Rolnicze protesty przetaczają się przez Europę

900 traktorów z całej Europy zablokowało dzielnicę Brukseli przylegającą do kompleksu Komisji i Unii Europejskiej. Protestowali przeciw zmianom we Wspólnej Polityce Rolnej, umowie o wolnym handlu z krajami Mercosur i braku regulacji dotyczących wspierania rolnictwa. Tymczasem podobny protest w Polsce nieoczekiwanie przybrał antyukraiński charakter.

Stosy podpalonych opon, zamieszki, armatki wodne i blokady traktorami – taki był krajobraz w „unijnych” dzielnicach Brukseli 26 lutego w poniedziałek. Protestowali rolnicy m.in. z Belgii, Francji, Niemiec, Holandii, Hiszpanii i Włoch w czasie spotkania ministrów rolnictwa krajów Unii Europejskiej, którzy omawiali kryzys w sektorze rolno-żywnościowym.

Jest to część protestów trwających już niemal miesiąc w niemal całej Unii Europejskiej. Rolnicy żądają  działań rządów i UE w związku problemami z jakimi ich zdaniem zmaga się unijne rolnictwo: tanim importem, który podcina „bardzo i tak już niewielkie” zyski lokalnych producentów, polityką wielkich sieci zakupowych i supermarketów żądających tylko najtańszego towaru, rygorystycznymi przepisami UE dotyczącymi ochrony środowiska a ostatnio także planowaną umową o wolnym handlu z krajami Południowej Ameryki zrzeszonymi w Mercosur, która zdaniem protestujących „dobije unijne rolnictwo”.

Drugi protest, poza Brukselą, miał miejsce w Madrycie, gdzie rolnicy z Hiszpanii i częściowo z Portugalii wzywali UE do ograniczenia biurokracji i rezygnacji z pewnych zmian we Wspólnej Polityce Rolnej (WPR). 

„Nie można znieść tych zasad, chcą żebyśmy w dzień pracowali w polu a nocą zajmowali się papierkową robotą – mamy dość biurokracji” – powiedział Reuters agencji Roberto Rodriguez, plantator buraków, uprawiający je w prowincji Avila.

Jak dodał 46-letni Juan Pedro Laguna uprawiający oliwki, zboża i warzywa w pobliżu Madrytu, nowe zasady WPR „rujnują rolnikom życie”.

„Chcemy produkować tak, jak zawsze to robiliśmy, ale oni nie chcą, żebyśmy produkowali” – zauważył.

Według opinii reprezentantów rolników i związków producenckich, przekazanych agencji AFP nowa Wspólna Polityka Rolna „zamienia rolnika w urzędnika”.

„Rządy muszą się zdecydować czy mamy produkować czy po prostu tylko pilnować przepisów, których nie rozumieją nawet ci, którzy je przyjęli” – zauważają sardonicznie producenci rolni.

Ministrowie rolnictwa rozmawiali na temat nowych propozycji Komisji Europejskiej dotyczących złagodzenia presji na sektor, w tym ograniczenia kontroli gospodarstw i możliwości zwolnienia małych gospodarstw z niektórych norm środowiskowych. Jak powiedział niemiecki minister rolnictwa Cem Ozdemir, UE musi zapewnić rolnikom dobre zarobki, jeśli wybiorą różnorodność biologiczną i działania ekologiczne. Określił też istniejącą politykę rolną UE jako „potwora biurokracji”. 

„Przeciętny rolnik spędza jedną czwartą czasu przy biurku” – stwierdził. Koresponduje to ze stwierdzeniami francuskich rolników – producenci win twierdzą, że musieli nawet złożyć się na renomowaną, biegłą w prawie unijnym kancelarię prawną, żeby uniknąć problemów z rozliczeniem produkcji.

Protesty te już częściowo spełniły swoje zadanie. Unia Europejska zmieniła niektóre elementy swojej sztandarowej polityki środowiskowej Zielonego Ładu, rezygnując z celu ograniczenia emisji z rolnictwa do 2040 r. w planie działania dotyczącym zapobieganiu zmianom klimatu. Wycofano także przepisy mające na celu ograniczenie stosowania pestycydów i opóźniono osiągnięcie przez rolników celu polegającego na pozostawieniu części odłogów w celu poprawy różnorodności biologicznej.

Jednak nie wszystkim rolnikom chodzi tylko o Zielony Ład. Jak powiedziała w czasie protestu w Brukseli Morgan Ody, koordynator generalny organizacji rolniczej La Via Campesina, „większości rolników chodzi po prostu o dochody”.

„Chodzi o to, że jesteśmy biedni i chcemy godnie żyć” – dodała wzywając UE do ustalenia minimalnych cen wsparcia i nie podpisywania z umów o wolnym handlu, które umożliwią import najtańszych produktów zagranicznych.

„Nie jesteśmy przeciwni polityce klimatycznej. Wiemy jednak, że aby dokonać transformacji, potrzebujemy wyższych cen produktów, ponieważ produkcja w sposób ekologiczny kosztuje więcej” – stwierdziła.

Jednak nie wszędzie chodziło tylko o politykę rolną. W Polsce protesty rolników indywidualnych, producentów rolnych i zrzeszonych w NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych przybrały zdecydowanie antyukraiński charakter. Pojawiły się hasła wzywające do nałożenia całościowego embarga na wszystkie produkty rolne z Ukrainy, żądające „wyrzucenia”z Polski Ukraińców, czy wręcz Polexitu. Wysypano też na stacji niedaleko Bydgoszczy kukurydzę z zaplombowanych wagonów przeznaczoną dla odbiorcy z Niemiec. W Kotomieżu „nieznani sprawcy” rozsypali z wagonów 160 ton ziarna, które jechało tranzytem do portu w Gdańsku. Na przejściu granicznym porozrzucano gwoździe w celu zatrzymania ukraińskich transportów. Jak nieoficjalnie dowiedział się ISBiznes.pl istnieją „dobrze umotywowane podejrzenia służb, że jest to koordynowana akcja sabotażowa prowadzona przez rosyjskie ośrodki wywiadowcze, które mają za zadanie skłócić Polskę z Ukrainą i stworzyć jak najgorszą opinie o Polakach w UE”. Od razu warto zaznaczyć, że działania te już przyniosły rezultat.

„Jak przekazać polskim rolnikom, że pracują dla Putina, i że działania Rosji destabilizują rynek zbóż, a nie Ukrainę?” – napisała Pekka Toveri, emerytowany generał armii fińskiej, obecnie parlamentarzysta.

Litewskie związki rolnicze i producenckie w opublikowanym w chłodnym tonie oświadczeniu stwierdziły, że nie zamierzają przyłączyć się do polskiego protestu na granicy 1 marca. Nie zamierzają bowiem zakłócać dostaw zboża z Ukrainy, bo to zboże z Rosji jest większym problemem. 

„Litewscy rolnicy nie blokowali, nie blokują i nie zamierzają blokować ukraińskiego zboża… Widzimy problem, ale rozumiemy sytuację – liderzy ukraińskich rolników przyjechali jesienią ubiegłego roku, mieliśmy z nimi okrągły stół, rozmawialiśmy o tym, jak to zrobić (rozwiązać problem). Oczywiście, musimy to kontrolować, musimy prowadzić rejestry… Musimy robić to wszystko, czego nie robi również litewski rząd, ale nie zamierzamy tego blokować, tak jak robią to Polacy” – oświadczył przedstawiciel litewskich rolników, szef Litewskiego Stowarzyszenia Producentów Zbóż Ausris Macijauskas.

Jak stwierdzili przedstawiciele unijnych związków rolników i drobnych producentów rolnych, zebrani w Brukseli, oni także nie przyłączą się do protestów polskich rolników na granicy ukraińskiej 1 marca br.

Dzisiaj o godz. 11.00 przed Pałacem Kultury w Warszawie, zgodnie z zapowiedziami organizatorów, zacznie się protest polskich rolników, którzy następnie pomaszerują w kierunku Sejmu. Według szacunków w proteście może wziąć udział do 50 tys. ludzi.