Mikołaj przyszedł na rynki… w listopadzie

Sypnęło śniegiem i zyskami z inwestycji w fundusze. Ale my patrzymy w przyszłość. M.in. na polską giełdę i na światową gospodarkę.

Ależ to był szaleńczy miesiąc! Mowa o listopadzie, którego saldo dla rynków obligacji i akcji było niezwykle udane. Dość powiedzieć, że indeksy rynków o wielkiej kapitalizacji urosły nawet w tempie dwucyfrowym. W jeden miesiąc! Skorzystali na tym także nasi klienci – inwestorzy. Oczywiście, przypominamy, że inwestowanie wiąże się z ryzykiem, a przeszłe wyniki nie są ani gwarancją, ani obietnicą wyników przyszłych. A szanse i ryzyka dla przyszłości: gospodarek i inwestycji to nasz główny tegotygodniowy temat.

Można odnieść wrażenie, że rynki pożegnały się na dobre z dyskusją o ewentualnych kolejnych podwyżkach stóp procentowych w USA i strefie euro. Postępy w walce z inflacją w USA i Eurostrefie sprawiły, że w ostatnim czasie dominowały raczej spory o to, kiedy wspomniane banki centralne zaczną obniżać stopy procentowe. A to dlatego, że wydaje się wzrastać świadomość, że Amerykanów czeka osłabienie koniunktury gospodarczej a wyczekiwane w kolejnych kwartałach ożywienie gospodarcze w Europie Zachodniej może być anemiczne. Wszystko to sprawiło, że listopad i początek grudnia zdominowały rajdy cen obligacji i wynikające z tego znaczące spadki rentowności. Ton nadawał rynek amerykański, ale w ślad za nim szły także rynki wielu innych państw – emitentów papierów skarbowych. Skorzystały na tym także polskie obligacje, mimo, że u nas raczej zdaje się przeważać opinia, że w nowym roku możemy się nie doczekać żadnych cięć stóp NBP.

W listopadzie zyskiwały wyraźnie m.in. fundusze dłużne. W wypowiedzi dla Gazety Giełdy i Inwestorów Parkiet, Łukasz Tokarski, zarządzający Pekao TFI, ocenił: „Listopad był sprzyjającym miesiącem dla funduszy koncentrujących swoje inwestycje na obligacjach o zmiennym oprocentowaniu. Popyt na obligacje skarbowe zmiennokuponowe pozostawał silny. Wyraźne ożywienie widać było także na krajowym rynku obligacji korporacyjnych, gdzie obserwujemy nie widzianą od dawna liczbę nowych emisji i pewne zawężenie spreadów kredytowych – nowość po niemal półtora roku zastoju rynku i systematycznym rozszerzaniu marż na nowych emisjach. W tych sprzyjających warunkach większość funduszy dłużnych krótkoterminowych poradziła sobie bardzo dobrze. Pekao Konserwatywny Plus wyróżnił się jednak najwyższym wynikiem dzięki swojemu dodatkowemu zaangażowaniu w obligacje zagraniczne, głównie te emitowane w EUR i USD. Na tym rynku sprzyjały nam zarówno wzrosty cen obligacji jak i korzystne warunki zabezpieczenia ryzyka walutowego, co stało się przyczyną nadzwyczaj dobrego wyniku. Wydaje się, że dobra koniunktura na rynku długu i obserwowana stabilizacja stawek WIBOR w okolicach stopy referencyjnej NBP powinna sprzyjać w najbliższym czasie powtarzalnym i  solidnym wynikom funduszu”.

Listopad, ale i początek grudnia były znakomite także, a może – przede wszystkim – dla rynków akcji. Indeksy głównych rynków zachodnich zwyżkowały nawet w tempie dwucyfrowym. W górę mocno poszły także indeksy giełdy warszawskiej. Czy nie za szybko i za ostro? O ocenę sytuacji poprosiliśmy Piotra Grzelińskiego, dyrektora Zespołu Zarządzania Akcjami Krajowymi Pekao TFI.

„Późną jesienią 2023 r. relatywna wycena rynków rozwiniętych pozostawała wysoka. Średni wskaźnik P/E (cena/zysk) na koniec 2024 r. dla indeksu S&P500 sięga ok. 18. Tymczasem, przy realnej stopie procentowej na pułapie 2% w USA, historycznie wskaźnik ten wynosił raczej ok. 15. To pokazuje, że rynki akcji nie mają łatwej ścieżki do kontynuacji wzrostów. Szanse dla rynków stwarzają np. nadal wysoka stymulacja fiskalna w USA, brak recesji i umiarkowane oczekiwania inflacyjne. Wśród ryzyk dostrzec trzeba m.in. właśnie ewentualny „hard landing” w USA, ewentualne wzrosty rentowności obligacji i kryzys bankowy w USA czy geopolitykę (Bliski Wschód, Azja – Tajwan, Korea)” – ocenia Zarządzający Pekao TFI.

Ale jak, w tym kontekście, wyglądają szanse i ryzyka naszego, polskiego rynku akcji. Posłuchajmy znów Piotra Grzelińskiego: 

„Na tym, złożonym, tle globalnym, zdecydowanie bardziej optymistycznie patrzymy na potencjał polskiego rynku akcji. Wyceny są znacząco niższe – nie tylko wobec rynków rozwiniętych, ale i rozwijających się. Średnie prognozowane P/E na koniec 2024 dla spółek z WIG-u to trochę ponad 8,6, a dla mniejszych spółek 9-10. Nasz flagowy indeks WIG-20 jest mocno „przebankowiony”. To może okazać się korzystne, gdy spodziewamy się dużo bardziej jastrzębiego podejścia RPP do polityki pieniężnej. Utrzymanie stóp procentowych NBP bez zmian będzie korzystne dla banków, a tym samym – dla indeksów w Warszawie. Poprawa nastawienia inwestorów zagranicznych do rynku polskiego i utrzymanie napływów z programu PPK (Pracowniczych Planów Kapitałowych) sprzyjać będzie dużym spółkom na naszym rynku i to właśnie ten segment uważamy za najbardziej obiecujący. Obraz jest bardzo pozytywny, a to co może zepsuć te perspektywy to ewentualne większe przeceny na rynkach zagranicznych. W negatywnym przypadku zmniejszenie dyskonta rynku krajowego, może wystąpić przez obniżenie się wskaźników na innych rynkach” – ocenia Piotr Grzeliński.

Trzymamy zatem kciuki za nasz parkiet. A sytuacja na giełdach w dużej mierze zależeć będzie od sytuacji gospodarek na świecie. Porcję nowych przemyśleń przynosi lektura najnowszych prognoz OECD. Analitycy tej instytucji zaktualizowali swoje prognozy globalne (źródło:  https://www.oecd.org/economic-outlook ). W dużym skrócie:

•    koniunktura słabnie, tempo wzrostu globalnego PKB spadnie z +2,9% w tym roku do +2,7% w 2024;

•    narastać będą skutki restrykcyjnej polityki pieniężnej głównych banków centralnych, słabnie handel międzynarodowy;

•    martwi prognozowany anemiczny wzrost dla krajów strefy euro – dla nas to też ryzyko;

•    stopniowo spadać ma także globalna inflacja,

•    oczywiście nie zdziwi chyba teza, że rosną ryzyka geopolityczne,

•    na pocieszenie – prognozy OECD na 2025 zakładają wzrost globalnego PKB o +3%. I tego się trzymajmy.

•    liderami dynamiki wzrostu PKB w 2024 i 2025 w krajach G20 mają być; Indie, Indonezja, Chiny, Turcja, Meksyk i Korea Południowa, ale…

•    …ale – co może najważniejsze dla nas – bardzo korzystnie – na tym globalnym tle – wypadają prognozy dla Polski – ze wzrostem PKB +2,6% w 2024 i +2,9% w 2025; a to dynamiki lekko przekraczające te prognozowane dla Korei Południowej i Meksyku.

Czas ucieka, lata mijają… Nie mieliśmy jeszcze okazji by odnotować, że zmarł człowiek – ikona i legenda inwestowania – Charlie Munger, biznesowy partner Warrena Buffetta. Tym, którzy nie wiedzą kto zacz i dlaczego z biegiem dekad tych dwóch staruszków stało się wręcz ikonicznymi postaciami dla globalnych inwestorów – polecam „wygooglowanie” choćby ich wspólnych powiedzonek dotyczących inwestowania i zasad oceny spółek. Przekonywali prostotą i logiką inwestycyjną. A z firmy Berkshire Hathaway w Omaha, w stanie Nebraska, uczynili legendarny konglomerat inwestycyjny i jedną z największych na świecie spółek publicznych. Ich decyzje inwestycyjne były śledzone przez miliony ludzi, a firmy – a nawet całe rynki – marzyły wręcz, by spece z Omaha zainteresowali się nimi. Ciekawe, czy kolejne pokolenia będą w stanie z takimi sukcesami kontynuować tą niesamowitą wręcz historię.

Pozostaje życzyć – nam wszystkim  – choćby ułamka sukcesów inwestycyjnych Charliego Mungera. Ale każdy z nas może budować – nawet maleńkimi krokami – swój portfel. Nie po to by – w świetle fleszy – kupować wielkie pakiety słynnych firm. Ale po to, by – w domowym zaciszu – cieszyć się, że zrobiliśmy jakiś krok naprzód. Na naszej ścieżce inwestowania. O niektórych metodach takiego systematycznego inwestowania traktowały choćby poprzednie dwa teksty. Zachęcam do lektury/wysłuchania i do mądrych, przemyślanych, własnych decyzji.

Łukasz Kwiecień, Pekao TFI