Rosyjska gospodarka jest o krok od przegrzania, na co władze w Moskwie nic nie mogą poradzić. Jeśli to nastąpi, kolejnym etapem będzie recesja grożąca kollapsem całej gospodarki kraju – stwierdza analityczka Yale University, Alexandra Prokopenko.
Jak stwierdza analityczka, oficjalne dane rosyjskie stwierdzają, że gospodarka tego kraju rozwija się lepiej niż gospodarka światowa, co było widoczne w 2023 roku. Gospodarka światowa rozwijała się w tempie 3% rocznie, podczas kiedy wzrost gospodarczy Rosji w 2023 roku prawdopodobnie przekroczy 3%, rosyjski rząd mówi już o 3,5%, a im bliżej marcowych wyborów prezydenckich tym rosyjski wzrost gospodarczy w oficjalnych komunikatach będzie rósł. Tymczasem tak wysoki wzrost w 2023 roku był spowodowany niezbyt ścisłym egzekwowaniem zachodnich sankcji, wyższymi niż przewidywano dochodami z ropy i gazu oraz umiejętnym zarządzaniem finansami przez prezes Banku Rosji Elwirę Nabiullinę. Przy tym, jak zauważa Prokopenko, Putin stoi przed niemożliwym do rozwiązania dylematem.
„Stojące przed nim wyzwania są trojakie: musi finansować trwającą wojnę z Ukrainą, utrzymać poziom życia swojej ludności i chronić stabilność makroekonomiczną. Osiągnięcie celu pierwszego i drugiego będzie wymagało większych wydatków, co będzie napędzać inflację i tym samym uniemożliwiać osiągnięcie celu trzeciego” – stwierdza w raporcie.
Putin nie wspomina, a tym bardziej nie wspomni o tym rosyjski rząd, że około 38% rosyjskiego wzrostu gospodarczego jest generowane przez przemysł zbrojeniowy i branże związane z obronnością, które rozwijają się w dwucyfrowym tempie. Jeśli chodzi o przemysł „czysto cywilny” na zamówienia mogą liczyć branże, które mogą otrzymać zamówienia wojskowe, jak obuwnicza, farmacja czy przemysł odzieżowy, inne popadają w stagnację lub znajdują się już w kryzysie.
Tymczasem zbrojeniówka i branże związane z obronnością otrzymują nieproporcjonalnie wysokie finansowanie z budżetu i wsysają siłę roboczą z całego przemysłu, co przy cyklicznych mobilizacjach i ogólnym niedoborze siły roboczej powoduje zwodniczo niską stopę bezrobocia wynoszącą 2,9% (przed wojną stopa bezrobocia Rosji wynosiła 4-5%). Innym efektem jest nadmierne zatrudnienie w sektorze zbrojeniowym i obronnym. Wynosiło ono 31 grudnia 2023 roku o 850 tys. osób więcej niż rok wcześniej, a 2022 rok był już rokiem wojennym. W Niżnym Nowogrodzie, Nowosybirsku, Samarze, Swierdłowsku i Tule, gdzie koncentruje się duża liczba przedsiębiorstw branży obronnej, w 2023 r. płace wzrosły w stopniu większym niż średnia krajowa. Z drugiej strony nawet te firmy cierpią na brak średniego personelu technicznego i inżynierów. Aby więc „przebić” warunki pracy w zbrojeniówce i ścignąć pracowników do siebie, firmy w innych sektorach muszą szybko podnosić pensje, by móc choć trochę konkurować z branżą zbrojeniową. Generuje to wysokie koszty.
Wojna oznacza także zwiększone wydatki w obszarach przyfrontowych. Trzeba budować linie obronne, drogi, linie kolejowe i naprawiać te, które zniszczyły ukraińskie rakiety i artyleria. I tak cztery zaanektowane obwody Ukrainy otrzymały do tej pory z budżetu Federacji równowartość 18 mld dolarów, a w 2024 roku do ich budżetów regionalnych ma zostać z budżetu federalnego przeniesiona równowartość następnych 5 mld dolarów. Przy czym pogłębia to tylko nierówności między regionami i w żaden sposób nie poprawia położenia mieszkańców – ułatwia tylko działanie rosyjskiej armii na froncie.
Rosja chwali się przy tym, iż odsetek Rosjan żyjących poniżej granicy ubóstwa spadł do 9,8%, najniższego poziomu od 1992 roku. Szczególnie jest to widoczne na obszarach peryferyjnych – kraju Ałtajskim, Chabarowskim, Buriacji, Tuwie, Dagestanie, Nadamurii. Ale są to obszary, z których zmobilizowano najwięcej mężczyzn i najwięcej też zginęło – wypłaty z tego tytułu i konieczne finansowanie rodzin poległych przez państwo stały się tam istotnym źródłem dochodów.
Co istotne, zauważa Prokopenko, rosyjską klasę średnią przed wojną stanowili specjaliści, analitycy i programiści IT oraz drobni biznesmeni. Wojna poza emigracją około 500 tysięcy Rosjan w 2022 roku i 250-300 tysięcy w 2023 roku zmieniła skład tej grupy społecznej – obecnie jej większość stanowią żołnierze i funkcjonariusze policji. Ta zmiana wynika z mobilizacji wojennej i rozwoju organów ścigania, w szczególności Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Oznacza to, że obecnie spora część rosyjskiej klasy średniej w rzeczywistości składa się z pracowników na utrzymaniu państwa. W tej grupie nie można więc obniżyć wynagrodzeń, a nawet trzeba je zwiększać. Stanowią one bowiem o sile i władzy samego Putina.
Następny problem gospodarki rosyjskiej wynika z już omawianych – w trakcie takiej wojny jak inwazja na Ukrainę władze nie mogą ryzykować spadku poziomu życia ludności. Dość już było afery „jajecznej”, a ostatnio też „kurzej”, bowiem prócz jajek zabrakło kurczaków. Nie może więc zabraknąć „towarów przemysłowych”, jak to zostało określone w dyrektywie Putina mającej na celu zabezpieczenie dostępności tych towarów oraz towarów konsumpcyjnych. Spowodowało to lawinowy wzrost importu kosztem produkcji krajowej. A tej nie można zwiększyć, bowiem jak wspomniano już w raporcie Yale produkcja stała się niewydolna.
Problemy państwowego przemysłu, praktyczne przecięcie więzi z Zachodem, brak inwestycji i załamanie się rosyjskiego eksportu spowodowały, że Moskwa bardziej niż kiedykolwiek jest obecnie uzależniona od ropy. Według założeń budżetowych na 2024 rok wpływy z ropy i gazu mają osiągnąć 119 mld dolarów, co oznacza 6,4% PKB i ponad 1/3 całkowitych dochodów Skarbu Państwa. Co ciekawe, budżet zakłada średnią cenę baryłki ropy Urals na poziomie 70 dolarów oraz ominięcie utrudnień jakie kraje zachodnie tworzą wobec eksportu rosyjskiej ropy i gazu, bowiem przewidziano stabilne, długoterminowe kontrakty eksportowe.
Kolejnym problemem jest rynek nieruchomości. Zależy on praktycznie od kredytów hipotecznych, stanowiących obecnie największą cześć ze 130 mld dolarów wszystkich pożyczek udzielanych przez rosyjskie banki. Stanowi to około 14% portfela kredytowego rosyjskich banków i 7% PKB, przy czym wartość tych kredytów, zwłaszcza hipotecznych, nadal rośnie. Są one udzielane nawet osobom, która mają na kontach 2-3 kredyty skonsolidowane. Największy procent tego typu pożyczek odnotowano w dużych miastach – Moskwie i Petersburgu, choć także niewiele mniej wzięto ich w obwodzie krasnodarskim.
Oficjalna inflacja wynosi 7%, zaś główna stopa procentowa – 16% i rosyjscy ekonomiści przewidują, że w najbliższym czasie może „podejść pod 20%”, zaś nikt nie uważa, że powróci do wartości jednocyfrowych. W efekcie nawet największe rosyjskie firmy, jak AwtoWAZ i Koleje Rosyjskie, poszukują dotacji na obsługę zadłużenia korporacyjnego.
Ściśle związane z tym są obecne notowania rubla poruszającego się skokowo w wartościach pomiędzy 50 a 100 rubli za dolara. Tak nieprzewidywalne notowania waluty rosyjskiej są w dużej mierze spowodowane odejściem Moskwy od reguły budżetowej, zgodnie z którą kupowano i sprzedawano waluty obce z Funduszu Majątku Narodowego w celu uzupełnienia niedoborów i nadwyżek dochodów z ropy i gazu. Zasadę tę zniesiono po inwazji na Ukrainę.
Obecnie więc wzięte razem rosyjskie problemy gospodarcze, według analizy Yale University, po okresie przegrzania gospodarki prawdopodobnie spowodują dalszy odpływ już resztek kapitału, przypuszczalnie do ościennych państw Azji Środkowej. Próby ratowania poziomu życia ludności przez administracyjną kontrolę cen i marż prawdopodobnie doprowadzą do dolaryzacji funduszy, zarówno przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych. Całkowite uzależnienie od importu i kryzys w większości branż poza związanymi z obronnością wtrąci w końcu Rosję w silną i długotrwałą recesję grożącą na koniec załamaniem gospodarczym na skalę lat 90. Władza to dostrzega i dlatego próbuje za pomocą fachowców z Banku Rosji ratować finanse państwa. Obecnie jest to jednak tylko odraczanie kryzysu.