Rosyjski eksport techniki lotniczej wraca powoli na rynek i co ciekawe, przejmuje klientów Chin. Rosjanie zaczęli działać tam, gdzie chińscy producenci broni mieli problemy wynikające z fatalnej jakości dostarczonych maszyn bojowych lub treningowych. Tak stało się w Birmie i Iranie.
Historia birmańskiej transakcji jest nieco groteskowa. Otóż w 2016 roku Birma podpisała umowę z Chengdu Aircraft Industries Corporation z Chin na zakup 16 maszyn JF-17. Pierwsza partia sześciu samolotów została dostarczona w 2018 roku. Łącznie w latach 2019-2021 umowę rozszerzono i dostarczono 24 samoloty po 25 mln dolarów każdy, co nie jest mała kwotą za tego typu maszyny. Samolot będący dalekim potomkiem MiGa-21 był produkowany przez Pakistan Aeronautical Complex i Chengdu Aircraft Industries Corporation.
Nie latający myśliwiec i ratunek z Rosji
JF-17 Thunder to lekki myśliwiec z możliwością wykonywania zadań maszyny wielozadaniowej. Napęd maszyny stanowi silnik Klimow RD-93 o ciągu maksymalnym 85,3kN z dopalaniem lub jego chińska kopia. To zmodyfikowany wariant silnika RD-33 napędzającego MiGi-29. Birma zamówiła pierwszy wariant Block 1 z działkiem GSz-23-2 kalibru 23 mm, kierowane pociski rakietowe powietrze-powietrze średniego zasięgu SD-10 oraz PL-5E/II krótkiego zasięgu oraz cyfrową awionikę. Zasięg wynosi 1400 km.
Od początku z tymi maszynami były problemy. W 2021 r. operacyjnych było już tylko 11 samolotów. Obecnie nie jest żaden. Według informacji napływających z Birmy, radar KLJ-7 Al na JF-17 ma niską selektywność i problemy z konserwacją. Maszyna nie jest wyposażona w skuteczny pocisk powietrze-powietrze działający poza zasięgiem widzenia pilota (BVR) oraz radar skanowania przestrzeni powietrznej sprzężony z Systemem Kierowania Ogniem. Ciągłe awarie komputera misji a konkretnie modułu uzbrojenia powodowały, że JF-17 mógł wystrzeliwać pociski tylko w jednym kierunku – dokładnie tam, gdzie skierowany był nos maszyny.
Co więcej, według doniesień płatowiec jest podatny na uszkodzenia, zwłaszcza końcówki skrzydeł i mocowania podwozia oraz struktury centropłata. Pakistan wysłał ekipę inżynierów, by naprawili usterki, ale okazały się zdecydowanie zbyt poważne. Nie pomogło nawet 6 miesięcy szkolenia oficerów birmańskich w Pakistanie. Dodatkowo, jak się okazało, awionika maszyny jest wyposażona w wiele podzespołów elektronicznych produkcji zachodniej, wiec Birma wskutek embarga wprowadzonego po zamachu stanu, nie może ich kupić. Podobnie nie można kupić bomb i rakiet przystosowanych do węzłów podwieszenia JF-17 – może to być tylko uzbrojenie chińskie lub zachodnie. Zachodniego Birma nie dostanie, chińskie napływa kapaniną, bo od 24 lutego 202 roku Chiny wprowadziły embargo na eksport uzbrojenia lotniczego nowej generacji, nawet do krajów, które kupiły od nich technikę lotniczą.
Tymczasem Chińczycy i Pakistańczycy przerzucają się wzajemnie odpowiedzialnością za wadliwe maszyny, bo płatowce zostały wyprodukowane w Pakistanie, ale cała elektronika pochodzi z Chin. Przy okazji okazało się, że pakistańskie JF-17 są mniej awaryjne i latają, ale maszyn tych oznaczonych w Chinach FC-1 nie ma w ogóle na stanie tamtejszych Sił Powietrznych.
Jak piszą media indyjskie, historia ta rozwścieczyła birmańską juntę wojskową, ponieważ praktyczne uziemienie dużej części Sił Powietrznych przeszkodziło jej w przeprowadzeniu operacji pacyfikacji regionów Birmy, w których walczy partyzantka Ludowych Sił Obronnych (PDF).
W tej sytuacji birmańska junta wojskowa zwróciła się do Rosji i we wrześniu oba kraje podpisały kontrakt na dostawę sześciu samolotów Su-30SME. Jest to dwusilnikowy, dwumiejscowy wielozadaniowy samolot bojowy z funkcją maszyny myśliwskiej, skonstruowany na bazie dwumiejscowej wersji Su-27PU. Maszyna ta może być samolotem przewagi powietrznej, rozpoznania i uderzeniowym. Wyposażona w dwa silniki Saturn AL-31F o ciągu 122,6 kN z dopalaczem ma zasięg 3000 km. Wyposażona w radar N011M Bars, według Rosjan umożliwiający skanowania fazowe w stałe działko GSz-30-1 30 mm, bomby, rakiety powietrze-powietrze, zasobniki walki elektronicznej SAP-518. Cena tych maszyn była prawdopodobnie o wiele wyższa niż JF-17 – w zawartej w 2018 roku umowie z Białorusią wcześniejszy wariant tych maszyn kosztował równowartość 50 mln dolarów za sztukę.
Jak powiedział Charlie Than, minister handlu Birmy na trwającym właśnie we Władywostoku Wschodnim Forum Ekonomicznym grupującym Rosję i kraje Azji, które prowadzą z nią wymianę handlową: „dostarczono już dwa samoloty”. Nie jest jasne ile Rosja ma dostarczyć Su-30SME, ale to prawdopodobnie „powyżej 10 maszyn”, jak twierdzą media indyjskie.
Irańskie kontrakty
Iran, który od 33 lat poszukiwał monotypu samolotu szkolno-bojowego pochwalił się dwoma nowymi nabytkami, także rosyjskiego pochodzenia. To dwie maszyny szkolno-bojowe Jak-130, produkcji rosyjskiej, obecnie najbardziej zaawansowany samolot tej klasy jakim dysponuje Rosja. Jak-130 to dwusilnikowy (silnik turboodrzutowy AI-222-25), dwumiejscowy samolot, mogący pełnić w ograniczonym zakresie funkcje maszyny bojowej. Może być uzbrojony w zasobniki z działkami GSz-23-2, rakiety powietrze-powietrze i bomby, łącznie może przenosić uzbrojenie o masie do 3 ton na dystansie ponad 2,5 tys. km z prędkością maksymalną 1050 km/h. Wyposażony jest w cyfrową awionikę, komputer misji i szkolenia, który powoduje, że w trakcie szkolenia Jak-130 może „naśladować” inne samoloty.
Jest maszyną ciekawą bowiem w jego rozwoju uczestniczyła włoska firma Aermacchi. W 2000 roku nastąpił „aksamitny rozwód” – Włosi z Aermacchi kupili za 77 mln dolarów pełną dokumentację techniczną i rozwijali maszynę już sami jako M-346, używany także przez polskie Siły Powietrzne. Rosjanie zaś modernizowali Jaka-130.
„Irańskie” Jaki-130 prawdopodobnie znajdują się w bazie Shahid Babaei w prowincji Isfahan i zostały już przyjęte na stan sił powietrznych Republiki Islamskiej IRIAF (Islamic Republic of Iran Air Force). Mają być podstawową maszyną do szkolenia pilotów RIAF na maszyny 4 generacji, a mówi się tutaj właśnie o Su-35, które są następnym nabytkiem Irańczyków. Su-35 zakupiono w nieznanej liczbie prawdopodobnie na początku obecnego roku. Najpewniej Irańczycy przejęli po prostu nie zrealizowane zamówienie Egiptu z 2019 roku opiewające na 24 maszyny Su-35S. Egipt zrezygnował z nich z racji wojny w Ukrainie i nacisków Zachodu, obawiając się że nie będzie w stanie utrzymać tych samolotów ze względu na sankcje.
W lutym br. rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu John Kirby stwierdził na konferencji prasowej, że umowa między Rosją a Iranem obejmowała także Jaki-130, śmigłowce pola walki Ka-52 i radary.
Prawdopodobnie Jaki-130 przywieziono do Iranu transportem lotniczym i zmontowano na miejscu, ale nieoficjalna Agencja informacyjna Tasnim twierdzi, że mają być wytwarzane w Iranie, jako że rodzime samoloty szkolne HESA Yasin, które właśnie zaczęły być produkowane, to już na starcie maszyna przestarzała w standardzie co najwyżej przełomu wieków, jeśli nie wręcz lat 90. Tymczasem Iranowi jest bardzo potrzebny samolot szkolenia zaawansowanego i lekki bojowy, który pozwoli na szybkie przejście pilotów na Su-35. Obecnie bowiem irańscy piloci już się szkolą na Su-35 zarówno w Rosji, jak i w Iranie.
Najciekawsze, że Jaki-130 ze względu na swoją wysoką cenę, wynoszącą równowartość 13 mln dolarów za sztukę, zaczęły być rozpatrywane dopiero jako „maszyny drugiego wyboru”. Wcześniej Iran zakupił pięć chińskich szkolno-bojowych Hongdu JL-10, znanych także jako L-15. Maszyna ta miała posiadać podobne charakterystyki co Jak-130 a być od niego o połowę tańsza. Tymczasem w trakcie eksploatacji okazało się, że chińskie silniki są zawodne, samolot podsiada bardzo prosty radar, zaś „naśladowanie” innych maszyn to program, który pozwala tylko na wykonanie najprostszych manewrów. W efekcie Iran zdecydował się na droższe Jaki-130.
Analitycy twierdzą ponadto, że rosyjska transakcja jest częścią rozliczenia za drony-kamikadze Shaheed 131/136, których fabrykę zbudowano w Tatarstanie w specjalnej strefie ekonomicznej „Ałabuga”. Drony te zwane „mopedami” z głowicą 50 kg i zasięgiem do 1000 km są masowo wykorzystywane do nalotów na ukraińską infrastrukturę. Ostatnio mniej skuteczne, strącane są tuzinami, ale także i masowo wysyłane na cele. Obecnie, ze względu na opóźnienia w programie wdrażania produkcji, ale także i brak rąk do pracy, są tam produkowane tylko skorupy płatowców do tychże dronów, jak pisze Washington Post, na poziomie 300 miesięcznie, a zaplanowana produkcja rosyjskiej wersji Shaheedów o nazwie Geran-2, na poziomie 6 tys. rocznie do 2025 roku, jest niemożliwa. Drony te są jednymi z trzech typów jakie Iran dostarcza Rosji. Iran wysyła też do Rosji pewną ilość amunicji artyleryjskiej (do 300 tys. różnych kalibrów) i około 1 mln amunicji strzeleckiej.