tylko 11% chce, aby Stany Zjednoczone były bardziej zaangażowane.

Interesujące, że istnieją także duże podziały co do tego, jakiej pomocy USA mogłyby udzielić w wojnie Izraela z Hamasem. Około jedna trzecia Republikanów uważa, że niezwykle lub bardzo ważne jest, aby Stany Zjednoczone zapewniły pomoc izraelskiej armii w walce z Hamasem w porównaniu z 20% Demokratów. Z drugiej strony około 6 na 10 Demokratów uważa, że bardzo ważna jest pomoc Stanów Zjednoczonych w wynegocjowaniu trwałego zawieszenia broni i zapewnieniu pomocy humanitarnej Palestyńczykom w Gazie, podczas gdy 34% Republikanów za priorytet uznaje pomoc USA w zakresie zawieszenia broni i 15% Republikanów uważa, że ważne jest zapewnienie pomocy humanitarnej przez Stany Zjednoczone.

Rozłam w amerykańskiej polityce widać nawet w atakach na coś, co dotąd było wręcz nienaruszalne – budżet Pentagonu. Grupa senatorów pod przewodnictwem sen. Rogera Wickera, republikanina z Mississippi – ponadpartyjna, w tej grupie jest sporo Demokratów – zaczęła twardą obronę senackiej wersji budżetu obronnego USA w wysokości 1,4 bln dolarów. Z kolei grupa wspierających Donalda Trumpa, związanych z MAGA, jak Elbridge Colby były zastępca sekretarza ds. obrony, żąda redukcji tego budżetu nawet o 1/3. Co ciekawe, takie stanowisko wywołało podział campusowej lewicy, której część popiera Colby’ego, zaś dla części „wydatki na wojsko są OK, pod warunkiem, że wydatki socjalne też wzrosną”. Jest jeszcze spora grupa polityków „starej konserwy” deklarujących poparcie dla Niki Haley w wyborach prezydenckich i określających się jako „republikanie przeciw Trumpowi”, wspierana przez analityków konserwatywnych republikańskich think-tanków jak American Enterprise Institute, twierdzi że budżet Pentagonu w wysokości 1,4 bln dolarów jest za mały. Według jednego z doradców Niki Haley istotnie „jeśli USA chcą i mają odgrywać taką rolę na świecie jaką odgrywały, to faktycznie ten budżet może być za mały”.

„A to jest bardzo ciekawy temat: frakcja populistów w USA w maju 2023 postawiła ówczesnemu speakerowi Izby McCarthy’emu warunek, że „budżet musi być zrównoważony” (czyli wzrost wydatków w jednym sektorze musi odpowiadać cięciom w innym). Do tego nałożyła się narracja (MAGA – red.) o „globalistach dążących do wojny”. Freedom Caucus (radykalna grupa populistów GOP wspierających Trumpa – red.) dodatkowo wymyśliło, że budżet obronny powinien zakładać zakaz wszelkich programów równościowych i „włączających”. Doszło więc do sytuacji, w której jastrzębie GOP albo poszli do Demokratów, albo rozpoczęli lobbing podgrzewając emocje wokół Chin” – napisał komentując ten problem Rafał Michalski.

Z kolei prezydent Joe Biden w swoim przemówieniu State of The Union dotyczącym pryncypiów polityki USA za jego prezydentury stwierdził: „Jeśli ktokolwiek na tej sali myśli, że Putin poprzestanie na Ukrainie, zapewniam, że tak się nie stanie. Ukraina może go powstrzymać, jeśli tylko staniemy po jej stronie […] Tak naprawdę na Ukrainie nie ma amerykańskich żołnierzy toczących wojnę. I jestem zdeterminowany, by tak pozostało. Ale teraz pomoc dla Ukrainy jest blokowana przez tych, którzy chcą, żebyśmy odeszli od naszego przywództwa na świecie.”

„Historia patrzy” – dodał.