Analiza ISBiznes.pl: W zarządzaniu aktywami ciężka praca się opłaca

Na rozwiniętym rynku kapitałowym pracuje się o wiele dłużej niż klasyczne 8 godzin dziennie, bliżej raczej 11 godzinom, wliczając w to weekendy. A i to nie gwarantuje regularnego uzyskiwania dobrych wyników z zarządzania aktywami. Pojawiło się badanie, które sugeruje, że fundusze ciężko pracujące osiągają ponadprzeciętne rezultaty, mniej rotują składnikami portfelowymi, posiadają bardziej skoncentrowany zestaw aktywów i cechują je mniejsze odpływy kapitału.

Podobno, kto pracować się nie leni znajdzie zawsze grosz w kieszeni. Do sukcesu zawodowego potrzebny jest splot trzech czynników: wiedzy, czasami nie dość precyzyjnie kojarzonej z wykształceniem, ciężkiej pracy i szczęścia. W jakich proporcjach te trzy atrybuty powinny występować, to już odrębne zagadnienie – pewnie każdy będzie miał swoje wskazania.

Każdy zawód ma swoją specyfikę. Tak jest w przypadku zarządzających funduszami inwestycyjnymi. Co do zasady są to ludzie, którzy posiadają wiedzę popartą m.in. różnymi wymagającymi egzaminami. Co do szczęścia w tym zawodzie się nie wypowiadam, bo każdy ma swoją jego miarę. Ale co z ciężką pracą? Sprawą zajęli się Boone Bowles (Mays Business School, Texas A&M University) i Richard Evans (Darden School of Business, University of Virginia) – z ich badaniem zapoznasz się TUTAJ.

Naukowcy przyjrzeli się, jak ciężka praca przekłada się na wyniki funduszy i inne metryki operacyjne, które są związane z biznesem zarządzania aktywami. Zdefiniowali ciężką pracę jako wysiłek zawodowy podejmowany w weekendy – wystarczyło, że zarządzający pracował w co najmniej jeden weekend w miesiącu, by został zakwalifikowany do analizowanej kategorii. I tutaj ujawnia się pierwsza, moim zdaniem, rysa na szkle. Zresztą do całego badania amerykańskich badaczy warto podejść z pewną rezerwą, gdyż niejednoznaczności w nim jest więcej. Niemniej, z jednej strony odpowiada ono na pewne intuicyjne spostrzeżenia, które posiada osoba mająca co najmniej przeciętne rozeznanie w działaniu rynku kapitałowego. A z drugiej, i być może to jest nawet istotniejsze, jest to pierwsze opracowanie na świecie, które stara się objaśnić kwestię wyników funduszy w połączeniu z nakładem czasu poświęconym sztuce zarządzania. Zawsze lepsze coś, co jest niedoskonałe, niż nic.

Fakt, że ktoś pracuje w weekendy wcale nie musi świadczyć o tym, że podejmuje się nadmiarowego wysiłku. Może przecież choćby być tak, że taki zarządzający jest osobą słabo zorganizowaną, a weekend służy temu, żeby nadrobić zaległości z typowego tygodnia roboczego. Trudno zrozumieć, dlaczego praca w weekend ma być oznaką wysiłku, a nie na przykład aktywność do późnych godzin nocnych. Może być też tak, że nagle na rynku dochodzi do jakichś nieprzewidzianych zdarzeń – np. zamieszanie z powodu epidemii jakiegoś wirusa, niespodziewany wybuch międzynarodowego konfliktu zbrojnego, zaskakująca decyzja władz monetarnych. Wreszcie przecież może być tak, że praca w sobotę lub niedzielę ma niewiele wspólnego z jakimkolwiek poważnym wysiłkiem intelektualnym i służy jedynie gromadzeniu dokumentacji, która uzasadnia podjęte decyzje inwestycyjne w minionym tygodniu roboczym. Tych przyczyn może być zresztą o wiele więcej.

Jak ocenić, że zarządzający ciężko pracuje?

No dobrze, idźmy jednak tropem rozumowania zaproponowanego przez Bowlesa i Evansa, ale zastanówmy się, w jaki sposób można ocenić to, że dany zarządzający ciężko, czyli w weekendy, pracuje. I w tym przypadku pojawia się druga znacząca rysa na szkle, z czego amerykańscy akademicy zdają sobie w pełni sprawę.

„W idealnej sytuacji badacze mierzyliby wysiłek funduszy inwestycyjnych poprzez naoczne obserwacje osób zbierających dane. Osoby te znajdowałyby się w biurach funduszy inwestycyjnych i liczyłyby pracowników przychodzących do pracy. Osoby zbierające dane mogłyby nawet subiektywnie ocenić wysiłek obserwując, jak ciężko pracują pracownicy lub, nieco mniej subiektywnie, pytając pracowników: W skali od 1 do 10, jak ciężko dziś pracujesz? Podczas gdy, to idealne ustawienie dostarczyłoby badaczom przydatnych danych na temat aktywności zawodowej i wysiłku, wysokie koszty i inwazyjny charakter gromadzenia tych danych – zwłaszcza w przypadku dużej próby funduszy inwestycyjnych i przez długi czas – są przytłaczające” – napisali autorzy opracowania.

Naukowcy „nie postawili” przy każdym zarządzającym obserwatora, który monitorowałby czynności operacyjne właśnie z tych przyczyn. Poszli inną ścieżką, wykorzystując kanał elektronicznej wymiany danych. W 1993 r. SEC (amerykańska odpowiedniczka naszej KNF) zmodernizowała proces składania i pobierania formularzy regulacyjnych dla spółek, których akcje są notowane w obrocie giełdowym. Nowy system elektronicznego gromadzenia, analizy i wyszukiwania danych EDGAR (skrót od: Electronic Data Gathering, Analysis, and Retrieval) umożliwia sprawniejszy dostęp do dokumentów korporacyjnych – więcej o tym systemie przeczytasz TUTAJ.

I co ważniejsze pozwala na identyfikację po IP komputera, kto korzysta z niego, co było podstawą analizy Bowlesa i Evansa. A zatem dzięki logom IP potrafili ustalić, który fundusz był aktywny w trakcie weekendu, który zaś zbierał siły na następny tydzień roboczy.

W badaniu uczestniczyło 115 firm zarządzających (dysponujących przeszło połową aktywów całego rynku), spośród których 107 kiedykolwiek miało zatrudnionych pracujących w weekendy. Na Wall Street nie ma lekko. Pod koniec marca pisaliśmy, ile czasu trzeba pracować w tym biznesie. To z pewnością nie jest zawód, któremu poświęca się 8 godzin i to jedynie w klasycznym tygodniu roboczym – więcej na ten temat przeczytasz tutaj:

Próba objęła okres od stycznia 2010 r. do czerwca 2017 r. – i to jest kolejna rysa na szkle. Badanie zostało opublikowane w sierpniu br. Szkoda, że zabrakło w nim nieco świeższych danych. W ciągu 90 miesięcy analizy mediana czasu pracy weekendowej wyniosła prawie 76% (68 z 90 okresów). W całym panelu odsetek dni roboczych przypadających na weekendy wyniósł średnio 10%. Wskazuje to jednoznacznie, że zarządzający wykonują większość swojej pracy w zwykłych dniach roboczych, a nie podczas weekendów, co z pewnością nie zaskakuje, bo choćby wówczas działają giełdy i można ewentualnie reagować na poziomie portfela akcyjnego w razie potrzeby. Wysiłek w postaci pracy charakteryzuje również silna sezonowość – fundusze inwestycyjne wkładają więcej dodatkowej aktywności w weekendy w okresie od listopada do lutego, a zatem wtedy gdy pogoda za oknem nie jest najlepsza.

Główne wnioski z badania

„Pogoda wpływa na koszty wysiłku. W szczególności deszczowa pogoda w weekendy zmienia koszty alternatywne pracy […]. Jako wyraźny przykład wyobraźmy sobie zapracowanego zarządzającego funduszem inwestycyjnym mieszkającego na Manhattanie. W jeden weekend pogoda na Manhattanie jest piękna – jest słoneczny, ciepły i bezchmurny dzień, idealny dzień na cieszenie się Central Parkiem lub dowolną liczbą zajęć z rodziną lub przyjaciółmi. Biorąc pod uwagę wysoką jakość potencjalnego wypoczynku, koszt alternatywny pracy w ten weekend (włożenia wysiłku) jest bardzo wysoki. Dla kontrastu wyobraź sobie tego samego menedżera w deszczowy weekend” – czytamy w badaniu.

Paskudna pogoda, mimo, że bywa przygnębiająca dla niektórych ludzi, zwłaszcza, gdy jest się meteopatą powoduje, że znikają pokusy wykorzystania czasu w „rozrywkowy” sposób. Jakość potencjalnego wypoczynku i koszt alternatywny wysiłku zawodowego spada.

„Dlatego zapracowany zarządzający funduszem inwestycyjnym z większym prawdopodobieństwem będzie pracował w deszczowy weekend. […] badania akademickie potwierdzają pogląd, że pogoda wpływa na pracę. W literaturze psychologicznej Lee i in. (2014) stwierdza, że zła pogoda zwiększa produktywność, eliminując potencjalne zakłócenia poznawcze” – dodali. Z opracowaniem, na które powołują się Bowles i Evans, które opublikowali Jooa Julia Lee, Francesca Gino i Bradley R. Staats na łamach Journal of Applied Psychology zapoznasz się TUTAJ.

Wniosków, płynących z badania na temat nadmiarowego wysiłku jest więcej. Poniżej mój autorski wybór najważniejszych ustaleń naukowców:

– tam, gdzie członkowie zespołu zarządzającego pracują średnio ciężej, osiąga się lepsze wyniki,

– pozytywny efekt wytężonego wysiłku nie przychodzi natychmiast, lecz rośnie wraz z upływem czasu,

– średnio w ciągu do 6 miesięcy jest on praktycznie niezauważalny, lecz w interwale 13-18 miesięcy od podjęcia się wysiłku może dodać do generowanej stopy zwrotu z aktywów nawet blisko 200 pb (2%),

– wysiłek powiększa się zwykle po okresie słabych wyników funduszu lub odpływu środków powierzonych w zarządzanie,

– fundusze, w których zespół zarządzający pracuje ciężej, cechują m. in. niższa rotacja aktywów (w rezultacie mniejsze koszty opłat z tytułu zawierania transakcji), bardziej skoncentrowane portfele (odpada ryzyko przedywersyfikowania i ogranicza się koszty osobowe związane z funkcjonowaniem) i mniejsze odpływy kapitału,

– firmy, które pobierają ponadprzeciętne opłaty z tytułu zarządzania mają tendencję do częstszego podejmowania się nadmiarowego wysiłku.

Cykl behawioralny w zarządzaniu aktywami

Wiele z tych spostrzeżeń amerykańskich badaczy zupełnie nie dziwi ponieważ są intuicyjne. Z mojego punktu widzenia najcenniejszą wskazówką zawartą w omawianym opracowaniu jest pokazanie pewnego cyklu behawioralnego, który jest związany z zarządzaniem aktywami. Kiedy wyniki pogarszają się, to pojawia się presja na poprawę ze strony klientów i przełożonych/właścicieli funduszu. Naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że zarządzający, o ile nie jest „samobójcą zawodowym”, stara się sanować niepożądaną sytuację. A zatem wkłada więcej wysiłku, żeby wyprowadzić fundusz na prostą i poprawić jakość uzyskiwanych rezultatów.

Wyniki poprawiają się i wtedy pojawia się często pułapka. Część zarządzających popada w samozadowolenie (dylemat z cyklu: po co coś zmieniać, skoro jest tak świetnie) i nieświadomie zaczyna zwalniać, co przekłada się na to, że skala nadmiarowego wysiłku spada. Przez jakiś czas może to funkcjonować, ale w końcu nieuchronnie przyjdzie okres błędów, w wyniku czego rezultaty się pogorszą. I znowu zaczyna się, a przynajmniej powinien zacząć, kolejny etap wytężonej pracy, żeby powrócić na właściwe tory. I tak w kółko. Dlatego przestrogą dla wielu zarządzających powinno być to, że nigdy nie jest tak dobrze, jak mogłoby być. Osiadanie na laurach jest zwyczajnie niebezpieczne.