Analiza ISBiznes.pl: Rozłam w Unii Europejskiej w kwestii ceł na chińskie samochody EV

Niemiecki minister transportu odrzucił możliwość wprowadzenia karnych ceł na chińskie samochody elektryczne, czym wywołał złość w Brukseli, Paryżu i Rzymie uczynił bowiem „dochodzenie Komisji bezprzedmiotowym załatwiając interesy niemieckiej branży motoryzacyjnej” i „utrudnił misję unijnego negocjatora, komisarza ds. handlu”, który właśnie przebywa w Pekinie. Chińczycy tymczasem żądają utrzymania status quo co oznacza, że gospodarki unijne będą popadać w coraz większą zależność od Chin – twierdzą analitycy.

Nikt się nie spodziewał, że jeden z ministrów jednego z głównych krajów Unii Europejskiej zakwestionuje działania komisji Europejskiej, co do których w zasadzie wydawało się, że istnieje w samej UE całkowita zgodność.

13 września Ursula von der Leyden kierująca Komisją Europejską ogłosiła rozpoczęcie dochodzenia w sprawie niedozwolonych subsydiów do produkcji i sprzedaży chińskich aut elektrycznych. Komisja miała zbadać czy konieczne będzie wprowadzenie karnych ceł na samochody elektryczne z Chin, by choć trochę ochronić producentów z Unii Europejskiej przed masowym importem dotowanych przez tamtejsze państwo aut elektrycznych.

Stoisko chińskiego producenta aut elektrycznych Maxus podczas rozpoczętego dzisiaj w Łodzi Kongresu Nowej Mobilności, fot. Borys Skrzyński

Analitycy cytowani przez Bloomberga i Reutersa zwracali uwagę, że taki ruch może spowodować utrudnienia dla europejskich producentów aut elektrycznych na chińskim rynku i że należy spodziewać się „nerwowej” reakcji Pekinu, jak zwykle w sytuacjach, gdzie rzeczywiście zostaną urażone chińskie ambicje wejścia i przejęcia dużej części nowego rynku. Zgadzali się jednak, że rzeczywiście Komisja nie miała wyjścia – obecne udziały chińskich aut elektrycznych w europejskim rynku wynoszą 8%, w 2025 mogą już wynieść 15%, a jeśli poprawi się ich jakość, mogą przekroczyć nawet 20%, zaś informacje o dotowaniu przez państwowe fundusze chińskich fabryk samochodów elektrycznych były „powszechnie znane”.

W sprawie tej, mimo iż nikt oficjalnie nie złożył skargi, w Brukseli lobbowały takie firmy jak francuski Renault, koncern Stellantis, firmy japońskie i co ciekawe amerykańska Tesla, której model Y był najlepiej sprzedającym się samochodem elektrycznym na europejskim rynku. Co ciekawe, niemieccy producenci jak BMW, Porsche, Mercedes-Benz i Volkswagen zachowywali w tej sprawie milczenie, mimo że ich także dotykała chińska konkurencja.

Chińczycy, jak było to do przewidzenia, zareagowali gniewnie stwierdzając, iż dochodzenie Komisji Europejskiej „łamie reguły konkurencji” i „oznacza konieczność wprowadzenia adekwatnych środków w przypadku wprowadzenia ceł także na chińskim rynku. Chińskie Ministerstwo Handlu po ogłoszeniu dochodzenia od razu uznało je za „jawny akt protekcjonizmu, który poważnie zakłóci i zniekształci globalny łańcuch przemysłu motoryzacyjnego”.

24 września do Pekinu przybył Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej, główny negocjator handlowy UE. Według nieoficjalnych informacji miał on przywieźć z UE konkretne propozycje co do umów, które miałyby „zresetować” stosunki Unii z Chinami, w tym poruszyć sprawę dochodzenia Komisji Europejskiej, wyjaśniając iż jest zgodne z procedurami UE i zaproponować „równoprawność” we wzajemnych stosunkach handlowych, czyli prawdopodobnie wytargować w zamian za zamknięcie dochodzenia ustępstwa ze strony Chin.

Tymczasem 25 września niemiecki minister transportu Volker Wissing otwarcie odrzucił w wywiadzie dla gazety Augsburger Allgemeine możliwość zastosowania karnych ceł w wyniku dochodzenia Komisji Europejskiej w sprawie chińskich dotacji na pojazdy elektryczne.

„W zasadzie nie przywiązuję dużej wagi do wznoszenia barier rynkowych Dziś samochody (zostaną oclone – red.), jutro produkty chemiczne, a każdy pojedynczy krok sam w sobie czyni świat biedniejszym. Musimy mieć pewność, że produkujemy nasze pojazdy elektryczne w sposób konkurencyjny – dla Niemiec i rynków światowych” – powiedział Wissing w wywiadzie dodając, że „taka izolacjonistyczna polityka może wywołać reakcję łańcuchową, która poważnie zaszkodzi niemieckiej gospodarce”. Co ciekawe, jeszcze tydzień temu niemiecki minister gospodarki Robert Habeck z zadowoleniem przyjął rozpoczęcie postępowania i stwierdził, że jeśli unijne dochodzenie wykryje masowe naruszenia reguł konkurencji „konieczne będzie podjęcie stosownych kroków”. W Paryżu, Rzymie i Brukseli przyjęto wywiad Wissinga z „niedowierzaniem”, a nawet z „pełną dezaprobatą”. W Brukseli zwrócono uwagę, iż Wissing bardzo skomplikował misję Dombrovskisa wyraźnie stwierdzając, że Niemcy nie zgodzą się na żadne karne cła. Ponadto, jeden z komisarzy nieoficjalnie stwierdził, że wywiad ten pokazuje jak bardzo niemiecka gospodarka zależna jest od Chin skoro członek rządu Niemiec nie waha się zanegować autorytetu Komisji Europejskiej, by załatwić interesy jednej branży w Niemczech, dodając że „wobec braku przywództwa rząd Niemiec coraz częściej staje się polem załatwiania takich właśnie interesów branżowych”. Podobne były komentarze analityków włoskich i francuskich w mediach elektronicznych stwierdzające, że „niemiecki minister załatwia sprawy niemieckich koncernów lekceważąc Europę”.

Rzeczywiście w razie chińskich retorsji Niemcy byliby tymi, którzy mogliby stracić najwięcej. Niemiecki przemysł samochodowy stał się bowiem bardzo zależny od dostaw komponentów z Chin – kraj ten stał się bowiem największym rynkiem dla niemieckich producentów samochodów. W Chinach produkowany jest elektryczny BMW iX3, planuje się tam też produkcję modeli Mini. BMW wygenerowało 33% zysku operacyjnego w zeszłym roku na rynku chińskim, niewiele gorsze były wyniki Volkswagena, dla którego Chiny także są największym rynkiem. Za nimi jeśli chodzi o zysk operacyjny uplasowały się następne niemieckie firmy, jak Porsche, VW i Mercedes-Benz. Inni producenci samochodów, nawet bijąca rekordy wzrostu zysków rok do roku Tesla nie są aż tak bardzo zależni od chińskiego rynku.

Tymczasem w Pekinie po turze porannych rozmów wicepremiera Chin He Lifeng z unijnym komisarzem ds. handlu Valdisem Dombrovskisem wydano oświadczenie, w którym stwierdzono, iż Pekin „ma nadzieję, że Unia Europejska zniesie ograniczenia dotyczące produktów zaawansowanych technologii” pochodzących z Chin i nie wskazano tu tylko samochodów. Strona chińska stwierdziła, iż obie strony „zgodziły się współpracować na rzecz stabilizacji łańcuchów dostaw i sprzeciwić się oddzieleniu dostaw od produkcji”, co już na wstępie wygląda na żądanie utrzymania status quo, a to oznacza zwiększanie się zależności gospodarek unijnych od Chin. W czym oświadczenie ministra Wissinga rzeczywiście może bardzo pomóc.