Sensacyjny przetarg na „Doomsday plane”

Powietrzne stanowisko dowodzenia Survivable Airborne Operations Center (SAOC)

Komisja przetargowa U.S. Air Force odrzuciła propozycje Boeinga i tym samym wyeliminowała koncern z przetargu na powietrzne stanowisko dowodzenia Survivable Airborne Operations Center (SAOC) w razie wojny pełnoskalowej, zwane „Doomsday plane”. Werdykt jest sensacyjny, bowiem chodzi o zastąpienie starzejącej się floty stanowisk dowodzenia E-4B Nightwatch będących przebudowanymi maszynami B-747-200 Boeinga.

Sam przetarg jest, ze względu na warunki, jednym z najściślej chronionych w działalności Sił Powietrznych USA. Chodzi bowiem o maszynę będąca następcą samolotów E-4B Nightwatch używanych na co dzień jako służbowy samolot Sekretarza Obrony USA, ale w momencie kryzysu lub wojny pełnoskalowej przekształcanej natychmiast w powietrzne stanowisko dowodzenia, odporne na oddziaływanie elektromagnetyczne czy wybuchy nuklearne, umożliwiające kierowanie wszystkimi rodzajami Sił Zbrojnych USA.

Obecnie, po wyeliminowaniu Boeinga, jedynym uczestniczącym w przetargu i całym programie Survivable Airborne Operations Center (SAOC) jest prywatne konsorcjum aerokosmiczne Sierra Nevada. Cały program będzie miał wartość 8,3 mld dolarów. Co ciekawe, nie mówi się, jakie maszyny miałyby zostać przebudowane. Kiedy Boeing uczestniczył jeszcze w przetargu, mówiono iż miałyby to być najnowsze, wyprodukowane jeszcze w obecnym roku, B-747-8/9. Obecnie, nieoficjalnie mówi się nawet o A380 Airbusa, co byłoby ogromną sensacją.

Siły Powietrzne, które planują rozstrzygnąć przetarg SAOC w 2024 r., odmówiły komentarza na temat tego, czy oferty złożyły inne firmy.

„Nie możemy omawiać aktywnego wyboru źródła (pozyskania rozwiązań – red.), a szczegółowe informacje o programie są objęte tajemnicą” – powiedział rzecznik Sił Powietrznych.

Według Defense News, Boeing – producent E-4B – i Siły Powietrzne nie były w stanie dojść do porozumienia w sprawie praw do danych i warunków umów, a amerykański producent samolotów odmówił podpisania jakiejkolwiek umowy o stałej cenie, która blokuje go w ponoszeniu kosztów powyżej uzgodnionego limitu.

„Do wszystkich nowych kontraktów podchodzimy z większą dyscypliną, aby mieć pewność, że będziemy w stanie wywiązać się z naszych zobowiązań i wspierać długoterminową kondycję naszej działalności. Jesteśmy pewni, że nasze podejście SAOC jest najbardziej wszechstronnym, dojrzałym technicznie rozwiązaniem o najniższym ryzyku dla klienta i Boeinga” – stwierdził Boeing w oświadczeniu po ogłoszeniu o wyjściu firmy z SAOC.

Tymczasem dział technologii militarnych Boeinga przeżywa naprawdę zły okres. Na programach następcy Air Force One i kierowanego do NASA Starlinera stracono 1,3 mld dolarów. Według informacji pozyskanych przez Reutersa, dział ten od 2014 roku stracił już 16,3 mld dolarów, właśnie na programach o stałej cenie. Według Bloomberga największe straty przypadają na ostatnie 6 lat, mimo iż Boeing był lubiany w Białym Domu za prezydentury Donalda Trumpa.

Obecnie zarząd Boeinga stara się pokazać inwestorom, że firma może uzyskać korzystniejsze warunki kontraktów z Pentagonem.

„Bądźcie pewni, że nie podpisaliśmy żadnych umów rozwojowych o stałej cenie i (nie mamy) takiego zamiaru” – powiedział do inwestorów w październiku Brian West, dyrektor finansowy Boeinga.

Jednak, jak na razie, zaowocowało to wyjściem z SAOC, na który to program Siły Powietrzne planują wydać 889 mln dolarów w roku finansowym 2024, zaś całą sumę 8,3 mld dolarów do roku fiskalnego 2028.

Obecnie cała flota „Doomsday planes” to cztery maszyny, z których co najmniej jedna jest w stałej gotowości. Przy czym, czy jest to na pewno jedna maszyna i gdzie ona jest to sprawa tajna. E-4B to mikroflota czterech specjalnie zmodyfikowanych Boeing 747-200, czyli maszyn pochodzących z końca lat 70. XX wieku. Co prawda przeszły one już wiele modernizacji, ale ich utrzymanie staje się coraz droższe w miarę zamykania się dostępu do podzespołów na wymianę i starzenia się struktur płatowców. Oczekuje się, że okres użytkowania E-4B zakończy się na początku lat trzydziestych XXI wieku.