Google Play działa antykonkurencyjnie

Sklep Google Play z aplikacjami na Androida działa antykonkurencyjnie, co wyrządziło i nadal wyrządza szkody użytkownikom smartfonów i twórcom oprogramowania – taki jest werdykt ławy przysięgłych w sprawie Epic Games przeciwko Google. A to nie koniec kłopotów wyszukiwarkowego giganta – federalny proces, który pokazuje bliskie związki Google z Apple w zakresie wyszukiwania może dodatkowo osłabić pozycję firmy.

Wyrok jest zaskakujący tym bardziej, że zapadł ledwie po trzygodzinnych obradach w trzytygodniowym postępowaniu. Zwykle od rozpoznania pozwu do ostatecznego nieprawomocnego wyroku w tego typu procesach mijają lata.

Epic Games, twórca popularnej gry wideo Fortnite, trzy lata temu złożył pozew przeciwko Google, zarzucając, że właściciel największej wyszukiwarki  internetowej nadużył dominującej pozycji rynkowej obudowując różnego typu nielegalnymi działaniami swój sklep internetowy Google Play, by ochronić przed konkurencją „biznes, który przynosił rocznie miliardy dolarów”. Google Play jest główną witryną z której setki milionów właścicieli smartfonów na całym świecie pobiera i instaluje oprogramowanie działając epod kontrolą systemu Android. Tak jak Apple w przypadku Apple Store, czyli swojego sklepu z aplikacjami na iPhone, także i Google Play pobiera prowizję wynoszącą od 15 do 30% za transakcje z oferowanymi w sklepie aplikacjami.

Epic wytoczył podobną sprawę Apple, ale sędzia federalny oddalił pozew w 2021 roku. Obecnie orzeczenie o oddaleniu zostało zaskarżone do Sądu Najwyższego USA.

Obecny wyrok w sprawie Google Play jest precedensowy, bowiem Apple zabrania pobierania aplikacji na iPhone z innego sklepu niż autoryzowany, czyli Apple Store, a Google tego nie czyni – można pobierać aplikacje na Androida z innych sklepów.

Teraz Google będzie musiał podporządkować się ustaleniom sędziego okręgowego prowadzącego sprawę, Jamesa Donato, który w trakcie rozpraw w drugim tygodniu stycznia 2024 określi, co trzeba zrobić by skończyć z działaniami antykonkurencyjnymi w sklepie Play. Oczywiście, jak wynika z oświadczenia Wilsona White’a, wiceprezesa firmy ds. rządowych i porządku publicznego, Google planuje odwołać się od wyroku. „Android i Google Play zapewniają większy wybór i otwartość niż jakakolwiek inna duża platforma mobilna” – stwierdził White.

Jednak odwołanie swoją drogą, a wykonanie ustaleń sędziego – swoją. Google będzie musiał je wykonać tracąc zapewne miliardy dolarów. Jednak wynik procesu i jego następstwa nie będą miały bezpośredniego przełożenia na inne biznesy Google – reklamy cyfrowe powiązane głównie z wyszukiwarką, Gmailem i innymi usługami.

W czasie procesu Google stanowczo bronił prowizji jako sposobu na odzyskanie ponad 40 mld dolarów, które zainwestował w sam system i oprogramowanie dla Androida, których od 2007 roku pozwala używać producentom, aby mogli konkurować z iPhonem. Prawnik firmy wskazał także na konkurencyjne sklepy z aplikacjami na Androida, takie jak ten, który Samsung instaluje na swoich popularnych smartfonach.

Jednak Epic przedstawił dowody na to, że konkurencja jest pozorna, zaś Google „płacił wielkie sumy” takim firmom jak producent gier Activision Blizzard, aby zniechęcić je do otwierania konkurencyjnych sklepów z aplikacjami. Ponadto Google stosował tzw. „ekrany strachu” ostrzegające konsumentów o potencjalnych zagrożeniach bezpieczeństwa podczas próby pobrania aplikacji na Androida z niektórych alternatywnych rozwiązań dla Sklepu Play. Zagrożenia te nie były rzeczywiste, są więc to typowe zachowania antykonkurencyjne.

Google ma jeszcze inny problem: proces federalny w Waszyngtonie, który pokazał powiązania Apple i Google oraz strategię „nie przeszkadzania sobie” i działań, które miały na celu nie wpuszczenie konkurencji na rynek wyszukiwania. Jak twierdzą amerykańscy prawnicy, proces ten bardzo przypomina procesy antymonopolowe sądów federalnych przeciw Microsoftowi, po których możliwości korporacji Redmond, zwłaszcza w zakresie urządzeń mobilnych i oprogramowania do nich, zostały znacznie ograniczone. Z takim wyzwaniem w przypadku złego obrotu spraw będzie się musiało zmierzyć także Google.