Administracja federalna USA zwróciła się do sędziego w stanie Nowy Jork o wydanie zezwolenia na sprzedaż superjachtu należącego do rosyjskiego miliardera Suleimana Kerimowa. Jacht „Amadea” został zatrzymany wskutek sankcji nałożonych na oligarchów rosyjskich wspierających inwazję Rosji na Ukrainę.
„Amadea” to 106 metrowa sześciopokładowa jednostka z dwoma heliportami zbudowana praktycznie jak „niewielki statek pasażerski”. Jest wyceniona na 300 mln dolarów i prawdopodobnie za tyle lub nieco więcej zostanie sprzedana – według informacji nieoficjalnych są już na nią chętni. Jak piszą amerykańskie media, superjacht zatrzymano na Wyspach Fidżi w kwietniu 2022 roku. Już po zajęciu wypłynął on z eskortą z Fidżi do Honolulu i dalej do San Diego, potem spędził miesiące w doku w amerykańskim areszcie. Od tego momentu superjacht stoi „na sznurku” czekając na prawne rozstrzygnięcie jego losów. A jest bardzo drogi – administracja federalna musi płacić co miesiąc 600 tys. dolarów na jego utrzymanie.
Ponieważ sam proces sprzedaży potrwa zapewne do kwietnia 2024 r., uzbiera się z samych kosztów utrzymania okrągłe 14,4 mln dolarów, łącznie zaś z innymi kosztami byłoby to 20 mln dolarów, które jednak amerykańska administracja chce doliczyć do ceny jachtu. Z owych 600 tysięcy dolarów, 360 tys. stanowią pensje szkieletowej załogi, w której nie ma ani jednego Rosjanina, 75 tys. kosztuje paliwo, bowiem jednostka nie może cały czas stać przycumowana, musi wypływać, aczkolwiek blisko i z eskortą, zaś 165 tys. dolarów kosztuje konserwacja, wywóz śmieci, wyżywienie oraz inne drobne wydatki. Załoga przy tym od niemal dwóch lat praktycznie mieszka na jednostce. Właśnie te koszty spowodowały, iż mimo że Rosjanie negują sam fakt zarekwirowania superjachtu zostanie on zapewne sprzedany.
Jacht zajęto na wniosek grupy zadaniowej Departamentu Sprawiedliwości zajmującej się gromadzeniem danych o majątku rosyjskich oligarchów ulokowanym poza Rosją w tym o jachtach, samochodach, luksusowych nieruchomościach, kolekcjach dużej wartości. Było to związane zarówno z sankcjami personalnymi, jak i ogólnymi nałożonymi na Rosję po jej inwazji na Ukrainę. USA, przejmując ten majątek chce ukarać oligarchów za wspieranie Putina w inwazji na Ukrainę i być może takimi stratami finansowymi zmusić ich do zmiany zdania w sprawie wspierania wojny.
Istnieje jednak problem, kto może być rzeczywistym właścicielem „Amadei”. Według dokumentów w posiadaniu Departamentu Sprawiedliwości jest nim 57-letni Suleiman Kerimow wart 9,1 mld dolarów rosyjski oligarcha, który dorobił się miliardów w czasach „dzikiej prywatyzacji” za rządów Borysa Jelcyna na początku lat 90. Kerimow w dodatku naruszał amerykańskie sankcje dokonując transakcji, które przechodziły przez amerykański system finansowy. Tymczasem przyjaciel Kerimowa, były prezes Rosnieftu Eduard Chudajnatow twierdzi, że Kerimow sprzedał mu jacht i to on jest właścicielem. Domaga się zwrotu swojej własności, jako że jego jako osobę prywatną nie związaną oficjalnie z żadnym rosyjskim biznesem sankcje personalne nie obejmują.
Prawnicy Chudanajtowa stwierdzili, że kiedy jacht zostanie zwrócony, ich klient zapłaci 20 mln dolarów kosztów utrzymania zaś całe zajęcie nazwali „bezprawnym”. Departament Sprawiedliwości twierdzi iż ma dowody, że Chudanajtow mimo dość wysokiej osobistej pozycji w Rosji jest „słupem”, na którego z powodu sankcji została przepisana spora część majątku Kerimowa zamrożona na Zachodzie, w tym „Amadea” i dokonano tego przy pomocy transakcji łańcuszkowych poprzez podstawione firmy. Jednym z dowodów ma być także fakt, że mimo iż Chudanajtow uważa się za właściciela „Amadei” nie zapłacił na jej utrzymanie „ani dolara” więc administracja chce sprzedać jacht, by pozbyć się kosztów. Pieniądze ze sprzedaży, po odliczeniu 20 mln dolarów kosztów, mają zostać przeznaczone na pomoc Ukrainie – niewykluczone, że pojawią się tam po prostu jako finansowa składowa dużej dostawy amunicji.