UE omawia utrzymanie pułapu cen gazowych i bułgarskie sankcje wobec Rosji

gazociąg

Unia Europejska rozważa przedłużenie wprowadzonego w lutym br. awaryjnego pułapu cen w obawie, że sabotaże rurociągów i wojna na Bliskim Wschodzie spowodują podwyżki cen. Jednocześnie Komisja Europejska omawia z Bułgarią wprowadzoną przez ten kraj tranzytową opłatę gazową, co tworzy duże problemy dla zależnych od rosyjskiego gazu Serbii i Węgier.

Unia Europejska obawia się o wzrost cen gazu tej zimy „do poziomów z zimy 2022”, zaś jej organ zarządzający, czyli Komisja Europejska stwierdziła, że od czasu wejścia tego środka w życie „nic nie wskazywało na negatywne skutki”, zaś ceny gazu ziemnego są obecnie o prawie 90% niższe niż w roku ubiegłym – stwierdza raport dla rządów państw UE, który omówił „Financial Times”. Prawdopodobnie awaryjny pułap cen pozostanie a decyzja na ten temat zapadnie już w listopadzie.

Komisja Europejska omawia także z Bułgarią wprowadzenie opłaty za tranzyt przez jej terytorium rosyjskiego gazu, co Sofia wprowadziła tydzień temu. Bułgarzy uważają, że taki podatek zmniejszy uprzywilejowaną pozycję rosyjskiego państwowego koncernu energetycznego Gazprom w Europie Południowo-Wschodniej. Ogólnie ma też ograniczyć wpływy gospodarcze Rosji w całym regionie. Nowy podatek wynosi 10 euro za megawatogodzinę od przesyłu rosyjskiego gazu, jako że kalkulację ceny mierzy się w MW. Jest on regulacją wykonawczą do specjalnej bułgarskiej ustawy nakładającej sankcje na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę.

„Oceniamy i omawiamy z władzami bułgarskimi to niedawno wprowadzone rozwiązanie. Mogę dodać, że polityka sankcji UE wobec Rosji jest projektowana, poddawana przeglądowi i przyjmowana na szczeblu UE, tak jak miało to miejsce od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę” – powiedział 20 października na konferencji prasowej w Brukseli rzecznik KE Olof Gill. Nieoficjalnie Komisja Europejska uznała bułgarski podatek za „interesujące rozwiązanie warte przemyślenia”. Rosyjscy urzędnicy nie komentują nowej bułgarskiej opłaty za gaz, ale rozwścieczyła ona rządy Węgier i Serbii całkowicie zależne od rosyjskiego gazu i jego transferu przez Bułgarię. Ta od gazu z Rosji zależna nie jest, została odcięta od dostaw Gazpromu wkrótce po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jednak pozwoliła na wykorzystanie biegnącego przez jej terytorium gazociągu Turk Stream do zaopatrzenia Serbii i Węgier, zależnych od rosyjskiego gazu i zarazem dwóch z najbardziej prorosyjskich krajów i rządów w Europie. Oba kraje odbierają połączeniem przez Bułgarię 43-45 mln metrów sześciennych gazu dziennie.

Premier Bułgarii Nikołaj Denkow zapowiedział, że będzie rozmawiał ze swoimi kolegami w Serbii i na Węgrzech i spróbuje wytłumaczyć, że decyzja ma na celu zmniejszenie zysków Gazpromu, a nie zwiększenie ich obciążeń finansowych.

„Nie spodziewamy się wyższych cen w Serbii i na Węgrzech, ale mniejszych zysków dla Gazpromu. To znaczy zmniejszenie funduszy, które trafiają do budżetu państwa Rosji na prowadzenie wojny. Rosja wykorzystuje dostęp do rurociągów i wypuszcza gaz bez odpowiednich opłat, co stwarza nieuczciwą konkurencję” – powiedział Denkow bułgarskim mediom dodając, że Rosja poprzez dostawy do Serbii i Węgier zamierza zwiększyć tam swoje wpływy.

Tymczasem nowy podatek spowodował, że serbskie i węgierskie media opierając się na wypowiedziach tamtejszych urzędników państwowych oskarżyły Bułgarię i jej rząd o „wrogie” działania zagrażające bezpieczeństwu energetycznemu obu krajów.

„Niezwykle wrogie działanie Bułgarów wobec nas jest całkowicie sprzeczne z europejską solidarnością” – powiedział niedawno węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto węgierskiej telewizji państwowej. Zapowiedział też, że Węgry i Serbia wkrótce wydadzą wspólne oświadczenie w tej sprawie i „nie pozostawią tego kroku bez odpowiedzi”. Serbia także jest niemal całkowicie uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu i ropy.

„To próba wyciśnięcia z naszego rynku rosyjskiego gazu bez dania nam żadnej alternatywy” – powiedział Dusan Bajatovic, szef serbskiego monopolisty gazowego Srbijagas. Węgry są przy tym członkiem Unii Europejskiej, Serbia do niej aspiruje. Oba kraje są sojusznikami Moskwy, utrzymują bliskie stosunki polityczne z Rosją pomimo rosyjskiej agresji na Ukrainę.