Załamuje się handel Rosji z jak dotąd najbardziej obiecującym partnerem – Indiami. Przyczyną są rozliczenia walutowe: Rosja nie chce rupii, Indie nie zapłacą w rublach, na zapłatę w juanach nie bardzo zgadza się Bank Ludowy Chin i same Indie. Jest więc pat, bo trzeba zastąpić walutę, która zamieni w rozliczeniach między tymi krajami dolara czy euro a nie będzie juanem. Na razie jest to arabski dirhem, jednak z rozliczeniami w tej walucie jest wiele trudności.
Stosunkowo najgorsza sytuacja jest w handlu ropą. Cały szlak rosyjsko-indyjski, jeden najbardziej lukratywnych od chwili wejścia w życie sankcji w związku z konfliktem na Ukrainie, jest zagrożony. Przez całe dekady główną walutą rozliczeń w międzynarodowym handlu ropą był dolar, z rzadka niektóre rozliczenia prowadzono w euro. Próby zastąpienia go przez Rosję rublem, przez Chiny juanem zostały udaremnione przez trudności w konwersji i przeszkody polityczne, które same wynikały z takiego rozwiązania. Tymczasem sankcje i odcięcie rosyjskich banków od systemu SWIFT praktycznie uniemożliwiły jakiekolwiek rozliczenia dolarowe i euro w handlu międzynarodowym Moskwy ze światem. Według Reuters, mniej niż 10% rosyjskiej produkcji ropy wynoszącej około 9 mln baryłek dziennie (bpd) jest sprzedawane w dolarach i euro.
Indie, które – jak wynika z danych LSEG – obecnie odbierają 60% ropy rosyjskiej transportowanej drogą morską i są drugim co do wielkości odbiorcą rosyjskiej ropy, nalegają od lipca br. na przyjmowanie przez Rosję rozliczeń w rupiach, nie godząc się na żadne rozliczenia w rublach. Bank Rosji wydał nieformalne wytyczne, że nie będzie akceptował tej waluty zaś rosyjscy dostawcy ropy nie mogą przyjmować takich płatności. Bank Centralny Rosji stwierdził, iż uzyskiwanie przychodów w niewymienialnej walucie o niewielkiej wartości poza Indiami jest „bezcelowe”, a ponieważ Rosja prowadzi niewielki import z Indii wydawanie rupii byłoby „ograniczone”. Z kolei Bank Indii stwierdził, że rubel jako waluta „poza Rosją praktycznie nie istnieje, zaś jego wartość jest sztucznie zawyżana przez tamtejszy bank centralny, płatność nim wiąże się więc ze stratami”.
W efekcie, jak podaje Reuters, już połowie sierpnia dwa duże rosyjskie koncerny naftowe zagroziły przekierowaniem do innych portów – prawdopodobnie chińskich – kilkunastu tankowców wiozących do Indii około 1 mln ton różnych gatunków ropy. Sprawę rozwiązano płacąc za ładunek w ¼ chińskim juanem, zaś pozostałą część regulując kombinacją dolara hongkońskiego jako waluty przejściowej na juana i dirhama Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ta ostatnia waluta była poza juanem wskazywana jako najlepsza do rozliczeń, bowiem dirham jest powiązany z dolarem USA. O ile na początku roku więc Indie były winne Rosji równowartość około 40 mld dolarów za same dostawy ropy, to obecnie kwota ta spadła o połowę.
W tym przypadku jest jednak wiele przeszkód np. największa indyjska rafineria ma trudności z uregulowaniem płatności za rosyjską ropę lekkiego, słodkiego gatunku Sokol z projektu Sachalin 1. Dzieje się tak, bowiem rosyjski dostawca nie otworzył jeszcze konta dirhamowego w banku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Obecnie rafinerie indyjskie regulują rachunki za dostawy z Rosji w dirhamach ZEA, tyle że Waszyngton naciska, by handel ten jak najbardziej utrudnić i wprowadzić pułapy rozliczeniowe dla firm prowadzących handel ropą z Rosją. Co najmniej dwa banki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich wydały oświadczenia, że będą przestrzegać górnych pułapów cen ropy ustalonych przez Grupę G7 w rozliczeniach ropy rosyjskiej zaś większość banków zwiększyła kontrolę nad klientami handlującymi z Rosją. Niektóre płatności mogą być regulowane w juanach, ale Ludowy Bank Chin patrzy niechętnie na płatności w tych walutach, nad którymi „nie ma dostatecznej kontroli”.
Obecnie kryzys stał się ostrzejszy ponieważ rosyjska ropa transportowana „widmową flotą” kupowana jest w niektórych państwach Afryki i w Turcji. O ile Chińczycy zgodzili się tymczasowo swoje ładunki rozliczać w juanach, walucie która staje się podstawową walutą rozliczeniową Rosji, to państwa Afryki i Turcja nie mają takiej możliwości a Rosjanie nie chcą ani wciąż spadającej na wartości tureckiej liry, ani afrykańskich walut miejscowych, bowiem, jak twierdzi komentator RBK Daily, „ich wartość równa jest bananom, które tam rosną i lepiej by było dla firm rosyjskich rozliczać się w bananach”. Tyle że powstałby później problem co zrobić z bananami, co sami analitycy rosyjscy przyznają, twierdząc iż „na ostatek wszystko kończy się na rublu”, którego nikt poza Rosją nie chce.
Dokładnie taki sam problem jak z ropą istnieje w handlu Rosji z Indiami w związku z nierozliczonymi transakcjami zbrojeniowymi. Indie winne są Rosji za dostarczony sprzęt i wyposażenie wojskowe równowartość 15 mld dolarów. Chcą ten dług uregulować w rupiach lub rublach. Na obie waluty nie zgadza się Bank Rosji. Rosyjskie firmy zbrojeniowe proponują juana. Na to znowu nie zgadza się Bank Indii i Bank Ludowy Chin. Pat związany z tym rozliczeniem trwa już ponad dwa lata.
Dokładnie taki sam problem jest w rozliczeniach w handlu z Turcją – Rosja kupiłaby od Turków więcej żywności, gdyby było czym zapłacić i nie była to lira ani rubel. Rozliczenie transakcji w juanach nie jest możliwe.
Problemy te będą narastały w miarę rozszerzania się kontroli handlu przez USA i Unię Europejską. Tydzień temu Waszyngton nałożył sankcje na firmy i osoby – właścicieli tankowców przewożących rosyjską ropę po cenie wyższej niż ustalony przez Grupę G7 pułap cenowy – co oznacza bezpośrednie narzucenie tego ograniczenia nawet na pośredników, czyli firmy transportowe.
Tymczasem Indie nadal nalegają na rupie nakładając represyjny kurs wymiany wynoszący około 10% przeliczanej kwoty, za to oferując możliwości nabycia wielu typów towarów u siebie. Jest jednak na odwrót – to Indie importują więcej z Rosji niż Rosja z Indii. Import Indii z Rosji od kwietnia do września br. wyraził się równowartością 30,4 mld dolarów, podczas gdy ich deficyt w handlu z Rosją za ten okres wyniósł 28,4 mld dolarów. Rok temu w tym samym okresie było to 17 mld dolarów.
Sytuacja mogłaby się zmienić, gdyby Rosja importowała z Indii więcej towarów, za które można byłoby zapłacić w rupiach. W tej sprawie obradowała nawet Komisja Ochrony Zdrowia Dumy Państwowej Rosji, która zaleciła za nierozliczone sumy w handlu z Indiami import leków, których Rosji zdecydowanie brak – od aspiryny poprzez antybiotyki po leki onkologiczne. Tymczasem Indie są największym na świecie producentem leków generycznych i taki import mógłby zaspokoić potrzeby rosyjskiego rynku. Jednak rękę na funduszach z handlu z Indiami chce położyć resort obrony, który potrzebuje nie rupii a juanów dla dalszego prowadzenia wojny w Ukrainie na np. szary import chińskiej elektroniki Dual Use, którą można zastosować w sprzęcie wojskowym, więc dezyderaty Komisji Ochrony Zdrowia Dumy pozostaną zapewne bez odpowiedzi.
Szef indyjskiego oddziału największego rosyjskiego banku państwowego Sbierbank, Iwan Nosow powiedział, że rosyjscy eksporterzy muszą pomóc Indiom w zwiększeniu importu do Rosji.
„Jeśli pomożecie zwiększyć indyjski eksport, natychmiast otrzymacie dużą pomoc od różnych indyjskich stowarzyszeń. Tworzycie firmę w Indiach, prowadzicie mały oddział, a zyskacie więcej możliwości” – stwierdził w wypowiedzi dla rosyjskich przedsiębiorców. Oznaczałoby to nabywanie indyjskich towarów, jak choćby leki. Ale tu jest znowu problem, bo o ile część leków jest dobrze widziana przez resort obrony i dotyczy to tych, które można od razu wysłać do wojskowej służby zdrowia, o tyle poza nimi potrzebne są jeszcze fundusze w akceptowalnej walucie. A tych handel z Indiami nie zapewni.