Rząd Kolumbii oświadczył, że podejmie próbę wydobycia przedmiotów z wraku galeonu „San Jose”. Wrak, zwany „św.Graalem poszukiwaczy wraków”, leży na dużej głębokości. Wiózł ładunek według różnych estymacji wart obecnie od 15 do 20 mld dolarów.
„San Jose”, trzymasztowy trójpokładowiec hiszpańskiej floty miał 45 m długości, 14 metrów szerokości i był uzbrojony w 64 działa. Był jednym z serii „Dwunastu Apostołów”, statków nazwanych tak na cześć apostołów. Wszystkie miały 200 ton wyporności i należały do klasy ciężkich galeonów. Został zwodowany w 1697 roku, a na służbę wypłynął rok później. Należał do Armady de la Guardia de la Carrera de las Indias. W 1708 płynął z Panamy do Kartageny nad Morzem Karaibskim. Stamtąd miał popłynąć do Francji, wówczas sojusznika hiszpańskiego dworu. Wiózł ładunek, który miał „przekonać” Francuzów do dalszego wsparcia Hiszpanii przeciw Anglii: hiszpańskie dublony, chińska porcelana, złoto, srebro, szmaragdy z kopalń boliwijskich. Wartość tego ładunku nie jest znana, według ekspertów ratownictwa morskiego, jeśli – zgodnie z przekazami z epoki – cała przestrzeń ładunkowa była wykorzystana, skarb na pokładzie galeonu wart jest obecnie ok. 20 mld dolarów.
„San Jose” nie dotarł do Kartageny. Ledwie 30 mil od tego portu został osaczony przez statki angielskie, prawdopodobnie kaperskie, choć Hiszpanie twierdzili, że kilka z nich było w rzeczywistości statkami Marynarki Królewskiej ucharakteryzowanymi na pirackie. Zatonął w trakcie bitwy pomiędzy Anglią a Hiszpanią u wybrzeży miasta Cartagena de Indias. Z załogi liczącej 600 marynarzy i oficerów przeżyło 15 marynarzy i nikt z oficerów.
300-letni wrak jest obecnie przedmiotem sporu prawnego. Pierwsza miała go odnaleźć amerykańska firma Sea Search Armada, zaś w zamian za podanie współrzędnych, ówczesny Juan Manuel Santos, miał jej obiecać połowę ładunku. Do takiego samego układu przyznaje się też szwajcarska firma MAR, ale tylko Amerykanie oddali sprawę do arbitrażu w Londynie żądając 10 mld dolarów.
Z kolei Hiszpania kilka lat toczyła na szczeblu wiceministrów spraw zagranicznych negocjacje z Kolumbią w sprawie „San Jose”. Madryt twierdzi bowiem, że galeon był statkiem królewskim i zgodnie z konwencją UNESCO z 2001 roku objęty jest „suwerennym immunitetem”. To znaczy, że Hiszpania jest w rzeczywistości właścicielem statku i z jego ładunku może odstąpić Kolumbii jedynie część jego wartości. Jednak Kolumbia nie podpisała Konwencji ONZ o prawie morza, która podporządkowałaby ją międzynarodowym standardom i nakazywałaby informowanie UNESCO o swoich planach wobec wraku, nie jest stroną konwencji UNESCO i po prostu jej nie uznaje. W 2013 roku parlament Kolumbii uchwalił, że wszystkie wraki znajdujące się na wodach terytorialnych są „własnością narodu kolumbijskiego”. W 2018 roku agencja kulturalna ONZ wezwała Kolumbię, aby nie wykorzystywała wraku do celów komercyjnych.
Organ ekspertów UNESCO zajmujący się ochroną podwodnego dziedzictwa kulturowego wysłał list do rządu Kolumbii, w którym wyraził obawę, że odzyskanie skarbu na sprzedaż, a nie ze względu na jego wartość historyczną, „spowoduje nieodwracalną utratę znaczącego dziedzictwa kulturowego”.
„Pozwolenie na komercyjne wykorzystanie dziedzictwa kulturowego Kolumbii jest sprzeczne z najlepszymi standardami naukowymi i międzynarodowymi zasadami etycznymi określonymi w szczególności w Konwencji UNESCO podwodnego dziedzictwa kulturowego” – czytamy w piśmie.
Obecnie Kolumbijczycy postanowili zlekceważyć spory prawne i protesty UNESCO. Marynarka Wojenna tego kraju odbyła już cztery sondowania wraku leżącego na około 600 metrach głębokości u wybrzeży półwyspu Baru w Kolumbii, na południe od Kartageny, na Morzu Karaibskim.
Prace są prowadzone przy pomocy robotów do prac podmorskich i prawdopodobnie jednego batyskafu. Jak oświadczył minister kultury Kolumbii, Juan David Correa, odsłonięto i wydobyto „niewielką część ładunku”. Poinformował też, że badacze znaleźli armaty z brązu, które są w dobrym stanie, a także wazony ceramiczne i porcelanowe oraz broń osobistą. Naukowcy twierdzą, że specyfikacja armat nie pozostawia wątpliwości, że jest to wrak „San Jose”.
Według resortu kultury Kolumbii pierwsze próby wydobycia skarbu zostaną podjęte w okresie od kwietnia do maja w zależności od warunków oceanicznych na Karaibach. Jednak minister Correa obiecał, że będzie to „wyprawa naukowa”.
„To wrak archeologiczny, a nie skarb dla nas szansa, aby stać się krajem w czołówce podwodnych badań archeologicznych” – stwierdził Correa po spotkaniu z prezydentem Gustavo Petro.
Correa powiedział, że materiał wydobyty z wraku, prawdopodobnie za pomocą robota lub batyskafu, zostanie zabrany na pokład statku marynarki wojennej do analizy. Na podstawie wyników można zaplanować drugą próbę.
Opozycja kolumbijska oskarża rząd o to, że akcja wydobycia jest „zaplanowaną akcją sprzedaży dziedzictwa narodu kolumbijskiego”, wyprawa naukowa jest fikcją, zaś pozyskane ze sprzedaży ładunku wraku miliardy miałyby „ratować budżet państwa wyniszczony polityką obecnego rządu”.