Pierwszy od 5 miesięcy test rakiety międzykontynentalnej Korei Północnej ujawnił, że zaczęła ona dysponować nośnikami rakietowymi o wiele bardziej zaawansowanego typu niż dotychczas. Północnokoreański Hwasong-18 jest bowiem pociskiem rakietowym z silnikiem na paliwo stałe. Analitycy twierdzą, że do tego postępu prawdopodobnie przyczynili się Rosjanie.
Ostatni test jest zarazem piątym wystrzeleniem pocisku rakietowego przez Koreę Północną w obecnym roku, co stanowi najwyższą liczbę testów tego typu w czasie jednego roku od początku ich trwania. Harmonogram tych testów jest bardzo interesujący: najpierw, odpowiednio w lutym i marcu, wystrzelono międzykontynentalne rakiety balistyczne Hwasong-15 i Hwasong-17. Kolejne testy dotyczyły Hwasong-18 z silnikiem na paliwo stałe. Pierwszy miał miejsce w kwietniu, a drugi – w lipcu. Obecne odpalenie dotyczy pocisku Hwasong nowej generacji. Wyraźnie więc widać linię rozwojową północnokoreańskich pocisków międzykontynentalnych i sprawdzanie coraz to nowych funkcjonalności przez Sztab Główny Ludowej Armii Korei.
Południowokoreański sztab połączonych sił Joint Chiefs of Staff (JCS) potwierdził, iż rakietę wystrzelono z okolic Pjongjangu o godzinie 8:24. W komunikacie stwierdzono też, że podniesiono gotowość bojową, zaś armia Południowej Korei „utrzymuje stan pełnej gotowości, ściśle dzieląc się danymi na temat północnokoreańskiej rakiety balistycznej ze Stanami Zjednoczonymi i Japonią”. Już wcześniej, prawdopodobnie w związku z informacjami wywiadu, pierwszy zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Korei Południowej, Kim Tae-hyo, sugerował w mediach lokalnych i amerykańskich, że Korea Północna może dokonać testów rakietowych „broni nowego typu” jeszcze przez Nowym Rokiem. Co ciekawe, dzień wcześniej Korea Północna wystrzeliła też rakietę krótkiego zasięgu z Pjongjangu, która po przeleceniu 570 km na niskim pułapie spadła do Morza Japońskiego.
Nowy Hwasong-18 jest, mimo podobieństwa do starszej konstrukcji, bronią nowego typu. Jak i poprzednik jest pociskiem mobilnym, międzykontynentalnym ICBM, na razie z głowicą nieznanego typu, ale z silnikiem na paliwo stałe, co było widoczne w reportażu północnokoreańskiej państwowej telewizji KCTV z momentu odpalenia. Jest to znaczny postęp w porównaniu z pociskami poprzedniej generacji na paliwo ciekłe. Czas przygotowania do odpalenia tego typu pocisku wynosi mniej niż 30 minut, zaś w przypadku wcześniejszej generacji Hwasongów wynosił on 2-3 godziny, podczas których pocisk trzeba było napełnić paliwem i przygotować do startu. Pocisk na paliwo stałe może być ponadto w stałej gotowości bojowej i zmieniać często stanowiska, podczas gdy pocisk na paliwo ciekłe musi być tankowany przed każdym odpaleniem, a ze względu na własności paliwa i utleniacza nie może pozostawać zbyt długo w gotowości bojowej. Nic więc dziwnego, że dyktator Korei Północnej Kim Dzong Un nazwał Hwasong-18 najpotężniejszą bronią swoich sił nuklearnych.
Siły Zbrojne Korei Południowej twierdzą, że północnokoreański pocisk przeleciał 1000 km zanim trafił do morza na obszarze pomiędzy Półwyspem Koreańskim, a Japonią. W trakcie lotu, jak stwierdziło Ministerstwo Obrony Japonii, apogeum przypadło poza atmosferą na wysokości 6000 km, co pokazuje, że kąt odpalenia był duży.
Dane uzyskane z obserwacji tego lotu pokrywają się z testami wcześniejszych odmian Hwasong-18, prowadzonych w lipcu br. Od 2017 roku mocarstwo Kimów prowadziło szereg testów rakiet międzykontynentalnych usiłując uzyskać zdolność do przeprowadzenia zaskakującego ataku wyprzedzającego na terytorium Stanów Zjednoczonych przy pomocy swoich sił jądrowych. Hwasong-18 na paliwo stałe nawet jeśli nie tworzy jeszcze takiego zagrożenia, to jest krokiem naprzód w kierunku uzyskania podobnych zdolności.
Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan rozmawiał ze swoimi południowokoreańskimi i japońskimi odpowiednikami na temat jednolitej reakcji na testy rakiet międzykontynentalnych Pjongjangu. Nie ulega bowiem kwestii, że zagrożenie obejmuje poza USA i Koreą Południową także Japonię. Prezydent Korei Południowej Yoon Suk Yeol osobno nakazał armii i urzędnikom państwowym jak najściślejsze współdziałanie z USA oraz „szybką i zdecydowaną reakcję” na wszelkie prowokacje Korei Północnej skierowane przeciwko Korei Południowej.
Media południowokoreańskie są zgodne, że zarówno wystrzelenie Hwasonga-18 nowej generacji, jak i dzień wcześniej rakiety krótkiego zasięgu, to swoiste „prężenie muskułów” i zarazem reakcja na zapowiedzi USA i Korei Południowej wzmocnienia zdolności odstraszania nuklearnego w obliczu zagrożeń ze strony Korei Północnej. Urzędnicy i wysocy oficerowie obu krajów spotkali się kilka dni temu.
Obserwatorzy polityczni z Republiki Korei stwierdzili, że równoległe starty były prawdopodobnie protestem przeciwko zapowiedziom Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych, które miały miejsce na drugim posiedzeniu Grupy Konsultacyjnej ds. Energii Jądrowej w Waszyngtonie, że wzmocnią współdziałanie w dziedzinie militarnej. Według Seulu na posiedzeniu ustalono, że zostaną zaktualizowane strategie odstraszania nuklearnego oraz awaryjne i uwzględnione operacje z użyciem sił jądrowych w połączonych ćwiczeniach wojskowych latem przyszłego roku.
Grupa Konsultacyjnej ds. Energii Jądrowej zajmuje się zarówno jej wykorzystaniem pokojowym, jak i militarnym. Utworzono ją by złagodzić obawy Korei Południowej związane z prowokacjami ze strony Korei Północnej, a jednocześnie powstrzymać Seul od kontynuowania własnego programu nuklearnego. Jest ponadto odpowiedzialna za wymianę informacji dotyczącą planów operacyjnych w zakresie broni jądrowej i strategicznej oraz możliwych połączonych operacji z jej użyciem choć USA cały czas zachowują całkowitą kontrolę nad swoją bronią jądrową.
Ministerstwo Obrony Korei Północnej nazwało decyzję o wzmocnieniu odstraszania i wprowadzeniu scenariuszy zakładających użycie broni jądrowej „otwartą groźbą” i zapowiedziało „uprzedzające i śmiercionośne przeciwdziałanie” w przypadku jakiejkolwiek próby użycia siły militarnej przeciw Korei Północnej.
Napięcia między Koreami pogłębiły się jeszcze bardziej po tym, jak 21 listopada Korea Północna wystrzeliła w przestrzeń kosmiczną swojego pierwszego wojskowego satelitę rozpoznawczego, naruszając tym samym wszystkie zakazy ONZ. Korea Południowa, Stany Zjednoczone i Japonia zdecydowanie potępiły te działania Korei Północnej jako próbę ustanowienia kosmicznego systemu obserwacji oraz stworzenia systemu naprowadzania rakiet międzykontynentalnych.
Park Won Gon, profesor na uniwersytecie Ewha Womans w Seulu, powiedział agencji AP, że sytuacja jest bardziej skomplikowana – poza przekazem do USA, Korei Południowej i Japonii, że Pjongjang zyskał nowe zdolności militarne, wystrzelenie miało również prawdopodobnie zwiększyć wiarygodność wojskową Kim Dzong Una we własnym kraju przed kluczowym spotkaniem partii rządzącej w przyszłym tygodniu, ponieważ ostatnie lata jego rządów stanowią pasmo porażek w dziedzinie gospodarki, a kraj musi coraz bardziej polegać na imporcie żywności.
Korea Północna w ostatnim roku prowadzi niemal seryjne testy rakiet balistycznych – przeprowadzono ich około 100. Ta próba zaszantażowania USA i Korei Południowej spowodowała, że oba kraje zacieśniły współpracę wojskową, zaś na obszar odpowiedzialności lokalnego dowództwa armii amerykańskiej przerzucono takie aktywa jak OPARB, czyli atomowy okręt podwodny – nosiciel pocisków nuklearnych, bombowce i czasowo detaszowano lotniskowiec. Jednak Du Hyeogn Cha, analityk w Asan Institute for Policy Studies w Seulu stwierdził, że te działania odstraszające nie pomogą. Jego zdaniem sytuacja nabrała już takiej dynamiki, że zwiększenie zaangażowania sił USA i Korei Południowej powoduje wzrost liczby testów rakietowych państwa Kimów.
„Bez względu na to, czy administracja Bidena pozostanie, czy odejdzie (z Białego Domu) po przyszłorocznych wyborach prezydenckich, Korea Północna zwiększy napięcie na Półwyspie Koreańskim, aby spowodować zmianę polityki rządu USA w tej kwestii” – powiedział Cha.
Istotną kwestią, jak zauważają analitycy zapytywani przez branżowe portale i media wojskowe, takie jak „Defense News”, „Defence Industry Daily” czy „Stars and Stripes”, jest nagły wzrost możliwości technologicznych Korei Północnej i wprowadzenie na wyposażenie praktycznie bez testów, rozwiązań, których branża zbrojeniowa tego kraju nie mogła się dopracować przez dekady. Eksperci nie mają wątpliwości – to efekt pomocy z zewnątrz i wskazują tu na Rosję. Ich zdaniem „Wspólna Komisja ds. Współpracy” stworzona przy okazji ostatniej wizyty ministra MON Rosji Siergieja Szojgu w Pjongjangu usankcjonowała prowadzoną już od kilku miesięcy stałą współpracę technologiczną między branżami zbrojeniowymi obu państw. Rosjanie, zdaniem analityków płacą w ten sposób za dostawy amunicji artyleryjskiej oraz odkuwek do luf armatnich z Korei Północnej. Jednak, jak wyraźnie widać, dawkują swoje sekrety technologiczne – nie widać przełomu choćby w technologiach naprowadzania północnokoreańskich rakiet.
Podczas spotkania z dziennikarzami w Tokio admirał John Aquilino, dowódca amerykańskiego Dowództwa Indo-Pacyfiku, wyraził zaniepokojenie rosnącymi możliwościami rakietowymi Korei Północnej. Powiedział jednak, że Stany Zjednoczone, Japonia i Korea Południowa współpracują ściślej niż kiedykolwiek. Co ciekawe, przyznał, że Amerykanie wiedzieli już wcześniej o tym, że Korea Północna szykuje próbę nowej rakiety międzykontynentalnej i nie znając jej możliwości zmobilizowali wszystkie baterie przeciwrakietowe zarówno rozmieszczone na okrętach, jak i lądowe.
„Fakt, że mogliśmy z wyprzedzeniem przewidzieć start, a następnie dyslokację sił rakietowych, był naprawdę imponujący” – stwierdził Aquilino, dodając, że nie był to pierwszy raz, ale było to trudne.
Problem jednak leży gdzie indziej, o czym powiedział wysoki oficer Sztabu Generalnego Sił Samoobrony Japonii.
„Póki Hwasong-18 nowej generacji pozostaje w rękach Północnych Koreańczyków, zagrożenie nie jest aż tak wielkie, bo Kimowie muszą się liczyć ze zdaniem Chińczyków, a ci nie chcą żadnych awantur wojennych w tym regionie. Gorzej, jeśli zawsze łasa na pieniądze Korea Północna dojdzie do wniosku, że będzie ten pocisk eksportować” – stwierdził w wypowiedzi dla japońskich mediów.